OCM (Oil Cleansing Method) to metoda oczyszczania skóry za pomocą olejów. Oprócz oczyszczania, niesie za sobą również walory pielęgnacyjne - mogą być one różne, w zależności od zastosowanych olejów. Do tradycyjnego, wieloetapowego OCM z użyciem mokrego, ciepłego ręczniczka podchodziłam kilkakrotnie lata temu, jednak nigdy nie wystarczyło mi systematyczności, jest to dla mnie zbyt czasochłonne. Niemniej jednak, oleje są dla mnie must have do demakijażu. ZAWSZE muszę mieć w swojej łazience coś tłustszego (olej/olejek/płyn dwufazowy), gdyż to najszybsza i najskuteczniejsza metoda usuwania trwałego, wodoodpornego, czy też po prostu mocnego makijażu.

Dziś opowiem Wam o olejku do demakijażu Take the Day off marki Be.Loved. Opakowanie jest wykonane z grubego, ciężkiego, bardzo ciemnego szkła - dzięki temu składniki są chronione przed działaniem światła. To ważne, wielu producentów ładuje kosmetyki ze składnikami aktywnymi wrażliwymi na światło do przezroczystych butelek - a to przecież mija się z celem :/ Etykiety są porządne, nic mi się jeszcze nie odkleiło i nie rozmazało (i nie zapowiada się - po opakowaniu nie spływa olej dzięki wygodnej pompce). Buteleczka przyszła zapakowana w taki oto uroczy worek.

Pompka zabezpieczona jest mechaniczną, zdejmowaną blokadą, więc olejek można transportować bez obaw, trzeba tylko pilnować by tej blokady nie zgubić :). Za jednym naciśnięciem wydobywa niewielką ilość produktu, można więc dowolnie dozować ilość w zależności od potrzeb. Nie tryska daleko, więc wszystko pod kontrolą :)



W składzie znajdziemy kolejno: olej szafranowy, olej z nasion słonecznika, olej rycynowy, olej arganowy, olej z pestek winogron, olej z pestek śliwki, witaminę E. I to wszystko! Żadnych konserwantów, wypełniaczy, barwników, zapachów, sama natura. W związku z tym, należy pilnować daty ważności zawartej na opakowaniu (jest napisana ręcznie!). Polskie wyjaśnienia w składzie (podane w nawiasie) również odbieram jako plus. Pomimo, że w składzie są prawie same oleje, konsystencja tej mieszanki jest zadziwiająco lekka. Wchłania się dobrze, nie pozostawia ciężkiej warstwy na skórze - ale jakąś oczywiście zostawi, to oczywiste ;) Zdarzało mi się nawet używać go do posmarowania wierzchu dłoni w ciągu dnia i wierzcie mi, że taka jedna kropelka dokładnie wmasowana w dłonie jest lżejsza od niejednego tłustego kremu (na zdjęciu poniżej więcej niż jedna kropelka ;))


W zapachu tego olejku wyczuwam tylko zapach pestek słonecznika i nic więcej. Jest tak subtelny, naturalny i delikatny, że bardzo mi się podoba. Przypominają mi się ciepłe, letnie wieczory spędzone z mamą na balkonie w bloku, skubiąc pestki słonecznika (ciężko było później domyć paznokcie) ;)


Pojemność tego olejku to aż 100 ml! Myślę, że w celu zużycia przed terminem, będę go używać na różne partie ciała, na przykład po kąpieli. Występuje również w wersji 30 ml.


W celu usunięcia makijażu, producent zaleca aplikację 2-3 porcji na wacik nasączony letnią wodą. To ważne! W temacie olejków do demakijażu wiele osób skarży się na nadmierne tarcie skóry lub słabą skuteczność, a to wynika wyłącznie z metody użycia. Dopiero po nasączeniu wacika wodą, olejek pokaże swoją moc rozpuszczania makijażu - bez tarcia skóry! Metoda jest w pełni naturalna, bardzo skuteczna i usuwa makijaż w 100%, jednak zużywam wówczas na twarz i oczy 3-4 waciki, a na każdym z nich 2-3 krople olejku, więc dość mało wydajnie. Osobiście jeszcze bardziej (przy wszystkich olejkach do demakijażu) lubię inną metodę, która gwarantuje mi lepszą wydajność - zwilżam skórę, nabieram trochę olejku na palce (w tym przypadku dosłownie 3 porcje) i przez chwilę masuję twarz, a następnie oczy, bardzo delikatnie. Wszystko rozpuszcza się w mig i owszem, wyglądam wtedy przez chwilę jak panda, ale usunięcie tej warstwy to moment - wystarczy przetrzeć dowolnym płynem micelarnym (nawet mało skutecznym, bo makijaż jest już rozpuszczony).
Metoda pierwsza (olejek na mokrym waciku) jest czystsza, cały makijaż ląduje na waciku i gwarantuje szybki, kompletny demakijaż jednym produktem, jednak wydajność olejku jest mniejsza, a na skórze pozostaje wyczuwalny film. Metoda druga (masaż olejkiem + płyn micelarny) sprawia, że przez chwilę wszystko jest rozmazane na skórze, ale nie pozostawia żadnej warstwy po przetarciu płynem micelarnym, a olejek wystarczy nam na dłużej. Wybierzcie tę metodę, która przypadnie Wam do gustu bardziej :)
Metoda pierwsza (olejek na mokrym waciku) jest czystsza, cały makijaż ląduje na waciku i gwarantuje szybki, kompletny demakijaż jednym produktem, jednak wydajność olejku jest mniejsza, a na skórze pozostaje wyczuwalny film. Metoda druga (masaż olejkiem + płyn micelarny) sprawia, że przez chwilę wszystko jest rozmazane na skórze, ale nie pozostawia żadnej warstwy po przetarciu płynem micelarnym, a olejek wystarczy nam na dłużej. Wybierzcie tę metodę, która przypadnie Wam do gustu bardziej :)

Olejek skutecznie rozpuszcza makijaż, z wersją dzienną radzi sobie w mig, z niewodoodporną, ale mocniejszą wersją makijażu również. Przy wodoodpornym tuszu nastąpiło pewne zawahanie, muszę zmywać go dwuetapowo - dwukrotnie rozpuszczać i ściągać tusz z oczu. Niemniej jednak - żaden płyn micelarny nie może się równać skutecznością z olejami. Osobiście brakuje mi w nim tylko jednego - emulgatora. Nie jest to olejek myjący (hydrofilowy/hydrofilny - z różnymi określeniami się spotkałam), więc na skórze pozostaje wyczuwalna warstwa. Jak wspomniałam w akapicie o konsystencji, jest ona lekka, ale jest - nie każdemu będzie to pasować. Spójrzmy na to z drugiej strony, produkt ten jest w 100% naturalny, organiczny, więc dodanie emulgatora zaburzyłoby już te założenia. Dla mnie nie jest to problemem, gdyż użycie olejku w demakijażu to dla mnie tylko wstęp - pierwszy, rozpuszczający etap. Następne przemywam twarz płynem micelarnym i myję skórę. Później tonik, serum i krem ;) Jeżeli zaś lubicie oleje w pielęgnacji, to ta olejowa, natłuszczająca warstwa będzie dla Was pielęgnacyjnym atutem.

Wiele aspektów tego olejku zostało bardzo dokładnie przemyślanych i dobrze rozwiązanych. Opakowanie jest dokładnie takie, jakie olejek powinien posiadać, pojemność jest naprawdę spora, jedynie z czasem zużycia będę musiała przyspieszyć, zostały mi 3 miesiące, a przy tej wydajności i pojemności nie będzie to łatwe ;) Zapach bardzo naturalny i przyjemny (a te dwa określenia nie zawsze idą ze sobą w parze :P), a konsystencja zadziwiająco lekka, jak na mieszankę olejów i witaminy E. Z demakijażem radzi sobie bardzo dobrze, jednak należy mieć na uwadze, że nie jest to olej zmywalny. Jest to produkt w pełni naturalny, organiczny, a bazuje na oleju szafranowym, więc i to należy mieć na uwadze przy rozważaniu, czy cena jest korzystna. Miło, że producent nie wpakował go na sam koniec, chwaląc się dodaniem oleju szafranowego ;) Olejek z każdej strony sprawia wrażenie produktu luksusowego i nie ukrywam, że ja również poczułam się dopieszczona, używając go ;) Bardzo ciekawa mieszanka, z olejem szafranowym nie miałam do tej pory do czynienia.
Olejek występuje w pojemności 30 ml za 95 zł lub 100 ml w zestawie z gąbką Konjac za 160 zł. Nie jest to mało, ale warto mieć na uwadze, że kosmetyki te są ręcznie robione, bazują na naturalnych, organicznych składnikach pochodzących z upraw ekologicznych, a sam producent określa swoje produkty mianem luksusowych. Jeżeli chcecie przeczytać więcej o Be.Loved to zapraszam Was tutaj (klik).
Lubicie oleje i olejki w demakijażu? :)
Aaa to teraz wiem jak używać porządnie tego olejku do demakijażu co mam. Bo tak leży i straszy na półce łazienkowej :)
OdpowiedzUsuńSporo osób wylewa olejek na suchy wacik (ba, nawet niektórzy producenci piszą, żeby tak robić w sposobie użycia, więc nietrudno się dziwić...), ale to jest akurat najgorsza możliwa opcja. Olejek wsiąka w wacik, więc w nim ginie i traci na wydajności. Poślizg jest bardzo słaby, więc wacik trze oko :/ A skuteczność też jest słabsza. Zdecydowanie lepiej masować się palcami z roztartym olejkiem lub użyć go na zwilżonym waciku :) A jaki masz olejek?
UsuńPokochałabym! :P
OdpowiedzUsuńZ pewnością :D
Usuńale super skład ma ten olejek! cena wprawdzie niemała ale warto się pokusić, uwielbiam olejki do demakijażu
OdpowiedzUsuńCena niemała, ale uzasadniona :)
UsuńRzeczywiście powiało luksusem:) Fajny skład. Ja jestem wierna zwykłemu szaremu mydłu, ono sprawdza się u mnie najlepiej. Olej (od dłuższego czasu kokosowy) stosuję zamiast kremu na noc.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć :) Ja najbardziej lubię mydełko Dudu Osun, mam teraz również z Organique z glinką zieloną, ale nie przebiło go ;) Ale to i tak dopiero po zmyciu makijażu :)
UsuńJeszcze nie stosowałam olejku do demakijażu, bo nie lubię tej ciężkiej, tłustej warstwy :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńAktualnie używam olejku do demakijażu z Resibo i jak mi się skończy to pomyślę nad zakupem tego ;).
OdpowiedzUsuńO Resibo czytałam baaaardzo różne opinie :)
UsuńJeszcze nic od nich nie miałam, ale to kwestia czasu. Ja najpierw używam micela, potem olejek, który zmywam żelem lub pianką 😜
OdpowiedzUsuńO, to odwrotnie niż ja :) Też super, dobrze żeby każdy wypracował swój ulubiony sposób :)
UsuńNie używałam olejków do demakijażu, ale tego jestem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńWarto choć raz spróbować takiej metody demakijażu :) U mnie zaczęło się od tego, że nie mogłam zmyć makijażu wodoodpornego, miałam same słabe produkty do demakijażu, nic sobie nie radziło i masowałam oczy oliwką dla dzieci Babydream :P
UsuńU mnie obecnie w użyciu Resibo ;) Na razie nie jestem pewna, czy wrócę do demakijażu olejami po jego zużyciu ;)
OdpowiedzUsuńO Resibo słyszałam różne opinie - bardzo dobre i bardzo złe :)
Usuńja częściej na wacik stosuję :) Ale tego olejku jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńA na zwilżony czy suchy? :)
UsuńPrzeszłam przez tą fazę tarcia suchym wacikiem po twarzy. Ale jakoś sama doszłam do tego,że lepiej go najpierw namoczyć. Ogólnie lubię oleje do zmywania makijażu, zwłaszcza oczu bo robią to szybko. Zwłaszcza jak nałoże kilka wartsw tuszu i nawet nie koniecznie wodoodpornego.
OdpowiedzUsuńJa też, łączę się w bólu - nic przyjemnego :P Samym micelem schodzi o wiele dłużej, olejki szybko rozpuszczają makijaż :)
Usuńzupełnie nie wyobrażam sobie stosowania olejku jako kosmetyku do demakijażu twarzy - u mnie by się to nie sprawdziło bo miałabym tłustą cerę po zastosowaniu... lub może po prostu nie trafiłam na swój produkt
OdpowiedzUsuńA używałaś już jakiegoś olejku? Wbrew pozorom, nadają się one do każdej cery - nie tylko suchej, do tłustej również! Dla mnie jednak stanowią zawsze wstęp do demakijażu :)
UsuńSzafran + śliwka brzmi tak apetycznie, że chyba poszukam tego olejku :)
OdpowiedzUsuńHmmm, zapach ma słonecznikowy :)
UsuńKurcze,skład jest świetny!.Olejki bardzo lubię do oczyszczania!
OdpowiedzUsuńJa również! :)
UsuńBardzo fajny skład produktu! Jeszcze nie wycierałam makijazu olejkiem :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą! :D
UsuńUwielbiam śliwkę w kosmetykach. Kusisz więc, oj kusisz!
OdpowiedzUsuń<3
UsuńJa uwielbiam OCM, zawsze skóra jest po nim taka świeża i hm radosna :D Śliwki uwielbiam, ale szafran mnie zafascynował ;)
OdpowiedzUsuńMi zabrakło systematyczności jednak do OCM :)
Usuńczytam, czytam, coraz większą ochotę na niego nabieram a tu bach. nie ma emulgatora. szkoda szkoda :(
OdpowiedzUsuńNo właśnie :( Też żałuję...
UsuńLubię olejki do demakijażu. Zazwyczaj robię sobie sama spersonalizowaną mieszankę, ale mam ochotę spróbować czegoś 'gotowego';)
OdpowiedzUsuńTeż czasem robiłam swoje mieszanki - z emulgatorem :)
UsuńAż miło popatrzeć na skład :) Uwielbiam demakijaż olejami!
OdpowiedzUsuńMiło, miło :) Ja również :)
UsuńU mnie olejki znajdują się w łazience obowiązkowo, uwielbiam ich działanie i w pielęgnacji i w demakijażu. Tego olejku nie znam, ale zapamiętam ;-)
OdpowiedzUsuńOj tak, są niezastąpione :)
Usuń