Bardzo rzadko na moim blogu poruszam tematy niekosmetyczne. Dlatego tym, którym zapaliła się czerwona lampka, wyjaśnię już od razu - ten wpis NIE jest sponsorowany :). Po prostu ten kubek okazał się tak fantastyczny, że czuję ogromną chęć podzielenia się tym z Wami :)
Żałuję, że nie napisałam o nim wcześniej, bo byłaby to świetna opcja na prezent świąteczny, ale zbliżają się Walentynki, Dzień Kobiet/Mężczyzn, Wielkanoc, a może Wasza druga połówka ma niedługo urodziny? Czasu nie cofnę, już po ptakach, ale za rok też będą Święta ;)
Mój egzemplarz (to dokładnie ten model: Contigo Byron 470 ml Gunmetal) ma już rok i 5 miesięcy, z tego względu nosi już ślady użytkowania (drobne rysy) i nie posiadam już kartonika. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone - szczerze mówiąc nigdy nie przypuszczałam, że zrecenzuję kubek termiczny, więc nawet nie myślałam o jego zachowaniu.
Kupowałam go z ogromną niepewnością i niemal "bólem palców" leżących na myszce wskazującej kursorem "kup teraz". Wtedy jeszcze wydawało mi się, że przecież KAŻDY kubek termiczny będzie przeciekał i krótko trzymał ciepło. Ze sklepowych półek uśmiechały się do mnie te z kolorowymi i śmiesznymi nadrukami za 20-30 zł, bo przecież co to za różnica jaki wezmę? Jeden dziad... Ale podczas buszowania w internecie trafiłam na bardzo pozytywną recenzję tego właśnie modelu i... nie mam pojęcia, dlaczego jej zaufałam, po prostu zaufałam. Tę recenzję napisał zupełnie obcy mi człowiek, na zupełnie obcym mi blogu ;). Dlaczego więc wydałam ok. 100 zł, który przecież i tak pewnie będzie do dupy jak wszystkie inne? Nie wiem! Ale to była bardzo dobra decyzja, bo ten jest zupełnie inny! :D
Kubek ma pojemność 470 ml i dość męski, elegancki design. Posiada podwójne ściany ze stali nierdzewnej, a próżniowa izolacja ma utrzymywać ciepło do 6 godzin, a zimno do 12 godzin (to w teorii, a jak w praktyce - powiem za chwilę), więc jest to dobra opcja nie tylko zimą, by mieć pod ręką gorącą hawę/herbatę/czekoladę, ale również latem, by się schłodzić zimnym napojem.
Gumowy uchwyt pozwala trzymać kubek nawet tuż po zalaniu gorącą wodą - nie parzy. Ale ma tendencję do przyciągania farfocli, a te białe paproszki to kawałki ręcznika papierowego, którym przetarłam kubek po umyciu (tuż przed zrobieniem zdjęć). Kubek da się obsłużyć jedną ręką, ale nie jest to super-łatwe. Żeby się napić, trzeba podnieść "snapseal" kciukiem w górę, ale chodzi dość ciężko, więc zwykle wspomagam się dwiema dłońmi. Moment kliknięcia jest też dość głośny (zarówno przy otwieraniu, jak i zamykaniu), więc jeżeli chcecie cichaczem otworzyć kubek podczas absolutnej ciszy na zajęciach czy lekcjach, to ostrzegam, że może być to słyszalne :D Gdy w sali toczą się rozmowy, da się napić niepostrzeżenie.
otwarte |
otwarte |
zamknięte |
Jego NAJWIĘKSZĄ zaletą jest to... że jest absolutnie szczelny. Gdy jeszcze studiowałam, na luzaku wrzucałam kubek do torebki, gdzie przybierał różne pozycje. Bywał też transportowany poziomo (w torebce, z dokumentami i wszystkimi moimi skarbami!) i nigdy nic mi się nie wylało. Oczywiście warunkiem jest porządne zakręcenie i zamknięcie, ale można mu zaufać.
Nie musicie wierzyć mi na słowo! Nagrałam dla Was krótki filmik (1:03), w którym testuję jego szczelność (bez obaw, możecie też obejrzeć bez dźwięku, jeżeli nie macie takiej możliwości - nie mówię tam niczego odkrywczego poza tym, że go wstrząsam i jest szczelny, a serwetka sucha - ups, spoiler ;))
A jak to jest z trzymaniem ciepła? Nieźle, choć to nie termos. Gdy robiłam sobie herbatę na uczelnię, po ok. 1,5 godziny transportu (w tym także na mrozie) herbata nadal była bardzo gorąca, wręcz parząca (zalecam odczekać kilka minut po zalaniu herbaty by odrobinkę wystygła zanim zakręcicie kubek). Ale później już z każdą godziną coraz gorzej, wiadomo. Do samego wieczora ciepła nie utrzyma, nie ma szans. Ale kilka godzin - jak najbardziej. W normalnych, życiowych warunkach nigdy się nie zastanawiałam nad tym, ile godzin od zalania herbaty minęło, liczyło się tylko to, że mogę się napić czegoś ciepłego ;). W związku z tym przeprowadziłam w domu próby:
Próba 1 - testy w domu z termometrem na podczerwień:
Tuż po zalaniu wrzątkiem: 65 stopni (no ciekawe...)
Po 1 godzinie: nadal 65 stopni
Po 2 godzinach: 60 stopni
Po 4,5 godziny: 49 stopni
Po 6 godzinach: 44 stopnie
Po 7,5 godziny: 40 stopni
Po 9,5 godziny: 36 stopni
uwagi: odnoszę wrażenie, że mój termometr nie radzi sobie z bardzo wysokimi temperaturami (a niby ma zakres mierzenia temperatury obiektu do 100 stopni). Otwierałam kubek tylko do pomiaru, a był przechowywany w temperaturze pokojowej - na mrozie pewnie wystygłoby szybciej.
(po zalaniu) 8:30 - ok. 82-84 stopni
(po 2 godzinach) 10:30 - 68 stopni
(po 6 godzinach) 14:30 - 50 stopni
(po 9 godzinach) 17:30 - 38 stopni
uwagi: miałam zakręcony dzień bez możliwości wykonywania częstszych pomiarów. Pirometr lepiej wychwycił wysokie temperatury tuż po zalaniu wrzątkiem do zimnego kubka. Zakręciłam kubek od razu po zalaniu, nie zostawiałam do wystygnięcia. Przechowywany w temp. pokojowej, otwierany tylko do pomiaru.
(po zalaniu) 10:30 - 84 stopnie
(po 1 godz 15 min) 11:45 - 76 stopni
(po 4 godz 15 min) 14:45 - 57 stopni
(po 5 godz 30 min) 16:00 - 50 stopni
(po 7 godzinach) 17:30 - 45 stopni
(po 9 godz 30 min) 20:00 - 38 stopni
uwagi: dla sprawdzenia wyników jeszcze raz mierzyłam pirometrem, wyniki bardzo podobne. Otwierałam tylko do pomiaru, testy w domu.
Próba 2 - testy w domu z pirometrem
(po zalaniu) 8:30 - ok. 82-84 stopni
(po 2 godzinach) 10:30 - 68 stopni
(po 6 godzinach) 14:30 - 50 stopni
(po 9 godzinach) 17:30 - 38 stopni
uwagi: miałam zakręcony dzień bez możliwości wykonywania częstszych pomiarów. Pirometr lepiej wychwycił wysokie temperatury tuż po zalaniu wrzątkiem do zimnego kubka. Zakręciłam kubek od razu po zalaniu, nie zostawiałam do wystygnięcia. Przechowywany w temp. pokojowej, otwierany tylko do pomiaru.
Próba 3 - testy w domu z pirometrem
(po zalaniu) 10:30 - 84 stopnie
(po 1 godz 15 min) 11:45 - 76 stopni
(po 4 godz 15 min) 14:45 - 57 stopni
(po 5 godz 30 min) 16:00 - 50 stopni
(po 7 godzinach) 17:30 - 45 stopni
(po 9 godz 30 min) 20:00 - 38 stopni
uwagi: dla sprawdzenia wyników jeszcze raz mierzyłam pirometrem, wyniki bardzo podobne. Otwierałam tylko do pomiaru, testy w domu.
Próba 4 - testy praktyczne, z subiektywnym odczuwaniem ciepła podczas picia herbaty :)
(start) 7:30 - zalanie
(po 1,5 godziny) 9:00 - bardzo gorąca, niemożliwa do napicia sie, poparzyłam język :P
(po 2,5 godziny) 10:00 - nadal bardzo gorąca, już tak nie parzy, ale maluteńkie łyczki
(po 3,5 godziny) 11:00 - jeszcze gorąca, ale już się można w miarę bez problemu napić :)
(po 4,5 godziny) 12:00 - bardzo ciepła!
(po 5,5 godziny) 13:00 - nadal zdecydowanie ciepła!
(po 6,5 godziny) 14:00 - ciepła
(po 7,5 godziny) 15:00 - letnio-ciepła
(po 8,5 godziny) 16:00 - już tylko letnia
(po 9,5 godziny) 17:00 - to już chyba temp. pokojowa, czyli wystygła
(po 1,5 godziny) 9:00 - bardzo gorąca, niemożliwa do napicia sie, poparzyłam język :P
(po 2,5 godziny) 10:00 - nadal bardzo gorąca, już tak nie parzy, ale maluteńkie łyczki
(po 3,5 godziny) 11:00 - jeszcze gorąca, ale już się można w miarę bez problemu napić :)
(po 4,5 godziny) 12:00 - bardzo ciepła!
(po 5,5 godziny) 13:00 - nadal zdecydowanie ciepła!
(po 6,5 godziny) 14:00 - ciepła
(po 7,5 godziny) 15:00 - letnio-ciepła
(po 8,5 godziny) 16:00 - już tylko letnia
(po 9,5 godziny) 17:00 - to już chyba temp. pokojowa, czyli wystygła
uwagi: otwierałam częściej, bo popijałam sobie nie tylko do pomiaru :). Kubek cały czas stał w temperaturze pokojowej, nie zostawiłam herbaty do wystygnięcia po zalaniu - od razu zakręciłam (po kilku minutach - żeby się zaparzyła). Polecam zostawić na chwilę otwarty kubek, bo w przeciwnym razie po 1,5 godziny nadal mocno parzy ;). Oczywiście można też po tych 1,5 godziny otworzyć sobie i chwilę poczekać.
Nie robiłam testów z zimnymi napojami - ale jeżeli producent wywiązuje się ze swoich obietnic bez zarzutu (kubek ma trzymać ciepło do 6 godzin, a trzyma nawet dłużej - zależy od częstotliwości otwierania), to ufam, że i w tej kwestii będzie dobrze. Zimno ma trzymać nawet do 12 godzin. Sprawdzę latem :D
Nie robiłam testów z zimnymi napojami - ale jeżeli producent wywiązuje się ze swoich obietnic bez zarzutu (kubek ma trzymać ciepło do 6 godzin, a trzyma nawet dłużej - zależy od częstotliwości otwierania), to ufam, że i w tej kwestii będzie dobrze. Zimno ma trzymać nawet do 12 godzin. Sprawdzę latem :D
Podsumowując - uważam, że jest absolutnie wart zakupu. Rozumiem, że kwota ok. 80 zł za kubek może się wydawać duża, ale przynajmniej mamy gwarancję szczelności, którą udowodniłam nawet na filmie. Kubek jest też estetyczny, elegancki, nie parzy dzięki gumowemu uchwytowi i bardzo dobrze trzyma ciepło (jak na kubek termiczny), choć wiadomo, że termos sprawdzi się w tym zakresie lepiej. Jestem BARDZO zadowolona z zakupu. Są też inne modele i inne pojemności i choć nie mogę za nie ręczyć (bo nie mam), to raczej bym im zaufała w ciemno :). Idealna opcja na prezent - czy dla kogoś, czy dla siebie. Wiem, że Bogusia i Paulina też mają swoje kubki Contigo (ale inne modele) i są z nich bardzo zadowolone. Dostępny m.in. w oficjalnym sklepie Contigo.
Korzystacie z kubków termicznych? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz