poniedziałek, 1 stycznia 2018

Nowości | grudzień 2017

Witam Was w Nowym Roku! :)

Grudzień był dla mnie kosmetycznym szaleństwem ;) To w grudniu spływają paczki z Black Friday/Cyber Monday, jest Dzień Darmowej Dostawy (zawsze korzystam), ale też moje urodziny i Święta. 

Zakupy

Przesyłka z MintiShop była moim prezentem urodzinowym (od siebie dla siebie, a przynajmniej tak to sobie tłumaczę :D). Zakupu dokonałam jeszcze w listopadzie - podczas Cyber Monday było -20% m.in. na Zoevę i Golden Rose + załapałam się na darmową wysyłkę. Na początku miałam małego kaca pozakupowego - co prawda paletkę Cocoa Blend chciałam już od bardzo dawna (z Basic Moment jakoś tak wyszło ;)), ale był to raczej dalszy priorytet, nic takiego, co byłoby mi potrzebne już. Ale tak atrakcyjna zniżka i perspektywa zbliżających się urodzin pozwoliła mi odrobinę popłynąć, a z perspektywy czasu stwierdzam, że to była genialna decyzja. Co ciekawe, to paleta Basic Moment zawładnęła moim sercem w 100% i zrobiła na mnie tak cudowne wrażenie, że pojawi się w ulubieńcach miesiąca. Przepiękna, szalenie praktyczna, idealna do dziennych makijaży, podoba mi się w niej każdy cień bez wyjątku. Przy każdym makijażu czułam, że "to jest to", totalnie moja kolorystyka! Nie żałuję zakupu i szczerze czuję, że to będzie najczęściej używana przeze mnie paleta - nie dlatego, że jest nowa i wzbudza ekscytację, tylko dlatego, że ma absolutnie cudowne kolory :) Kredka Golden Rose również sprawdza się całkiem przyjemnie, a paleta Cocoa Blend jest przepiękna - choć nie ukrywam, że po takie kolory sięgnę rzadziej w porównaniu do Basic Moment :) 

Zoeva Basic Moment Cocoa Blend Golden Rose Longstay do brwi

Zakupy z Kontigo również są listopadowe, ale dotarły w grudniu. Do 30 listopada można było skorzystać z kodu zniżkowego -50%, więc każdy element ze zdjęcia kosztował połowę :) Pianka do mycia twarzy Holika Holika sprawdza się u mnie świetnie (używam jej codziennie rano) i jestem jak najbardziej zadowolona. Szampon Insight do włosów przetłuszczających się jeszcze czeka na użycie - na temat tych szamponów czytałam sporo dobrego, jakiś czas temu w moje ręce trafiła inna wersja, ale niedopasowana do potrzeb włosów. Gąbkę MOIA chciałam wypróbować bo podobno miękka, a ja uwielbiam gąbeczki do makijażu (jeszcze jej nie otworzyłam, ciągle się męczę z fatalną gąbeczką Lorigine bo szkoda mi wyrzucić, skoro jeszcze jest świeża i niezniszczona). Pomadka w płynie Moov ma obłędnie piękny kolor (Coquette - dla mnie ideał) i całkiem przyjemne właściwości, choć do trwałych nie należy... Ale już za sam kolor ją uwielbiam. Zaś pomadka w kredce Moov jest dla mnie bublem! Pilnik był gratis ;) Zakupy uważam za udane! 

Jak już jestem w temacie Kontigo, to się trochę pożalę. W październiku wygrałam u nich w konkursie na FanPage (kartę podarunkową o wartości 100 zł na zakupy w sklepie). Mamy już styczeń, a nagrody jak nie było, tak nie ma. Wielokrotnie przypominałam się w wiadomości prywatnej, ale ciągle słyszałam ściemy w stylu "wyślemy w poniedziałek", "wyślemy w przyszłym tygodniu", po czym ten termin nigdy nie nastąpił. Później zaczęłam się przypominać publicznie, pod ich zdjęciami na tablicy - najpierw klasyczna ściema "ostatnie nagrody będą wysyłane jutro" (co oczywiście nie nastąpiło), a później już zaczęli mnie ignorować i nie odpisywać wcale. I choć Kontigo ma fantastyczne promocje (1+1 gratis, -50%, nawet było -70%, czasem promocje się łączą) i można u nich zrobić bardzo tanie zakupy to nie ukrywam, że mój szacunek do tej drogerii spadł do zera albo i gorzej. Już mi nawet nie chodzi o te 100 zł, obejdzie się, serio! Ale chodzi o sam fakt i wizerunek sklepu. 

zakupy Kontigo

Kilka kolejnych zdjęć to będą zakupy podczas Dnia Darmowej Dostawy :) 

Zdecydowanie największym zakupem podczas DDD były dwa sera Liqpharm - LIQ CC oraz LIQ CR. Na LIQ CC (serum z witaminą C) miałam chęć od wielu miesięcy, ale powstrzymywała mnie cena (ok. 60 zł). Miałam już różne sera z wit. C, ale do żadnego nie miałam chęci wrócić - albo nie robiły nic, albo były przeciętne, albo dobre, ale bardzo drogie. Gdy lista "zaliczonych" produktów, do których nie chcę wrócić, się rozrastała, postanowiłam dać szansę LIQ CC :). W szczególności przekonała mnie opinia Kingi, która wielokrotnie to serum chwaliła - czy to u siebie na blogu, czy to u mnie w komentarzach (za każdym razem, gdy kolejne serum mnie rozczarowało :D). Wstępne wrażenia są bardzo pozytywne!!! Skusiłam się na wersję Light, akurat była w atrakcyjnej cenie w zestawie z dwiema próbkami (wersja Rich i serum z retinolem). Z darmową wysyłką, oczywiście :). 

LIQ CC zestaw

Z kolei do LIQ CR najbardziej przekonała mnie Hexxana :). Z retinoidami miałam styczność już 7 czy 8 lat temu, w czasach moich największych zmagań z cerą, ale była to tretynoina (Locacid). Efekty były zniewalające, ale okraszone masą nieprzyjemności (podrażnienie, uwrażliwienie, wylinka...). LIQ CR to serum z retinolem, łagodniejszy kaliber (choć też trzeba zachować ostrożność!), ale w chwili obecnej dla mnie wystarczający. Wstępne wrażenia również bardzo pozytywne, jestem ciekawa efektów w dłuższej perspektywie :). 

LIQ CR

Biorąc pod uwagę to, że łączę kwasy i retinol (można, z zachowaniem ostrożności), potrzebowałam czegoś kojąco-regenerującego. Zastanawiałam się nad LRP Cicaplast, Avene Post Acte i Avene Cicalfate. Czytałam tak dużo sprzecznych opinii, że postawiłam na sprawdzony już Cicalfate, którego używałam w poprzednich latach i byłam zadowolona ;). To gęsty tłuścioch, ale przyjemnie koi i nawilża skórę. Wzięłam też Alantandermoline (z alantoiną i d-pantenolem), który jest śmiesznie tani (ok. 6 zł), a przy tym bardzo dobry - również znam go nie od dziś. Jest na tyle lekki, że sprawdzi się też na dzień (z Cicalfate nie ma szans), a przy tym bardzo łagodny. Ogólnie warto mieć go w domu, sprawdzi się przy bardzo różnych podrażnieniach :). To też zamówienie z DDD.

Avene Cicalfate, Alantandermoline

W Mintishop podczas DDD chwyciłam drobiazgi - pędzelek skośny Maestro 660, r. 6 (mam już r. 2 i r. 4, chciałam też ten największy) i dwie saszetki maski Anwen na próbę :)

Maestro skośny do brwi 660 r. 6, maski Anwen

Z darmową wysyłką chwyciłam też kilka perfumetek w Neness :). Lubię je na co dzień i do torebki - na większe okazje wolę oryginalne perfumy, które zwykle mają bardziej wielowymiarowe zapachy i są trwalsze. Ale tak na co dzień tanie perfumetki mi wystarczają ;)

perfumetki Neness

W eZebrze (też z darmową wysyłką) chwyciłam tonik łagodzący Vianek - co prawda zwykle sięgałam po różne oczyszczające, ale w chwili obecnej oczyszczenia mam aż nadto ;). Więc postawiłam na łagodzenie. Jest przyjemny, ale bardzo męczy mnie jego różany zapach w kwaskowatym wydaniu. Na maseczkę wybielającą DermoFuture miałam chęć od wielu miesięcy, zobaczymy jak się sprawdzi. 

Vianek tonik łagodzący, Dermofuture maseczka wybielająca

Pewne ptaszki ćwierkały, że w DDD bierze udział również sklep Idea25 - baaaaardzo mnie to ucieszyło. Gdy robiłam moje zestawienie, nie było ich na liście sklepów, musieli dołączyć później. Pianka Tess jest jednym z moich największych odkryć 2017, pojawiła się w ulubieńcach kwietnia i wiedziałam, że na pewno do niej wrócę. Niestety jest słabo dostępna - w popularnych drogeriach online jej nie ma, co prawda producent wskazuje na swojej stronie sklepy stacjonarne (hmmm, kiedyś była mapka), ale do najbliższego mam 110 km :D W Słupsku, w którym nawet nigdy nie byłam, więc odpada. Więc gdy tylko pojawiła się możliwość zakupu z darmową wysyłką w sklepie producenta, nie zastanawiałam się ani chwili. Co prawda na razie zasiliła zapasy (obecnie używam tej z Holika Holika z drugiego zdjęcia), ale na pewno się nie zmarnuje <3.

Tess pianka do mycia twarzy i demakijażu

Masełko do ust Astor znam już od dawna, ale miałam w innym odcieniu (Hug me), znalazło się nawet w ulubieńcach 2016 roku. Tamtego już nie mam (ale może kupię ponownie), tym razem skusiłam się na odcień Elegant nude. Przepiękny, bardzo elegancki odcień, przyjemny zapach i mega komfort noszenia, świetna pomadka na co dzień. Bardzo udany zakup, czuję się w tym odcieniu świetnie. Trwałość nie zachwyca, ale to pomadka niezastygająca, więc nie oczekujmy cudów ;).  Kolor wydaje się ciemny, ale jest średnio napigmentowany (nie daje pełnego krycia w takim kolorze, jak sztyft), więc mimo wszystko bezpieczny. 

Astor masełko do ust Elegant nude Lipcolor butter

Z kolei pomadkę Pierre Rene Royal Mat kupiłam w promocji w Naturze pod wpływem pochwał Pauliny :). To akurat zakup średnio udany :(. Pierwsza i najważniejsza kwestia jest taka, że nie trafiłam z kolorem i nie jest mi w niej zbyt dobrze. Mam 04 Toffee Cream, który wydawał się być ładnym, eleganckim, dosyć ciepłym i twarzowym nudziakiem - na swatchach i w świetle drogeryjnym (macałam tester, więc teoretycznie nie kupowałam w ciemno). W rzeczywistości okazała się zgaszonym różem z fioletowym podtonem, w którym jest mi raczej kiepsko. Nie pasuje mi również to, że strasznie śmierdzi olejem rycynowym, a bardzo nie lubię tego zapachu. Szkoda, że producent nie dodał jakiegoś aromatu dla uprzyjemnienia stosowania. Niech Was nie zwiedzie nazwa Royal Mat - jest to pomadka kremowa, z raczej błyszczącym wykończeniem :D Ale to akurat mi zupełnie nie przeszkadza - mam już sporo matowych, zastygających i wysuszających pomadek. Byłam świadoma jej wykończenia przy zakupie, ale jeżeli ktoś oczekuje matu, to będzie zawiedziony :). Na ogromną pochwałę zasługuje opakowanie - piękne, eleganckie, złote i... ma magnetyczne zamknięcie! Nie powinna się otworzyć w torebce, taki bajer :).  

Pierre Rene Royal Mat 04 Toffee Cream

Od lat farbuję włosy tą samą farbą - Joanna Multi Cream, tyle że w różnych odcieniach. Czasem Orzechowy brąz, czasem Cynamonowy brąz, czasem Kasztanowy brąz. Każda wychodzi bardzo ładnie, choć jednak ciut inaczej, niż na opakowaniu. Znam je na wylot, a moje włosy mają się po nich całkiem nieźle :). Chyba tylko z Herbacianego brązu nie byłam zadowolona. W Rossmannie była promocja (5,99 zł za opakowanie :)), więc chwyciłam od razu 4 sztuki - nie zmarnują się na 100%, tym bardziej, że termin jest do 2020 roku. Co ciekawe, wcale nie jest tak łatwo dostępna!!! Szukałam jej w kilku Rossmannach i... w tych większych w ogóle nie było farb Multi Cream, a znalazłam w bardzo małym lokalu ;). Kiedyś chciałam kupić w promocji w Naturze, ale nie było Orzechowego. Więc jak już się trafiło, to niech będzie na zapas ;).

Joanna Multi Cream Orzechowy brąz

W związku z tym, że od jakiegoś czasu używam peelingu kawitacyjnego, w aptece sieci doz kupiłam sobie serum ultranawilżające Bielendy do wprowadzania sonoforezą (jest do tego przeznaczone), dodatkowo wzięłam żel do USG (6 zł :P), które można wzbogacić półproduktami i również użyć w tym celu. Glicerynę kupuję dość często i wzbogacam nieudane kosmetyki - czy to krem do rąk, czy maskę do włosów (obecnie krem pod oczy), a olejek grejpfrutowy do peelingu DIY, który mam w planie zrobić, a ostatnio tak mnie zachwycił zapach grejpfruta w szamponie, że to właśnie na ten zapach mam teraz ochotę :). 

Bielenda serum ultranawilżające, żel do usg, olejek grejpfrutowy, glicerol

Prezenty, wymianki, wygrane

W grudniu miałam przyjemność spotkać się z kilkoma świetnymi blogerkami urodowymi (nieoficjalnie, po prostu na kawę i pizzę), o czym wspomniałam już we wpisie urodzinowym (TAG 20 faktów o mnie). Poskutkowało to przeróżnymi wymiankami, w wyniku których wpadło trochę dobroci <3. Dziękuję Wam :*. 

Od Izy dostałam saszetkę peelingu kawowego Body Boom, gąbeczkę Blend it! i małą pod oczy, chyba For Your Beauty - Iza nie polubiła gąbeczek do makijażu (a ja uwielbiam!), więc przygarnęłam z przyjemnością. Dostałam też śliczne czekoladki z okazji urodzin :).

BodyBoom peeling kawowy, Blend it gąbeczka

Od Karoliny przygarnęłam krem do depilacji Bielendy, pomadkę Deborah i róż Deborah :) 

Bielenda Vanity złoty pył, róż Deborah 46, pomadka Deborah

Zaś od Justyny dostałam bardzo ładny cień Annabelle Minerals Ice Cream (mam 3 cienie AM, ale tego właśnie nie miałam, a chciałam :)), dwie saszetki maski algowej Bielendy (żurawinową już zużyłam, wersja z mocznikiem jeszcze czeka na użycie, ale podejrzewam, że to kwestia dni :D lubię maski algowe, a tak rzadko używam!) oraz peeling The Body Shop typu gommage. Powiem szczerze, że sama nie wiem, co o tym peelingu myśleć, na razie mam mieszane odczucia, ale cieszę się, że mogę spróbować czegoś nowego :).

The Body Shop Liquid Peel, Bielenda maska algowa peel off, Annabelle Minerals Ice Cream

Z kolei Ewa zaproponowała, że podeśle mi próbki podkładu Earthnicity Minerals, które chciałam zamówić podczas DDD. Na pewno wrzucę zestawienie kolorów na bloga za jakiś czas i bardzo dziękuję Ewie za te próbki bo przekonałam się, że... w Earthnicity nie ma odcienia dla mnie :/. Jasność może i tak, ale nie tonacja. Fatalna kolorystyka ;( Szkoda, bo podkład podobno bardzo fajny. 

Earthnicity Minerals próbki podkładu mineralnego

W grudniu wygrałam w dwóch konkursach <3. Jestem w szoku, bo bardzo rzadko biorę udział, a czasem uda się coś wygrać :).

Na kanale Mileny wygrałam najnowszy organizer Anela - mam już ich całkiem sporo, co pokazywałam we wpisie Pokaż swoją toaletkę, a ten nowy jest bardzo funkcjonalny :) Posiada pojemną szufladkę na dole i otwieraną klapę u góry dzięki czemu jest łatwy dostęp nawet do tego, co z tyłu. Można w nim postawić np. podkłady w pozycji pionowej :). 

Anela organizer nowy z szufladką

Z kolei na FanPage Pauliny wygrałam paczkę-niespodziankę (był uchylony rąbek tajemnicy na temat marek, ale nie było wiadomo, co konkretnie) :). Paulina błyskawicznie wysłała przesyłkę (tak, by doszła jeszcze przed świętami), za co bardzo dziękuję :*. Była w dodatku przepięknie zapakowana. 


Nie wiem, czy to powinno trafić do nowości miesiąca ;), ale co roku LadyMakeUp wysyła świąteczne pocztówki z życzeniami do swoich klientów. To przeogromnie miłe i zawsze wzbudza uśmiech na mojej twarzy. Jest też kod zniżkowy, ale był ważny do końca roku, a akurat nie miałam planów zakupowych. 

pocztówka LadyMakeUp

Matowa pomadka w płynie Zoeva Pure Velour Lips w odcieniu Pale Plethora to prezent świąteczny od męża, który wskazałam w liście do Mikołaja po licznych pozytywnych opiniach i zdjęciach Bogusi. Zawsze, gdy Bogusia ma ją na ustach, dostaje wiele komplementów i pytań co to za pomadka :). Nie dziwię się, bo wygląda w niej zjawiskowo (ale Bogusia generalnie wygląda zjawiskowo :D)! Szukałam następcy dla mojej ulubionej Bourjois Rouge Edition Velvet Don't pink of it, która jest już trochę stara i chciałabym ją wyrzucić. Kiedyś Bogusia przyniosła mi ją na spotkanie, żebym sobie zeswatchowała i porównała kolorystycznie. Dałabym sobie rękę uciąć, że te dwie pomadki wyglądały niemal identycznie (co potwierdzą świadkowie :D). W praktyce okazało się, że różnią się dość znacznie, ale nie szkodzi, bo ta też jest bardzo ładna. To bardzo jasny, ale ciepły, nudziakowy róż, wpada jakby w brzoskwinię. Sprawdzi się raczej u bladych osób (czyli u mnie :D), bo u ciemniejszych karnacji będzie wyglądać stanowczo za jasno. Jeżeli chodzi o formułę - jeszcze nie wiem, czy jestem zadowolona, potrzebuję więcej czasu (w końcu święta były raptem tydzień temu ;)). Z pewnością wygląda bardziej sucho i pudrowo od Bourjois - ale nie mam tu na myśli, że podkreśla suche skórki (bo jest bardzo lekka i komfortowa), tylko to, że widać jakby strukturę pomadki, taką suchą, jakby lekko zwarzoną. Kolor nie jest zupełnie jednolity. W przypadku Bourjois kolor jest bardziej kremowy, jednolity, wygląda ładniej i bardziej świeżo na ustach. Zoeva z bardzo bliska wygląda średnio, ale w sumie nikt z lupą na usta nie patrzy... Zobaczymy, na razie za prędko na werdykt ;). 

Zoeva Pure Velour Lips Pale Plethora matowa pomadka w płynie

Współprace i paczki PR-owe

Na początku grudnia dotarła do mnie przesyłka z peelingiem kawitacyjnym (Beauty Limited 3w1 SN-305), który jest w intensywnej fazie testów ;). Jestem tym bardzo podekscytowana i wstępne wrażenia są pozytywne.

Peeling kawitacyjny Beauty Limited 3w1 SN-305

Dotarła do mnie również paczka niespodzianka z kremem pod oczy Resibo (którego chciałam spróbować) oraz nowością marki - kremem rozświetlającym. Ten krem rozświetlający okazał się być przyjemniaczkiem i zdecydowanie powinny zwrócić na niego uwagę osoby, które szukają lekkiego, dobrze wchłaniającego się kremu na dzień, a jednocześnie lubią efekt baz rozświetlających - posiada w sobie taki jakby perłowy mikropyłek (bardzo drobno zmielone drobinki), który ładnie rozświetla buzię. Sam krem również daje ładne odbicie światła (mika), ale przy tym bardzo dobrze się wchłania. Świetna opcja, by wyglądać świeżo i promiennie, a jednocześnie nietłusto (tego to nie lubimy :D). Myślę, że to bardzo ciekawy produkt - nie trzeba nakładać kremu pielęgnującego + bazy rozświetlającej, bo to 2w1. 

Resibo krem rozświetlający do twarzy, krem pod oczy

W grudniu dotarła do mnie również paczka świąteczna od AVON - przecudownie zapakowana, wypełniona typowo zimowymi i świątecznymi produktami. Była również bardzo miła kartka z życzeniami, a ten biały kartonik z choinką kryje w sobie bombkę z flamastrem :). Co prawda sobie z tego wszystkiego zostawiłam tylko żel pod prysznic (jabłkowo-cynamonowego pingwinka) i pachnące patyczki do domu (pięknie pachną, jakoś tak piernikowo-pomarańczowo, typowo zimowo i świątecznie), ale resztą obdarowałam bliskie mi osoby. Książka Bullet Book jest pięknie wydana :).

AVON paczka świąteczna

W grudniu dotarły aż trzy (!) przesyłki z Klubu Przyjaciółek Nivea! :) 

Na początku miesiąca dotarł suchy olejek do ciała - pachnie bardzo łagodnie, klasycznym kremem Nivea, ale jest to zapach ledwie wyczuwalny, raczej trzeba się wwąchać. Ma konsystencję olejku, ale czy suchego? To normalny olejek do ciała, nałożony cieniutką warstwą wchłonie się w dużej mierze (ale nie w 100%), ale w przypadku nadmiaru pozostanie tłusty na skórze, nie ma cudów. Można go użyć na suchą skórę lub na jeszcze wilgotną, po czym osuszyć ręcznikiem (najlepiej osobnym ;)). Ogólnie używam go z przyjemnością, ale raczej nie jest to produkt, do którego wrócę. Bo choć przyzwoity, to niczym nie zachwyca - ani zapachem (przyjemny, łagodny, kojący, ale zapach kremu Nivea nie jest dla mnie czymś zachwycającym, tak jak było w przypadku olejku w balsamie Kwiat Wiśni), ani formułą (bo olejek to olejek, nie wchłania się w 100%, nawet jeżeli producent określi go mianem suchego). Jeżeli lubicie olejki do ciała i zapach kremu Nivea, to jest to punkt obowiązkowy do wypróbowania ;).

Z kolei oczyszczający szampon micelarny zrobił na mnie jak na razie bardzo dobre wrażenie. Ma bardzo przyjemny zapach grejpfruta (przyjemnie odświeża!), bardzo dobrze myje, świetnie się pieni. Włosy są miękkie, lekkie i puszyste, nie przetłuszczają się szybciej (choć później też nie, ale ja to jestem mega tłuścioszek :(). U niektórych czytałam, że odbija włosy u nasady, ale w przypadku moich bardzo ciężkich włosów do lędźwi to raczej niemożliwe, są za ciężkie. Przyda się dobra odżywka bo dość mocno oczyszcza, po spłukaniu piany włosy są ciut sztywne i tępe. Przyjemny, ładnie pachnący oczyszczacz :).

W grudniu Nivea wypuściła też serię limitowanych pomadek - to po prostu klasyczne pomadki Nivea (Original Care) w bardzo ładnym, brokatowym opakowaniu (6 różnych kolorów). Bez obaw, sztyft nie jest brokatowy, to po prostu bezbarwna, klasyczna pomadka ;). Bardzo fajny pomysł w kontekście Świąt, Sylwestra i karnawału. Przyjemna, bezbarwna pomadka na co dzień - może nie przebiła moich ulubieńców (Nuxe i EOS), ale sięgam po nią na co dzień z przyjemnością. Szczególnie, że cieszy moje oczy :D. 

Nivea suchy olejek do ciała, micelarny szampon oczyszczający, pomadka edycja limitowana

Uffff, to już koniec grudniowych nowości :)))
Coś wpadło Wam w oko? :)
nowości

Dziękuję za odwiedziny! :)

Jeżeli podoba Ci się tutaj - polub mnie na Facebooku oraz Instagramie,
będzie mi bardzo miło, a Ty nie przegapisz żadnych nowości! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz