
W ostatnich latach zaobserwowałam pewien niepokojący trend - nie tylko w blogosferze, ale ogólnie w społeczeństwie również. Nie tylko ja, ponieważ już kilka miesięcy temu rozmawiałam na ten temat z Karoliną i nasze odczucia były podobne. Z kolei do napisania wpisu skłonił mnie ostatecznie pewien komentarz z ankiety, w którym ktoś kwestionował moją wiedzę ekspercką z zakresu pielęgnacji. What? Jaką wiedzę ekspercką? Przecież ja nie jestem ekspertem! Nie jestem kosmetologiem, nie mam takiego wykształcenia, jak również nie pracuję w tym zawodzie. Założyłam bloga już 7 lat temu z powodu zainteresowania urodą, pielęgnacją, ale nie dlatego, że "siedzę w tym" zawodowo. To moje hobby, coś, co sprawia mi przyjemność. Ale to nie znaczy, że nie można ufać moim opiniom - dzięki dotychczasowym doświadczeniom staram się przedstawiać wszystkie "za i przeciw", by każdy mógł wyciągnąć wnioski, czy to produkt odpowiedni dla niego.
Niniejszy wpis nie ma na celu rozpętania jakiejkolwiek burzy, ale jeżeli nakłoni do małej refleksji choć jedną osobę, to już będzie super. Chętnie też poznam Wasze zdanie na ten temat w komentarzach.
Bloger jako ekspert ds. technicznych
Bloger zwykle rozwija się w wielu kierunkach jednocześnie. Czy tego chce, czy nie - siłą rzeczy z każdym miesiącem, rokiem się rozwijamy. Coś gdzieś zobaczymy, coś gdzieś przeczytamy, może uczestniczymy w warsztatach. No i w ten oto sposób na naszych barkach spoczywają:
- HTML - bo jakoś tego bloga trzeba tworzyć technicznie
- SEO - bo coś trzeba zrobić, żeby nas wyszukiwano
- marketing - bo czasem bierzemy udział w różnych kampaniach z markami
- social media - bo sami prowadzimy swoje media społecznościowe
- fotografia - bo (zwykle) nikt za nas zdjęć nie zrobi
- grafika komputerowa - bo jakoś te niedoskonałe zdjęcia trzeba poprawić...
- copywriting - bo tekst się sam nie napisze
...i wiele innych! Większość z nas uczy się na własną rękę, trochę oglądając tutoriale, trochę inspirując się od innych, trochę czytając wartościowe artykuły na ten temat. Małymi kroczkami, w wolnych chwilach. Czy jest możliwość, żeby znać się na tym wszystkim doskonale? Teoretycznie jest, ale w praktyce nie wiem, ile musiałabym mieć czasu, żeby to wszystko ogarnąć. Nie, nie jestem doskonała. I większość osób też nie jest. Uczymy się na własnych błędach, w swoim tempie. Jedni są na wyższym poziomie, inni na niższym. Żeby uzyskać doskonałą jakość każdego z elementów, trzeba by mieć od tego ludzi ;)
Czy jest coś złego w tym, że nie znamy się na wszystkim? Oczywiście, że nie.

Bloger jako ekspert kosmetologii
Oczywiście mam tu na myśli konkretnie blogosferę urodową. Najlepiej, żebyśmy się znały na zabiegach pielęgnacyjnych, manicure, wizażu i każdej innej dziedzinie. Nagle wszyscy stali się ekspertami od analizy składów. Tfu, od plecenia bzdur. Czyli rozbierania składników na części pierwsze kopiuj-wklej z jakiegoś słowniczka składników + bezsensownych uwag typu parabeny to zło, w tym kremie jest alkohol (podczas gdy to często emolient np. Cetearyl Alcohol!!!), naturalne nie uczula i takie tam podstawowe błędy. Serio, do analizy składów trzeba mieć DUŻĄ wiedzę odnośnie efektywnych stężeń, kombinacji składników (bo to często właśnie kombinacje robią robotę) i procesów zachodzących w skórze - co faktycznie ma szansę zadziałać, a co jest tylko chwytem marketingowym. Należałoby się w tym zakresie ciągle dokształcać i czytać publikacje naukowe, najnowsze wyniki badań. A nie blogi, na których w kółko powielane są te same mity, od których aż ciarki przechodzą.
Oczywiście super, jeżeli się w tym zakresie edukujemy, czytamy i zwiększamy swoją świadomość. To bardzo na plus! Ale błagam, nie róbmy z siebie ekspertów, jeśli nimi nie jesteśmy. I nie upowszechniajmy dalej tych wszystkich bzdur.
Osobiście do większości blogów podchodzę z dużym dystansem, ALE cenię sobie doświadczenie w testowaniu różnych produktów. I zaufanym blogerkom ufam o wiele bardziej niż koleżankom, kobietom w rodzinie, generalnie - przeciętnym Polkom. Wiadomo, że blogerka, która przetestowała już 20 podkładów, wymaga od nich o wiele więcej, umie wskazać różnice między nimi i zweryfikować, który sprawdza się lepiej i pod jakim względem. Przeciętna kobieta - nie bardzo. Ile razy słyszałam rekomendacje "ten tusz jest świetny!", podczas gdy na oczach posklejane pajęcze nogi i grudki. Albo gdy chciałam delikatnie coś zakomunikować słowami "nie przepadam za tym tuszem, bo strasznie się osypuje", na co w odpowiedzi słyszałam "nieeee, u mnie się nie osypuje!" od osoby z mnóstwem czarnych kropek na twarzy ;). Zwykła kobieta nie zastanawia się nad takimi rzeczami aż tak bardzo, co jest w pełni zrozumiałe. Ale ja takim rekomendacjom nie ufam. Ba, przeciętna kobieta nie myje nawet swoich pędzli, bo nie rozumie, że powinna. I właśnie dlatego nie czerpię wiedzy z forów internetowych, kafeterii i tym podobnych miejsc - bo nie wiem, kto jest po drugiej stronie i jaką ma wiedzę oraz doświadczenie.
Czytając blogi, poznajemy autorki w sporym zakresie. Wiemy, jaką mają cerę, oczekiwania i doświadczenie. Stopniowo budujemy zaufanie, poprzez czytanie wielu postów, które utwierdzą nas w przekonaniu "tak, ta osoba zna się na rzeczy". Przykładowo - testując różne podkłady, notuję co kilka godzin moje spostrzeżenia, stan wydzielania sebum, robię zdjęcia przed i po, porównuję działanie z różnymi pudrami i na różnych kremach. Po to, by z testowania wydobyć największą ilość informacji. I właśnie dlatego cenię sobie doświadczenie blogerek urodowych - bo mają porównanie z wieloma innymi produktami i są w stanie wskazać więcej cech. Jednocześnie nie ufam bezgranicznie - zdarzyło mi się poznać na żywo kogoś, kto "specjalizuje się" w makijażu, udziela rad w tym zakresie, a na żywo makijaż tej osoby prezentował się fatalnie, nieroztarte plamy, tona szpachli... Na zdjęciach wydawało się pięknie ;)
Czytając blogi, poznajemy autorki w sporym zakresie. Wiemy, jaką mają cerę, oczekiwania i doświadczenie. Stopniowo budujemy zaufanie, poprzez czytanie wielu postów, które utwierdzą nas w przekonaniu "tak, ta osoba zna się na rzeczy". Przykładowo - testując różne podkłady, notuję co kilka godzin moje spostrzeżenia, stan wydzielania sebum, robię zdjęcia przed i po, porównuję działanie z różnymi pudrami i na różnych kremach. Po to, by z testowania wydobyć największą ilość informacji. I właśnie dlatego cenię sobie doświadczenie blogerek urodowych - bo mają porównanie z wieloma innymi produktami i są w stanie wskazać więcej cech. Jednocześnie nie ufam bezgranicznie - zdarzyło mi się poznać na żywo kogoś, kto "specjalizuje się" w makijażu, udziela rad w tym zakresie, a na żywo makijaż tej osoby prezentował się fatalnie, nieroztarte plamy, tona szpachli... Na zdjęciach wydawało się pięknie ;)
Dystans, dystans i jeszcze raz dystans.

Polacy jako eksperci od wszystkiego
Kolejną kwestią jest to, że jako naród chyba generalnie lubimy się wymądrzać. Jakakolwiek sytuacja zaistnieje na świecie - nagle każdy poczuwa się do roli znawcy. Polacy przegrali mecz? Nagle stado ekspertów od taktyki piłkarskiej. Ba, wszyscy "powinni" się tym interesować i NIE WYPADA tego nie robić! Sama w dniu meczu z Senegalem żegnałam się z ochroniarzem w pracy i gdy na pytanie "to jak, ogląda Pani mecz?" odpowiedziałam "nieeee, ja niekoniecznie", usłyszałam wyraźną dezaprobatę i niemal oburzenie w głosie "jak to?! tacy sportowcy i meczu nie oglądają?!". Zostałam uznana za sportowca, bo jeżdżę rowerem do pracy. Bez komentarza. Gdy wydarzył się wypadek na Nanga Parbat, większość Polaków stała się "ekspertami" od himalaizmu i ratownictwa górskiego, stanowczo wyrażającymi swoje opinie co kto powinien był wtedy zrobić, np. ratownicy. Oni wiedzą, co mają robić, serio! Jakiegokolwiek tematu nie poruszymy - znajdzie się masa mądrali, wiedzących wszystko najlepiej. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod jakimkolwiek artykułem w internecie lub poruszyć jakikolwiek temat na większym spotkaniu. Można nawet poruszyć temat samochodu, by usłyszeć jakże wartościowe "nie kupuj Volkswagena, kuzyn mojej koleżanki miał i cały czas się psuł!".
Kim naprawdę jest bloger?
Prawda jest taka, że bloger to zazwyczaj... ZWYKŁY CZŁOWIEK. Mama na macierzyńskim, która po urodzeniu dziecka chciałaby mieć choć trochę przestrzeni dla siebie. Nastolatka, która interesuje się tematami urody, więc postanowiła założyć bloga. Osoba, która z różnych względów ma więcej czasu wolnego (czasem osoba z różnych względów niezdolna do pracy), więc spędza go w ten sposób. Albo zwyczajna kobieta, która lubi o siebie zadbać i w wolnych chwilach po pracy dzieli się swoimi urodowymi doświadczeniami. Zwykły człowiek, zwykle z bardzo prozaiczną genezą powstania bloga.
Oczywiście, część blogerek zajmuje się zawodowo wizażem czy kosmetologią, ale myślę, że zdecydowana większość zawodowo zajmuje się czymś zupełnie innym, a bloga pisze dla odskoczni, dla oderwania się od szarości życia codziennego i miłego spędzenia czasu. W wolnych chwilach. Jednocześnie warto zwrócić uwagę na to, że nie wystarczy zajmować się czymś zawodowo, by być w tym dobrym. Sama ostatnio poszłam na drugi lifting rzęs u kosmetyczki, a schrzaniła robotę na całego i wyszłam stamtąd koszmarnie zawiedziona. Z całą pewnością też możecie przywołać z wspomnień jakiegoś "specjalistę", który zawiódł.
Dla mnie bloger to osoba, która w wyciągniętym swetrze, dresach i z kubkiem gorącej herbaty siedzi pod kocem z laptopem na kolanach i pisze do swoich czytelników dla przyjemności. Oczywiście nie dosłownie. A teraz zweryfikujcie to z ilością powyższych zakresów wiedzy specjalistycznej, która jest obecnie "wymagana" (wiecie, SEO, HTML, fotografia itd.). Wyczuwam pewien zgrzyt.
Czy nie wymagamy przypadkiem za dużo od zwykłych ludzi? Którzy wypruwają sobie flaki, żeby w swoim prywatnym, wolnym czasie stworzyć coś fajnego i darmowego dla innych? Ta osoba w tym czasie mogłaby pójść na spacer, do kina, na siłownię, czy odpocząć. Kiedy w końcu nauczymy się DOCENIAĆ, że ktoś coś dla nas zrobił, zamiast wiecznie krytykować, że MOGŁO BYĆ LEPIEJ i oczekiwać coraz więcej?

Blog jako źródło wiedzy eksperckiej
Nie szukajmy wiedzy eksperckiej w internecie, a już na pewno nie na blogu, którego może prowadzić każdy. Potrzebujesz wiedzy specjalistycznej? Kup specjalistyczną książkę. Czytaj publikacje naukowe. Idź do specjalisty i zapłać mu za konsultacje. Nie lecz się w internecie i nie szukaj wiedzy specjalistycznej u zwykłych ludzi. W Google naprawdę jest masa bzdur, a z kolei na blogach liczne mity rozsiewają się jak zaraza. Jednocześnie odnoszę przykre wrażenie, że ludzie chcieliby wszystko "za darmo". Poradę prawną za darmo. Dermokonsultacje za darmo. Dla mnie logiczne jest, że korzystając z czyjejś wiedzy specjalistycznej, należy za to zapłacić - bo ten ktoś się w tym kierunku kształci i rozwija zawodowo. Tak działa świat - budujesz dom, to musisz skorzystać z usług geodety, hydraulika, elektryka i tak dalej. Pracujesz w swoim zawodzie, znasz się na tym doskonale, ale na innych rzeczach już nie. Więc korzystasz z usług innych osób, które znają się właśnie NA TYM.
Jak już wspomniałam, bloga może założyć każdy. Z tego powodu nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, ilu niewłaściwym ludziom ufacie. Nie wystarczy używać mądrych słów, by mówić mądre rzeczy. Wiele osób kreuje się na ekspertów, by zbijać na tym kasę. I tak, wśród blogerek kosmetycznych TEŻ są takie osoby, na pewno je kojarzycie. I ponownie - przyda się dystans oraz ostrożne budowanie zaufania.
Wychodzę z założenia, że blogi służą rozrywce, inspiracji, wymianie doświadczeń i w pewnym sensie rozwojowi osobistemu w formie zajawki do zgłębienia tematu. Nie powinniśmy ich zatem traktować jako samodzielnego źródła wiedzy. No chyba, że faktycznie traficie do bardzo wartościowego miejsca - to nic, tylko się cieszyć.

Podsumowując, uważam że bloger nie musi być ekspertem, szczególnie w naszej blogosferze urodowej. A już z całą pewnością nie ekspertem od wszystkiego - treści, fotografii, SEO, HTML... Oczywiście byłoby miło, gdyby bloger znał się na tym, o czym pisze, ale to często kwestia doświadczenia, a nie wykształcenia i wiedzy eksperckiej. Jeżeli ktoś wyraźnie się nie zna - przecież widać to na kilometr... Nie jestem kosmetologiem, ale to nie znaczy, że nie można ufać moim opiniom. Przez 7 lat prowadzenia bloga przewinęły się przez moje ręce tysiące kosmetyków (nie setki, tysiące), więc mam już wobec nich naprawdę wysokie oczekiwania. Więc proszę, nie oczekujcie bycia ekspertem od kogoś, kto być nim nie musi. I nie róbcie z siebie ekspertów, jeżeli nimi nie jesteście. A w stosunku do osób kreujących się na ekspertów - zalecam dystans, bo można się sparzyć.
Chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat.
Czy również zauważacie wysyp ekspertów od wszystkiego i też Was to drażni? I czy również zaczynacie czuć presję, że w obecnej blogosferze wszystko musi być doskonałe pod każdym względem? Przez ten wyścig szczurów masa osób porzuciła blogowanie, a wiele innych się nad tym zastanawia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz