Od lat byłam wierna jednej farbie do włosów - Joanna Multi Cream, w różnych odcieniach (głównie Orzechowy brąz, ale czasem też Kasztanowy, Cynamonowy, Herbaciany). W zasadzie na prawie wszystkich zdjęciach na blogu, moje włosy są farbowane właśnie nimi :). Czasem jednak zdarzają się jednorazowe skoki w bok, tak było też tym razem. Skusiła mnie między innymi Pani z reklamy, o pięknym odcieniu włosów, rzekomo mająca na sobie właśnie Mroźne Mochaccino (klik). Tere fere ;)
Na pewno na plus muszę zaliczyć wszystkie kwestie techniczne farbowania. Tubka jest miękka, więc bardzo łatwo można wycisnąć jej zawartość do samego końca. Buteleczka ma odkręcany aplikator, a rękawiczki są grube, porządne. Nawet odżywki jest naprawdę sporo (na kilka użyć!). Farba ma również przyjemny zapach i jest dosyć rzadka, więc bardzo łatwo się rozprowadza równomiernie po włosach (farbuję samodzielnie) i jest też wydajniejsza - jedno opakowanie wystarczyło mi w zupełności, nawet z zapasem.
W zasadzie, w kwestiach technicznych wszystko jest przeciwieństwem moich ulubionych farb Joanny, gdzie metalową, twardą tubką można się skaleczyć, a wyciskanie nie należy do łatwych, dzióbek buteleczki trzeba rozciąć nożyczkami, farba jest gęsta i trudniejsza w nakładaniu, mniej wydajna, bardziej śmierdzi, odżywki jest może na dwa użycia, a rękawiczki są cienkie, foliowe jak ze stacji benzynowej.
Nie da się więc ukryć, że farbując Castingiem, czułam się kilka klas wyżej ;) Wszystko było o wiele przyjemniejsze, łatwiejsze i przebiegało o wiele sprawniej. Co tu dużo mówić, byłam zachwycona!
Niestety, efekty farbowania mnie mocno rozczarowały, w związku z czym ostatecznie nie jestem zadowolona.
przed / po




Byłam miło zaskoczona, jak równomiernie chwycił odrost (z gładkim przejściem w kierunku włosów na długości, które były już farbowane). Odniosłam wrażenie, że farby Joanna nie chwytają go aż tak ładnie. Włosy nie były zniszczone, były miękkie, gładkie i błyszczące. Nic złego im się nie wydarzyło. Niestety, kolor wyszedł zwyczajnie rudo-brązowy, a po wypłukaniu po miesiącu, złoto-brązowy. A miał być chłodny, mroźny...
Po farbowaniu


Po miesiącu - kolor nie wypłukał się jeszcze mocno, ale mroźny stanowczo nie jest.
Swoją drogą - lubię takie zdjęcia po miesiącu, widać jak włosy szybko rosną :)

Podsumowując, jestem zadowolona z kwestii technicznych farbowania (przebiegło super-łatwo i przyjemnie) oraz z tego, jak ładnie i równomiernie chwyciła odrost. Nie zniszczyła mi też włosów, nadal były miękkie i błyszczące. Niestety, ten rudy efekt stanowczo mi się nie podoba, w związku z czym do tego odcienia nie wrócę na pewno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz