Od 1,5 miesiąca testuję olejek Sattva (ziołowy olejek rewitalizujący na porost włosów) i chciałabym się dziś z Wami podzielić moimi wrażeniami :)
Olejek przychodzi od nowości zabezpieczony folią ochronną, co jak najbardziej uważam za plus :)
Zdjęcie może tego nie oddawać, ale olejek prezentuje się bardzo ładnie! Zdecydowanie zdobi łazienkową półkę swoją prostą, ale estetyczną szatą graficzną :). W kwestiach technicznych również wszystko gra - zamknięcie na zatrzask (lubię!) i dozownik, który jest zakończony jakby "dzióbkiem" - nie jest to zwyczajna dziura, która powoduje rozlewanie produktu na boki i po butelce. Dzięki takiemu "dzióbkowi" można o wiele łatwiej kontrolować dozowanie (nawet płynnego) produktu.
Konsystencja jest dość lekka (jak na olejek), płynna i wodnista, nie jest to ciężki, gęsty olej.
Pewnie wiele osób będzie zastanawiał zapach - jest bardzo przyjemny! Nie da się ukryć, że w przypadku kosmetyków naturalnych (a tu nawet ajurwerdyjskich) zapach często jest barierą uprzykrzającą stosowanie lub przynajmniej budzącą liczne obawy ;). Olejek pachnie słodko, jakby landrynkowo-kwiatowo, przy czym jest dość subtelny, nie męczy podczas trzymania na włosach przez dłuższy czas. Myślę, że jest to ładny zapach w dość uniwersalny i oczywisty sposób, więc raczej powinien się spodobać większości.
Pomimo dość lekkiej konsystencji (dosłownie chwilę temu roztarłam kropelkę na dłoni i wchłonęła się niemal całkowicie), olejek nie zmywa się aż tak łatwo - nawet jeśli użyję niewielkiej ilości*. Oczywiście to pewnie kwestia konkretnego szamponu, ale ja aktualnie mam otwarte dwa i na ich podstawie się wypowiadam. Łagodny Insight Rebalancing przy jednym umyciu niestety nie daje zbytnio rady i kończę z przyklapem (olejek nakładam również na skórę głowy - dodam). Z kolei micelarny szampon oczyszczający Nivea to aż zbyt silny rypacz - owszem, domywa bardzo dobrze, ale obdziera włosy ze wszystkiego, oczyszcza aż za mocno, przez co stają się przesuszone i z olejku nie pozostaje żadna korzyść. Najlepszą metodą okazało się wstępne zemulgowanie olejku odżywką/maską do włosów (w moim przypadku Kallos - bo tania i nie jest mi szkoda) i dopiero późniejsze umycie szamponem Insight, który samodzielnie nie dawał rady. Taki schemat satysfakcjonuje mnie w pełni.
* Być może znacie ten trick, ale żeby równomiernie pokryć włosy niewielką ilością olejku, warto nalać go troszkę do miseczki/na jakikolwiek spodek, ale dosłownie 1-2 łyżki, zależy od długości włosów. Następnie maczać w tym same opuszki palców, rozcierać olejek w dłoniach i przejeżdżać pasmo po paśmie taką niewielką ilością. Gwarantuję, że olejek zyska na wydajności, włosy będą równomiernie pokryte w każdym miejscu, a nie będą "ociekać" nadmiarem, bo to również niewskazane.

Jeżeli zaś chodzi o działanie - jest bardzo na plus, choć jestem zaskoczona! Po olejowaniu spodziewałam się dociążenia i wygładzenia włosów, zaś w tym przypadku włosy są owszem, bardziej błyszczące i miękkie, ale jednocześnie puszyste (nie mylić z napuszonymi) i hmmm "sypkie", jak to się czasem mówi ;). Oczywiście pod warunkiem skutecznego umycia. Mają się bardzo dobrze i nie mogę narzekać na brak Good Hair Day :). Natomiast w kwestii porostu włosów - myślę, że jest jeszcze za wcześnie po 1,5 miesiąca. Bo nawet, jeśli po kilku tygodniach zaczęło się coś ruszać w tym kierunku, to są to raczej włosy dopiero kiełkujące ;). Jakieś antenki na głowie mam, ale raczej takie 3-4 centymetrowe, więc podejrzewam, że to wcześniejsze ;). Swoją opinię na ten temat wyrażę w denku za jakiś czas i postaram się również dodać tutaj aktualizację (jeżeli pamięć nie zawiedzie).
Z pewnością warto zwrócić uwagę na skład tego indyjskiego olejku: olej kokosowy, olej słonecznikowy, olej sezamowy, olej z kiełków pszenicy, olej migdałowy, shikakai, neem, jatamansi, amla, mulethi, nagarmotha, bhringraj, olej jojoba, olejek rozmarynowy, kompozycja zapachowa. Jest to więc mieszanka różnych olejów oraz składników naturalnych (ekstraktów z egzotycznych dla naszej lokalizacji roślin) z dodatkiem kompozycji zapachowej. Data ważności długa pomimo naturalnego składu (u mnie 12/2019, bez PAO). Olejek nie był testowany na zwierzętach.
Olejek kupicie w sklepie Sattva, a konkretniej pod tym linkiem (26 zł/100 ml), są też inne wersje - Maha Bhringraj, Brahmi Amla i przeciwłupieżowy. Markę widziałam także w różnych sklepach (Biorganic24, Kosmetykinatura, Napieknewlosy i wiele innych), więc nie ma problemu, wystarczy pogooglować. Sattva posiada w swojej ofercie również inne kosmetyki do włosów, twarzy i ciała, ale najbardziej słynie jednak ze swojej (podobno świetnej) henny do włosów :)
Aktualizacja: zdjęcie baby hair po olejku Sattva znajdziecie we wpisie z zużyciami ♥
A Wy olejujecie swoje włosy? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz