poniedziałek, 6 listopada 2017

Nowości | październik 2017

Jeżeli ciekawi Was, co nowego wpadło w październiku, to zapraszam :)

Zakupy

Do promocji -55% przygotowałam się dość skrupulatnie. Przemyślałam, czego potrzebuję i jakie mam zachcianki. Swoją listę zakupów pokazywałam we wpisie -49%/-55% na kolorówkę w Rossmannie - co kupić, co odradzam? Ciekawe nowości :). Spoza listy wpadła mi konturówka Deborah (ponieważ uznałam, że nie mam ani jednej w takim odcieniu i świetnie się komponuje z tą bardziej nudziakową pomadką płynną Deborah) oraz pomadka Rimmel Lasting Finish w bardzo eleganckim odcieniu Asia, którą kojarzę już chyba od lat, a nigdy nie miałam. Zakupy uważam za udane, ale całe szczęście, że poszłam z gotową listą, bo nie było opcji na spokojne zastanowienie się przy szafach. Przy Deborah na szczęście było więcej luzu, ale tłumy nastolatek przy szafach Wibo i Lovely uniemożliwiały jakikolwiek dostęp :( Przy Eveline w sumie też, dałam tylko nura po eyeliner i natychmiast stamtąd uciekałam.





Deborah 01 miałam na sobie tutaj:


Jakiś chochlik skusił mnie do ponownego skorzystania z promocji i chwyciłam cień Eveline, który polecała Justyna oraz płynną pomadkę Rimmel, która pojawiała się na wielu zdjęciach "łupów" na wizażu i ogromnie mnie zaciekawiła. Zupełnie ominął mnie moment wprowadzenia tej serii pomadek na rynek, wiedziałyście o ich istnieniu?


Odwiedziłam też Naturę i chwyciłam moją ulubioną farbę Joanna Multi Cream w promocji. Żałuję, że nie mają mojego ulubionego odcienia Orzechowy brąz, ale Cynamonowy też wypada całkiem nieźle. W wyniku wizażowego kuszenia uległam podkładowi Ingrid Ideal Matt (11,99 zł w promocji) oraz kremowi CC Sensique (7,19 zł w promocji). Nie żałuję zakupów, bo oba podkłady zrobiły na mnie dobre wrażenie. Oba są specyficzne, ale o tym innym razem. Swatche dodałam do wpisu Przegląd jasnych i bardzo jasnych podkładów. Oba ciemnieją (Ingrid mocno!), ale na twarzy nie aż tak, więc ok. Mam mieszane odczucia odnośnie korektora bananowego Kobo (9,99 zł w promocji), może jeszcze się polubimy...


W okresie grzewczym moja skóra dłoni bardzo cierpi. Bardziej, niż u przeciętnego człowieka - dosłownie z dnia na dzień robi się ekstremalnie szorstka między palcami i czuję takie napięcie, jakby miała zaraz popękać. Dodatkowy problem stanowi fakt, że wówczas ogromnie podrażnia mnie mocznik (czyli większość kremów) i muszę się ratować czymś innym. Tym razem padło na Mediderm, nie był drogi (8,10 zł w aptece), jest gęsty i treściwy, daje dużą ulgę. Niestety na razie nie odnotowałam działania długotrwałego, raczej doraźnie. Może z czasem będzie lepiej. Myślę nad zakupem czegoś z Podopharm. 


Zakup tego bronzera Bell Chillout jest podyktowany bardzo absurdalnym powodem, który z pewnością zrozumiecie (prawda?). Otóż Arsenic stwierdziła, że to brat bliźniak Inglota 505, na swatchu też wypadał tak samo, a Inglota chciałam kiedyś kupić, więc uznałam, że to dobry zamiennik :P Raczej zachcianka niż potrzeba... Ale był tani i ma ładny, chłodny odcień, więc chyba się polubimy! :) 


Pod koniec miesiąca Pixie uruchomiło wyprzedaż podkładów o pojemności 6,5 g w cenie 57 zł (zamiast 89 zł) - niebawem będą sprzedawane w pojemności 10 g. Postanowiłam więc nabyć odcień (Morning Gold), który lepiej mi leży od dotychczasowego (Almond Milk). Wzięłam formułę Amazon Gold, ale dostałam też próbkę Minerals Love Botanicals w tym samym odcieniu :) 


Prezenty, wymianki, testy, współprace

Na spotkaniu z Remingtonem (link do relacji) otrzymałyśmy kilka kosmetycznych upominków oraz bawełniany turban. Turban baaaaardzo się przyda (mam już dwa, o których wspomniałam we wpisie Jak dbam o włosy, ale trzeci na zmianę też się przyda pomiędzy praniem), zachowam też wodę termalną. Reszta raczej nie dla mnie :)



Ogromną niespodzianką była obecność Anwen na tym właśnie spotkaniu :) Cieszę się, że mogłam ją poznać. Każda z nas dostała książkę Jak dbać o włosy? Poradnik dla początkującej włosomaniaczki. Na temat samej książki rozpisałam się już trochę pod koniec relacji, więc zapraszam :) Czyta się ją ogromnie lekko i przyjemnie, ale na razie stanęłam w miejscu, ostatnio za dużo się u mnie dzieje... Dedykacja przeogromnie mnie cieszy <3.




Ten weekend był bardzo aktywny, nadal próbuję wrócić do rzeczywistości, tyyyyyyle dobrego się działo! 😍 W sobotę miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu blogerek z Remingtonem #ritualremingtonparty, organizowanym przez @valuemedia_groupone w @ritualcocktailclub w Warszawie 😊. Ogromnie mi miło, że mogłam tam być, poznać masę fantastycznych osób i tak miło spędzić czas. Moja włosowa metamorfoza z @remingtonstyle była zniewalająca 😆 Cudnie było choć raz mieć tak piękne loki dzięki lokówce stożkowej z najnowszej linii Keratin Protect i umiejętnościom przesympatycznej fryzjerki, Pani Agnieszki @agnieszka_frackowiak_stylistka 😉. Miła odmiana dla moich mega prostych włosów pozbawionych objętości (nagle zrobiło się ich 3x więcej) 😍. Sporo pokazywałam na Stories na bieżąco, ale jeżeli coś Was ominęło, to niebawem na blogu pojawi się relacja ze spotkania, także stay tuned 😉. Ogromną niespodzianką było pojawienie się @anwenblog - nie jestem w stanie wyobrazić sobie lepszego gościa specjalnego w tematyce włosowej!!! 😲 Ogromnie się cieszę, że mogłam Ją poznać, zamienić kilka słów, dowiedzieć się czegoś nowego o moich włosach, a książka #jakdbacowlosy (z dedykacją 😍😍😍) totalnie mnie wciągnęła w drodze powrotnej 😍. Dziękuję organizatorom za zaproszenie, w szczególności Pani Kamili oraz @1rinabalerina za masę pozytywnej energii. Dziękuję też Kasi @glowlifestyle.pl za wspólną drogę na miejsce (było mi o wiele raźniej 😘) i pogaduchy online podczas drogi w pociągu, a także Agacie @freewolna oraz Aleksandrze @aleksandra_aaa za wspólną kawę/herbatę przed spotkaniem 😊. Dziękuję też wszystkim osobom, z którymi mogłam choć chwilę pogadać 😘😘😘!!! (nie dam rady wymienić wszystkich😂). Na zdjęciu mój identyfikator ze spotkania oraz cudny, bawełniany turban do włosów 😍 - organizatorzy chyba czytają mi w myślach, bo całkiem niedawno pisałam na blogu, że chcę sobie zamówić kolejne bawełniane turbany (mam już dwa, ale czasem mi brakuje jak są w praniu), bo to świetna sprawa 😉. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy😃😃😃!!!!
Post udostępniony przez Basia Hrycyk (@basia.blog)

We współpracy z Pixie Cosmetics otrzymałam kilka ich nowości (korektor naturalny w kremie pod oczy, rozświetlacz, bronzer, puder glinkowy) i wszystkie opisałam w osobnym wpisie wraz ze szczegółowymi zdjęciami, więc wszystkiego dowiecie się właśnie tam :) 



Już drugi raz udało mi się załapać do testów na KobietaMag - po zakończeniu testowania należy przesłać opinię tam w portalu i tyle :) Tym razem trafiło na kosmetyki Bell Hypoallergenic, ale przekrój mojego zadowolenia jest bardzo różny :P Podkład (tak, dobrze widzicie, to nie bronzer, lecz podkład) w najjaśniejszym odcieniu jest ekstremalnie ciemny, tłusty, nic nie kryje i wchodzi w pory. Tragedia. Puder jest baaaardzo średni. Brązowa kredka przyjemna, niby ma być longlasting, ale nie zastyga, więc szkoda. Niemniej jednak na oczach trzyma się przyzwoicie, a kolor jest bardzo uniwersalny, używam z przyjemnością. A tusz robi magię na rzęsach już od pierwszego użycia :D Jest więc jeden bubel, jeden średniak, jeden przyjemniaczek i jeden hicior ;)



Będąc w Klubie Przyjaciółek Nivea, regularnie trafiają do mnie nowości marki. W październiku spłynęły aż dwie paczuszki - jedna na początku miesiąca (dwufaza), a jedna pod koniec (lakier i pianka). Odnośnie płynu dwufazowego, jestem trochę wewnętrznie rozbita, a moje zdanie zmienia się jak w kalejdoskopie, chyba zależy, którą nogą wstanę ;) Sama zawartość jest zaskakująco dobra! Dwufaza nie jest nadmiernie tłusta, a mimo to dobrze radzi sobie z demakijażem, bez problemu usuwa nawet tusz wodoodporny. Nie piecze mnie w oczy, generalnie z działania jestem jak najbardziej zadowolona. Ale do szału doprowadza mnie nakrętka. Aż ciężko mi uwierzyć, że w XXI wieku, przy tylu wymyślnych rozwiązaniach (mamy do wyboru różnego rodzaju pompki, opakowanie na klik - takie, co się z jednej strony naciska, a z drugiej się otwiera, czy też klasyczny dozownik z zatrzaskiem) postawiono na... najmniej praktyczne, czyli nakrętkę. Jeżeli chcę powtórzyć aplikację na wacik to wygląda to tak: wstrząsam-otwieram-wylewam-zakręcam-demakijaż-wstrząsam-otwieram-wylewam-zakręcam-demakijaż. Jedyną opcją jest wylewanie od razu na dwa waciki. Nakrętka może być jedynie dobrym (szczelnym) rozwiązaniem na wyjazd, ale moja specyfika podróżowania i tak prawdopodobnie nie pozwoli mi się o tym przekonać :P Więc w zależności od nastroju moje zdanie to albo "nie będę się użerać z tą nakrętką, jest tyle innych płynów na rynku z wygodniejszym rozwiązaniem!", albo "kurczę, ale ten płyn jest przyjemny, może powinnam przymknąć oko na taką drobną niedogodność" :D Natomiast odnośnie lakieru i pianki, swojego zdania niestety nie wyrażę ani teraz, ani później, bo po prostu nie używam i będę musiała znaleźć nowego właściciela ;)



Post udostępniony przez Basia Hrycyk (@basia.blog)

We współpracy ze sklepem Nati Nati wybrałam krem pod oczy ze śluzem ślimaka Mizon. Kojarzę go już od daaaaawna, kiedyś miałam chęć kupić, a mój ulubiony Senelle właśnie dobiega końca (chlip). Jak na razie zrobił na mnie dobre wrażenie, choć... moje wyobrażenie było ciut inne :) Myślałam, że on będzie bardzo gęsty i konkretny, a jest leciutki, sprawdza się również rano. Słoik jest ogromny (to aż 25 ml!). W paczce znalazłam też trzy próbki: krem na dzień Natura Siberica, multifunkcjonalny krem Mizon oraz maskę do włosów. Jeżeli nie znałyście sklepu Nati Nati, to zajrzyjcie, znajdziecie tam m.in. kosmetyki Anwen, Babuszka Agafia, Dabur, It's Skin, Khadi, Make Me Bio, Mizon, Mokosh, Najel, Organic Shop, Resibo, Sadza Soap, Skin79, YOPE i wiele innych :)


W tym miesiącu dotarło do mnie również kilka nowości AVON. Zacznę pozytywnie :) Perfumy Eve Duet (które reklamuje Eva Mendes) zrobiły na mnie świetne wrażenie. Pierwszy raz spotykam się z dwustronnymi perfumami, które są tak skomponowane, że można ich używać zarówno osobno, jak i razem - łączy je zapach lilii wodnej. Strona jaśniejsza jest bardzo lekka i słodka, ale tak bardziej świeżo, rześko, dziewczęco ("klementynka, kwiaty jabłoni, lilia wodna, jaśmin, jasne nuty drzewne - kompozycja radosna, czarująca i niewymuszona"), zaś strona ciemniejsza, niebiesko-fioletowa, to już zapach bardziej kobiecy i zmysłowy ("śliwka, różowy pieprz, lilia wodna, nocny jaśmin, paczula - kompozycja uwodzicielska, zmysłowa i zachwycająca"). Te perfumy są... szalenie uniwersalne. Będą pasowały na każdą, dosłownie każdą okazję. Nie są jakieś szczególnie oryginalne, takie by zapadać w pamięć. Są to zapachy trochę oczywiste, trochę "oklepane". ALE właśnie to jest dla mnie plusem. Jak nie wiem, czego użyć, sięgam po nie i na 100% będzie dobrze ;) Myślę, że to świetny pomysł na prezent gwiazdkowy, bo to zapach tak uniwersalny i prosty, że nie sposób go nie polubić. Poprzednie, Avon Free są baaaaardzo specyficzne. Ładne (dla mnie), ale specyficzne, stanowczo zalecam ich powąchanie przed zakupem. A te to taki pewniak ;) Ogromnie je polubiłam. 




Perfumy Avon Eve Duet (reklamowane przez Evę Mendes) bardzo przypadły mi do gustu. Te, które pokazywałam poprzednio (Avon Free) są specyficzne - podobają mi się, ale stanowczo zalecam powąchanie przed zakupem. Te są z kolei bardzo uniwersalne, odnoszę wrażenie, że spodobają się wielu osobom. Nie są to zapachy szczególnie wyjątkowe, wyróżniające się na tle innych, zapadające w pamięć. Raczej wpisujące się w ogólne schematy. Ale właśnie za to je lubię na co dzień, pasują na każdą okazję. Pierwszy raz spotykam się z dwustronnymi perfumami, które są tak skomponowane, że można ich używać zarówno osobno, jak i razem - łączy je zapach lilii wodnej. Strona jaśniejsza jest bardzo lekka i słodka, ale tak bardziej świeżo, rześko, dziewczęco ("klementynka, kwiaty jabłoni, lilia wodna, jaśmin, jasne nuty drzewne - kompozycja radosna, czarująca i niewymuszona"), zaś strona ciemniejsza, niebiesko-fioletowa, to już zapach bardziej kobiecy i zmysłowy ("śliwka, różowy pieprz, lilia wodna, nocny jaśmin, paczula - kompozycja uwodzicielska, zmysłowa i zachwycająca"). Podobają mi się zarówno razem, jak i osobno. To może być dobry pomysł na prezent świąteczny, jeżeli ktoś lubi świeżo-słodkie, lekkie zapachy lub bardziej zmysłowe, ale nadal nieprzytłaczające 😊
Post udostępniony przez Basia Hrycyk (@basia.blog)

Natomiast jeżeli chodzi o płynne pomadki AVON Mark, moje odczucia są baaaaaaaardzo mieszane. Są dwie formuły - błyszcząca i matowa. Różowa pomadka jest błyszcząca, zaś brązowa matowa. W ofercie jest po 10 odcieni z każdej formuły. Pomijając już fakt, że ta różowa tylko na zdjęciu w opakowaniu wygląda ładnie, bo w rzeczywistości jest to Barbie Pink, nie polubiłam samej formuły błyszczącej. Jest mooooocno napigmentowana, ale przez to mocno smuży i również się rozlewa. Wystarczy złączyć mocniej wargi, by "rozsunąć" pomadkę na boki i zrobić nieestetyczny prześwit. Formuła matowa zrobiła na mnie o wiele lepsze pierwsze wrażenie - ma super przyjemną, leciutką, napowietrzoną konsystencję musu, rozprowadza się jak marzenie i dobrze kryje. Otula usta taką przyjemną, welurową kołderką, że WOW. Komfort noszenia +100! Jest tylko jeden zasadniczy problem. Ta pomadka w ogóle nie zastyga. Z brązem tego aż tak bardzo nie widać, ale w ShinyBoxie trafiła mi się też czerwona matowa (więcej zdjęć tutaj) i to mi dało niezły obraz sytuacji. Po pierwsze, pomadka odbija się na wszystkim, czego dotkną usta, więc upaćkane kubki i usta męża to norma. Po drugie, mocno osadza się na zębach. Przy nudziaku aż tak tego nie widać, ale czerwień na zębach razi jak cholera. I co mi po pomadce w pięknym, cudownym odcieniu (nawet JA polubiłam czerwień, taki ma piękny odcień!!), skoro boję się otworzyć usta? Szkoda, że nie zastyga, naprawdę szkoda. Kolorystyka tych ze zdjęcia średnio do mnie przemawia, ani w różowej, ani w brązowej nie czuję się dobrze. W różowej czuję się jak Barbie, a w brązowej jakoś tak trupio, bez życia. Mogłaby mieć w sobie ciut więcej różu. Za namową zoili zmieszałam je raz w ramach eksperymentu i wyszło całkiem fajnie, ale nieudana formuła błyszcząca za mocno zdominowała tę mieszankę i jedynie kolor był ładny, a sama formuła już nie. 


Słodki róż na ustach, czy słodycz w ustach? 😉 Ja jednak wybieram to drugie, cudne ciasteczka z @lavanillecupcakes skradły moje serce!!! 😍 Jedno już zjadłam 😄. Z błyszczącą pomadką w odcieniu Blushing (AVON Mark Liquid Lip Lacquer Shine) ze zdjęcia się nie polubimy 😔. Jest mega jasna i mega różowa, dziś @hellojzaboutbeauty zapytała mnie, gdzie jest mój Ken 🙈😂. Chcecie zobaczyć ją w akcji? To chodźcie szybciutko na Stories 😄. Bardzo jasna, bardzo napigmentowana, rozlewa się, rozsuwa na ustach i smuży... Ale za to w paczce znalazłam również matową pomadkę (AVON Mark Liquid Lip Lacquer Matte) w brązowym, ciepłym odcieniu (dare to be bare) i w niej czuję się lepiej, choć nadal to nie do końca mój kolor 😉. Ale myślę, że się przekonam, z pełnym makijażem może wyglądać zupełnie inaczej. W sam raz na jesień 😊 Jest baaaaardzo komfortowa, jakby welurowa? Taka mięciutka na ustach, nic a nic nie ściąga. Jak puszysty mus. Możliwe, że się polubimy - zobaczymy z czasem 😊. Ale nie zastyga w 100%, odbija się nawet po jakimś czasie. Ją też zobaczycie na Stories 😉.
Post udostępniony przez Basia Hrycyk (@basia.blog)



W październiku otrzymałam też dodatkową paczuszkę z lakierami hybrydowymi Realac. Jak się okazało, niestety trzy mi się już powielają, ale znalazły nowego (szczęśliwego) właściciela. Wszystkie pokazałam wraz z prezentacją kolekcji jesiennej oraz kolekcji nude


O ShinyBox i InspiredBy pisałam już osobno tutaj ;) Raczej niewiele zostanie u mnie, niestety (Inspired 1 z 9, a Shiny 5 z 8, z czego 1 to zjedzony już baton, 3 rozczarowania i 1 rzecz w zapasie :/).



W moje ręce wpadło również kilka kosmetyków Lorigine. Jest to marka dostępna w niektórych Rossmannach. W Trójmieście mało popularna, bo na 19 Rossmannów, w których czasem bywam lub mogę podjechać (16 w Gdyni + 3 w Rumi), szafa Lorigine jest w... jednym :D Wywołała spore poruszenie na wizażu, bo jest to marka "mineralna" (Lorigine Minerals). Dlaczego w cudzysłowie? No bo z tą mineralnością to różnie bywa. Niektóre ich kosmetyki faktycznie są mineralne, inne są mineralne częściowo, zaś inne zawierają co najwyżej dodatek minerałów :) Jak na razie moje wrażenia są różne, a swatch podkładu i korektora wrzuciłam tutaj i tutaj


No i kwintesencja tego wpisu. Najlepsze zostawiłam na koniec! Kto robi lepsze prezenty od blogerki kosmetycznej?! :) Chyba tylko druga blogerka jest w stanie w 100% wstrzelić się w mój gust, robiąc mi w pełni trafioną niespodziankę!!! Wiadomo, jak to jest z niespodziankami - a to zapach nie ten, a to marka z nieciekawym składem, kolor "nie mój", a to jeszcze coś innego ;) W tym miesiącu dostałam dwie cudowne przesyłki od dziewczyn, z którymi się wzajemnie czytamy i mniej więcej wiemy, co lubimy. 

Gdy hellojza dowiedziała się, jak bardzo lubię odżywkę Balea Oil Repair (a nie mam do niej dostępu), postanowiła mi ją sprezentować podczas wizyty w Polsce. Dorzuciła też oczyszczający żel-mleczko Alverde (sprawdza się jak na razie fantastycznie!!), kredkę do ust Essence w swoim ulubionym odcieniu (Big Proposal), który jest już również moim ulubionym odcieniem (nude w absolutnie pięknym wydaniu) i dwie nawilżające maski w płachcie Balea, które na mojej traktowanej już w tym roku kwasami skórze na pewno znajdą zastosowanie <3. W 100% trafiona niespodzianka, dziękuję :*.


Z kolei z zoilą jesteśmy już wzajemnymi dostawcami wszelkiego rodzaju proszków :D, ale w przesyłce znalazłam również dwie niespodzianki. Oprócz bohatera głównego, czyli odsypki słynnego pudru Laura Mercier, znalazłam również mineralny puder Innisfree (rany, ale z nas dwie pudernice!!!) oraz top coat Essie Good To Go. Te niespodzianki również są w 100% trafione! Moja wewnętrzna pudernica ogromnie ucieszyła się na widok Innisfree, jest to dla mnie szczerze interesująca koreańska marka! A do dotychczasowych top coatów (Seche Vite, Insta Dri) zawsze miałam jakiś zarzut, więc jestem ogrooooooomnie ciekawa często chwalonego Essie :) Dziękuję :* 


Sporo nowości, ale też i sporo zużyć (będą niebawem), także rotacja jest ok :)
No i spora część niestety powędruje dalej.

Wpadło Wam coś w oko? :)
nowości

Dziękuję za odwiedziny! :)

Jeżeli podoba Ci się tutaj - polub mnie na Facebooku oraz Instagramie,
będzie mi bardzo miło, a Ty nie przegapisz żadnych nowości! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz