Jakiś czas temu ten podkład był hitem. Mocno zastanawia mnie, dlaczego tak nagle zawładnął blogosferą, wszyscy się nim zachwycali, a teraz cisza, już nikt o nim nie pamięta. Ja podchodziłam do niego dość sceptycznie, a kusił mnie głównie jego jasny odcień. Gdy nadarzyła się okazja, by go przygarnąć od zoili, nie protestowałam ;). Już od pierwszego użycia moje wrażenia były mieszane. Każde późniejsze podejście utwierdzało mnie w przekonaniu, że miłości między nami nie będzie. W końcu podjęłam decyzję - robię tygodniowy test, notuję spostrzeżenia, publikuję recenzję i decyduję, co dalej z tym gagatkiem.
O założeniach serii podkładowej przeczytacie TUTAJ (tekst w ramce).
Testowałam go z różnymi kremami i pudrami, aplikowałam palcami i gąbką.
Testowałam go z różnymi kremami i pudrami, aplikowałam palcami i gąbką.
Wet n wild Photofocus Foundation Soft Ivory
Po lewej podkład po kilku minutach, po prawej świeża porcja.
Generalnie nie ciemnieje, może delikatnie pomarańczowieje przy zastyganiu.
wet n wild photofocus kolory przed i po zoksydowaniu
WIĘCEJ SWATCHY TUTAJ: Przegląd jasnych i bardzo jasnych podkładów
Plusy:
- dosyć lekka formuła
- krycie - zadziwiająco dobre, pomimo rzadkiej konsystencji świetnie radzi sobie z zaczerwienieniami i niedoskonałościami
- odcienie - szeroka gama kolorystyczna, warto dodać, że Soft Ivory nie jest najjaśniejszym odcieniem w gamie - jest nim Porcelain (w Polsce niedostępny)
- ideał do zdjęć i nagrywania - mocno wygładza skórę, nie robi flashbacku
- cruelty free, vegan friendly
- cena - ok. 30 zł/30 ml
Plusy/minusy:
- opakowanie - z jednej strony eleganckie i szklane, z drugiej - ciężkie, niepraktyczne, trudno będzie wydobyć produkt do końca, a gwint jest zawsze uwalony
- rozprowadzanie - zastyga dość szybko, ale na szczęście pozwala się przez chwilę rozprowadzić. Niemniej jednak warto pracować z nim dość sprawnie, a najlepiej stopniowo, partiami twarzy. Gdy spróbowałam go nałożyć na przypudrowaną skórę (trick przedłużający mat i trwałość), miałam nie lada problem, ponieważ kropeczki podkładu błyskawicznie zastygły (na kremie jest łatwiej)
- forma aplikacji - najlepiej wygląda nałożony gąbką - wtedy jest rozprowadzony równomiernie, ładnie pokrywa rozszerzone pory, wygląda gładko. Nałożony palcami nie wyglądał ładnie - za sucho, osadził się też w porach :(
- nie ciemnieje, ewentualnie lekko pomarańczowieje przy zastyganiu...
- wykończenie matowo-pudrowe, dla mnie to raczej plus, choć minusem jest podkreślanie niedoskonałości. Jest to typowo zastygający podkład.
- utrzymywanie matu - całkiem niezłe, choć nie wybitne, po całym dniu mocno się wyświeca, a użycie bibułki źle się kończy
- trwałość/warzenie - najbardziej problematyczna cecha tego podkładu... Jako minus zakwalifikowałam słabą odporność na ścieranie i niestety, po całym dniu potrafiłam wrócić z koszmarnie powycieraną twarzą - bo gdzieś się dotknęłam, bo dmuchałam nos. Ale bywały też takie dni, kiedy po powrocie do domu wyglądałam nadal bardzo dobrze (pod warunkiem niedotykania!). Podobnie z warzeniem - ten podkład jest potwornie kapryśny, nie lubi się z zastygającymi kremami (roluje się), nie lubi się z bogatymi kremami (warzy się), nie lubi się z łagodnymi, delikatnymi pudrami (Laura Mercier, Kobo Brightener) - albo inaczej, może i wygląda pięknie, ale tylko przez chwilę, a po kilku godzinach zaczyna się warzyć. Najlepsze rezultaty uzyskiwałam, nakładając go gąbką na lekki krem, utrwalając porządnie matującym pudrem. Zdarzało mu się zebrać w dziwne plamy w okolicach brody/żuchwy - takie pomarańczowe, zwarzone placki, odznaczające się od reszty twarzy. Trudno jest mi go ocenić - potrafi być trwały i się nie warzyć, a potrafi też być nietrwały i się warzyć :D Tadaaam, recenzja roku ;)
- dostępność - w czasach hype'u był niemal nieuchwytny, teraz chyba jest lepiej (dostępny w Drogeriach Natura)
Minusy:
- zapach - śmierdzi jakimś klejem/farbą, fuj...
- jest widoczny na skórze - jakby się na niej osadzał, nie chciał się wtopić, podkreśla suche skórki, meszek na twarzy, osiada na brwiach, robi skorupkę na gojących się niedoskonałościach. Wymaga perfekcyjnie przygotowanej skóry, wypeelingowanej, wypielęgnowanej, a najlepiej jeszcze wydepilowanej z meszku (no bez jaj :P)
- nie jest odporny na ścieranie, użycie bibułki matującej sprawia, że się "rozjeżdża" i migruje, nie polecam dotykania twarzy, nie polecam dmuchania nosa
Efekt na skórze:
Kolejne 4 zdjęcia: przed / sam podkład / wykończony makijaż / po 10 godzinach
Tego dnia nie było może źle, ale mogło być lepiej
na ustach Golden Rose Crayon 11 |
Druga strona:
przed / sam podkład / wykończony makijaż / po 10 godzinach
Inne zdjęcia - mix:
tuż po aplikacji - meszek strasznie podkreślony, skóra wygląda sucho, zbyt pudrowo
po całym dniu - zwarzona broda...
(na żywo wyglądało to gorzej)
(na żywo wyglądało to gorzej)
po całym dniu - zwarzona broda...
po całym dniu - zwarzona broda i brzydkie odcięcie pomiędzy rejonem brody, a policzkiem, jakby plama...
to również nie jest efekt, którego oczekuję po całym dniu
Tuż po wykończeniu makijażu / po 10 godzinach
Nos się wytarł, a rejon brody i nosa spomarańczowiał, wytłuścił się i nieco zwarzył.

Podsumowując, jest to podkład bardzo kapryśny, którego zazwyczaj oceniałam na 3/5, rzadko się zdarzało 4/5. Dla mnie nie jest ani jednoznacznie zły, ani jednoznacznie dobry. Wymaga perfekcyjnie przygotowanej skóry (dzień wcześniej peeling, dobra pielęgnacja), idealnego kremu (niezastygający, lekki, nie za tłusty) i idealnego pudru (porządnie utrwalający). Nie wybacza dotykania twarzy, użycie bibułki natychmiast pogarsza wygląd skóry. Bardzo trudno jest mi go ocenić, ponieważ bywały dni, gdy po powrocie do domu nadal wyglądał pięknie (gdy zrealizowałam wszystkie punkty powyżej), a bywały takie dni, kiedy marzyłam, by to wszystko zmyć. Pięknie wygląda w kamerze i na zdjęciach (miałam go na sobie w tej relacji), robi efekt super gładkiej "baby face", nie robi flashbacku. To może być świetny podkład do nagrywania lub sesji zdjęciowych, jednak do używania w codziennym życiu jest moim zdaniem zbyt kapryśny. Nie wiem też, jakiej cerze miałabym go polecić... Na suchej będzie nieprzyjemnie ściągał i podkreślał suche skórki. Na tłustej będzie robił takie przygody, jak u mnie (przypominam, że ja mam tłustą). Na mieszanej może być combo problemów :D. Chyba tylko normalne mogą czerpać z niego ciągłą radość, ale to tylko moje gdybanie. Ja bym go nie kupiła, wolę moje pewniaki.
Jeżeli go znacie, chętnie poznam Waszą opinię! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz