Dzięki uprzejmości Karoliny, miałam okazję przeczytać Tajniki Makijażu Ewy Grzelakowskiej-Kostoglu, znanej jako Red Lipstick Monster. Co prawda chciałam opublikować ten wpis przed Świętami, ponieważ to może być świetna opcja na prezent, no ale... nie udało się ;) Ale okazji w roku jest mnóstwo, a za rok też są Święta, więc nic straconego ;)
Zdjęć wrzucam tylko kilka (i w niskiej rozdzielczości), ponieważ chciałabym uszanować pracę Ewy i, przede wszystkim, nie łamać praw autorskich. Nie chodzi o to, by tu czytać książkę (lub jej fragmenty), tylko by zaprezentować, w jaki sposób jest mniej więcej wydana.
A wydana jest przepięknie! Twarda oprawa, wysoka gramatura kartek, bardzo dobra jakość drukowanych zdjęć. Samych zdjęć jest mnóstwo - zarówno tych artystycznych (w stylu - rozsypane proszki, pokruszone cienie), jak i tych... praktycznych. Prezentacje różnych modeli pędzli, różnych produktów i formuł, porównania barw (ciepłe/zimne), instrukcje krok po kroku. Tu należą się ogromne brawa - nie sposób napisać książkę o makijażu wyłącznie słowami, różne kwestie trzeba po prostu pokazać - i to udało się fantastycznie. Przykładowo - kiedy Ewa radzi, by nie używać "za grubego" pędzla, jednocześnie pokazuje różne modele i kształty z opisem, które sprawdzą się lepiej, a które gorzej. Samo słowne określenie "za gruby" mogłoby nie wystarczyć, no bo tak naprawdę co to oznacza? ;)
Jeżeli rozbierzemy książkę na czynniki pierwsze, okazuje się, że... praktycznie każde zdanie to jakaś rada, cenna wskazówka odnośnie makijażu. Mogę więc z pełnym przekonaniem stwierdzić, że to około 190 stron (oczywiście z ogromną ilością zdjęć) naładowane skondensowaną wiedzą w pigułce, podaną na tacy, jednocześnie w przystępny i zrozumiały dla każdego sposób.
Niemniej jednak, moje wrażenia nie są wyłącznie różowe. Najbardziej rozczarował mnie fakt, że ta książka jest zdecydowanie dla początkujących. Pierwszą nową dla mnie rzecz przeczytałam dopiero na stronie 106 ze 190 (na marginesie - o rodzajach harmonii barw), czyli w połowie książki. Przez pierwszą połowę przebrnęłam raczej "półokiem", bo po prostu wszystko było mi już wiadome. W drugiej połowie znalazłam jeszcze może ze 2-3 przydatne dla mnie wskazówki (lub zanotowane tematy do zgłębienia) i to by było na tyle. Ale nie zrozumcie mnie źle, ja wcale nie jestem zaawansowana, nie tworzę wymyślnych makijaży, nie zajmuję się tym zawodowo. Tylko tyle, że czytam blogi, czasami pooglądam coś na YT i ta wiedza teoretyczna przyszła mi zupełnie naturalnie, stopniowo przez ostatnie lata.
Jeżeli wiecie, do czego służą poszczególne modele pędzli (puchacze, skośne, pencil itd.), że twarz konturuje się raczej chłodnymi odcieniami bronzera, że warto nałożyć rozświetlający cień w kąciku oka, że pędzle trzeba myć, że pielęgnacja jest podstawą makijażu, że jak nałożymy za dużo produktu to wpłynie to negatywnie na jego trwałość, że nakładamy najpierw produkty mokre, później suche, jakie mamy rodzaje korektorów (w płynie, w pędzelku, kamuflaże itd.), gdzie nakładać róż/bronzer/rozświetlacz, że lepiej zrobić brwi za jasne niż za ciemne i tak dalej... to prawdopodobnie ta książka nie jest Wam potrzebna. Nie chcę spłycać 190 stron mega przydatnej wiedzy do kilku super-uproszczonych zdań, ale ogólny poziom tej książki jest mniej więcej właśnie taki - dotyczący kwestii, które w sumie wałkuje się na okrągło wszędzie wokół. Więc jeżeli oglądacie jakiekolwiek makijaże na YT, w których osoba wykonująca tłumaczy, co właśnie robi i dlaczego (i wcale nie chodzi mi o typowe tutoriale, ale nawet o luźne GRWM lub chat makeup, makijaż nowościami itp.), jeżeli czytacie recenzje na blogach, to prawdopodobnie... większość już wiecie.
Przeczytałam ją w kilka wieczorów, a to tylko dlatego, że zazwyczaj mam mało czasu, więc "na raty". Bez problemu dałoby się ją przeczytać w jeden wolny wieczór. Przez większość książki przebrnęłam w pół-skupieniu, ponieważ wszystko wydawało mi się... oczywiste. Sam sposób pisania jest lekki, przyjemny i luźny, a tekst nie zajmuje całych stron z powodu dużej liczby zdjęć ;)
Chociaż nie - czasem podnosiłam się, szeroko otwierając oczy i czytając zdanie ponownie - wtedy, gdy się z czymś nie zgadzałam. Bo i takie fragmenty się zdarzały. I w ten oto sposób wynotowałam aż 19 zdań, do których warto podejść z dystansem. Niektóre są zwyczajnym niedopowiedzeniem (tj. stwierdzenie jest na tyle ogólne, że wypadałoby dodać magiczne słówka "na przykład", "większość", "między innymi", by zostawić furtkę bezpieczeństwa na inne opcje).
Przykłady zdań, z którymi się nie zgadzam, dla lepszego obrazu o co mi chodzi: Beauty Blender zapewnia większe krycie - no hej... gąbeczka właśnie pochłania nadmiar podkładu i w większości przypadków trochę krycia zabiera. No chyba, że jest mało porowata i trochę bardziej "śliska", no ale akurat Beauty Blendera to nie dotyczy. Polecam podkłady mineralne każdemu typowi cery z wyjątkiem mocno przetłuszczającej się - a ja z kolei jako klasyczny tłuścioch bardzo polecam minerały do cer mocno przetłuszczających się, ale te o bardziej suchej, matującej formule, czyli np. Lily Lolo, a nie kryjący Annabelle Minerals. Podkład mineralny nabieramy na duży, puchaty pędzel i wykonujemy ruchy koliste - to jest totalne spłycenie tematu. Rodzajów pędzli do minerałów jest mnóstwo (w tym super popularne flat topy!), a ruchy mogą być też stemplujące i inne. Pigmenty nie zmieniają właściwości podkładu - niestety, zmieniają bardzo, nawet w minimalnej ilości i za to ich nie lubię. Pisałam o tym tutaj i tutaj. Przez użyciem pędzel należy zmoczyć i odcisnąć - no chyba nie pod bieżącą wodą... jeśli już, to spryskać... Żele do brwi są niekiedy delikatnie barwione - obecnie żele do brwi potrafią zaskakiwać pigmentacją ;) Aby utrwalić rzęsy po użyciu zalotki, należy je wytuszować - i tak, i nie. Wiele tuszów swoją formułą potrafi natychmiast rozprostować skręt i obciążyć rzęsy. Tu najbardziej sprawdzą się tusze wodoodporne, a i też nie wszystkie. Tego typu zdania przydałoby się po prostu rozwinąć. Do przyciemniania twarzy lepiej zastosować kosmetyki o konsystencji płynnej lub kremowej - szczerze nie dałabym osobie początkującej rady, by zaczęła od konturowania na mokro...
Wiecie, nie chcę się wymądrzać - z całą pewnością nie jestem makijażowym ekspertem (haha, widać przecież :D), prędzej czepialskim teoretykiem. Ale tego typu stwierdzeń mam wynotowanych aż 19, więc nie należy wszystkim informacjom z książki ufać w 100%. Raczej zrobić sobie podstawy do dalszego zgłębiania tematu, szukać różnych rad u różnych osób i przede wszystkim - próbować na sobie! I tutaj honor Ewie zwracam, ponieważ o braku konkretnych reguł w makijażu wspomina w książce wielokrotnie i za to duży plus. Wielokrotnie podkreśla, że należy makijaż dopasować do siebie, swojego typu urody, swoich preferencji i upodobań, oraz że nie należy się sztywno trzymać pewnych schematów. Super!
Pomimo tak długiego akapitu "na nie", uważam że... książka jest fantastyczna! Gdyby 10 lat temu ktoś mi ją sprezentował, umarłabym z radości. To ogrom wiedzy w pigułce, masa wartościowych rad i wskazówek podanych na tacy. Ja musiałam zbierać tę wiedzę latami na YT i blogach! ;) Ale na ten moment ta książka w żadnym stopniu mnie nie rozwinęła. Dostałam, przeczytałam, zaraz oddam i to by było na tyle. Nie czuję potrzeby posiadania jej na własność, bo i tak bym do niej nie zaglądała ponownie. Ale jednocześnie osobom początkującym rekomenduję mieć ją na własnej półce, ponieważ ogrom wiedzy może przytłoczyć i wówczas faktycznie może występować potrzeba wracania do pewnych zagadnień lub przeczytania czegoś po kilka razy.
Jeżeli dopiero zaczynacie z makijażem lub malujecie się od lat, ale... niekoniecznie "prawidłowo" (cokolwiek to znaczy), to zdecydowanie warto kupić tę książkę. To również fantastyczna opcja na prezent dla młodej dziewczyny lub nawet dorosłej kobiety, która niekoniecznie się makijażem upiększa :). Ale jeżeli jesteście na poziomie średniozaawansowanym, zaawansowanym lub po prostu interesujecie się tymi zagadnieniami od dawna, zgłębiając je na własną rękę, to chyba lepiej odpuścić. Ale jednocześnie książka jest tania (ok. 30-40 zł), więc z drugiej strony - warto ją przeczytać choćby z ciekawości, w ramach uzupełnienia wiedzy, uporządkowania jej lub... po prostu aby wspomóc Ewę za pracę, którą w tę książkę włożyła. Ja ten ogrom pracy bardzo szanuję.
Czytaliście już tę książkę? Dajcie znać, czy zgadzacie się z moim zdaniem :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz