Maski w płachcie robią od dłuższego czasu furorę. Wcale się nie dziwię - istnieje tyle rodzajów, że każdy znajdzie coś dla siebie i są bardzo wygodne w użyciu. Rozciąć, nałożyć na twarz, odczekać, wyrzucić. W sam raz dla wszelkich leniuszków i zabieganych osób :) Mają tylko jedną, zasadniczą wadę... są drogie. Tylko nieliczne kosztują mniej niż 10 zł, znaczna większość 10-20 zł (na jedno użycie!), a niektóre nawet więcej. Dlatego używam ich bardzo rzadko. Spieszę donieść, że taką maskę można szybko, łatwo i tanio zrobić samemu! Wystarczy kupić bawełniane kompresowane maseczki w tabletce :) Dodam jeszcze, że to pozycja obowiązkowa dla fanów maseczek z glinki! Zaraz wyjaśnię, dlaczego :)
Gdy pokazałam te tabletki "w akcji" na InstaStories - dostałam masę wiadomości, gdzie je kupić :) Więc postanowiłam czym prędzej o nich napisać.
Maski w płachcie są tak popularne, bo wygodne w użyciu i skuteczne - wystarczy je nałożyć na twarz, odczekać określoną ilość czasu i... wyrzucić. Składniki aktywne mają lepszą szansę zadziałać i wniknąć wgłąb skóry dzięki temu, że materiał jest mocno nasączony i przylega do skóry przez cały czas (płyn nie odparowuje za szybko, skóra cały czas jest wilgotna i czerpie korzyść z maski).
Zła wiadomość jest taka, że tego typu maseczki w Polsce są drogie:
- 128 zł/42 szt. Anna Lotan (monimar) - masakra!
- 14 zł/8 szt. Clarena
- 12 zł/5 szt. Jadwiga
- 10 zł/6 szt. BIO IQ
- 8,90 zł/5 szt. Biochemia Urody
- 4,99 zł/12 szt. Hebe - to co prawda drogo nie jest, ale niestety mi się nigdy nie udało kupić, nieuchwytne... Nie wiem, czy w ogóle są jeszcze dostępne!
Oczywiście można skierować się ku metodom alternatywnym (nasączanie waty, ręczników papierowych, chusteczek jednorazowych, czy wacików kosmetycznych), ale... ja podziękuję. Nie chce mi się ;)
Dobra wiadomość jest taka, że na AliExpress są bardzo tanie! Ja je kupowałam TUTAJ, jest to koszt około 8-9 zł (wahania zależą od kursu walut) za 50 szt pakowanych osobno. Dokładnie te dziś pokazuję i recenzuję. Zamawiałam je już 3 razy (a więc 150 szt.), obdarowałam nimi całkiem sporo osób z mojego otoczenia i wszyscy byli zadowoleni :).
Ale jest też dużo innych opcji TUTAJ (nie mogę za nie ręczyć)
Ale jest też dużo innych opcji TUTAJ (nie mogę za nie ręczyć)
Za pierwszym razem na moje zamówienie czekałam 16 dni, a za drugim 29 dni. Tym się nie ma co sugerować, czas transportu przez AliExpress zależy od wielu różnych czynników (na jedną paczkę czekałam najdłużej 70 dni).
Maseczki przychodzą w takim opakowaniu zbiorczym + każda jest pakowana osobno jak cukiereczek:

Jak tego używać? Bardzo łatwo! Wystarczy przygotować niewielkie naczynie (u mnie kieliszek) i płyn, którym nasączymy maskę.
Maskę można nasączyć:
- dowolnym tonikiem
- esencjami (np. tymi azjatyckimi)
- własnorobnym płynem DIY, np. hydrolat + półprodukty, ale tu już trzeba mieć jakąś wiedzę odnośnie ich działania, dopuszczalnego stężenia, czego ze sobą nie można łączyć itd.
- innymi domowymi maseczkami: z siemienia lnianego, żelu aloesowego, wywarów z ziół, aspiryny i jogurtu i wielu innych...
Przyznam szczerze, że... ja nasączam tylko tonikiem, ewentualnie zastanowię się nad zakupem jakiejś esencji :) W zależności od tego, jakiego produktu użyjemy, taki uzyskamy efekt. Wcześniej nasączałam tonikiem korygującym Bielendy i efektem była rozjaśniona skóra, uspokojona pod kątem zmian trądzikowych. Obecnie nasączam tonikiem łagodzącym Vianek i skóra jest bardziej miękka, nawilżona i uspokojona pod kątem zaczerwienień i podrażnień (po kwasach i retinolu). Płat maski jest jedynie nośnikiem substancji, a efekt zależy od zastosowanego płynu.
Wlewamy płyn do kieliszka (czy innego naczynia), odpakowujemy tabletkę i wrzucamy
Tu płynu było odrobinkę za mało i lekko jeszcze zalałam maseczkę
Można też najpierw wrzucić tabletkę "na sucho" i zalać tonikiem, albo rozwinąć ją i nasączyć, ale ja najbardziej lubię metodę z animacji.

Następnie rozwijamy maseczkę i nakładamy na twarz ;)

Jak widać, maseczka nie przylega idealnie do skóry - na nosie robi mi się mały "namiot", więc zawsze ją sobie przycinam (to tylko kilka sekund ;)). Gdzieniegdzie muszę porobić zakładki - mam drobną buzię.

No i czekam około 10 minut, po czym wyrzucam :). Najważniejsze jest to, by nie dopuścić do wyschnięcia maseczki (można sobie przesuszyć skórę bo w pewnym momencie zacznie wyciągać wilgoć ;)).
Maska jest raczej cienka, co dla niektórych będzie wadą (niektóre gotowe maseczki są takie grube, mięsiste, porządne), a dla niektórych zaletą. Ostatnio rozmawiałam z kimś, kto właśnie takich cienkich szukał :) Dla mnie to generalnie bez znaczenia. Ma być dużo i tanio - tak, żeby nie było mi żal często stosować. To i tak jest produkt jednorazowy, który po użyciu należy wyrzucić, więc nie przywiązuję aż takiej dużej uwagi do jakości materiału (a do ceny owszem), bo to użyty płyn ma tu największe znaczenie.
A teraz jeszcze jedna ważna kwestia - tego typu maseczki są wprost idealne, jeżeli lubicie maseczki z glinki. Jak wiadomo, nie należy dopuścić do zaschnięcia maseczek glinkowych (wbrew instrukcjom producentów "pozostawić do zaschnięcia, po czym spłukać" :/). Należy je utrzymywać wilgotne przez cały czas trzymania na twarzy, więc trzeba mieć pod ręką wodę termalną/mineralną/hydrolat/tonik z atomizerem. Jest to dosyć kłopotliwe, gdyż nie zawsze wygląda tak pięknie, jak się wydaje. Jeżeli glinka choć odrobinę zaschnie, robi się z niej taka skorupka. Po spryskaniu - mokra skorupka, co nadal nie jest fajne :D Wystarczy na maseczkę z glinki nałożyć nasączony płat maski (hydrolatem, wodą mineralną, fajnym tonikiem), by nie tylko utrzymać wilgotność glinki, ale też nieco ją "stuningować" - w przypadku użycia hydrolatu, czy toniku. Świetna sprawa!!! Nawet po 10-15 minutach, cały obszar glinki jest wilgotny!
Tu mam maseczkę z glinki białej i hydrolatu + bawełnianą maseczkę nasączoną tonikiem Vianek:
Na wypadek, gdyby komuś umknęło, maseczki zamawiałam stąd: KLIK, ok. 8-9 zł/50 szt. Jeżeli nie potraficie, lub boicie się zamawiać z AliExpress, to serdecznie zapraszam do mojego (aktualnego!) poradnika, który rozwieje wszystkie wątpliwości: Jak kupować na AliExpress? :)
Bardzo ciekawy wpis na temat masek w płachcie DIY przeczytacie u Delishe (klik), znajdziecie tam również kilka tricków :)
Podsumowując, te maseczki w tabletkach są moim absolutnym hitem. Wylądowały w ulubieńcach roku i ulubieńcach sierpnia i ogromnie je polecam. Ich użycie to dosłownie chwila moment - nalać tonik do kieliszka, wrzucić tabletkę, nałożyć na twarz. Koszt również niewielki - cena tabletki to ok. 17 groszy za sztukę + koszt użytego płynu (ok. 10-15 ml, więc taki przykładowy tonik Vianka 150 ml za 18 zł wystarczy na jakieś 10-15 użyć). Efekty zależą oczywiście od zastosowanego produktu, ale maseczki skutecznie utrzymują płyn na skórze :). To również must have w przypadku maseczek z glinki - można nasączyć nawet wodą mineralną, żeby nie dopuścić do wyschnięcia maseczki. 17 groszy, przypominam :D. Ich przechowywanie również jest łatwe i higieniczne, z uwagi na fakt, że są pakowane osobno. Jedynie nie jest to zbyt ekologiczne ;).
Lubicie maski w płachcie? A może spróbujecie tych DIY? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz