10 przydatnych gadżetów kosmetycznych

wtorek, 26 grudnia 2017

10 przydatnych gadżetów kosmetycznych

Są takie gadżety, które niesamowicie ułatwiają codzienne czynności :) Dziś chciałabym Wam przedstawić kilka kosmetycznych gadżetów, bez których nie mogłabym się już obejść!


Ulubieńcy i rozczarowania | listopad 2017

wtorek, 19 grudnia 2017

Ulubieńcy i rozczarowania | listopad 2017

Listopad był zadziwiająco przeciętny kosmetycznie ;) Owszem, pojawiły się w październiku różne nowości (Nowości października), ale zwykle okazywały się po prostu zwyczajne - przyjemne, ale nie na tyle, by trafić do ulubieńców lub słabe, ale nie na tyle, by trafić do rozczarowań ;) Towarzyszy mi również spora część ulubieńców z poprzednich miesięcy ;). 

Ulubieńcy

Alverde żel mleczko oczyszczające Perfekter Teint gel to milk reinigungsgel
Nowości | listopad 2017

czwartek, 14 grudnia 2017

Nowości | listopad 2017

Wiem, co sobie myślicie... Połowa grudnia za nami, a ja piszę o nowościach listopada! Ale jakoś zupełnie nie ułożył mi się kalendarz w tym miesiącu :). Najpierw chciałam jak najszybciej zaprezentować świąteczno-zimową kolekcję Manirouge (Manirouge, kolekcja zimowo-świąteczna Merry Christmas) by zostawić zapas czasu do namysłu przed świętami. Później były moje urodziny, więc w tym dniu opublikowałam nieco luźniejszy wpis (TAG: 20 faktów o mnie | urodzinowo-imieninowo). Następnie uznałam, że chciałabym też jak najszybciej opublikować wpis ze swatchem nowego rozświetlacza Disco Ball, który obecnie jest w promocji w Drogerii Natura i mógłby sporo osób kusić (Rozświetlacze My Secret Face Illuminator Powder (Princess Dream, Sparkling Beige) | Czy warto kupić Disco Ball?) ;). Z kolei 11 grudnia brałam z innymi blogerkami udział w akcji #Pst, czyli pokaż swoją toaletkę :D. No i w ten oto sposób minęła połowa miesiąca, a nowości ni ma :D Ale bez obaw, już nadrabiam :)

Zakupy

wzorniki na kole do paznokci, szablony szerokie do przedłużania, małe plastikowe przezroczyste słoiczki

Na początku miesiąca dokonałam zakupu odwlekanego w czasie już od dawna. Popełniłam kiedyś błąd, zamawiając wzorniki do paznokci na Allegro - jak się okazało, mają zupełnie inny wymiar niż wszystkie, z którymi spotkałam się później (na AliExpress, w innych sklepach paznokciowych), więc jestem już uwiązana do jednego i tego samego sprzedawcy (drżę ze strachu, by nie zamknął sklepu ;)), bo szczerze nie chce mi się przenosić trzycyfrowej liczby lakierów i ozdób na nowe wzorniki! Dużej części z nich już zresztą nawet nie mam, więc byłoby to niemożliwe. Odwlekałam ten zakup od dawna, ale zużycie dotychczasowych "patyczków" boleśnie zakomunikowało mi "naprawdę musisz je już kupić!" ;). Jak się okazało, sprzedający miał w swojej ofercie również takie małe, przezroczyste, plastikowe słoiczki, które dorzuciłam do koszyka (ostatnio robiłam trochę odsypek i wszystkie słoiczki mi wywiało ;)). Wzięłam też szerokie szablony do przedłużania paznokci bo te z AliExpress nie sprostały moim oczekiwaniom - są cienkie i zbyt giętkie, wolę ciut sztywniejsze i te właśnie takie się wydają.

pianki do mycia rąk Cien z Lidla

Zazwyczaj nie pokazuję w nowościach (i zużyciach) mydła do rąk, bo to dla mnie zakup do domu, a nie typowo kosmetyczny, ale pianki do mycia rąk Cien są teraz tak mocno "na topie", że to co innego :D. Wersję złocista morela i lilia wodna już zużyliśmy z mężem, mi nie przypadła do gustu (zapachem), zaś mąż ekscytował się przyjemną formą pianki, nie zwracając uwagi na zapach ;). Miała dziwny, lekko gryzący zapach, rzekłabym że bardziej denerwujący niż przyjemny :/. Pianka jest przyjemna, kremowa, nie wysusza, ale też nie pielęgnuje. Ogólnie jakoś tak nie skaczę z zachwytu, choć miło się używało (poza wonią). Teraz mam w użyciu soczyste mango i jest o niebo lepiej, pachnie przyjemnie i mogłabym ją kupić ponownie. Ogólnie zapachy nie są szczególnie intensywne, co mnie nieco rozczarowało. 

Bielenda maska rozpulchniająca - Skin Softening Face Mask

Podczas zimowego spotkania Realac skorzystałam z ich dobrze wyposażonego sklepu (nie tylko artykuły do paznokci, ale też kosmetyki profesjonalne) i postanowiłam kupić maseczkę rozpulchniającą Bielendy. Niestety - zły zakup, pojawi się w rozczarowaniach listopada :/... Maska powędrowała do Justyny, która była jej ciekawa, mam nadzieję, że u niej sprawdzi się lepiej!

Wet n wild pomadka megalast 902 bare it all, 915 spiked with rum

Przechodząc obok Natury, chwyciłam w promocji -40% dwie pomadki Wet n wild (wychodziły jakoś za 6 zł z groszami?) i tu również nie mam przekonania, czy to był dobry zakup. Mam już 912 In The Flesh i to naprawdę piękny odcień, po który często sięgam. Tym razem chwyciłam 902 Bare It All, który miał być pięknym nudziakiem, zamiennikiem MAC Velvet Teddy. Owszem, może i jest ładnym nudziakiem... przez jakiś czas ;). Niestety z czasem się utlenia, więc gdy później zerkam w lusterko, to mam już wyraźnie różowe tony na ustach (podczas gdy sztyft jest niemal brązowy!). Pomadka bardzo mi się podoba, ale w początkowym wydaniu. Z kolei 915 Spiked with Rum w drogerii wydawał się idealnym odcieniem, którego kiedyś intensywnie poszukiwałam we wszystkich firmach (aż mi się oczy zaświeciły z radości po wykonaniu swatcha!), zaś już w świetle dziennym to nie do końca to, co miałam na myśli... Ech to światło drogeryjne... Ogólnie pomadki są ok, niemniej jednak nie wcelowałam zbytnio w kolory, których oczekiwałam. 

Wygrane, prezenty, wymianki

MOIA korektor w płynie 01, puder myjący Make me Bio, Lumene rozświetlacz z serum Midnight Sun, puder brązujący Vita Liberata

Podczas wspomnianego już spotkania Realac, dokonałyśmy z dziewczynami przeróżnych wymianek i w ten oto sposób wróciłam z najjaśniejszym korektorem MOIA (naprawdę jest mega jasny!), odsypką pudru myjącego Make me Bio (który już zużyłam i mnie denerwował :D), pudru brązującego Vita Liberata (jeszcze nie użyłam...), a także odlewką rozświetlacza Lumene (który skradł moje serce i niebawem pojawi się u mnie w wersji pełnowymiarowej). Dziękuję Justyna :*.

EkoDrogeria Fresh&Natural pasta do mycia szałwia melisa, balsam do ust pomarańczowy

Jakiś czas temu wygrałam w konkursie u Odcienie Nude (pozdrawiam :)), organizowanym wraz z EkoDrogerią. Bardzo się ucieszyłam na wieść o wygranej, ale jakie było moje zaskoczenie, gdy po rozpakowaniu (pięknie zapakowanej!) przesyłki okazało się, że... balsam do ust traci ważność za miesiąc (Fresh&Natural, taki tam paradoks bo fresh to nie było :D)... Nie ukrywam, że zrobiło mi się trochę przykro. Niby darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, ale wiecie, jak jest... Paczka szła bezpośrednio z EkoDrogerii, więc to było ich niedopatrzenie, a nie Ewy ;). No ale trudno, najbardziej zależało mi na paście do mycia twarzy (byłam jej baaaaardzo ciekawa!), a ta była świeżutka, także ok. Mimo wszystko napisałam do Ewy z informacją o tym, a ona skontaktowała się z drogerią. Później nastąpiła cisza w temacie, ja się nie upominałam, machnęłam ręką myśląc "ech, olali sprawę...". 

EkoDrogeria Fresh&Natural balsam do ust pomarańczowy, Nature Moi żel pod prysznic

Jakie było moje zdziwienie, gdy pewnego dnia (po tej zupełnej ciszy) dotarła do mnie jeszcze jedna, niespodziewana, pięknie zapakowana przesyłka! A w niej - jeszcze raz balsam do ust (tym razem świeżutki!!!), a dodatkowo jeszcze pełnowymiarowy żel pod prysznic i próbka innego wariantu zapachowego. Wow! W przesyłce znajdował się również odręcznie napisany list przeprosinowy, który totalnie skradł moje serce :). Powiem tak - na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech, który trudno było mi później z niej odkleić :). Myślę, że EkoDrogeria nie tylko zachowała się fair (dosyłając mi pełnowartościowy produkt), ale też jeszcze bardzo poprawiła mi humor dodatkowym gratisem. Pomyłka, niedopatrzenie? Zdarza się! Jesteśmy tylko ludźmi! Ważne, że naprawili całą sytuację w 100%, a może nawet w 200% - bo już sam balsam załatwiłby sprawę, a sami widzicie ;). Bardzo, bardzo mi miło!

pędzel Inglot 4SS

Pod koniec listopada miała miejsce kolejna edycja spotkania MAYbe Beauty (relację z poprzedniej opisałam tutaj), jednak z pewnych mało sympatycznych przyczyn zrezygnowałam z udziału tydzień przed. Zostaliśmy odpowiednio wcześniej dobrani w (anonimowe) pary, by na spotkaniu wcielić się w Mikołaja i spełnić czyjeś pragnienia na podstawie uprzednio przesłanych listów :) Świetna inicjatywa! No ale zostałam tydzień przed spotkaniem z prezentem, którego nie wręczę z powodu nieobecności... Po moim mini śledztwie okazało się, że moją parą był... Michał z Twoje Źródło Urody :). Okazało się, że on również miał już dla mnie prezent (mój wymarzony od dawna pędzelek Inglot 4SS), więc wymieniliśmy się podarunkami drogą pocztową i każda ze stron była zadowolona :). Pędzel zrobił na mnie dobre wrażenie, choć jest naprawdę ogromniasty i bardziej zaliczyłabym go do małych pędzli twarzowych, niż tych ocznych :)

Współprace

Manirouge Merry Christmas kolekcja zimowa

Świąteczno-zimową kolekcję Manirouge Merry Christmas pokazywałam już bardzo szczegółowo wraz ze stylizacjami na paznokciach w osobnym wpisie, więc nie będę się powtarzać, serdecznie zapraszam, jeżeli chcecie nacieszyć oczy :) Manirouge, kolekcja zimowo-świąteczna Merry Christmas 

Realac Glamorous kolekcja zimowa

Z kolei kolekcję Realac Glamorous również już szczegółowo zaprezentowałam tutaj, więc zapraszam :) Tym razem każda z ambasadorek wyszła z kilkoma dodatkowymi upominkami :)

Listopad był bardzo skromny zakupowo - pianki do mycia rąk to potrzeba do domu (zresztą wspólna z mężem, a nie tylko moja ;)), wzorniki były mi już potrzebne, a ich zakup przekładałam od dawna. Bielenda niestety mnie rozczarowała i już trafiła w nowe ręce, zaś pomadki również nie do końca trafiły do mnie kolorystycznie :P. Mimo to, wpadło kilka fajnych rzeczy w wyniku wymianek, wygranych, czy współprac! :) 

Coś wpadło Wam w oko? :)
Pokaż swoją toaletkę, czyli akcja #PST :)

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Pokaż swoją toaletkę, czyli akcja #PST :)

Cześć! Biorę udział w akcji blogerek pod tytułem "Pokaż swoją toaletkę" :). Jej organizatorką jest Delishe, do której zdecydowanie polecam zajrzeć, bo czytam jej bloga nie od dziś :). Akcja polega na pokazaniu naszych sposobów na przechowywanie kosmetyków, czyli po prostu jak wyglądają nasze toaletki. 

W moim przypadku określenie "toaletka" to spora nadinterpretacja, ale zaraz wszystko zobaczycie :D 

przechowywanie i organizacja kosmetyków
Rozświetlacze My Secret Face Illuminator Powder (Princess Dream, Sparkling Beige) | Czy warto kupić Disco Ball?

czwartek, 7 grudnia 2017

Rozświetlacze My Secret Face Illuminator Powder (Princess Dream, Sparkling Beige) | Czy warto kupić Disco Ball?

Rozświetlacz My Secret jest jednym z najpopularniejszych w blogosferze i wcale się temu nie dziwię! Wielokrotnie pojawiał się już na moim blogu, m.in. w: ulubieńcach 2015, ulubieńcach 2016 i Starting Over TAG. Nie bez powodu tak jest - to po prostu mój ulubiony rozświetlacz ever i gdyby tylko coś się z nim stało - gdyby spadł i się roztrzaskał, zaginął w podróży, czy cokolwiek innego (zużycia nie biorę pod uwagę bo to chyba niemożliwe :P) - przysięgam, że natychmiast kupiłabym kolejny. Dosłownie tydzień temu pożyczyłam koleżance mój Mary Lou Manizer, żeby sobie poużywała i stwierdziła, czy faktycznie ma ochotę go kupić. Z My Secret to by nie przeszło, nie wytrzymałabym rozstania, tak go uwielbiam! Nieobecność "Maryśki" jest dla mnie ledwie zauważalna bo sięgam po niego sporadycznie.

Nie mam szczególnego doświadczenia z wysokopółkowymi rozświetlaczami, bo z tych droższych miałam styczność właśnie tylko z The Balm Mary Lou Manizer, niemniej jednak wielokrotnie spotkałam się na blogach ze stwierdzeniem, że My Secret bije o wiele droższe propozycje na głowę. Wierzę, bo ich jakość powala! A dodatkowo są dostępne w Drogeriach Natura.

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige

W podstawowej ofercie My Secret znajdują się obecnie trzy wypiekane rozświetlacze. Dwa z nich to Face Illuminator Powder, w odcieniach: Princess Dream (ciepły) oraz Sparkling Beige (chłodny) - widoczne na zdjęciu. Jednak od niedawna w ofercie znajduje się również Disco Ball Highlighter (chłodny). W chwili obecnej na stronie internetowej widzę również rozświetlacze Glow Effect Powder w dwóch odcieniach - niebieskim i żółtym (???), jednak jest to edycja limitowana. 

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige

Rozświetlacze są dość spore, opakowanie ma nieco ponad 7 cm średnicy, przy czym są też wypukłe, więc zajmują trochę miejsca w szufladzie. Mój egzemplarz Princess Dream już swoje przeżył - wielokrotnie mi spadł, a mimo to nadal dobrze się trzyma i rozświetlacz nie uległ uszkodzeniu. Kliknięcie nadal chodzi sprawnie, opakowanie nie otwiera się samo, napisy się nie wytarły. Wszystko cacy!

No dobrze, ale co jest w nich takiego wyjątkowego? Efekt!!! Rozświetlacze są wypiekane, nie pylą podczas nabierania, co przekłada się również na fenomenalną wydajność. Są tak nieprawdopodobnie wydajne, że... ledwie widać zużycie na powierzchni. Ich największym atutem jest rodzaj rozświetlenia - w tym przypadku otrzymujemy idealne rozświetlenie, odbijające światło, ale bez drobinek. Mikropyłek widać dopiero w sztucznym świetle, po maksymalnym zbliżeniu oczu do swatcha ;). Zdaję sobie sprawę z tego, że w prawie każdej recenzji jakiegokolwiek rozświetlacza znajdziecie tekst "idealna tafla bez drobinek" i na nikogo to już nie działa ;) Ale w tym przypadku jest tak naprawdę, totalnie ich nie widać, jedynie ładną, rozświetlającą poświatę. Wibo Diamond Illuminator to był dla mnie brokat, a tyle osób się nim zachwyca! 

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige

Dla mnie w tych rozświetlaczach najlepsze jest to, że efekt naprawdę można stopniować. Oszczędne machnięcie pędzlem po twarzy da bardzo subtelny błysk, idealny na co dzień i nienachalny, pasujący każdemu, a nie tylko fankom mokrej skóry :). Ale z kolei fanki mokrej skóry mogą dołożyć więcej produktu i dzięki temu uzyskać mocniejszy efekt. Wiem, że już to mówiłam, ale w nich naprawdę nie widać drobinek! Szczególnie w porównaniu do innych rozświetlaczy ;) 

po lewej - Spakling Beige
po prawej - Princess Dream

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige swatch

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige swatch

dosyć dobrze dostępne, bo w Drogeriach Natura (i tylko tam). To z jednej strony super, bo daje możliwość zakupu stacjonarnie, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma Naturę blisko. W razie problemu, można złożyć zamówienie w sklepie online Natury z dostawą do domu.

No i najważniejsze - cena! Rozświetlacze kosztują 16,59 zł za 7,5 g (a w chwili obecnej w promocji za 9,95 zł!), dodatkowo w Naturze są tak często promocje na My Secret (nawet do -50%), że nie trzeba zbytnio polować na okazję :D 

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Sparkling Beige

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige opis skład

Dla mnie te rozświetlacze to must have, coś, co koniecznie trzeba choć raz w życiu pomacać w drogerii, bo warto. Efekt jest zniewalający i bije na głowę wszystkie inne rozświetlacze, z którymi miałam styczność - również Mary Lou Manizer. Puder jest drobniuteńko zmielony, a drobinki w rozmiarze nano, totalnie ich nie widać, jedynie ładny, odbijający światło blask. A relacja cena-wydajność-dostępność powala na łopatki ;) 

Jedynym minusem może być kolorystyka, bo choć Princess Dream jest rozświetlaczem pięknym, to ma też dosyć ciemny odcień. Wiele bladych osób narzeka, że niestety kolor dominuje na policzku i jest to możliwe. Ja u siebie tego nie dostrzegam, ponieważ nabieram naprawdę odrobinkę, ale gdybym chciała dołożyć więcej, istniałoby takie ryzyko. Byłoby ekstra, gdyby My Secret wypuściło jasny, ciepły odcień. 

Tym, na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę, jest różnica w formule - Princess Dream wydaje się być mocniej napigmentowany, bardziej mokry, kremowy zaś Sparkling Beige jakby ciut bardziej suchy, dający jeszcze delikatniejszy efekt. I choć finalnie efekt na skórze w obu przypadkach jest świetny, to nie można między nimi jednoznacznie postawić znaku równości ;)

po lewej - Spakling Beige
po prawej - Princess Dream

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige swatch

rozświetlacz My Secret Face Illuminator Powder Princess Dream, Sparkling Beige

Pewnie część z Was niecierpliwi się, czekając na odpowiedź na pytanie "Czy warto kupić Disco Ball?", podczas gdy ja cały czas piszę o Princess Dream i Sparkling Beige ;). Otóż, w moim własnym, prywatnym rozrachunku wyszło, że nie warto, stąd brak Disco Ball na zdjęciach. Niemniej jednak miałam okazję go pomacać i mogę co nieco powiedzieć. 

Tym, co najbardziej mnie zdziwiło w rozświetlaczu Disco Ball Highlighter jest... jego kolor, praktycznie identyczny, jak w Sparkling Beige, jasny, chłodno-różowawy. Natomiast formuła jest już zdecydowanie bliższa rozświetlaczowi Princess Dream - jest bardziej mokry, kremowy, mocniej przyczepia się do palca i przenosi o wiele większym pigmentem i blaskiem na skórę. Tak, jakby producent pomyślał "kurczę, nie wyszedł nam ten Sparkling Beige, kolor jest ekstra, ale formuła taka sucha... wypuśćmy jeszcze jeden rozświetlacz w tym samym kolorze, ale lepszej formule pod nową nazwą, może nikt się nie kapnie" i właśnie mniej więcej tak to wygląda. Na wizażu jedna dziewczyna wstawiła dwa zdjęcia na twarzy - jedno z Sparkling Beige i jedno z Disco Ball, różnica była nie do zauważenia... Właśnie dlatego nie kupiłam Disco Ball - bo mając już Sparkling Beige, nie czuję potrzeby kupowania bliźniaczego rozświetlacza, który różni się tylko "mokrością" i intensywnością efektu, szczególnie, że ja i tak lubię subtelny. Niemniej jednak nie jestem w stanie obiecać, że nigdy go nie kupię, bo nawet teraz się łamię - jego cena regularna to 18,59 zł, obecnie jest w promocji za 10,79 zł ;). Pytanie brzmi, która strona wygra, rozum ("po co Ci taki sam rozświetlacz, przecież masz już Sparkling Beige, a różnica jest ledwie zauważalna!") czy serce ("nad czym Ty się zastanawiasz? on kosztuje tylko 10 zł, a jest lepszy od Sparkling Beige!") :D.

Od lewej:
Face Illuminator Powder Princess Dream (chyba nałożyłam za dużo, on nie jest taki suchy jak na zdjęciu)
Face Illuminator Powder Sparkling Beige
Disco Ball Highlighter

My Secret Disco Ball Highlighter rozświetlacz

Podsumowując, czy warto kupić Disco Ball?

tak, jeżeli szukasz pięknego, intensywnego, chłodno-różowego rozświetlacza bez drobinek
tak, jeżeli masz już pozostałe dwa, ale nie wytrzymasz, bo on jest taki piękny! ;)
tak, jeżeli nie masz jeszcze Sparkling Beige
tak, jeżeli masz Sparkling Beige, ale jego jakość (sucha formuła) Cię nie zadowala

nie, jeżeli masz już Sparkling Beige, a starasz się zachowywać zdrowy rozsądek w zakupach (to ja :P)
nie, jeżeli nie lubisz chłodno-różowych rozświetlaczy

Gdybym ja nie miała żadnego z nich, na pewno sięgnęłabym po Disco Ball, zamiast Sparkling Beige - a tak, nie bardzo chcę dublować... Ale kto wie, może jeszcze zmięknę :P

Niemniej jednak - My Secret wypuściło absolutnie genialne rozświetlacze, warto spróbować!


Więcej swatchy znajdziesz tutaj:


Jaki jest Wasz ulubiony rozświetlacz?
TAG: 20 faktów o mnie | urodzinowo-imieninowo

poniedziałek, 4 grudnia 2017

TAG: 20 faktów o mnie | urodzinowo-imieninowo


Cześć! 

Dzisiaj są moje urodziny oraz imieniny, więc postanowiłam przyjść z bardzo luźnym wpisem :) Może lepiej się poznamy, może okaże się, że coś nas łączy? :)

W tym roku zabawnie się złożyło, bo świętuję już trzeci dzień :D W sobotę wyprawiałam urodziny dla najbliższej rodziny (czyt.: 3/4 dnia w kuchni dla 3 godzin przyjemności :P), w niedzielę spędziłam przemiło czas na spotkaniu ze świetnymi blogerkami (i to już był faktycznie pozytywny reset), zaś dziś mam je faktycznie :)

Tort z pierwszego zdjęcia niestety pochodzi z banku zdjęć, ponieważ mój (zamówiony oczywiście ;)) raczej nie nadaje się jako fotka na główną w zestawieniu z PRL-owskim stołem :D Ale za to był pyszny - wersja Kinder Bueno :)


Na spotkaniu z dziewczynami było fantastycznie :) Przemiło spędziłam czas, a spotkanie było w 100% na luzie - nieoficjalne, bez harmonogramu, bez sztywnych ram. Najpierw poszłyśmy na kawę do gdyńskiej Lawendy, zaś później (niestety już w niepełnym składzie, część nie mogła zostać dłużej:( ) na pizzę do Czerwonego Pieca.


Ania - Kosmeologika
Paulina - Cienistość 
później dołączyła do nas jeszcze Karolina - Pasje Karoliny, niestety nie ma na zdjęciu :( 


Taka różnica w zdjęciach w tym samym miejscu :P Mój aparat w telefonie robi katastrofę, a u Pauliny kolory wyszły świetnie!


Ania zrobiła jeszcze fotkę w Czerwonym Piecu, nawet nie wiedziałam, kiedy! :)


Dokonałyśmy przeróżnych kosmetycznych wymianek i w ten oto sposób każda z nas wróciła z czymś fajnym do domu :)


Dziękuję dziewczyny :*

Rozgadałam się o weekendzie, a w planie był TAG! :) 
Będzie to 20 faktów o mnie, ciekawe czy czymś Was zaskoczę?


1. Urodziłam się 4 grudnia, w Barbórki i to jest jedyny powód mojego imienia - miałam się nazywać zupełnie inaczej ;) Dodatkowo przyszłam na świat prawie 2 miesiące za wcześnie, więc rocznik też powinien być inny :) Tak więc jestem Basią wyłącznie z przypadku :D Jestem trochę pokrzywdzona, bo w mojej rodzinie obchodzi się imieniny, a ja ich w pewnym sensie nie mam - jako jedyna ;)  

2. Mam 159-160 cm wzrostu - jestem niska, więc jeżeli macie wyobrażenie, że jestem wysoką pięknością, to radzę zweryfikować - nie zgadza się ani jedno, ani drugie :D Często mam problem, by po coś sięgnąć :) Moją figurę (tak, koło też figura!) pokazywałam już we wpisie z kolekcją jesienną Realac.


3. Kicham cały rok! Miałam kiedyś robione testy alergiczne i wykazały tylko alergię na kurz i roztocza, być może to jest powodem. Jeżeli kicham przy Tobie - nie uciekaj, nie zarażam :D Dzień bez kichnięcia to dzień stracony!

4. Nie jestem gadułą, zdecydowanie wolę słuchać niż mówić, no chyba że faktycznie mam coś konkretnego do powiedzenia. Zazwyczaj trudno jest mi się wbić w dyskusję w towarzystwie, czekam na lukę pomiędzy wypowiedziami - zwykle tak długo, że się już temat 3 razy zmieni i odpuszczam :D. O wiele łatwiej mi się pisze, co widać po niektórych postach... ;)

5. Straszny ze mnie śpioch - jeżeli nie ustawię budzika w weekend, możliwe, że obudzę się o 14 ;)

6. Jestem też sową, rano ciężko mi się skupić, mam bardzo powolne ruchy, długo się szykuję do wyjścia. Wieczorem jestem o wiele bardziej produktywna i mogę siedzieć do późna - tyle, że wtedy się nie wyśpię, jeżeli trzeba wstać rano, więc chodzę wcześnie spać i w pewnym sensie mój rytm życia jest niezgodny z rytmem organizmu ;) 
  
7. Noszę jedno szkło kontaktowe, bo mam wadę wzroku na jednym oku. Cyklop!


8. Jestem wrażliwa, sporo biorę do siebie i przejmuję się nad wyraz. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne, że wybuchnę płaczem, niż gniewem ;). Zawsze daję z siebie 100% (99% budzi już we mnie poczucie winy), a jeżeli ktoś zajdzie mi raz za skórę, prawdopodobnie już nigdy mu tego nie zapomnę.

9. Nie cierpię gotować, robię to tylko dlatego, że coś trzeba jeść :) Gotuję raczej typowo polskie rzeczy - schabowy, mielony, placki ziemniaczane, rosół, pomidorowa, ogórkowa... Tego typu dania ;). Ewentualnie spaghetti, bo szybkie i łatwe... Mało eksperymentuję, ale jak na razie wszystko, co robię, nam smakuje ;) Niestety, ale każda godzina w kuchni jest dla mnie czasem straconym.

10. Mam specyficzne poczucie humoru. To znaczy wiecie, mi się wydaje, że dobre, ale nawet, gdy powiem coś (w moim mniemaniu) śmiesznego, zazwyczaj spotyka się to z ciszą i pytającymi spojrzeniami. No cóż :D

11. Muszę mieć wszystko zaplanowane, zapisane i pod kontrolą. Potrafię przepisywać plan dnia (lub listę zakupów) kilka razy, bo gdy jest zbyt pokreślony, robi się dla mnie nieczytelny. Nie przepadam za spontanicznymi decyzjami, informacja o nagłym wyjeździe jest dla mnie przytłaczająca, muszę to wcześniej zapisać w kalendarzu, zaplanować, oswoić się psychicznie... :P Do wszystkiego mam listy - listę zakupów, listę na wyjazd (co spakować), listę do zrobienia... Czasem, gdy przejeżdżamy koło sklepu, mąż mnie pyta "jedziemy na zakupy?", wtedy włącza mi się przerażenie "ale jak to?! przecież nie wzięłam listy, nie wiem co kupić!" ;)

12. Na lodówce wisi u mnie wydrukowana mapa Biedronki, która służy mi za listę zakupów. To po prostu tabela odpowiadająca układowi sklepu, w której wpisuję potrzebne produkty spożywcze we właściwych rubrykach. Dzięki temu nie muszę długo krążyć i szukać (lub cofać się z kas na sam początek), bo wiem, że w tym sektorze muszę kupić to, czy tamto :) Każdy mnie pyta: "A co zrobisz, jak zmienią układ?!" - już zmieniali kilka razy, wtedy po prostu modyfikuję tabelkę i znowu jest dobrze! Punkt powiązany z poprzednim :D


13. Nie noszę obcasów, nie umiem w nich chodzić i mam bardzo wrażliwe stopy. Nawet buty sportowe potrafią mnie obcierać. Baleriny również ;). Wystarczy, że chwilę pochodzę w obcasach i już mam odciski i otarcia. Poza tym brak stabilności gruntu pod nogami odbiera mi jakąkolwiek pewność siebie i myślę tylko o tym, żeby się nie wywalić. Nie widzę sensu się męczyć. Może kiedyś uda mi się kupić jakieś wygodne botki na obcasie (chciałabym), ale to trochę mission impossible.

14. Jestem skrajna muzycznie - bo z jednej strony słucham rocka i metalu, a z drugiej, uwielbiam ciszę. Gdy jestem sama w domu, nie słucham niczego, a dodatkowe dźwięki mnie drażnią. Zwykle potrzebuję ciszy, by się skupić (a jeżeli nie ma takiej możliwości - próbuję się wyłączyć), nie pomaga mi muzyka, jak wielu osobom. Ale gdy już słucham muzyki (na przykład w samochodzie), to są to ciężkie brzmienia. Zniosę muzykę radiową (to, co aktualnie "na topie"), ale nie zniosę disco polo (nie dlatego, że wiocha, tylko dlatego, że nie jestem w stanie tego słuchać), hip hopu, rapu, czy techno. I nie, nikt mi nie powie "ale przy disco polo człowiek bawi się najlepiej". Jeżeli ktoś mi tak mówi, to już wiem, że muzycznie nie znajdziemy nici porozumienia ;)

15. Nie lubię być w centrum zainteresowania, nie lubię publicznych przemówień i gdy wiele par oczu jest zwróconych ku mnie :D Wolę bezpośredni kontakt z jedną osobą, ewentualnie w bardzo małej grupie :) Nawet rodzinne spotkania (!) w większym składzie mnie stresują.

16. Uśmiercam wszystkie kwiaty - albo im za ciepło, albo za zimno, albo podlewam za często, albo wcale... Nawet kaktusa uśmierciłam, rodzina nie kryła zaskoczenia ;)

17. Nie wychodzę z domu bez śniadania - a jeżeli muszę, to koniecznie muszę coś po drodze kupić i zjeść (jak najszybciej), w przeciwnym razie robi mi się tak niedobrze, że nie mogę niczego przełknąć (taki paradoks) ;)

18. Nie jem ryb i grzybów - w ogóle. Są inne rzeczy, za którymi nie przepadam (zjem, ale bez przyjemności), ale tych nie jem i koniec. Nie jem też niczego, co pływa w wodzie - owoców morza, nie zjem nawet sushi z ryżem i warzywami, bo już sam ten wodorost mnie obrzydza :P Ostatnio mąż przyszedł do mnie ze słoiczkiem śledzi, autentycznie myślałam, że zaraz wszystko zwrócę, tak mnie odrzuca. Kiedyś musiałam wyrzucić prawie cały słoiczek spiruliny (kupiony do maseczek), nie wytrzymałam zapachu nawet z dodatkiem różnych olejków. Toleruję jedynie pieczarki w zapiekance i pizzy, pod warunkiem, że jest ich bardzo mało (i drobno skrojone), inaczej wydłubuję :D

19. Nie mam kreatywnej natury - nie cierpię malować, rysować, wymyślać wierszyków i chwytliwych haseł, dla mnie to kara ;)

20. Straszna ze mnie panikara, gdy tylko coś idzie niezgodnie z planem, mam w głowie najczarniejsze scenariusze wszelkich możliwych konsekwencji (a także konsekwencji tych konsekwencji) i zdarza mi się wtedy przesadzać. Zaczynam szybko mówić, mam charakterystyczny wzrok (100% paniki, szeroko otwarte i rozbiegane oczy) i moje ruchy stają się chaotyczne. Mąż często się ze mnie śmieje ;)

Zdjęcie pochodzi z wpisu Jak dbam o włosy

Jestem przeogromnie ciekawa czy coś nas łączy? 
A może udało mi się Was czymś zaskoczyć? :)
Manirouge, kolekcja zimowo-świąteczna Merry Christmas

piątek, 1 grudnia 2017

Manirouge, kolekcja zimowo-świąteczna Merry Christmas

Niedawno w sklepie Manirouge pojawiła się najnowsza kolekcja Merry Christmas, utrzymana w klimacie zimowo-świątecznym :) Zaprezentuję Wam dziś kilka wybranych wzorów z najnowszej kolekcji wraz ze stylizacjami na paznokciach :)

Jeżeli jeszcze nie znacie ozdób termicznych Manirouge, to bez obaw! Na końcu (w ramce) podlinkowałam wpis, z którego dowiecie się o nich niemal wszystkiego :)

Ozdoby termiczne Manirouge, naklejki

NOWSZE POSTY WCZEŚNIEJSZE POSTY