Cześć! Przychodzę dziś do Was z prezentacją i wstępnymi odczuciami odnośnie 4 nowości - dermokosmetyków.




Pharmaceris H peeling do skóry głowy do włosów wypadających ciekawił mnie już od bardzo dawna. Mam problematyczną skórę głowy - przetłuszcza się nadmiernie i ciężko mi to opanować. Niedawno recenzowane serum Bionigree niestety mi nie pomogło w tym zakresie. Liczę na to, że peeling pomoże mi w oczyszczeniu skóry i ograniczeniu przetłuszczania. Czy tak będzie? Zobaczymy pod koniec opakowania, bo na razie po paru użyciach efektu nie widzę ;) Liczyłam na ciut większe, doraźne "wow" już po pierwszym użyciu (super czysta skóra, włosy uniesione u nasady, dłuższa świeżość), ale nic takiego jak na razie nie nastąpiło. Peeling sprawia wrażenie dość łagodnego, początkowo miałam problem z dotarciem do skóry głowy (peelingowałam włosy ;)), dużo łatwiej idzie, gdy używam go z głową w dół bo włosy nie przylegają wtedy do skóry. Nie przepadam za tym, bo bardzo trudno jest mi potem rozczesać włosy, no ale peelingu nie robi się codziennie, więc wytrzymam :) Jestem ciekawa efektu przy regularnym stosowaniu.


VICHY ANTI-TRANSPIRANT roll-on przeciw nadmiernemu poceniu to klasyk. Uwierzycie, że mam go po raz pierwszy? Ciekawił mnie od dawna, ale jakoś nie było nam po drodze. Postanowiłam wypróbować. Jak na razie sprawdza się znakomicie, każdego dnia po zastosowaniu czułam się bardzo świeżo aż do wieczornego prysznica, zero dyskomfortu w ciągu dnia. Jak na razie jestem na tak! Moja skóra ma jednak tendencję do szybkiego przyzwyczajania się do antyperspirantów, więc jestem ciekawa, czy się na niego nie "uodpornię" po jakimś czasie. Kulka, jak to kulka, potrzebuje chwili na wchłonięcie, a zapach jest unisex - trochę morski, świeży, odrobinę męski, ale nie do końca.




LA ROCHE-POSAY Anthelios SPF 50+ żel-krem do twarzy + Hyderane Legere - cena tego duetu jest absolutnie fantastyczna i gdyby nie fakt, że jestem teraz trochę spłukana, zamówiłabym ze trzy zestawy. Serio! Kiedyś wydawało mi się, że Vichy matujący to najlepszy filtr na świecie. Później poznałam Anthelios ultralekki i poczułam nutkę zwątpienia. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest lepszy, bo po prostu inny formułą, ale o wiele łatwiej było mi dołożyć drugą warstwę i nałożyć "przepisową dawkę". Ale gdy spróbowałam suchego żelu-kremu Antheliosa (polecała mi go kiedyś Ania Kosmeologika i od tamtej pory ciągle miałam go w pamięci), to przepadłam, po prostu przepadłam. Formuła bardzo lekkiego kremu, wchłanianie się do matu, możliwość nałożenia dwóch bardzo konkretnych warstw bez obaw o rolowanie... To jest mistrz! Mam nadzieję, że dalsze wrażenia będą równie pozytywne, bo komfort stosowania jest po prostu WOW!



Pharmaceris W Dermo-Ochronny krem wybielający przebarwienia na dzień SPF50+ - ten krem jest dla mnie z kolei fajną alternatywą dla Antheliosa w dni, kiedy wcale nie muszę wyglądać super-hiper, ale przydałaby się wysoka ochrona przeciwsłoneczna. Jak wiecie, borykam się z przebarwieniami na twarzy, więc gdyby mógł na nie jakkolwiek wpłynąć, byłoby miło. Mało prawdopodobne, że to nastąpi przy sporadycznym stosowaniu, ale zaszkodzić nie zaszkodzi ;) Używam go w dni "po domu" lub gdy używam tylko filtra i pudru, bo nie ma tak cudownie lekkiej konsystencji jak Anthelios i pod makijażem pojawia się mały zgrzyt na mojej mieszanej i skłonnej do przetłuszczania skórze. Ale nie jest tłusty, wprost przeciwnie - pozytywnie mnie zaskoczył, bo myślałam, że jego formuła będzie bogatsza.
O którym z tych produktów chciałybyście przeczytać pełną recenzję w pierwszej kolejności? :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz