4 nowości - dermokosmetyki {La Roche-Posay, Pharmaceris, Vichy}

środa, 30 sierpnia 2017

4 nowości - dermokosmetyki {La Roche-Posay, Pharmaceris, Vichy}

Cześć! Przychodzę dziś do Was z prezentacją i wstępnymi odczuciami odnośnie 4 nowości - dermokosmetyków. 

6 urodziny bloga | podsumowanie 6 lat | MEGA konkurs urodzinowy!

piątek, 25 sierpnia 2017

6 urodziny bloga | podsumowanie 6 lat | MEGA konkurs urodzinowy!

Gdy piszę ten wpis, zaczynają mi się szklić oczy. Zupełnie serio! Dokładnie 6 lat temu na moim blogu pojawił się pierwszy wpis  Pierwszy post na blogu ;). Dziś napawa mnie to dumą i szczerze nie sądziłam, że się tutaj tak zadomowię, a blog stanie się nieodłącznym elementem mojego życia! Chciałabym dziś te 6 lat podsumować, być może dowiecie się o mnie czegoś więcej? :) Mam też dla Was urodzinową niespodziankę w postaci konkursu i gorąco zachęcam do udziału!

10 linków, które warto odwiedzić

środa, 23 sierpnia 2017

10 linków, które warto odwiedzić


Cześć! 

Tego typu wpis krążył mi po głowie od dawna. Trafiam czasem na wpisy, które zapadają mi głęboko w pamięci - chciałabym je Wam dziś polecić! Tematyka jest różna - niektóre wpisy są bardziej merytoryczne, inne zupełnie na luzie. Dla każdego coś miłego :) Tytuły są podlinkowane.




Kiedyś chomikowałam puste opakowania po miniproduktach z Rossmanna w celu przelewania do nich kosmetyków na wyjazdy, dopóki... nie dowiedziałam się, że to niebezpieczne! Większość z tych opakowań to plastik typu PET, którego nie można wykorzystywać ponownie! Od tamtej pory "uświadomiłam" już kilka kolejnych osób, przekierowując właśnie do MyLovelyFuschia. Tego typu plastik w ogóle jest dość kontrowersyjny, szczególnie w przypadku marek naturalnych, ale tego dowiecie się u Kamili. Jej blog jest dla mnie jednym z najbardziej wartościowych blogów, jakie kiedykolwiek poznałam. Mimo, że nie mam takiego bzika na punkcie kosmetyków naturalnych, staram się być gdzieś "w środku", to i tak jej blog jest dla mnie ogromną skarbnicą wiedzy, "pomiędzy wierszami" można się dowiedzieć mnóstwa ważnych rzeczy!
→ Czy wiedziałyście, że ten słoiczek, który informuje nas o dacie przydatności od momentu otwarcia, który zawsze opisywałam pełnym zdaniem ("no wiecie, ten słoiczek z tyłu, który informuje nas o tym, ile produkt jest ważny od otwarcia"), to po prostu PAO? I moje życie stało się łatwiejsze! PAO produktu to 6 miesięcy. Koniec zdania! :D
→ Czy wiecie, że pompki typu airless wcale nie są idealne? Zdarzyło się, że ktoś używał spleśniałego kremu bo nie widział, że coś z nim nie tak. Zawsze wychwalałam pompki airless pod niebiosa jako najcudowniejsze możliwe opakowania. Teraz już mam mały dystans :)
→ Czy wiedziałyście, że woski parafinowe (Yankee Candle) należy palić przy otwartym oknie? Ja wcześniej nie wiedziałam!
Tego wszystkiego (i jeszcze więcej) dowiedziałam się z bloga Kamili, co mocno utkwiło mi w pamięci. Koniecznie zajrzyjcie!




Karolina bardzo delikatnie "ugryzła" temat, który jest bardzo ważny, a mało kto chce o tym rozmawiać. Wpis ten bardzo mocno zapadł mi w pamięci i w pewnym sensie sprawił, że jeszcze bardziej doceniłam wartość blogów. W każdy wpis wkładamy ogromną ilość czasu i pracy. Jeżeli jeszcze nie znacie bloga Karoliny, koniecznie zajrzyjcie - wiele wpisów jest dla mnie "must read", a każdy z nich jest perfekcyjnie dopracowany i opatrzony pięknymi zdjęciami :)




Jeżeli właśnie szukacie łatwo dostępnego serum z witaminą C, zajrzyjcie na bloga Ani. Ania ma ogromną wiedzę na temat składów, a jej blog jest kopalnią wiedzy! Jeżeli interesują was tematy kosmetyczno-biochemiczne (i nie tylko!), przedstawione w zrozumiały dla zwykłych śmiertelników sposób, to ten blog jest właśnie dla Was :)




Lekki i przyjemny wpis "do kawy" :) 6 sposobów na to, by w szafie ładnie pachniało. Nie na wszystkie bym wpadła, warto zajrzeć! :)




Paulina poruszyła bardzo ważny dla mnie temat - aby uzyskać deklarowaną ochronę SPF z opakowania, należy nałożyć odpowiednią ilość kremu (kremu BB, czy też kremu z filtrem). Problem jest taki, że mało który producent o tym w ogóle informuje, zwykle na opakowaniach pojawiają się ogólnie stwierdzenia "nałożyć odpowiednią ilość...", co każdy definiuje po swojemu. Dość często słyszę "a mi krem z filtrem niepotrzebny, bo w moim podkładzie jest SPF", "ja nakładam cienką warstwę kremu z filtrem", "SPF10 wystarczy" i tak dalej. I choć mam pełną świadomość, że nie każdy ma filtrowego bzika na punkcie ochrony (co z pełni rozumiem i nie planuję w to w żaden sposób ingerować), chciałabym, żeby każdy miał chociaż świadomość, że nakładając cienką warstwę kremu z filtrem, poziom ochrony drastycznie spada. Na twarz należy nałożyć 1-2 mililitry kremu z filtrem (w zależności od źródła), by uzyskać ochronę deklarowaną na opakowaniu. A więc tubka 30 ml powinna wystarczyć na 15-30 dni (pomijam kwestie reaplikacji). Serio. Może się wydawać, że jeden mililitr to przecież malutko, na pewno tyle nakładam! Ale to się tylko wydaje, zajrzyjcie do wpisu. 




Duży ręcznik, który zajmuje niewiele więcej miejsca od Kindle? Koniecznie muszę go kupić, bo wakacyjny bagaż zawsze mocno mnie ogranicza - pewnie dobrze wiecie, dlaczego :) Jeżeli jeszcze jesteście przed wyjazdem wakacyjnym, koniecznie zajrzyjcie! Bogusia wstawiła piękne zdjęcia z miejsca, które bardzo lubię odwiedzać, a jej bloga czytam od lat. Jest poświęcony wielu aspektom życia (minimalizm, optymalizacja wydatków, komponowanie idealnej szafy, żywienie, ćwiczenia... i wiele innych), Aż nie mogę uwierzyć w to, że poznałyśmy się osobiście już ponad 5 lat temu! 




Jeżeli macie zły humor lub zły dzień, koniecznie zajrzyjcie - poprawa humoru gwarantowana :D Typowo luźny, przyjemny wpis, który bardzo mnie rozbawił :)



Ewelina daje świetny przykład, że nie trzeba mieć wypasionej lustrzanki, by robić ładne zdjęcia. Wystarczy dobry pomysł i dodatki :) Ja na swoim blogu również robię zdjęcia kompaktem (w dodatku kompaktem męża!), a czasem nawet telefonem :) 




Po przeczytaniu tego wpisu byłam w szoku i od razu dodałam go do zakładek. Jeżeli myślicie, że Magda porusza "oczywisty" temat różnicy w składach na rynku azjatyckim i polskim (gdzieś składnik zabiorą, gdzieś dodadzą, różnice w dopuszczalnych stężeniach itd.), to jesteście w błędzie :) Temat jest o wiele bardziej skomplikowany, to trzeba przeczytać!




Oglądanie tutoriali makijażowych na YouTube jest dla mnie przerażające. Ilość nakładanych kosmetyków jest dla mnie po prostu obłędna! Ja rozumiem, dlaczego tak jest - w kamerze, przy mocnym oświetleniu wygląda to dobrze. Ale nie chcę wiedzieć, jak wygląda na żywo, z bliska. Klepnę w plecy, a z przodu tynk odpadnie... Osobiście maluję się zdecydowanie delikatnie, pomimo używania sporej ilości produktów, co pokazywałam we wpisie → Mój makijaż codzienny. To się z kolei wiąże z tym, że gdy chcę zrobić zdjęcie makijażu - cienie są niewidoczne, a różu i bronzera na policzkach nie ma wcale ;) Wpis aGwer tak zapadł mi w pamięci, że teraz, gdy widzę tak mocny makijaż, myślę "oho, makijaż na YouTubera!" Oczywiście aGwer stworzyła ten wpis właśnie po to, by ukazać niedorzeczność takiego makijażu w życiu codziennym, nie po to by go propagować :) 


Wszystkie zdjęcia w tym wpisie (poza pierwszym ;)) 
zostały wykonane przez autorki wpisów i umieszczone tu za ich zgodą :)

Który wpis zaciekawił Was najbardziej? :)


Bionigree, serum oczyszczające do skóry głowy

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Bionigree, serum oczyszczające do skóry głowy

Jeszcze kilka lat temu pielęgnacja skóry głowy była raczej abstrakcją. Szampon, odżywka - jak najbardziej, ale żeby peeling, serum do skóry głowy? A na co to komu? Interesowały się tym raczej osoby o wyższym stopniu wtajemniczenia, głównie włosomaniaczki :) I choć nadal część osób zapyta pewnie "a po co mi to?", to ja, posiadaczka skóry problematycznej, reaguję na tego typu produkty z gigantycznym entuzjazmem i ogromnie się cieszę, że rynek produktów do skóry głowy się rozwija, bo do tej pory trzeba było sobie "jakoś" radzić samemu :) 

-49% w Rossmannie (21-30.08) - co planuję kupić, co polecam?

środa, 16 sierpnia 2017

-49% w Rossmannie (21-30.08) - co planuję kupić, co polecam?



Niektóre promocje są nimi niestety tylko z nazwy, ale tym razem zbliża się (moim zdaniem) bardzo ciekawa okazja do uzupełnienia braków lub zrobienia drobnych zapasów. O ile promocje typu 2+2 nie robiły na mnie żadnego wrażenia bo trzeba było na siłę dobierać produkty z różnych kategorii (a jeżeli dobieram coś na siłę, to nie jest to żadna promocja), a jak już się trafiła jedyna mnie interesująca (na filtry), to nie mogłam z niej skorzystać, choć chciałam. Całą historię opowiadałam tutaj  Nowości | lipiec 2017. Tym razem warunki promocji wydają się być w miarę jasne, a i rabat konkretny. 

Zrzut ekranu z e-wydania Skarbu  źródło
Zakupy z AliExpress - akcesoria do makijażu | AliExpress haul

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Zakupy z AliExpress - akcesoria do makijażu | AliExpress haul

Czasem na moim blogu oraz Instagramie przewijają się gadżety z AliExpress, ale nigdy nie pokazywałam ich bardziej szczegółowo, z wyjątkiem pyłków-kameleonów, które zdecydowanie potrzebowały osobnego wpisu → Pyłki kameleony z Born Pretty - 2 rodzaje. Postanowiłam stworzyć serię wpisów o moich zakupach - być może coś Was zaciekawi, wpadnie Wam w oko? :) Dla mnie takie wpisy na innych blogach są ogromnie ciekawe i udaje mi się czasem wyłapać świetne perełki, o istnieniu których nie miałam pojęcia! Jeżeli zakupy z AliExpress Was kompletnie nie interesują - bez obaw, nie zmieniam profilu bloga! Będą się pojawiały raz na jakiś czas :) 

Słowem wstępu

  • niektóre linki mogą być już nieaktualne, dlatego przy każdym przedmiocie podaję nazwę sklepu oraz pełny tytuł aukcji w celu ułatwienia wyszukiwania po słowach kluczowych
  • podane kwoty są w złotówkach - jest to cena przedmiotu przeliczona po kursie z dnia mojego zakupu, niestety w archiwum zamówień nie widzę opcji zmiany na dolary - pamiętajcie, że aktualna cena może być wyższa lub niższa, zarówno z powodu zmiany kursu walut, jak również po prostu z powodu zmiany ceny przez sprzedającego (na lepsze lub gorsze :)), a ceny potrafią się zmienić i to mocno!
  • jeszcze nie wszystkiego używałam, więc nie zawsze będę w stanie się wypowiedzieć, czy polecam, ale być może już samo rzeczywiste zdjęcie i opis pomogą w podjęciu decyzji i skłonią Was lub zniechęcą do zakupu? ;)

AliExpress makeup tools, gadżety AliExpress, AliExpress haul, pędzel do pudru z AliExpress, puszki do pudru, pacynki do cieni, pędzelek dwustronny do brwi

Pyłki kameleony z Born Pretty - 2 rodzaje (chameleon nail powder top grade mirror effect)

piątek, 11 sierpnia 2017

Pyłki kameleony z Born Pretty - 2 rodzaje (chameleon nail powder top grade mirror effect)

Zaparzcie herbatkę, usiądźcie wygodnie, bo we wpisie jest około 70 zdjęć! :D 

Born Pretty chameleon nail powder top grade mirror effect AliExpress pyłki kameleony do paznokci

Jak komentować w Disqus jako gość?

środa, 9 sierpnia 2017

Jak komentować w Disqus jako gość?

Ze swojej strony gorąco polecam rejestrację w Disqus - zajmuje tylko chwilę, a korzyści są spore. Głównie chodzi tu o powiadomienie o odpowiedzi na e-mail (ale nie o wszystkich z całej dyskusji, jak w Bloggerze po zaznaczeniu opcji powiadamiania, lecz tylko na własny komentarz - istnieje również możliwość subskrypcji całego wątku, ale to się robi osobno). Niemniej jednak są osoby, które nie mają na to ochoty, co należy w pełni uszanować :) Gdy montowałam Disqus u siebie na blogu, ogromnie bałam się tego, że część osób poucieka. Ale w Disqus można również pisać jako gość (podając jedynie dowolną nazwę i adres e-mail), bez rejestracji. Niestety ta funkcja jest schowana, więc być może nie każdy o tym wie. Jedynym warunkiem jest to, by administrator strony/bloga zezwolił gościom komentować (w ustawieniach) - ja zezwalam :)))


Ulubieńcy i rozczarowania | lipiec 2017

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Ulubieńcy i rozczarowania | lipiec 2017

Bez przedłużania - dziś garść produktów, które zachwyciły i rozczarowały mnie w lipcu :) 


Na zdjęciu poniżej ulubieńcy lipca


Nowości | lipiec 2017

piątek, 4 sierpnia 2017

Nowości | lipiec 2017

Wydawało mi się, że nowości w lipcu będzie niewiele, ale jak wszystko zestawiłam razem, to w sumie sporo tego :)

Zakupy


Oczyszczające maski węglowe bez węgla w składzie?! Bielenda, Conny | węgiel w kapsułkach

czwartek, 3 sierpnia 2017

Oczyszczające maski węglowe bez węgla w składzie?! Bielenda, Conny | węgiel w kapsułkach

Ten wpis nie miał dziś powstać. W zasadzie to nie miał dziś powstać żaden, bo jutro pojawi się post z nowościami lipca. Jednak od wczoraj ogarnia mnie pewnego rodzaju oburzenie i jeżeli nie napiszę o tym teraz, to pewnie już nigdy ;) 

Węgiel aktywny (również: aktywowany, leczniczy) jest teraz na topie. Powstaje coraz więcej kosmetyków z tym składnikiem, co akurat jak najbardziej popieram - posiadam skórę problematyczną, trądzikową (podłoże hormonalne), mieszaną, wymagającą oczyszczenia, regulacji sebum i rozjaśnienia, więc to "mój kierunek". Według Biochemii Urody (→ źródło) taki węgiel ma zdolność do "pochłaniania toksyn, zanieczyszczeń, sebum oraz szkodliwych substancji", ma wchłaniać nadmiar tłuszczu, a nawet obumarłe komórki naskórka. Jego zadaniem jest oczyszczanie skóry, zwężenie porów, ograniczenie przetłuszczania. Ma właściwości antybakteryjne, delikatnie eksfoliacyjne i wyrównujące koloryt. Super, dokładnie tego szukam!

Odnoszę wrażenie, że najmocniej wypromowała się marka Bielenda ze swoją serią węglową CARBO DETOX, w której skład wchodzą nie tylko maseczki, ale również myjące żele węglowe, olejek węglowy pod prysznic, szampon, odżywka i maska węglowa, węglowy peeling do ciała a nawet smoliście czarny krem do twarzy!

Postanowiłam się skusić na dwie maseczki węglowe - dorzuciłam je "przy okazji" zakupów na eZebra, ale ich dostępność jest bardzo dobra (drogerie stacjonarne), więc wcale nie trzeba zamawiać online. Wzięłam niebieską (detoksykuje, odświeża, nawilża) i różową (detoksykuje, odświeża, odmładza). Różowa pojawiła się w → zużyciach marca i kwietnia, zaś niebieska w → zużyciach stycznia i lutego, więc to już trochę "stare dzieje" ;)) Maseczki mają intensywną, ciemną barwę (w końcu to "węgiel"!) i bardzo ciężko się spłukują. Dodatkowo mocno barwią (i na amen) więc zniszczyły mi gąbeczkę do zmywania maseczek. Wybaczcie, ale kompletnie nie pamiętam już ich zapachu - niemniej jednak gdyby był nieprzyjemny, na pewno zapadłby mi w pamięć ;) Pamiętam jednak działanie - pamiętam je aż za dobrze, bo było... ZEROWE. Jaką cerę miałam przed maseczką, taką samą zastałam po jej (trudnym) zmyciu. Nic się nie wydarzyło, skóra nawet nie wyglądała ładniej doraźnie, równie dobrze mogłabym niczego nie użyć. Takie same wrażenia odniosłam przy obu wersjach. Szkoda, bo na drugim miejscu jest glinka, więc chociaż na nią liczyłam (a glinki uwielbiam).










Na temat tych masek pojawiło się kilka dyskusji (na blogach i na wizażu), że tak naprawdę nie zawierają w sobie aktywnego węgla. Aktywnego węgla należy szukać po następujących nazwach (m.in.): Charcoal Powder, Active Charcoal Powder, Activated Charcoal Powder, Bamboo Charcoal Powder. Tutaj mamy Carbon Black. Według → Przystanku Uroda, jest to zaledwie BARWNIK, a nie węgiel. W dodatku pozyskiwany z przerobu ciężkich frakcji ropy naftowej. Podobnie u → PiggyPEG. Z kolei → na wizażu toczyła się dyskusja, że podstawowym składnikiem pigmentu carbon black jest węgiel - ktoś inny temu stanowczo zaprzeczał, twierdząc że węgla jest tam śladowa ilość. Komu wierzyć?

Powiem tak - bardzo ciężko jest mi się do tego ustosunkować. Nie jestem naukowcem, nie studiowałam chemii, nie pracuję w laboratorium ani w żadnym zawodzie związanym z tworzeniem kosmetyków. Nie jestem więc w stanie ocenić, czy tam węgiel jest, czy go nie ma. Nie wiem, w jaki sposób pozyskiwany jest ów barwnik i czy po takim pozyskaniu posiada jakiekolwiek właściwości aktywnego węgla. Niemniej jednak w takich chwilach zapala mi się czerwona lampka z tyłu głowy i skoro producent nie dał po prostu Charcoal Powder, a Carbon Black budzi tyle wątpliwości, to coś tu jest nie tak. Dodam jeszcze, że obie te maseczki zwyczajnie się u mnie nie sprawdziły i bez względu na to, czy ten cholerny węgiel tam jest, czy go nie ma, dla mnie są słabe.

Maseczki zużyłam już dawno temu, w sumie zdążyłam o nich zapomnieć i prawdopodobnie nigdy bym o nich nie napisała (oprócz tego, że pojawiły się w denkach). Głównym powodem, dla którego powstał ten wpis, było moje wczorajsze użycie węglowej maseczki Conny. Kupiłam ją kiedyś w promocji, chyba w Naturze, za niewielkie pieniądze. Około 5 złotych, jakoś tak - jak na maseczkę w płacie (lub płachcie, jak kto woli), to naprawdę niewiele. Nawet nie sprawdzałam składu, po prostu wrzuciłam do koszyka. Chciałam wziąć też ślimakową, bo ją bardziej kojarzyłam z blogów, ale nie było. 



Maskę pokazywałam wczoraj na Insta Stories:
(nie męczcie swojego karku, skład wrzucę jeszcze niżej, poziomo :))


Nie wiem, może mam problemy ze wzrokiem, ale ja tu węgla NIE WIDZĘ. Co z tego, że producent pisze o super zbawiennym działaniu aktywnego węgla, skoro równie dobrze mógłby tam podać przepis na zupę i miałoby to podobną wartość edukacyjną. Z Biochemii Urody dowiedziałam się, że ich węgiel aktywny jest pozyskiwany z łodyg bambusa, spalanych w 1000 st. C. W składzie maski CONNY nie widzę niczego związanego z węglem, ale łącząc te dwa fakty, dostrzegam tam Bambusa Vulgaris Extract. Ponownie jest to składnik budzący wątpliwości, ponieważ jest to po prostu wyciąg z bambusa. Raczej nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek spalaniem i pozyskiwaniem węgla aktywnego. Fajnie, że jest, ma dużo ciekawych właściwości, ale gdzie jest ten cholerny węgiel?! Dodam jeszcze, że gdyby maska miała jakikolwiek procent węgla, byłaby choć trochę szara, a nie idealnie przezroczysta (materiał jest biały, ale esencja przezroczysta). W końcu węgiel barwi jak szalony!



Z uwagi na to, że jestem "świeżo po użyciu", jestem w stanie na jej temat powiedzieć więcej. Płat maski jest bardzo dobrze nasączony - po wyjęciu nawet mi kapnęły ze dwie krople (dobrze, że zakładałam nad umywalką). Jest duży, dla mnie za duży, ale mam drobną buzię i się do tego przyzwyczaiłam. Pozaginałam sobie nadmiar tu i ówdzie i było w porządku. Dobrze trzymał się twarzy, w międzyczasie siedziałam przy komputerze i w żaden sposób nie utrudniało mi to żadnych czynności. Producent zaleca trzymać 15-20 minut, ja po 10 minutach obróciłam płat na drugą stronę (żeby wykorzystać nasączenie z drugiej strony) i trzymałam drugie tyle, czyli razem 20 minut. Po zdjęciu skóra była delikatnie lepka, ale... NIC się nie wydarzyło. Skóra nie była rozjaśniona, nie była uspokojona, zaczerwienienia nie były uspokojone, żadnego oczyszczenia, zaskórniki na nosie wyglądały jak zawsze, nawet pory nie były zwężone. Ech! Ostatnio używałam tylu fajnych masek - czy to zwykłych do zmywania, czy to właśnie w płacie - które dawały taki efekt, że aż się chciało patrzeć na swoją skórę w zbliżeniu. A tu? NIC... Ale opakowanie wydawało mi się jakieś takie za ciężkie do wyrzucenia - zajrzałam do środka, rozklejając dwie ścianki, a moim oczom ukazała się cała masa płynnej esencji na dole. To by tłumaczyło, dlaczego maska mi kapnęła - płynu w środku było naprawdę dużo. Pomyślałam sobie, że w sumie dobrze - wylałam odrobinę na dłoń (chwilę po zdjęciu maski z twarzy) i jeszcze trochę doklepałam. Płyn ma dość gęstą, bardziej żelową niż płynną postać, twarz była odrobinę lepka. Po kilku godzinach zauważyłam, że moje szczyty kości policzkowych są delikatnie zaczerwienione. Nie przejęłam się tym jakoś bardzo i w sumie dobrze, bo rano obudziłam się z dość ładną, rozjaśnioną skórą. Moja pierwsza myśl - o, fajnie, maska zadziałała "z opóźnieniem", potrzebowała czasu. Ale gdy tylko umyłam skórę twarzy, wszystko od razu wyglądało jak zawsze, bez żadnej różnicy, także długo się tym efektem nie cieszyłam :D

Znowu nie jestem w stanie się w 100% ustosunkować, ale myślę sobie jedno. Jeżeli konsument musi szukać, dociekać, dowiadywać się, czy w tej nieszczęsnej masce jest węgiel, czy go nie ma, jeżeli skład budzi wątpliwości i jest tyle rozbieżnych opinii na ten temat - to coś jest nie tak. Daliby Charcoal Powder i sprawa byłaby jasna. To nie jest luksusowy składnik, by chcieć go unikać w celu cięcia kosztów.

Ja ze swojej strony gorąco polecam zakup aktywnego węgla w aptece (ja dałam na pewno mniej niż 10 zł za 20 kapsułek, ale na DoZ widzę też 30 kapsułek za 5,99 zł innej firmy). Na jedną maseczkę wystarczą dwie kapsułki i mamy pewność, że węgiel tam na pewno jest ;) Zdecydowanie polecam zakup kapsułek zamiast tabletek - tabletki trzeba dokładnie rozkruszyć, zaś kapsułki wystarczy otworzyć lub przeciąć i wysypać zawartość, mniej zabawy. 



Istnieje mnóstwo przepisów na maseczkę z węglem - z miodem, jogurtem, kefirem, glinką, sodą, zaś węgiel z żelatyną i wodą jest polecany na zaskórniki (maseczka peel-off typu Pilaten, tyle, że naturalna).

Edytowano 07.08.2017 - Przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz ;) Jeżeli planujecie zrobić sobie maseczkę DIY, nie polecam zakładać jasnej bluzki lub ulubionej piżamki. Maseczka brudzi bardzo, więc radzę zachować ostrożność :) 

Jeżeli ten wpis przeczyta ktoś o konkretnej wiedzy na temat węgla w tych maskach - będę wdzięczna za komentarz :)

A Wy co sądzicie na ten temat?
Senelle: balsam do ciała, peeling do twarzy, krem pod oczy

środa, 2 sierpnia 2017

Senelle: balsam do ciała, peeling do twarzy, krem pod oczy

Senelle to nowa marka kosmetyków na polskim rynku i ogromnie mi miło, że mogłam testować ją przedpremierowo jako jedna z pierwszych osób, jeszcze przed uruchomieniem oficjalnego sklepu! :) Ideą marki jest wykorzystanie składników naturalnych. Dziś opowiem Wam o 3 produktach z kolekcji Summer: balsamie do ciała, wygładzającym peelingu do twarzy i korygującym kremie pod oczy. W skład kolekcji wchodzi również rewitalizujące serum olejowe do twarzy oraz odżywczy krem do twarzy, razem 5 produktów. 

NOWSZE POSTY WCZEŚNIEJSZE POSTY