Dlaczego nie polubiłam szczotki Tangle Angel Classic?

wtorek, 30 stycznia 2018

Dlaczego nie polubiłam szczotki Tangle Angel Classic?

szczotka do włosów Tangle Angel Classic Black, porównanie z Tangle Teezer, D-Meli-Melo, DTangler
Wpisy, które warto przeczytać | podsumowanie 2017

piątek, 26 stycznia 2018

Wpisy, które warto przeczytać | podsumowanie 2017

Są takie wpisy, które wymagają więcej pracy, niż typowa, zwyczajna recenzja i są hmmmm... trochę bardziej aktualne, pomimo upływu czasu :) Chciałabym Was dzisiaj jeszcze raz zaprosić do przeczytania lub obejrzenia kilku (moim subiektywnym zdaniem) ciekawszych wpisów z 2017 roku, zanim na dobre zadomowimy się w 2018. Być może któreś przegapiliście, a uznacie je za interesujące?

Jest to już ostatni wpis podsumowujący ubiegły rok :) 


We wpisie przedstawiam dokładnie 10 moich ulubionych tricków urodowych - kto wie, kiedy się przydadzą? :). Niektóre są pewnie dobrze znane, ale może coś będzie zaskoczeniem? :)


Tym razem o gadżetach, które ułatwiają mi codzienne, kosmetyczne czynności. Zdecydowanie warto zajrzeć, jeżeli lubicie niedrogie rozwiązania ułatwiające życie :)


Znowu 10 ;). Tym razem polecam kilka wpisów u innych osób, które szczególnie utkwiły mi w pamięci! Uwielbiam takie polecajki, bo dzięki nim można odkryć ciekawe miejsca w sieci.


W tym wpisie zdradzam moje "sekrety" co robię z włosami, że są tak długie, farbowane, delikatne, a i tak mają się nieźle mimo, że podcinam je mega rzadko :). Możecie też zobaczyć aktualną długość (choć to wpis sprzed kilku miesięcy, a od tamtej pory ich nie podcinałam, więc pewnie są już ciut dłuższe), która usprawiedliwia ekstremalnie wysoki poziom zużycia odżywek i masek do włosów ;). Ile kosmetyków zużyłam w ciągu roku?


Jeżeli, tak jak ja, jesteście zakochane w odcieniach brudnego różu, to koniecznie zajrzyjcie do wpisu ze swatchami 24 pomadek w tym klimacie :). A nuż wpadnie Wam coś ciekawego w oko? :) Jeżeli wydaje się Wam, że te wszystkie sztyfty wyglądają identycznie - zdziwicie się, bo swatche wypadają bardzo różnie ;). 


Białe świeczniki z Ikei wypełnione pędzlami są niewątpliwą ozdobą toaletki. Ale powiem szczerze, że... nie mogę patrzeć na te włochate gromadki, przyciągające kurz jak magnes, szczególnie jako alergik :(. Jeżeli szukacie taniego rozwiązania, które wyeliminuje zbieranie kurzu, to zapraszam :). Oczywiście są rozwiązania piękniejsze (np. organizery Anela), ale też duuuuuużo droższe. Planuję zakup w przyszłości, ale obecnie posiłkuję się rozwiązaniem nierujnującym portfela :). Możliwe nawet, że kupicie te pojemniki stacjonarnie, bo widziałam w Kauflandzie!


Jeżeli macie zbyt ciemny podkład lub jesteście bardzo blade - bez obaw, da się go rozjaśnić! Która metoda okazała się u mnie najlepsza? Który z rozjaśniaczy jest najlepiej napigmentowany? :) Ten wpis to nie tylko recenzja powyższych rozjaśniaczy, ale też kompendium innych produktów tego typu, które są mi znane. 


Jeden z najważniejszych (dla mnie) wpisów w historii bloga, jeśli nie najważniejszy. Na bieżąco go aktualizuję, dodając swatche coraz to nowszych podkładów, które przewijają się przez moje ręce. Te ze zdjęcia to tylko garstka, a ostatnia aktualizacja miała miejsce w tym tygodniu. Zapraszam wszystkie blade buźki! Jeżeli wpis jest dla Was przydatny, gorąco zachęcam do udostępnienia i podawania informacji dalej. Szczerze - dałabym się pociąć na kawałki, żeby ktoś stworzył taki wpis wcześniej. Oszczędziłoby mi to wielu nieudanych eksperymentów - zbyt ciemnych lub w złej tonacji kolorystycznej ;) 


Podobnie, jak w przypadku jasnych podkładów, poszukiwanie jasnego korektora nie jest łatwe :). Jeżeli szukacie odpowiedniej tonacji kolorystycznej lub jasności, to zapraszam. 


Jeszcze Was pomęczę swatchami ;) Tym razem kremów BB, z którymi miałam styczność :)


Z kolei w tym wpisie zestawiłam wszystkie ówcześnie posiadane rozświetlacze wraz z animacją. Od tamtej pory kilka mi przybyło, więc w wolnej chwili będę musiała wpis zaktualizować :). Chciałam zrobić to dzisiaj, ale pogoda nie sprzyjała swatchom (szaro, buro, ciemno i ponuro).


Jeszcze raz o rozświetlaczach, ale nieco inaczej. Te z My Secret są jednymi z najpopularniejszych na blogach. Zupełnie się temu nie dziwię, są cudowne! Ale czy warto kupić najnowszy Disco Ball? Czym różni się od dotychczasowych wersji?


Tym razem coś dla fanek konturowania ;). Ponownie - wpis zostanie w wolnej chwili zaktualizowany (i przy możliwościach świetlno-pogodowych ;))


Czy jest tu ktoś, kto szuka idealnego odcienia kredki, cienia lub maskary? ;)


Jeżeli potrzebujecie nowego tła do zdjęć, to polecam :). Szybkie, łatwe i tanie DIY :) Przydaje się nie tylko jako tło "dolne", ale też "tylne":


Post udostępniony przez Basia Hrycyk (@basia.blog)


Temat kontrowersyjny i w sumie przykry, czyli jak dajemy się okłamywać producentom. Na ten temat pisała również MyLovelyFuchsia. Nie jestem zawodowo związana z biochemią kosmetyczną, ale nie udało mi się znaleźć absolutnie żadnych dowodów na to, by składnik z maseczki Bielendy faktycznie był węglem aktywnym.


Większość pewnie ma konto Disqus, choćby z uwagi na fakt, jak wiele blogerów wybrało tę formę komentowania. Niemniej jednak część osób z różnych względów konta zakładać nie chce, co rozumiem i szanuję. Wiedzieliście, że możecie komentować także bez zalogowania? Jedyny warunek jest taki, by administrator bloga zezwolił na to w ustawieniach Disqus (ale ja zezwalam ;)). Minus z kolei jest taki, że nie da się wyłączyć moderacji komentarzy gości - chciałabym, żeby automatycznie wskakiwały mi na bloga, ale nie ma takiej możliwości. Trzeba te komentarze zatwierdzać :)


Coś dla wielbicielek manicure :). W ofercie Born Pretty dostępne są dwa rodzaje pyłków-kameleonów, które mocno różnią się wykończeniem. We wpisie zaprezentowałam WSZYSTKIE dostępne odcienie :). Pyłki BP są dużo tańsze niż te z Semilac czy Indigo, a ja je kupowałam na AliExpress.


Nie mam ich wiele, ale może jakiś kolor wpadnie Wam w oko? :)



Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o ozdobach termicznych od A do Z wraz z prezentacją niektórych wzorów :). Czy są łatwe w aplikacji? Czy niszczą paznokcie? Czy naprawdę są takie trwałe, jak mówią na mieście? ;)


Jedyny wpis, w którym możecie mnie zobaczyć w czerwonych ustach ;). To także recenzja pomadek, które znalazły się w ulubieńcach roku, więc tak czy inaczej warto zajrzeć - bez względu na to, czy interesują Was moje czerwone usta, haha :)


Fanki makijażu mineralnego nie mogą przegapić tego wpisu - w ofercie Neauty jest tyle pięknych cieni mineralnych! <3


Pozostając w temacie mineralnym, w powyższym wpisie zaprezentowałam wszystkie nowości Neauty (pędzle, korektory, rozświetlacze). Bardzo długi wpis, jest na czym zawiesić oko ;). 


To już ostatni mineralny wpis w tym zestawieniu, obiecuję ;). Jeżeli ciekawią Was powyższe produkty Pixie (korektor, bronzer, rozświetlacz, puder glinkowy) i zestawienia z innymi produktami tego typu, to zapraszam <3. Również bardzo długi wpis.


Wpis trochę przykry, bo pokazujący, że świetny skład nie zawsze jest kluczem do sukcesu. Moja 8-miesięczna przygoda z Biochemią Urody zakończyła się, delikatnie mówiąc, niepowodzeniem... Jeżeli borykacie się z przebarwieniami, to zapraszam ;). 


Jak wyglądało moje pierwsze zetknięcie z marką Resibo, które produkty spełniły moje oczekiwania, a do których niestety już nie wrócę? :) 


Jak myć gąbki do makijażu? A czy to w ogóle ma znaczenie? Noooo, moim zdaniem ma ;). Jak myję moje gąbeczki, by pozbyć się uporczywych plam z podkładu, zagwarantować sobie pełną higienę makijażu, a przy tym nie zniszczyć ich zbyt szybko?


Jak sobie radzę z moim kosmetykoholizmem na niewielkiej przestrzeni mieszkalnej? Jak mieć duże tło fotograficzne, gdy nie ma szans na zmieszczenie statywu w mieszkaniu? :) Uwierzcie mi - da się! Zresztą nie musicie wierzyć, zapraszam :) Zobaczycie na własne oczy!


Nooo, to jest tasiemiec ;). Rok zwieńczyłam z przytupem, bardzo obszernym wpisem na temat wszystkich modeli pędzli Zoeva, jakie posiadam (21 modeli, 22 sztuki). To nie tylko ich recenzja, ale też szczegółowe porównanie do pędzli innych marek. Czy warto je kupić? A może wystarczą podróbki z Chin? Czy warto kupić pędzle Zoeva na allegro? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi we wpisie :) 

Podsumowania 2017


Zaciekawił Was któryś wpis?
A może jest tu ktoś, kto już wcześniej czytał wszystkie? <3
Ile kosmetyków zużyłam w ciągu roku? | podsumowanie 2017

środa, 24 stycznia 2018

Ile kosmetyków zużyłam w ciągu roku? | podsumowanie 2017

Dzisiejszy wpis nie ma żadnej głębszej wartości poza ciekawostką :). Dla samej siebie chciałam sprawdzić, ile tego faktycznie schodzi :) 

Czy warto kupić peeling kawitacyjny? Recenzja Beauty Limited SN-305

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Czy warto kupić peeling kawitacyjny? Recenzja Beauty Limited SN-305

Urządzenie do domowego peelingu kawitacyjnego chodziło za mną od bardzo dawna (kilku lat!). Od jakiegoś czasu mam okazję go używać, więc chciałabym się z Wami podzielić moimi wrażeniami :) Z góry zaznaczę, że ten wpis nie stanowi instrukcji prawidłowego przeprowadzania peelingu kawitacyjnego - będą to po prostu moje odczucia ze stosowania. 


Rozczarowania i buble 2017

piątek, 19 stycznia 2018

Rozczarowania i buble 2017

Podsumowałam już ulubieńców 2017 roku (pielęgnacja / makijaż), ale chciałabym też podsumować mniej dobre kosmetyki, na które natknęłam się w ubiegłym roku. Prawie wszystkich się natychmiast pozbywałam, więc będę musiała się posłużyć starszymi zdjęciami :) Dziś będzie bardzo krótko o każdym z nich - czym zaszły mi za skórę.

Chciałabym tu jeszcze wyjaśnić, że celowo podzieliłam je na:

  • rozczarowania - czyli produkty, które nie spełniły moich oczekiwań, spodziewałam się po nich więcej i czuję niedosyt ;) Często oddawałam je komuś innemu i okazywało się, że u kogoś sprawdzają się lepiej!
  • buble - produkty, które zaszły mi za skórę tak bardzo, że największemu wrogowi bym ich nie podarowała, a do dziś wzdryga mną na samą myśl! Od razu do śmieci!!

Matowe cienie w kremie Maybelline Color Tattoo, Bell Hypoallergenic

Ulubieńcy 2017 - makijaż, paznokcie, akcesoria

środa, 17 stycznia 2018

Ulubieńcy 2017 - makijaż, paznokcie, akcesoria

Serdecznie zapraszam do drugiej części wpisu z ulubieńcami 2017 roku - tym razem będą to ulubieńcy z kategorii makijaż, paznokcie oraz akcesoria :) Pierwsza część: Ulubieńcy 2017 - pielęgnacja

kosmetyczni ulubieńcy 2017

Ulubieńcy 2017 - pielęgnacja

wtorek, 16 stycznia 2018

Ulubieńcy 2017 - pielęgnacja

Ten wpis miał się pojawić wczoraj, ale niestety nie wyszło z najprostszej możliwej przyczyny - mniej więcej w połowie wpisu zastała mnie noc ;).

Tego się nie spodziewałam, ale... komponowanie ulubieńców było dla mnie stresujące! :D A co, jak jakiegoś pominę? Nie da się ukryć, że nie jest to wcale takie łatwe - bo nie wszystkie produkty, które mogę z pełnym przekonaniem wrzucić do ulubieńców roku, mam obecnie w posiadaniu, więc niekiedy będę się musiała posłużyć starszymi zdjęciami. Zapraszam!

Kosmetyczne hity
Aktualna pielęgnacja twarzy | styczeń 2018

czwartek, 11 stycznia 2018

Aktualna pielęgnacja twarzy | styczeń 2018

Nie da się ukryć, że to pielęgnacja twarzy jest u mnie najbardziej złożona, przemyślana (ale czy dobrze przemyślana - to się okaże :D). Nie mam problematycznej skóry ciała, co przekłada się na brak regularności w jego smarowaniu czy peelingowaniu ;). Z dbaniem o stopy również bywa u mnie krucho. Z kolei o włosy dbać bardzo lubię, ale większe efekty daje u mnie bardzo delikatne obchodzenie się z nimi i pewne codzienne czynności niż skomplikowana pielęgnacja w ujęciu produktowym. 

Zobacz też: Jak dbam o włosy? 

Ale z twarzą... No, tu zaczynają się schody. Trądzik na tle hormonalnym (możliwe, że i nerwowym) od wielu lat, liczne blizny (dziurki) i przebarwienia, cera, która lubi popłynąć z sebum, więc i zaskórniki otwarte w strefie T. Pięknie. Co lepsze, jest dosyć pancerna, więc kosmetykami drogeryjnymi zwykle mogę się co najwyżej pogłaskać, a nawet 8-miesięczna kuracja kosmetykami z Biochemii Urody nie przyniosła rezultatów, co udokumentowałam na zdjęciach. Tylko dla widzów o mocnych nerwach. Już kiedyś o tym wspomniałam, ale na wszelki wypadek przypomnę - w związku z zawirowaniami hormonalnymi przyjmuję leki, nie bagatelizuję tego i nie marudzę, że mam problem, nic z tym nie robiąc ;).


Rano

pianka aloesowa Holika Holika, krem pod oczy Mizon, serum z witaminą C LIQ CC, tonik łagodzący Vianek

Zużycia | listopad/grudzień 2017

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Zużycia | listopad/grudzień 2017

Oj końcówka roku obfitowała w ogrom zużyć! Zapraszam na przegląd zużyć listopada i grudnia :)

duże denko kosmetyczne
Ulubieńcy i rozczarowania | grudzień 2017

czwartek, 4 stycznia 2018

Ulubieńcy i rozczarowania | grudzień 2017

Zanim przystąpię do podsumowania roku, wyodrębniając największe perełki kosmetyczne, chciałabym najpierw podsumować grudzień, który kosmetycznie również obfitował w zachwyty i rozczarowania, choć są to emocje mniejszego kalibru, niż te roczne top of the top :). No i z rocznymi podsumowaniami jestem jeszcze w szczerym polu więc mam nadzieję, że uda mi się to ogarnąć :). 

Nie wszyscy ulubieńcy miesiąca to moje nowości. Niektórych znam już nawet od kilku lat, ale w grudniu postanowili zachwycić mnie ponownie :)

Ulubieńcy

Zoeva Basic Moment, Maybelline Affinitone korektor, kuleczki rozświetlające Kobo, matowa pomadka w płynie Moov Coquette, róż mineralny Annabelle Minerals Romantic

Akurat ta paleta Zoevy to jest u mnie nowość. Kupiłam ją sama sobie na urodziny (a przynajmniej tak to sobie tłumaczę) bo akurat było -20% na Zoevę w MintiShop z okazji Cyber Monday. I choć zakup dwóch palet (bo kupiłam Cocoa Blend i Basic Moment) był na mojej liście raczej dalszych priorytetów, które równie dobrze mogłabym kupić nawet i za kilka miesięcy, to tak duża zniżka na mnie zadziałała. Cocoa Blend bardzo chciałam nabyć już od dawna, zaś z Basic Moment jakoś tak wyszło. Na początku miałam małego kaca pozakupowego, ale później okazało się, że ta paletka jest TAKA CUDOWNA, że nie ma czego żałować! Ze zniżką wychodziło 71 zł z groszami. Myślałam, że to Cocoa Blend stanie się moją ulubienicą, bo palety z silnym kontrastem kolorystycznym zawsze bardziej chwytają za serce, ale nie tym razem. 

Zoeva Basic Moment to paleta, która wydaje się mdła i nijaka. Jest jasna, nie oferuje silnych kontrastów kolorystycznych. Nigdy mnie jakoś nie chwytała za serce bo w sumie to trochę nuda. ALE spójrzmy prawdzie w oczy - czy to właśnie nie po takie odcienie większość osób sięga najczęściej? Czy naprawdę codziennie robimy wymyślne i intensywne makijaże? Niektórzy pewnie tak, ale większość raczej nie :). Intensywne kolory czasem bardziej cieszą w palecie (by popatrzeć) niż w praktyce na oku (by użyć)... Moje makijaże w praktyce zwykle są delikatne i gdy tylko ją pomacałam, od razu skradła moje serce! Jeden rządek jest cały matowy, a drugi cały połyskujący. Kolory są bardzo bezpieczne, jasne. Można nimi wyczarować przepiękny, dzienny, upiększający makijaż. Taki, który wyrówna koloryt powieki i nada trochę głębi spojrzeniu czymś ciemniejszym w załamaniu. Nie trzeba bać się pigmentacji, bo odcienie są jasne i nie sposób zrobić sobie plamy. Jest szalenie piękna, szalenie praktyczna i już kilka dni po zakupie użyłam 7 z 10 cieni, a to w moim przypadku szał ;). Ten cień obok beżowego na skórze staje się ładną brzoskwinką, w której czuję się fantastycznie. Z kolei ten najciemniejszy brąz ładnie wygląda na brwiach i przy linii rzęs. Nie żałuję ani grosza, przyda się nawet przy mocniejszych makijażach, posiłkując się kolorami z innych palet. Jeżeli lubicie dzienne, delikatne makijaże, to ta paletka jest dla Was :) Wydaje mi się nawet ładniejsza od Naturally Yours! Jestem nią tak bardzo zauroczona, że po zakupie kilkakrotnie chodziłam do męża by się pochwalić tym, jaka ona piękna (patrzył na mnie z politowaniem, ale wie, że jeżeli dzieje się coś takiego, to znaczy, że naprawdę jestem zachwycona bo zwykle do zakupów się nie przyznaję :D) 

Zoeva Basic Moment paleta cieni nude

Korektor Maybelline Affinitone znam nie od dziś, ale na jakiś czas został zapomniany. Gdy ostatnio sięgnęłam po niego ponownie, w mojej głowie zabrzmiało głośne pytanie "dlaczego ja go ostatnio nie używałam?!". Nie jest to korektor wybitny, ale dla mnie bardzo dobry. Dość jasny, ma ciepłe tony, dobrze kryje (ale nie full cover), a przy tym wygląda świeżo na skórze. Nie jest suchy, nie postarza jak wiele innych korektorów. Taki po prostu drogeryjny przyjemniaczek! :) Do ideału brakuje mi większego krycia, ale to się zwykle wiąże z gorszym efektem pod oczami ;).

Swatche znajdziecie tutaj: Przegląd jasnych korektorów i kamuflaży

Korektor Maybelline Affinitone 01

Płynna pomadka Moov w odcieniu Coquette to produkt pochodzący z Kontigo (Moov to ich marka własna). O ile sama myśl o nich budzi we mnie niesmak (co wyjaśniłam w nowościach grudnia), to tej pomadce uroku nie odmówię. Ma ładne, dość oryginalne opakowanie z bardzo wygodnym aplikatorem (łezka ze szpiczastym końcem), miły dla nosa, owocowy zapach i przyjemną, dość lekką, nieściągającą formułę. Bardzo ładnie, równomiernie wygląda na ustach, nie sucho do przesady. Jest komfortowa dzięki swej lekkości, choć jak to bywa z matowymi pomadkami zastygającymi - może przesuszyć. Tym, za co ją uwielbiam jest kolor! To jedyny taki odcień w moich zbiorach i śmiem twierdzić, że kolorystycznie jest to jedna z moich najładniejszych pomadek i w grudniu maltretowałam ją na okrągło. To bardzo elegancki odcień pomiędzy różem a brązem, jest baaaardzo zgaszony i to mnie chwyta za serce! Nie jest chłodno-fioletowy (w takich odcieniach jest mi strasznie), ale też nie jest szczególnie ciepły. Bardzo, bardzo elegancki, cudowny odcień. Kojarzy mi się z serią NYX Lingerie, choć nie wiem, czy jest to uzasadnione :P. Niestety pomadka nie jest szczególnie trwała, zaczyna pomału blednąć już po około godzinie (!), a po 4 godzinach bez jedzenia zostaje już tylko baaaardzo delikatna mgiełka koloru. Na szczęście znika w sposób bardzo ładny - tak, jakby równomiernie parowała z całych ust. Stanowczo przestrzegam przed dokładaniem drugiej warstwy, bo wtedy jest katastrofa... 

Matowa pomadka w płynie Moov Coquette

Róż mineralny Annabelle Minerals (Romantic) jest mi znany od lat, nawet miałam go na swoim ślubie (!), ale w grudniu odgrzebałam go z szuflady i ponownie (jak w przypadku korektora Maybelline) zabrzmiało w mojej głowie głośne "dlaczego ja go tak dawno nie używałam?!". Idealny, jasny, dziewczęcy odcień różu. Upiększa, nie robi matrioszki, natychmiastowo dodaje buzi świeżości. Nie da się z nim przesadzić ;). Nigdy nie miałam pełnowymiarowego opakowania w tym odcieniu, ale w przypadku minerałków nawet próbka 1g to dużo (a miałam ich kilka, więc można powiedzieć, że pełnowymiarowe :D). Muszę jedynie ostrzec, że jest to róż bardzo jasny i na ciemniejszych karnacjach będzie niewidoczny. Tylko dla bledzioszków :). Przepiękny, świetnej jakości róż do policzków o ładnym balansie kolorystycznym - bo tu ponownie zbyt chłodne odcienie nie leżą na mnie najlepiej.

Swatche tutaj: Róże mineralne Annabelle Minerals (wszystkie odcienie prócz Coral)

róż mineralny Annabelle Minerals Romantic

Kolejny zapomniany ulubieniec, wygrzebany z czeluści szuflady. Dlaczego ja go tak długo nie używałam? ;))) Kuleczki rozświetlające Kobo (1 Bright Pearl) to naprawdę przyjemny produkt! Występują w 5 kolorach (biały, żółty, zielony, różowy, fioletowy), ale po zmieszaniu to i tak bez znaczenia :P Świetnie się sprawdzają do omiatania całej twarzy po utrwaleniu i zmatowieniu pudrem matującym. Dają ładny efekt satyny na twarzy, więc buzia przestaje być totalnie matowa, tylko nareszcie zaczyna odbijać światło w świeży, nienachalny sposób. Mają w sobie mikrodrobinki, które w normalnych warunkach są praktycznie niedostrzegalne, jeżeli już to z bardzo bliska w świetle sztucznym (a uwierzcie mi, na brokat jestem wyczulona). Bardzo ładnie nadają twarzy świeżości, szczególnie jeśli została chwilę wcześniej mocno zmatowiona by nie płynąć z sebum :). Jeżeli ktoś chciałby używać zamiast rozświetlacza - to nie to, te kuleczki są dużo, dużo subtelniejsze. I właśnie za tą subtelność je uwielbiam, tylko troszkę mi się o nich zapomniało ;). To taka kropka nad i w makijażu :).

kuleczki rozświetlające Kobo 1 Bright Pearl

Rozczarowania

Nie wszystkie rozczarowania grudnia to totalne buble, niemniej jednak każdy z nich pozostawił po sobie pewien żal, bo liczyłam na więcej... 

Bielenda Vanity złoty pył krem do depilacji, La Roche Posay Cicaplast Levres, Absolute New York baza pod cienie, pomadka Moov w kredce Flexibility, Mizon Snail Repair Eye Cream, puder myjący Make Me Bio, Cien pianka do mycia rąk

Krem do depilacji Bielenda Vanity Złoty Pył podarowała mi Karolina (:*). Nie, żeby to była jakaś sugestia, po prostu czasem wymieniamy się z dziewczynami tym, czego same nie chcemy z bardzo różnych względów :). Ja akurat kremy do depilacji lubię, ale sama raczej nie kupuję, bo moim zdaniem są za drogie (w przeliczeniu na wydajność). Ale jak czasem coś wpadnie w moje ręce, to zużywam chętnie. Krem okazał się być bardzo przeciętny w kierunku słabego. To, że śmierdzi, to dla mnie normalne, bo każdy krem do depilacji śmierdzi ;). Ale zabrakło mi pożądanej skuteczności... Trzymałam go maksymalnie, ile się dało zgodnie z zaleceniami producenta (max. 10 minut) i efekt bardzo średni. Krem wystarczył mi na dwie depilacje samych łydek (!), w dodatku nieskuteczne. Trochę usunął, trochę zostawił, tak pół na pół, musiałam poprawiać. Co prawda włoski, które zostały, były wyraźne słabsze i po pociągnięciu pęsetą same się urywały przy skórze no ale hej, przecież nie będę prawie całej nogi skubać ręcznie. 

Krem do depilacji Bielenda Vanity Złoty Pył

Krem pod oczy Mizon Snail Repair Eye Cream będzie dla wielu osób zaskoczeniem. Ale jak to, przecież to hit na blogach! Ja też na początku wypowiadałam się o nim pozytywnie, ale dłuższe stosowanie dało o sobie znać. Z plusów mogę wymienić, że wcale nie jest drogi (jak na pojemność, wydajność i skład - 80% filtratu ze śluzu ślimaka), ma elegancki, szklany słoiczek, przyjemny zapach i konsystencję (bardzo leciutka, niemal żelowa), nadaje się pod makijaż, napina skórę pod oczami. No tak... Ale jest tak bardzo lekki i ściągający, że po 2 miesiącach stosowania moja skóra pod oczami przechodzi kryzys. Czuję się o co najmniej 5 lat starsza i aż nie mam ochoty się uśmiechać, szczególnie jeśli mam przypudrowany korektor pod oczami. Czuję, że skóra jest koszmarnie przesuszona i dawno nie było tak źle. Krem pod oczy powinien nawilżać skórę, a nie ją wysuszać! Teraz zmieszałam sobie porcję kremu (w osobnym słoiczku) z olejem sojowym i kroplą gliceryny (bo to akurat miałam pod ręką) i próbuję się jakoś ratować bogatszą wersją. To może być przyjemny krem na dzień, ale na pewno nie do całodobowej pielęgnacji okolic oczu, trzeba się wspomóc czymś bogatszym.

Krem pod oczy Mizon Snail Repair Eye Cream

La Roche Posay Cicaplast Levres leży na moim biurku już od października i nie umiemy się polubić. Nie przepadam za takimi tubkami do ust, ale to akurat najmniejszy problem. Gdyby producent opisywał go jako balsam wyłącznie barierowo-ochronny, to obietnice byłyby spełnione. Przynosi ulgę, łagodzi ściągnięcie ust, natłuszcza - to prawda. Ale gdy już "się zje", to w sumie nic więcej z tego nie wynika. A producent obiecuje też, że ma mieć właściwości regeneracyjne, usta mają być nawilżone, a widoczność spękań i bruzd ograniczona. A tak nie jest ;). Poza ulgą i natłuszczeniem nie dzieje się nic, nawet jak się smaruję po kilka razy dziennie. No i tak używam mocno na siłę zastanawiając się "wyrzucić czy się męczyć dalej?" ;)...

La Roche Posay Cicaplast Levres balsam barierowy

Żeby była jasność, puder myjący Make Me Bio nie jest bublem. Ale miałam zamiar go jakiś czas temu kupić, aż któregoś razu odsypkę podarowała mi Justyna (:*). Zużyłam go z myślą "rany, jak dobrze, że go nie kupiłam!" więc tak, jest rozczarowaniem ;). Ma przyjemny, jakby lekko zbożowy zapach (ale taki bardzo naturalny), bardzo kojący i uspokajający, skóra po użyciu była bardzo miękka, gładka i nieściągnięta. Ale używanie takiego pudru to jakaś katastrofa. Zdecydowanie trzeba sobie mieszać porcje w jakimś osobnym pojemniku. Czytałam na jednym z blogów, że mieszanie na dłoni jest niewygodne, pomyślałam wtedy "eee tam, pewnie przesadzasz" i na zupełnym luzie nasypałam sobie pudru w zagłębienie dłoni, dodałam kilka kropel i... "o matko.". Puder po dotknięciu z wodą robi takie "puff" i eksploduje w powietrze robiąc zasłonę dymną, wcale nie chce się za szczególnie łączyć z wodą (mieszam i mieszam, a tu osobno puder i osobno woda), trzeba się trochę namachać, by jakkolwiek się z nią wymieszał (podczas gdy druga połowa fruwa w powietrzu). A gdy już łaskawie powstała z tego papka, którą nałożyłam na twarz, grudki pudru odpadały z niej na umywalkę, więc samo mycie też nie przebiega jakoś super. To może spełniać jakieś funkcje łagodnie peelingujące (po 2 użyciach się nie wypowiem), ale nie należy do najprzyjemniejszych. To nie jest produkt zły, absolutnie. Moja twarz po użyciu wyglądała bardzo ładnie, a zostawienie w roli maseczki mogłoby przynieść jeszcze lepsze rezultaty bo bazuje na glince. Naprawdę w to wierzę! Ale mi się po prostu nie chce z tym babrać. Używam różnych kosmetycznych dziwactw, ale to już jest dla mnie za wiele... Niemniej jednak rozczarowaniem jest tylko kwestia wygody użycia.

puder myjący Make Me Bio

Baza pod cienie Absolute New York była jednym z elementów kosmetycznej niespodzianki, którą wygrałam w konkursie u Pauliny :). Nie będzie mi dane spróbować, czy jest dobra, bo producent schrzanił opakowanie na potęgę. Standardowa sytuacja: nie macam kosmetyku przed zrobieniem zdjęć, nastaje dzień zdjęć, robię fotki opakowania z zewnątrz, aplikatora, robię swatcha, nałożyłam sobie przykładowe cienie na bazie i bez. Wszystko przebiega bez zarzutu, jak zwykle, zakręcam opakowanie i... opakowanie pęka. W takim miejscu, że jest cały czas otwarte i przez 24h/d ma dostęp powietrza - ekstra. Mogę sobie bez wysiłku urwać całą górę. Co ciekawe, baza chyba nie jest zastygająca, bo przy wylocie nawet po kilku dniach nic nie zaschło, nadal jest płynno-tłuste. Ja nie bardzo mam ochotę używać czegoś, co ma non stop kontakt z powietrzem, zresztą wrzucenie opakowania do szuflady może się skończyć wyciekiem, więc dziękuję. Nie wiem, z czego producent zrobił to opakowanie, ale zamknęłam je zupełnie normalnie, nie na siłę. 

Baza pod cienie Absolute New York Eyeshadow Primer

Dopiero pisząc o pomadce w płynie Moov (jako ulubieńcu) przypomniało mi się, że przecież mam jeszcze drugą, której nie znoszę, więc w sam raz na bubla. No to dogrywka ze zdjęciami ;)

Pomadka Moov w kredce jest dla mnie straszna. Pierwsza kwestia jest taka, że po raz kolejny przejechałam się na beznadziejnych swatchach w internecie. Wydawała się ładnym, ciepłym (!), różowym nudziakiem. W rzeczywistości jest to bardzo chłodny róż, który ma w sobie dużo fioletu, a takie pomadki mi zupełnie nie pasują. W rzeczywistości zupełnie nie widzę tego, co widzę na tamtym swatchu, który skłonił mnie do zakupu :/. Ale już pomijając kwestie koloru, jest też koszmarnie twarda. To chyba najtwardsza kredka do ust, jaką kiedykolwiek miałam. Golden Rose Crayon są takie przyjemne, mięciutkie, kremowe, tak gładko suną po ustach... <3 Tą muszę bardzo mocno przycisnąć do ust i je wręcz maltretować, by zostawić jakiś kolor, jeździć z dużym naciskiem kilka razy w tym samym miejscu. Gdy już pomaluję usta, wyglądają ładnie, kolor jest równomierny, pomadka komfortowa i nieściągająca. Ale mamy zimę, moje usta są przewlekle spierzchnięte, takie mocne ich ciągnięcie jest mega nieprzyjemne i niepożądane. Nigdy nie miałam aż tak twardej kredki. Szkoda ust, by je tak szarpać...

Pomadka Moov w kredce Flexibility

Te pianki do mycia rąk Cien również nie są według mnie bublami. Co nie zmienia faktu, że mnie rozczarowały. Wiele osób twierdzi, że wysuszają ręce - ja w sumie nie odnotowałam różnicy (i tak mam masakrę w okresie grzewczym), ale radzę mieć to na uwadze. Z całą pewnością nie mają żadnych walorów pielęgnacyjnych ;). Puszysta pianka jest bardzo przyjemna w użyciu, choć niezbyt wydajna. Pianki pojawiły się w nowościach listopada, a już jestem na wylocie trzeciego opakowania (a w domu tylko dwie osoby - ja i mąż). Wersja złocista morela i lilia wodna pachniała nieprzyjemnie, sztuczno-gryząco, drażniła mnie. Wanilia jest nawet ok, choć nadal sztuczna (a dodam, że lubię waniliowe zapachy). Chyba tylko mango mi się podobało... Ale co z tego, skoro zapachy są ledwie wyczuwalne i nie utrzymują się na dłoni? Baaaaardzo nijakie te pianki, niczym nie zachwycają. Wersję mango może kiedyś kupię, ale nie tak, żeby teraz-natychmiast. Jeżeli nigdy, to też się obejdzie... Warto spróbować, ale nie ma co oczekiwać cudów. Pielęgnacji brak (a nawet ryzyko przesuszenia), zapachy słabe i ledwie wyczuwalne, słaba wydajność, a pianki kosztują 3,99 zł...

Cien pianki do mycia rąk z Lidla

Jestem miło zaskoczona, bo w tym miesiącu wyróżniłam aż 5 ulubieńców, z czego 3 znam od wielu miesięcy. Czasami porządki w szufladach pozwalają na nowo odkryć fantastyczne, ale odrobinę zapomniane produkty.

Jeżeli chodzi o rozczarowania - nie wszystkie są tu bublami, niektóre mają świetne działanie, ale nie zagrało coś innego, więc mój ostateczny stosunek jest niechętny i jest gorzej niż przeciętnie...

Znacie te kosmetyki? Mamy podobne wrażenia? :)
NOWSZE POSTY WCZEŚNIEJSZE POSTY