To już mój drugi wpis dotyczący kosmetyków Resibo. Pierwszy, w którym recenzowałam: odżywczy balsam do ciała, specjalistyczny balsam wyszczuplający do ciała, kojący balsam do ust, olejek do demakijażu i multifunkcyjny peeling do twarzy, znajdziecie pod linkiem: Resibo - przegląd marki (5 kosmetyków + próbki).
W dzisiejszym wpisie znajdziecie recenzję: toniku-mgiełki nawilżającej, płynu micelarnego, kremu pod oczy oraz kremu rozświetlającego do twarzy. Kosmetyki zostaną uszeregowane w kolejności od tego, który sprawdził się u mnie najlepiej do tego, który sprawdził się najmniej.
Resibo, tonik-mgiełka nawilżająca



Do toniku-mgiełki nawilżającej podchodziłam z dużą dawką ostrożności. Czytałam o kilku przypadkach uczulenia, mnie zaś dość mocno podrażnił multifunkcyjny peeling, więc zastanawiałam się, czy tonik również nie zrobi mi krzywdy. To dokonały przykład tego, że nie warto się uprzedzać, ponieważ sprawdził się u mnie wyśmienicie.
Nie przepadam za atomizerem w tonikach, ponieważ mało który rozpyla ładną mgiełkę. W tym przypadku producent zapewnia o możliwości stosowania w ciągu dnia w celu odświeżenia. No cóż - nope. To najgorszy atomizer, z którym miałam kiedykolwiek styczność, a jego chlust można porównać do wytryśnięcia zupełnie płynnego kosmetyku z pompki. Nic, tylko narysować tarczę strzelniczą na czole i celować w dychę - tak skoncentrowany jest to strumień. Podobno jest to związane z formułą samego produktu (a nie atomizerem jako takim), ale bez względu na powód - coś tu nie zagrało, a pierwsze użycie (prosto na twarz) skończyło się silnym wzdrygnięciem, grymasem na twarzy i strużką płynu cieknącą po policzku.
Na początku byłam tym faktem szalenie rozczarowana, jednak z czasem okazało się to... zaletą. Ja i tak lubię nakładać tonik dłońmi i wklepywać, więc po prostu dozuję sobie na dłoń dwa psiknięcia (bardziej jak pompka niż atomizer) i rozprowadzam po twarzy. Jest to porcja idealna, a tonik jest dzięki temu diabelnie wydajny - przez klasyczny dozownik z klapką na 100% leciałoby zbyt wiele. Z czasem całkowicie się przyzwyczaiłam do tej aplikacji, a wydajność to duża zaleta. Żeby nie być gołosłowną - używam toniku od 3 miesięcy, a zostało mi więcej niż połowa!
Ten tonik ma specyficzną formułę - jest trochę gęstszy niż woda i jednocześnie... trochę śliski, przy rozprowadzaniu wydaje się ślizgać po skórze. Obawiałam się, że taka konsystencja nie sprawdzi się pod makijażem, ale nic podobnego - już po chwili pięknie się wchłania, pozostawiając delikatną, typową dla toników warstewkę. Przyjemnie odświeża i koi skórę, sprawiając, że przestaje być ściągnięta po umyciu, a staje się miękka. Zapach odbiega od typowej, ziołowej woni Resibo i bliżej mu do hydrolatu różanego. Jest jednak bardzo delikatny i łagodny. Nie chcę się tu skupiać na nie wiadomo jakim działaniu, ponieważ od toniku nie oczekuję wiele, a tutaj wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione (odświeżenie, łagodność, ukojenie po myciu, wyrównanie pH). Tak dobry skład wraz z przyjemnością stosowania i niebywałą wydajnością stawia go w dzisiejszym wpisie na podium. Jeżeli szukacie dobrego i naturalnego toniku nawilżającego, to Resibo jest strzałem w dziesiątkę, bardzo się polubiliśmy. Tylko trzeba mieć świadomość, że mgiełki nie uświadczymy ;).
Resibo tonik-mgiełka nawilżająca, 49 zł/150 ml
Resibo, krem pod oczy





O kremie pod oczy Resibo naczytałam się tyle samo zachwytów, co rozczarowań, więc byłam go bardzo ciekawa. Znajduje się w higienicznym i bardzo wygodnym opakowaniu airless, a pompka dozuje produkt bardzo sprawnie - można ją wcisnąć częściowo i wydobyć odrobinkę. Zapach ziołowy, ale w przypadku kremu pod oczy jest to dla mnie prawie niezauważalne. Konsystencja z jednej strony dość gęsta, bogata, odżywcza, ale z drugiej - ten krem nie jest ani trochę tłusty, bardzo ładnie się wchłania, zostawiając delikatny film w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Z tego względu z powodzeniem stosowałam go również rano, pod makijaż - tyle że cieniutką warstwą. Na noc nakładałam go nieco hojniej. Bardzo przyjemnie zmiękcza, wygładza i nawilża skórę pod oczami, zapobiega wysuszaniu pod makijażem. Walory pielęgnacyjne na naprawdę dobrym poziomie, choć nie odnotowałam redukcji cieni. W czasie stosowaniu tego kremu skóra pod oczami ma się bardzo dobrze, nie jest ściągnięta ani przesuszona. Dałabym mu takie mocne i sprawiedliwe 5/6 - mój ideał powinien być jeszcze troszkę mocniej nawilżający/odżywczy (nawet kosztem stosowania tylko na noc), ale Resibo to dobry zawodnik i mogłabym do niego wrócić w przyszłości. Wiarygodną i rzetelną analizę składu znajdziecie tutaj: Przegląd kremów pod oczy na każde potrzeby!
Resibo, rozświetlający krem do twarzy
O tym kremie pisałam już co nieco na Instagramie:





Ten krem to jeden z najciekawszych produktów, z którymi miałam kiedykolwiek styczność. To coś z pogranicza pielęgnacji i makijażu. Z jednej strony jest to lekki krem na dzień, który wchłania się bardzo dobrze i bez problemu można na nim wykonać makijaż, a z drugiej - jest to baza rozświetlająca. W kremie zatopionych jest całe mnóstwo maciupeńkich drobinek, a dzięki zawartości miki, efekt odbijania światła jest jeszcze piękniejszy. Nie ma mowy o jakimkolwiek brokacie - poziom zmielenia drobinek jest bardzo wysoki. Podkład nałożony na ten krem wygląda bardziej rozświetlająco i świeżo. Krem można też spróbować zmieszać z podkładem, by zrobić z niego lekki, rozświetlający krem tonujący. Jeżeli lubicie bazy rozświetlające, to jest to świetna opcja, bo z dodatkowymi walorami pielęgnacyjnymi na wysokim poziomie! U mnie krem niestety nie zagrzał miejsca, z tylko jednego powodu - rano używam wysokich filtrów, więc krem + filtr + makijaż to już dla mnie stanowczo zbyt wiele, już nie wspominając o tym, że generalnie filtry trzeba nakładać na czystą skórę. Ale z przyjemnością oddałam go osobie, która zrobi z niego pożytek :).
Resibo, płyn micelarny



Ze wszystkich dotychczas stosowanych dziewięciu kosmetyków Resibo (+ innych poprzez próbki), ten jest pierwszym, który mnie zwyczajnie zawiódł - a szkoda, bo wiązałam z nim duże nadzieje. Płyn micelarny znajduje się w takim samym opakowaniu, jak tonik i być może faktycznie przyczyną braku mgiełki w toniku jest jego formuła, bo micel rozpryskuje się wyraźnie szerzej. Nie jest to może typowa lekka mgiełka, ale strumień jest po prostu większy. No ale w przypadku płynu micelarnego jest to akurat wadą, bo raczej nikt nie będzie się psikał mgiełką po twarzy, a strumień trafia nie tylko w wacik, ale też dookoła (więc płyn się marnuje). A żeby w ogóle jakkolwiek ten wacik zwilżyć (kto lubi trzeć oczy suchym wacikiem?), trzeba się nieźle napsikać, aż mnie palec bolał :D. Mój główny zarzut wobec tego płynu kieruję w stronę najistotniejszej dla mnie cechy płynu do demakijażu - skuteczności. Ten płyn najzwyczajniej w świecie słabo radzi sobie z makijażem. Lekki podkład mineralny - nie ma problemu, ale już jakikolwiek makijaż oczu, nawet jedna warstwa tuszu niewodoodpornego stanowi dla niego problem. Trzymam wacik 10 sekund albo i dłużej, a tu nic. Trę i trę, a tusz nadal na rzęsach. Biorę inny micel - schodzi od ręki...
Ten płyn jest łagodny i przyjemnie odświeża, więc może się sprawdzić u osób, które z różnych względów nie myją rano twarzy (ale ja się do nich nie zaliczam) - płyn oczyści skórę z nocnej pielęgnacji, zabrudzeń i sebum, odświeży i będzie jednocześnie łagodny. Sprawdza się też bardzo dobrze w duecie z olejkiem do demakijażu z Resibo, który z kolei do demakijażu sprawdza się fantastycznie i rozpuszcza wszystko (również ciężki, wodoodporny makijaż) bez najmniejszego problemu. Gdy makijaż jest już rozpuszczony (olejkiem), micel ładnie go ściąga i oczyszcza skórę w łagodny sposób, nie powodując żadnego pieczenia czy podrażnienia. Ale jako samodzielny produkt do demakijażu jest zwyczajnie słaby... A dla mnie płyn micelarny powinien być samowystarczalny, niestety.
Micel ma świetny skład, który przeanalizowała Ania: 5 najlepszych płynów micelarnych
Lubicie kosmetyki Resibo? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz