Jeżeli ciekawi Was, co nowego przybyło we wrześniu, to zapraszam! :)
Na początku września chciałam złożyć zamówienie w EcoSpa, ZróbSobieKrem oraz Kolorówka. Z EcoSpa chciałam tylko jedną rzecz, więc opłacało się średnio... Wiedząc, że zbliża się kolejne spotkanie Realac, zapytałam dziewczyn, czy nie chcą dołączyć do zamówienia. I wiecie co? To był świetny pomysł, bo udało nam się złożyć zamówienie w 4 osoby, koszty wysyłki zrobiły się bardzo niewielkie, a dziewczyny też odwlekały swoje zakupy od jakiegoś czasu, bo nie opłacało im się zamawiać dla jednej czy dwóch rzeczy :D I wszyscy zadowoleni :D Z EcoSpa chciałam tylko glikol roślinny, ale do koszyka tuż przed złożeniem zamówienia wpadł mi jeszcze porządny, szklany słoik. Może zrobię sobie peeling cukrowy :)
Ze strony ZróbSobieKrem potrzebowałam trochę więcej... Chwyciłam po 3 buteleczki farmaceutyczne w 3 różnych pojemnościach - przydają się do odlewek i na wyjazdy. Wzięłam też jeden pusty plastikowy pojemnik. Dwie kompozycje zapachowe do różnych własnych mikstur ;) Hydrolat z drzewa herbacianego, papaina i bromelaina w celu zrobienia peelingu enzymatycznego do skóry głowy. Serum Bionigree nie przyniosło pożądanych rezultatów, zaś peelingiem mechanicznym trudno mi dotrzeć do skóry głowy. Wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie przyda się na pewno. Kwasem azelainowym planuję wykonywać peelingi kwasowe w tym roku - migdał, kojowy, glikol i mieszanki AHA na razie mi się znudziły, nie przynosząc takich rezultatów, jakich oczekiwałam. Jest też biosiarka.
Plusem zamawiania w ZSK czy Kolorówce jest to, że mają opcję łączenia zamówień - w ten sposób mogłyśmy jeszcze skorzystać z dobrodziejstw Kolorówki bez dodatkowych kosztów przesyłki. Wzięłam torebki strunowe do odsypek i dziesięć eppendorfów. O mały włos nie zamówiłabym 50 sztuk (bo wrzuciłam 10 szt. do koszyka, ale jak się okazało, 1 sztuka oznacza pięciopak :D na ziemię sprowadził mnie komunikat o braku dostępności takiej ilości :D). A, wzięłam jeszcze wodę demineralizowaną bo te wielkie z działu samochodowego mnie denerwują, podobnie jak woda do iniekcji w walających się po szufladzie ampułkach.

W zamówieniu znalazło się kilka gratisów. Dziewczyny jednogłośnie zgodziły się na to, bym je zachowała za organizację zamówienia (dzięki!) :D Jest puder ryżowy, mała saszetka żółtej glinki, mały olej sojowy i hydrolat miętowy oraz piękny pigment z Kolorówki.
W E-Glamour była wysyłka za 1 zł, więc postanowiłam chwycić kilka odlewek perfum, a nuż mi się coś spodoba? Wybór nie był za duży, ale kilka wpadło. Wzięłam też jakiś tani zapach, którego nuty wydawały się w porządku (na piśmie), ale w rzeczywistości jest straszny. Ale czego się spodziewać po Pussy Deluxe? :D :D :D
W Rossmannie kupiłam płyn do higieny intymnej Facelle bo poprzedni (Intimea) się skończył. Wzięłam też antybakteryjne mydełko Protex, którego używam do mycia pędzli i drugiego etapu mycia gąbeczki oraz bazę peel off z Miss Sporty, którą poleciła mi Paulina. To może być fajna sprawa do prezentacji lakierów na paznokciach z szybką możliwością aplikacji kolejnego koloru.
Mogłoby się wydawać, że pokazuję tu zakupy do apteczki (woda utleniona) i kuchni (soda oczyszczona), ale nic bardziej mylnego. Kasia zainspirowała mnie do spróbowania maseczki z sody oczyszczonej i wody utlenionej. A sody wzięłam aż trzy, bo przydadzą się do roztworu neutralizującego do kwasów.
Czy jest coś bardziej wkurzającego od sytuacji, w której wszystkie paznokcie są takie ładne, długie i zapuszczone i nagle się jeden dziad łamie? W poszukiwaniu idealnego rozwiązania do przedłużania paznokci, sięgnęłam po bazę extra z NeoNail (jako trzecie podejście, po Semilac Hardi i żelu budującym). I wiecie co? Naprawdę jest extra ;) ALE... uczuliła mnie!!! Przedłużyłam trzy paznokcie i dosłownie na tych właśnie trzech paznokciach na drugi dzień pojawiły się początki onycholizy i charakterystyczny dyskomfort pod paznokciami! Na szczęście szybko udało się uratować sytuację olejkiem z drzewa herbacianego. Szkoda, bo nie uczula mnie ani Semilac, ani Realac, ani Hyco, ani Provocater. A NeoNail już po pierwszym użyciu! Smutno mi strasznie bo właściwości tej bazy są świetne - łatwo się nią przedłuża, dobrze się poziomuje i nie mięknie pod wpływem ciepła.
Podczas weekendu z kuponami zniżkowymi (Stylowe Zakupy) skorzystałam z promocji na Golden Rose i w Inglocie. Zakupy skromniutkie. Chwyciłam pomadkę Velvet Matte numer 31 (brązowo-brzoskwiniową z lekkim różowym podtonem) i cień Inglot 383 - w sklepie wydawał się brzoskwiniowy, w rzeczywistości jest mega pomarańczowy :(((( Ostre światło tam było. Może się przyda, ale to nie to, co chciałam.
Należąc do Klubu Przyjaciółek Nivea, mam przyjemność raz na jakiś czas otrzymać paczkę z ich nowościami. Super, bo dzięki temu poznałam już kilka fajnych produktów (m.in. olejek w balsamie do ciała i jedwabisty mus do mycia ciała). Tym razem dotarła do mnie przesyłka z serią Urban Skin (krem do twarzy na dzień, na noc i maseczka). Kremy do twarzy od razu powędrowały dalej, bo nie mam na nie miejsca w moim harmonogramie pielęgnacji ;) Ale maseczkę zachowałam i z przyjemnością używam. Ma konsystencję umiarkowanie gęstej, jasnozielonej pasty z granulkami, a zapach typowy dla Nivea (ja go lubię). Łatwo się rozprowadza, lekko zastyga, ale zmywa się bez problemu, nie potrzebuję gąbeczki. Producent zaleca trzymać maseczkę minimum 1 minutę. Jakie jest maksimum? Nie mam pojęcia. Trzymam ją maksymalnie (!) 10 minut na twarzy (lub mniej). Cudnie oczyszcza, obkurcza pory i sprawia wrażenie rozjaśnionej i promiennej cery. Skóra jest też dłużej matowa. Efekt trzyma się całkiem długo, więc to fajna maseczka przed większym wyjściem. Generalnie pod względem uzyskiwanego efektu otrzymuję w 100% tego, co bym chciała. ALE nie jest bez wad - po aplikacji piecze mnie skóra, po chwili ustępuje (osobom o skórze wrażliwej radzę uważać!). W składzie na 4 miejscu jest Alcohol Denat. (Aqua, Kaolin, Glycerin, Alcohol Denat. itd...) i to może właśnie on jest winowajcą. Nie chcę demonizować tego składnika, ale w pielęgnacji twarzy wolałabym go uniknąć. Być może to on odpowiada za tak silne oczyszczenie i matowienie skóry. Ogólnie maseczka jest bardzo przyjemna w użyciu, ale jestem wewnętrznie rozdarta pomiędzy tym, że efekt jest fantastyczny, a tym, że alkohol jest mojej twarzy zbędny, szczególnie że zaczynam się kwasić i nie chcę aż tak torpedować twarzy. Choć z drugiej strony - to i tak jest kontakt chwilowy (kilka minut) i nieregularny (nie robimy maseczki codziennie). Sama nie wiem... ;)
Dotarła do mnie również paczka z Resibo. Byłam w ogromnym szoku, bo przecież już pokazywałam jedną przesyłkę w nowościach sierpnia i tej się nie spodziewałam. Myślałam, że może to pomyłka i przez przypadek wysłali jeszcze raz? Otwierać, nie otwierać, odsyłać? Dobra, otwieram, zobaczymy! A tu w środku balsam wyszczuplający, o którym również pisałam jakiś czas temu z Panią Weroniką, że mnie ciekawi :) Do tego miarka oraz piękna bawełniana torba z roślinnym motywem i długim uchwytem - jest bardzo fajna :) Były też trzy próbeczki kremów. Balsamu używam od dokładnie 27 dni i myślę, że za jakiś czas przygotuję wpis zbiorczy ze wszystkimi produktami Resibo, z którymi miałam styczność. Ale potrzebuję jeszcze chwili na dokładne testy.

Dotarła też do mnie paczka-niespodzianka. Taka serio-serio niespodzianka bo nie było wiadomo, co będzie w środku i jakiej marki. Dopiero pod koniec pojawiły się wewnątrzblogerskie przecieki ;) Paczka była zaskakująca bo gigantyczna, a lekka jak piórko! W środku znalazłam balon (z którego niestety zeszło powietrze) oraz nowości AVON. Z niespodzianką, jak to z niespodzianką - część produktów trafiła w mój gust (perfumy i olejek pod prysznic - z których jestem BARDZO zadowolona), a część niekoniecznie i znajdzie nowego właściciela ;)

Oprócz perfum i olejku (z których bardzo się ucieszyłam! olejek pachnie obłędnie, perfumy też bardzo ładne), w paczce były również: balsam-suflet z Planet SPA, podkład, pomadka do ust, lakier do paznokci, bezbarwna konturówka i tusz do rzęs.
Niebawem będę mogła Wam pokazać WSZYSTKIE odcienie cieni mineralnych Neauty Minerals <3. 8 kolorów miałam już wcześniej (bo sama je kupiłam, najwcześniejszy już w 2015 roku i jestem z nich bardzo zadowolona, tak tylko dodam ;)), ale teraz dołączyła do mnie reszta gromadki. Jestem tym ogromnie podekscytowana, zdjęcia swatchy wyszły bardzo fajnie i mam nadzieję, że wpis pojawi się jak najszybciej - cienie znam nie od dziś, są fantastyczne, a kolory w ofercie przepiękne :) Na stronie może nie robią szczególnego wrażenia, ale na żywo jest moc!!!
Gdy osoba realizująca przesyłkę-niespodziankę od AVON dowiedziała się o zaistniałej sytuacji z balonem, otrzymałam... drugą przesyłkę, byłam w bardzo pozytywnym szoku :) Jak zobaczyłam kuriera z gigantycznym i lekkim pudłem, już wiedziałam, co się święci :) Tym razem mój balon był w pełni sił, miał nawet dołączony przemiły i oryginalny liścik i otrzymałam kolejne 4 produkty od AVON. Ta rekompensata była bardzo, bardzo miła, a balon nadal wisi w moim pokoju :) Śmiać mi się chciało, bo chodziłam z nim po domu jak dziecko i cieszyłam się do siebie przez cały wieczór ;) Duża baba, a tyle frajdy z balona :D

W ramach współpracy z Orphica, wybrałam dla siebie odżywkę do brwi Brow (bo są obrazem nędzy i rozpaczy :D), w pięknym pudełku znalazłam również dwie kredki do oczu. Odżywki używam codziennie, mam nadzieję, że uratuje moje brwi :) Jeżeli nic Wam nie mówi Orphica, to to jest ta sama firma, która produkuje Realash, teraz już na pewno kojarzycie :) Zdjęcia przed już są, zdjęcia po... trzeba będzie jeszcze poczekać :)

Kolejna paczka niespodzianka, której się zupełnie nie spodziewałam. Jedna z najpiękniej zapakowanych przesyłek, jakie kiedykolwiek widziałam! To nie jest zwykłe pudełko, te ścianki były rozkładane, trzymały się dzięki wstążeczkom :) W środku znajdował się również piękny wianek oraz olejek Lactacyd Precious Oil (a w zasadzie to dwa, bo jeden luzem, a jeden w kartoniku). Po raz kolejny przekonałam się, że DHL nie szanuje paczek (zawsze jest coś z nimi nie tak), bo olejek powinien stać pionowo i był porządnie podklejony klejem - ja nie wiem, co kurier robił z paczką, że ta butelka stamtąd wyleciała, bo klej był bardzo mocny. Gdybym wiedziała, że przyjdą do mnie dwa olejki do higieny intymnej, to bym nie kupowała Facelle :D Ale na razie go odłożyłam do szuflady i testuję Lactacyd - wstępnie jestem bardzo zadowolona. Ma płynną konsystencję jak olejek (lepiej uważać podczas wydobywania!), w kontakcie ze skórą wydaje się być wodnistym żelem, a z wodą zamienia się w emulsję, która spłukuje się ze skóry w 100%, nie pozostawiając żadnej tłustej warstwy, a mimo to w przyjemny sposób otula skórę, nie jak typowo oczyszczający pieniacz. Przyjemnie pachnie, nie wysusza, używam z przyjemnością.

Spotkania blogerek to doskonała okazja do wszelkiej wymiany dobroci i innych podarunków ;) Monika, z uwagi na krótkie włosy, miewa problemy ze zużyciem odżywek do włosów, więc gdy zobaczyła, że u mnie idzie jedna w dwa tygodnie, zaproponowała mi, czy nie chcę przygarnąć paru, które u niej leżą niekochane :) Odżywkę Schwarzkopfa już prawie zużyłam i pewnie pojawi się w najbliższym denku :D Z kolei korektor mineralny Annabelle Minerals w odcieniu podkładu to prezent od Karoliny :* Serdecznie dziękuję, dziewczyny! :)

Na tymże spotkaniu z Realac zostałyśmy obdarowane najnowszą kolekcją jesienną Femme Fatale, która jest absolutnie cudowna i niebawem powinna pojawić się na blogu. Wszystkie kolory z kolekcji mi się podobają! Na dowód mogę powiedzieć, że miałam wcześniej zrobioną listę (po obejrzeniu wszystkich wzorników Realac), które kolory podobają mi się najbardziej i aż 5 z 6 kolorów z kolekcji Femme Fatale było na tej liście!!! A ten szósty kolor też jest ekstra :D Więc chyba nie muszę mówić, że jestem totalnie zachwycona? :). Jeden kolor pokazywałam już na Stories. Niespodzianką było również pojawienie się kolekcji nude (Bloggers Choice Nude Collection), bo na wcześniejszych spotkaniach sygnalizowałyśmy, że uwielbiamy nudziaki! :D Uważam, że nudziaki są piękne o każdej porze roku i na każdą okazję :) Można je też łączyć z bardziej szalonymi kolorami, by je nieco zgasić. Dostałyśmy również piękne Mirror Flakes, srebrno-złoty pyłek Mirror Effect i oliwkę do skórek. Wszystko niebawem pokażę bliżej na wzornikach.

Trafiło do mnie kilka świeżutkich nowości Neauty Minerals - pędzle (flat top, kabuki, kulka do cieni, kabuki w chowanym etui i flat top w chowanym etui), korektory mineralne (swatche wrzuciłam TUTAJ, ale będą też na blogu za jakiś czas) i rozświetlacze (swatche TUTAJ, a dodatkowe animacje TUTAJ). Pędzle są bardzo mięciutkie i mają oryginalny design. Świetnie, że Neauty wypuściło kabuki w chowanym etui, bo takiego jeszcze nie widziałam. Tego typu chowany flat top miało już Annabelle Minerals - Neauty jest podobny, ale nie identyczny. Włosie jest odrobinkę (!) dłuższe, a dzięki temu nie tak mocno zbite, dla mnie to plus. Dobrym posunięciem było również wypuszczenie w pierwszej kolejności takiej zbitej, syntetycznej kulki do cieni - nada się zarówno do nałożenia cienia na całą powiekę, jak i do roztarcia w załamaniu. W przyszłości planowane są kolejne modele. Wszystkie nowości pojawią się z pewnością na blogu za jakiś czas (kurczę, doby mi nie wystarcza!), a w październiku szykuje się promocja na cały asortyment Neauty (źródło informacji w komentarzu), więc warto obserwować FanPage ;)

We wrześniu rozpoczęłam również przygodę z naklejkami termicznymi Manirouge - na razie, spoglądając na zanaklejowane paznokcie, nic nie zdradzam, wyczekujcie wpisu! :D
Trafiły do mnie również pudełka ShinyBox i InspiredBy, które szczegółowo pokazywałam i omawiałam TUTAJ. O ile ShinyBox po raz kolejny mnie rozczarował i zwiększy zawartość pudełka do oddania, tak InspiredBy po prostu rozwalił system! Genialna edycja!!!

Torba ze zdjęcia wyżej nie przypadła mi do gustu (chciałam kupić taką w ich sklepie, tyle że z innym wzorem bo jest ultra-pojemna z uwagi na rozkładane dno, tyle że NIC mi się nie spodobało, NIC!), ale za to Pusheen spodobał się Indze z Black Liner, więc go jej podarowałam z przyjemnością. Inga zapytała mnie, czy lubię żele Balea - no jasne, że lubię, chętnie przygarnę bo nie mam do nich dostępu :D Po wysłaniu paczki napisała, że włożyła do niej jeszcze niespodziankę (piankę do mycia ciała mango od Organique). Ale gdy rozpakowałam paczkę, usiadłam na podłodze i....... zbierałam szczękę przez cały wieczór. Jedna niespodzianka, taaaaaa......... Rozpakowałam dosłownie wór dobroci, Ty szalona kobieto!!! Miały być żele Balea :D Mam nadzieję, że torba będzie Ci się nosiła jak najlepiej, bo nie zasłużyłam sobie na taką przesyłkę! :* W zasadzie to idę jeszcze poszukać swojej szczęki, bo nadal nie mogę uwierzyć w to, co widzę ;)
No, to już koniec wrześniowych dobroci :D
Chyba pójdę mieszkać do piwnicy... ;)
Wpadło Wam coś w oko?
Chyba pójdę mieszkać do piwnicy... ;)
Wpadło Wam coś w oko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz