
Na początek ciut nudniejsze zakupy - te same waciki co zawsze, ten sam olejek Isana co zawsze (tylko ze zmienioną szatą graficzną - dla mnie na plus), mydełko Protex, waciki O'Linear (genialne do korekty makijażu). Żele pod prysznic i antyperspiranty chwycone w promocji -55%, ponieważ zapasy (a raczej ich brak) dały mi zielone światło do zakupów. Najciekawszą pozycją są tu maseczki do włosów Be Beauty, które wychodziły jakoś super-tanio (79 groszy za sztukę?), a zaciekawiły mnie pod kątem ewentualnych wyjazdów.

Dalej robi się ciekawiej ;) W zeszłym roku bardzo żałowałam, że po serum LIQ CR sięgnęłam dopiero w grudniu, więc w tym roku zmiana pielęgnacji na jesienno-zimową nastąpiła już we wrześniu. Uwielbiam je. Zdecydowałam się też w końcu na szczoteczkę soniczną do mycia twarzy i... to była taka dobra decyzja, świetnie oczyszcza skórę!!! Co prawda nie wiem, czy sięgnęłabym ponownie po Dermofuture z następujących powodów: brak timera, kształt utrudniający oczyszczanie nosa, brak zapamiętywania ostatnio wybranej mocy. W tym zestawieniu kwota 130 zł wydaje mi się lekko przesadzona i żałuję, że nie wstrzymałam się do Biedronkowych "łezek" za ok. 30 zł (kształt wygodniejszy, a pozostałe niedogodności mniej by frustrowały z uwagi na super niską cenę).

Tu też jest ciekawie! Od bardzo wielu miesięcy wstrzymywałam się z zakupem mixera NYX Olive - zawsze były inne wydatki lub szkoda mi było zamawiać tylko jego z powodu kosztów wysyłki. Z Allegro Smart wysyłkę miałam gratis (zamawiałam z LadyMakeUp na allegro). W Hebe w promocjach -40% chwyciłam ładną konturówkę Pierre Rene LipMatic 07, którą polecała Ania i słynny różowy tusz Eveline Volumix Fiberlast Ultra False Lash Effect, który wydaje się mieć świetną szczoteczkę, a tusze Eveline lubię, więc wróżę nam miłą przyszłość. Pozostając w temacie Eveline, eyeliner Precise Brush Liner okazał się być fantastyczny (z polecenia Justyny :*) i po tylu latach znowu zaczęłam malować kreski regularnie! Jeśli tak dalej pójdzie, to wyląduje w ulubieńcach! Farba do włosów ta sama co zawsze, tym razem odświeżałam tylko odrosty. Po bardzo udanej przygodzie ze skoncentrowanym żelem pod prysznic Yves Rocher, skusiłam się również na skoncentrowany szampon. Nie był to może zakup pierwszej potrzeby, ale chciałabym go poznać lepiej zanim zabiorę go na jakikolwiek wyjazd - szczególnie, że moja skóra głowy jest wymagająca. Rzadko bywam w okolicach YR, więc jak już byłam, to zaszłam ;) Żel pod prysznic 200 ml był gratis (za 1 grosz).

Na koniec wisienka na torcie. Niedawno popsuła mi się lampa Provocater 24W i pomimo ogromnych starań mojego męża by ją naprawić, niestety się nie udało. Lampa o wysokiej mocy jest dla mnie super-ważna (dlatego ignoruję posiadanie mostka Semilac 9W i lampy Realac 9W), więc w pewnym momencie po prostu postanowiłam, że muszę zamówić nową i koniec. Dla mnie moc to nie widzimisię, lecz bezpieczeństwo skutecznego utwardzania, a co za tym idzie - mniejsze ryzyko uczulenia. Padło na lampę 54W z AliExpress. Tu pewnie zaraz pojawią się głosy - gada o bezpieczeństwie, a zamawia lampę z Chin! Otóż tak, ponieważ markowe lampy też są z Chin, tyle że z logo znanej marki Przyjrzyjcie się, to te same produkty. Ja za logo i podwójną marżę (producent -> marka) płacić nie zamierzam, ale każdy dokonuje własnych wyborów. Zresztą o "jakości" markowych lamp świadczy choćby fakt, że lampę Provocater miałam jakoś od marca 2017 do sierpnia 2018, więc ok. 1,5 roku. Na własny użytek, czyli niewiele używana (nie robię hybryd na okrągło co 2 tygodnie).
Z powyższej lampy jestem wstępnie bardzo zadowolona - jest zabudowana (a to duży plus), posiada 36 diod LED (ułożonych w taki sposób, że każde miejsce jest dobrze utwardzane, nawet kciuk leżący lekko bokiem), moc 54 W, timer z wyświetlaczem 10 s, 30 s, 60 s, czujnik ruchu (odlicza w górę), tryb "low heat" zapobiegający pieczeniu płytki, daszek chroniący oczy przed promieniowaniem UV, spód lampy zdejmowany na magnesy, możliwość utwardzania całej ręki z kciukiem włącznie lub nawet dwóch dłoni (ale tu już raczej po 4 palce). Kosztowała ok. 80-85 złotych (!!!), doszła w ok. 2-3 tygodnie. Dużo opowiedziałam i pokazałam w zapisanej relacji. Jak na razie to dla mnie Mercedes wśród lamp ;)
Futura Natura to rozwijająca się marka ręcznie robionych kosmetyków naturalnych - nazwa zapada w pamięci, prawda? ;) Na zdjęciu widzicie kakaowe mydło regenerujące, peelingującą kostkę kawową, peeling cukrowy pomarańcza i kokos, odżywcze masło do ciała gruszkowe oraz naturalną świecę sojową dzika róża. Na temat tych produktów pojawi się osobny wpis, więc nie będę się tu rozpisywać, ale wszystko bez wyjątku jest w użyciu :)
Ze Sklepu Misun w moje ręce wpadło bardzo fajne trio - krem do rąk oraz woda różana Make Me Bio, a także trzystopniowy zestaw z maseczką COSRX One Step Moisture Up Kit. Zestawu jeszcze nie użyłam, ale woda różana zrobiła na mnie przyjemne pierwsze wrażenie, zaś krem do rąk wydaje się super. Co prawda jest bardzo treściwy i do częstej reaplikacji w ciągu dnia, czy też do pracy z dokumentami się nie nada, ale jako odżywczy krem na noc lub przy mniej wymagających czynnościach w ciągu dnia (teraz, klikając w klawiaturę, też mam go na dłoniach ;)) jak najbardziej tak. Mocno odżywczy, w sam raz na sezon jesień-zima :)
Z esencją Resibo wiąże się zabawna historia, otóż po zużyciu serum Bielendy zielona herbata poszukiwałam lekkiego serum antyoksydacyjnego (na rano, pod filtr), w związku z czym zapytałam Was na Stories o rekomendacje. Porobiłam screeny Waszych propozycji i już byłam bliska zakupów, aż tu nagle esencja Resibo sama zapukała do mych drzwi :D Lekka, antyoksydacyjna, o świetnym składzie, idealna pod filtr. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego momentu i lepszego produktu! Używam jej z ogromną przyjemnością, wchłania się ekspresowo, przy czym delikatnie nawilża skórę. O zastosowanych składnikach polecam posłuchać na profilu Resibo, opowiedziane w bardzo ciekawy sposób! W późniejszym terminie mogłam poznać również krem do rąk Resibo (to także nowość), który jest w porównaniu do Make Me Bio dużo lżejszy i często go używam w ciągu dnia (również pracując z dokumentami, czyli dobrze się uzupełniają) :). Dwie ogromnie ciekawe premiery!
Z nowości Drogerii Natura mamy tutaj: dwa rozświetlacze Kobo, dwa jesienne lakiery Kobo, tusz do rzęs Sensique, paletę kolorowych korektorów Sensique, trójki cieni Sensique (bardzo ładne, jesienne kolory) oraz dwa pigmenty My Secret :) Wszystko pokażę później w osobnym wpisie, najbardziej spodobały mi się te trójki cieni.
W październiku miałam przyjemność uczestniczyć w Dniu z Blogerkami w BeClinic w Gdyni. Jest to salon z kosmetykami naturalnymi w CH Riviera, czyli bardzo blisko mnie. Możliwość stacjonarnego pomacania (są testery, a nawet ogólnodostępna umywalka do sprawdzenia np. peelingów! :D) kosmetyków Senelle, Resibo, Insight, Mokosh, Alkemie, Hagi, BodyBoom, Svoje, Phenome, Clochee, Iossi i wielu innych... bardzo na plus! Spotkanie było bardzo sympatyczne, wystrój przepiękny (biel i drewno), przemiła obsługa. Będę tam wracać :) Na spotkaniu uczestniczki otrzymały ekotorbę z upominkami marek będących w asortymencie sklepu.
W ostatnim czasie od AVON dotarły trzy przesyłki - wszystkie (jak zawsze) bardzo pomysłowe ;). Moje serce skradły perfumy Far Away Rebel - bardzo jesienne, ale jednocześnie kobiece. Nuty głowy: likier porzeczkowy, czerwone owoce, śliwka; nuty serca: kwiat pomarańczy, konwalia, jaśmin Sambac; nuty bazy: paczuli, słony karmel z czekoladą, bursztyn. Ogromnie mi się podobają i używam ich z przyjemnością ♥! Reszta produktów prawdopodobnie znajdzie nowego właściciela, ponieważ tusz z dużą, włochatą szczotką to nie moja bajka, podobnie jak metaliczne pomadki, tęczowy pędzel i tęczowy rozświetlacz (z myślą o HOLOween). Ale to był bardzo fajny pomysł, by wysłać mini próbki pomadek oprócz pełnowymiarowych egzemplarzy (mogłam sprawdzić odcienie bez otwierania).
Nigdy nie ufaj blogerce kosmetycznej :D Ewelina miała mi wysłać TYLKO odlewkę BHA Power Liquid (którego chciałam kupić, a ponoć jest super-wydajny i nie zużyje go sama w terminie). No cóż :D Jak widać, moje szuflady zasilił ogrom ciekawych produktów, w tym zużyty już przeze mnie, bardzo ciekawy peeling Mizon (skusił mnie do zakupu w bliżej nieokreślonej przyszłości). Ogrom dobroci! Trudno mi było zebrać szczękę z podłogi, dziękuję!
Przed spotkaniem z BeClinic poszłyśmy z dziewczynami (Ania, Bogusia, Justyna, Iza, Paulina) na kawę, która jak zawsze była okazją do pogaduszek oraz wymianek ;). Ja jak zwykle się pomazałam swatchami i to nawet trzykrotnie :D. Od Justyny przygarnęłam część micela Aloesove i odlewkę maski Garnier Hairfood Banana. Justyna była tak kochana, że kupiła dla mnie w sierpniu pędzle w Biedronce (u mnie były zupełnie wymiecione)! :) Bogusia jako mistrzyni zero waste zrobiła mi odlewkę żelu aloesowego w słoiku po wege pasztecie ♥. Od Izy przygarnęłam Maybelline Tattoo Brow oraz odlewkę żelu do mycia twarzy Aloesove. Z kolei od Pauliny odlewkę serum antiox z Biochemii Urody. Paulina przyniosła mi również olejek myjący z Biochemii Urody, który zamówiłyśmy w ramach wspólnego zamówienia w czerwcu.
Czy ktoś zauważył mocne cięcie? ;) W październiku po raz drugi ścięłam włosy, choć z samego kształtu fryzury zadowolona nie jestem i to chciałabym zmienić. Pamiętacie, jakie kiedyś były długie?
To kolejna przesyłka z serii "tylko jedna odlewka" ;) Od zoili miałam dostać tylko odlewkę podkładu Too Faced Born This Way Snow, a w środku znalazłam sporo ciekawych produktów. Cielistą kredkę Sephora (polubiłyśmy się), próbkę Double Wear 1n0 (swatch pokazywałam tutaj, ale nigdy nie miałam okazji poznać formuły na twarzy, więc chętnie poznam), filtr Coola SPF30 (ogromnie ciekawy produkt, wspomnę o nim później coś więcej!), lotion Whamisa (nie zaiskrzyło między nami) oraz olejek myjący Klairs (jeszcze nie użyłam). Dziękuję!
Na zakończenie różowo, kwiatowo-owocowo! :) Od Agaty dostałam przesyłkę z odlewką szamponu wzmacniającego EcoLab, kremem do stóp Balea (ponoć jest świetny, Agata bardzo go chwaliła!), pianką do golenia Balea z bardzo "moją" szatą graficzną :D oraz dwiema bardzo apetycznie wyglądającymi maseczkami Balea :) Dziękuję! :*
Na koniec wisienka na torcie. Niedawno popsuła mi się lampa Provocater 24W i pomimo ogromnych starań mojego męża by ją naprawić, niestety się nie udało. Lampa o wysokiej mocy jest dla mnie super-ważna (dlatego ignoruję posiadanie mostka Semilac 9W i lampy Realac 9W), więc w pewnym momencie po prostu postanowiłam, że muszę zamówić nową i koniec. Dla mnie moc to nie widzimisię, lecz bezpieczeństwo skutecznego utwardzania, a co za tym idzie - mniejsze ryzyko uczulenia. Padło na lampę 54W z AliExpress. Tu pewnie zaraz pojawią się głosy - gada o bezpieczeństwie, a zamawia lampę z Chin! Otóż tak, ponieważ markowe lampy też są z Chin, tyle że z logo znanej marki Przyjrzyjcie się, to te same produkty. Ja za logo i podwójną marżę (producent -> marka) płacić nie zamierzam, ale każdy dokonuje własnych wyborów. Zresztą o "jakości" markowych lamp świadczy choćby fakt, że lampę Provocater miałam jakoś od marca 2017 do sierpnia 2018, więc ok. 1,5 roku. Na własny użytek, czyli niewiele używana (nie robię hybryd na okrągło co 2 tygodnie).
Z powyższej lampy jestem wstępnie bardzo zadowolona - jest zabudowana (a to duży plus), posiada 36 diod LED (ułożonych w taki sposób, że każde miejsce jest dobrze utwardzane, nawet kciuk leżący lekko bokiem), moc 54 W, timer z wyświetlaczem 10 s, 30 s, 60 s, czujnik ruchu (odlicza w górę), tryb "low heat" zapobiegający pieczeniu płytki, daszek chroniący oczy przed promieniowaniem UV, spód lampy zdejmowany na magnesy, możliwość utwardzania całej ręki z kciukiem włącznie lub nawet dwóch dłoni (ale tu już raczej po 4 palce). Kosztowała ok. 80-85 złotych (!!!), doszła w ok. 2-3 tygodnie. Dużo opowiedziałam i pokazałam w zapisanej relacji. Jak na razie to dla mnie Mercedes wśród lamp ;)
Futura Natura to rozwijająca się marka ręcznie robionych kosmetyków naturalnych - nazwa zapada w pamięci, prawda? ;) Na zdjęciu widzicie kakaowe mydło regenerujące, peelingującą kostkę kawową, peeling cukrowy pomarańcza i kokos, odżywcze masło do ciała gruszkowe oraz naturalną świecę sojową dzika róża. Na temat tych produktów pojawi się osobny wpis, więc nie będę się tu rozpisywać, ale wszystko bez wyjątku jest w użyciu :)
Ze Sklepu Misun w moje ręce wpadło bardzo fajne trio - krem do rąk oraz woda różana Make Me Bio, a także trzystopniowy zestaw z maseczką COSRX One Step Moisture Up Kit. Zestawu jeszcze nie użyłam, ale woda różana zrobiła na mnie przyjemne pierwsze wrażenie, zaś krem do rąk wydaje się super. Co prawda jest bardzo treściwy i do częstej reaplikacji w ciągu dnia, czy też do pracy z dokumentami się nie nada, ale jako odżywczy krem na noc lub przy mniej wymagających czynnościach w ciągu dnia (teraz, klikając w klawiaturę, też mam go na dłoniach ;)) jak najbardziej tak. Mocno odżywczy, w sam raz na sezon jesień-zima :)

Z esencją Resibo wiąże się zabawna historia, otóż po zużyciu serum Bielendy zielona herbata poszukiwałam lekkiego serum antyoksydacyjnego (na rano, pod filtr), w związku z czym zapytałam Was na Stories o rekomendacje. Porobiłam screeny Waszych propozycji i już byłam bliska zakupów, aż tu nagle esencja Resibo sama zapukała do mych drzwi :D Lekka, antyoksydacyjna, o świetnym składzie, idealna pod filtr. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego momentu i lepszego produktu! Używam jej z ogromną przyjemnością, wchłania się ekspresowo, przy czym delikatnie nawilża skórę. O zastosowanych składnikach polecam posłuchać na profilu Resibo, opowiedziane w bardzo ciekawy sposób! W późniejszym terminie mogłam poznać również krem do rąk Resibo (to także nowość), który jest w porównaniu do Make Me Bio dużo lżejszy i często go używam w ciągu dnia (również pracując z dokumentami, czyli dobrze się uzupełniają) :). Dwie ogromnie ciekawe premiery!
Z nowości Drogerii Natura mamy tutaj: dwa rozświetlacze Kobo, dwa jesienne lakiery Kobo, tusz do rzęs Sensique, paletę kolorowych korektorów Sensique, trójki cieni Sensique (bardzo ładne, jesienne kolory) oraz dwa pigmenty My Secret :) Wszystko pokażę później w osobnym wpisie, najbardziej spodobały mi się te trójki cieni.
W październiku miałam przyjemność uczestniczyć w Dniu z Blogerkami w BeClinic w Gdyni. Jest to salon z kosmetykami naturalnymi w CH Riviera, czyli bardzo blisko mnie. Możliwość stacjonarnego pomacania (są testery, a nawet ogólnodostępna umywalka do sprawdzenia np. peelingów! :D) kosmetyków Senelle, Resibo, Insight, Mokosh, Alkemie, Hagi, BodyBoom, Svoje, Phenome, Clochee, Iossi i wielu innych... bardzo na plus! Spotkanie było bardzo sympatyczne, wystrój przepiękny (biel i drewno), przemiła obsługa. Będę tam wracać :) Na spotkaniu uczestniczki otrzymały ekotorbę z upominkami marek będących w asortymencie sklepu.

W ostatnim czasie od AVON dotarły trzy przesyłki - wszystkie (jak zawsze) bardzo pomysłowe ;). Moje serce skradły perfumy Far Away Rebel - bardzo jesienne, ale jednocześnie kobiece. Nuty głowy: likier porzeczkowy, czerwone owoce, śliwka; nuty serca: kwiat pomarańczy, konwalia, jaśmin Sambac; nuty bazy: paczuli, słony karmel z czekoladą, bursztyn. Ogromnie mi się podobają i używam ich z przyjemnością ♥! Reszta produktów prawdopodobnie znajdzie nowego właściciela, ponieważ tusz z dużą, włochatą szczotką to nie moja bajka, podobnie jak metaliczne pomadki, tęczowy pędzel i tęczowy rozświetlacz (z myślą o HOLOween). Ale to był bardzo fajny pomysł, by wysłać mini próbki pomadek oprócz pełnowymiarowych egzemplarzy (mogłam sprawdzić odcienie bez otwierania).
Na swatchu od lewej AVON True Luminous Velvet:
Cocoa Beam, Nude Luminous, Rosy Glow, Garnet Flare, Violet Shine
Nigdy nie ufaj blogerce kosmetycznej :D Ewelina miała mi wysłać TYLKO odlewkę BHA Power Liquid (którego chciałam kupić, a ponoć jest super-wydajny i nie zużyje go sama w terminie). No cóż :D Jak widać, moje szuflady zasilił ogrom ciekawych produktów, w tym zużyty już przeze mnie, bardzo ciekawy peeling Mizon (skusił mnie do zakupu w bliżej nieokreślonej przyszłości). Ogrom dobroci! Trudno mi było zebrać szczękę z podłogi, dziękuję!
Przed spotkaniem z BeClinic poszłyśmy z dziewczynami (Ania, Bogusia, Justyna, Iza, Paulina) na kawę, która jak zawsze była okazją do pogaduszek oraz wymianek ;). Ja jak zwykle się pomazałam swatchami i to nawet trzykrotnie :D. Od Justyny przygarnęłam część micela Aloesove i odlewkę maski Garnier Hairfood Banana. Justyna była tak kochana, że kupiła dla mnie w sierpniu pędzle w Biedronce (u mnie były zupełnie wymiecione)! :) Bogusia jako mistrzyni zero waste zrobiła mi odlewkę żelu aloesowego w słoiku po wege pasztecie ♥. Od Izy przygarnęłam Maybelline Tattoo Brow oraz odlewkę żelu do mycia twarzy Aloesove. Z kolei od Pauliny odlewkę serum antiox z Biochemii Urody. Paulina przyniosła mi również olejek myjący z Biochemii Urody, który zamówiłyśmy w ramach wspólnego zamówienia w czerwcu.
![]() |
ofc to jest żart :P |

Cała ja, zawsze pomazana ;)
To kolejna przesyłka z serii "tylko jedna odlewka" ;) Od zoili miałam dostać tylko odlewkę podkładu Too Faced Born This Way Snow, a w środku znalazłam sporo ciekawych produktów. Cielistą kredkę Sephora (polubiłyśmy się), próbkę Double Wear 1n0 (swatch pokazywałam tutaj, ale nigdy nie miałam okazji poznać formuły na twarzy, więc chętnie poznam), filtr Coola SPF30 (ogromnie ciekawy produkt, wspomnę o nim później coś więcej!), lotion Whamisa (nie zaiskrzyło między nami) oraz olejek myjący Klairs (jeszcze nie użyłam). Dziękuję!
Na zakończenie różowo, kwiatowo-owocowo! :) Od Agaty dostałam przesyłkę z odlewką szamponu wzmacniającego EcoLab, kremem do stóp Balea (ponoć jest świetny, Agata bardzo go chwaliła!), pianką do golenia Balea z bardzo "moją" szatą graficzną :D oraz dwiema bardzo apetycznie wyglądającymi maseczkami Balea :) Dziękuję! :*
Jest tego duuużo, ale z dwóch miesięcy miało prawo się uzbierać ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz