Nie przedłużając, zapraszam na zużycia ze stycznia oraz lutego 2017 :) Dokonałam też czystek w kolorówce i pozbyłam się części przeterminowanych/kiepskich kosmetyków kolorowych.
Legenda, jak zwykle:
Dobry produkt, warto kupić
Taki sobie, bez szału
Nie warto zaprzątać nim sobie głowy
Włosy:
1. Joanna Multi Cream Cynamonowy brąz - już od lat używam farb Joanny - są tanie, kolory wychodzą ładne i dość trwałe. Używam różnych odcieni, teraz sięgnęłam po Cynamonowy brąz, który zastosowałam tylko na odrostach i pozostałą część farby przeciągnęłam po długości włosów, by mniej więcej wyrównać ich odcień.
2. Stapiz, Sleek Line, Repair & Shine - maska jeszcze w starej wersji, uchowała się dość długo nieotwierana. Lubię ją za wygładzenie włosów, nawilżenie i ładny blask. Ładny zapach długo się utrzymuje. Jestem ciekawa, czy nowsza wersja jest równie dobra - wydaje mi się, że skład uległ zmianie.
3. Kallos, Pro-Tox - pierwsza maska Kallos, która mnie zachwyciła. Wszystkich pozostałych używam jak zwykłej odżywki na co dzień, tutaj odżywienie jest zdecydowanie silniejsze, maska jest zdecydowanie cięższa i skuteczniejsza. Rewelacja, na pewno kupię ponownie.
4. Timotei, Pure Szampon Naturalne Oczyszczenie - przyjemny szampon, dobrze oczyszczający, bez silikonów, nieobklejający włosów. Nie zagwarantował mi przedłużonej świeżości włosów, ale do codziennego mycia sprawdzał się w porządku.
5. (miniprodukt) Batiste, suchy szampon Fresh mini - miniaturka kupiona kiedyś na wyjazd, postanowiłam ją zużyć z uwagi na termin ważności. Nie ustępuje innym wersjom Batiste, a zapach był przyjemny i dość świeży. Trochę rozjaśnia (bieli) włosy, ale u mnie wszystkie Batiste lekko to robią.
6. Garnier Goodbye Damage - moja ukochana odżywka do włosów, pięknie je nawilża, wygładza, dociąża i nabłyszcza. Kupię ponownie, po raz setny!
7. Gliss Kur, ekspresowa odżywka regeneracyjna dwufazowa 'płynny jedwab' - mam ją nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni. Lubię takie szybkie odżywki za zmiękczenie włosów, zabezpieczenie ich i ładny zapach. Ta się sprawdza u mnie bardzo dobrze, choć na wielką regenerację nie ma co liczyć, to raczej doraźny ratunek ;)
8. (miniprodukt) Gliss Kur, Liquid Silk, odżywka Natychmiastowa Terapia - a tu już bez zachwytów. Plus za małe opakowanie, więc jeżeli jedziemy na basen/na weekendową wycieczkę, można sobie spakować taką małą tubkę, nie zabierając miejsca w torbie. Ale już działanie takie sobie - ułatwiła rozczesywanie, lekko zmiękczyła włosy, ale efekt był bardzo lekki. Zabrakło mi tu intensywnego odżywienia, któremu mogłabym zaufać w sytuacjach tego wymagających.
9. (próbka) Delia, maska keratynowa do włosów - próbka otrzymana podczas zakupów (nie pamiętam już gdzie), maska okazała się być naprawdę ciekawa, ładnie pachniała, była gęsta, dobrze zmiękczała i odżywiała włosy, łatwo się rozczesywały. Gdybym ją znalazła gdzieś w dobrej cenie, mogłabym kupić.
10. (próbka) Davines, Conditioner Belleza Assoluta (do każdego rodzaju włosów) - odżywka jak najbardziej spełniła moje oczekiwania, jednak na pewno jej nie kupię. Dlaczego? Bo jest bardzo droga - ok. 80 zł/250 ml :)
Twarz:
11. Płyn micelarny Evree - z jednej strony mnie zachwycił, jest bardzo skuteczny i super pozbywa się makijażu (czuć, jak natychmiast odkleja się od skóry i przenosi na wacik, a nie rozmazuje po skórze), jednak baaardzo piekł mnie w oczy, a to niestety dyskwalifikacja. Do twarzy sprawdzał się super, ale ja nie widzę sensu rozgraniczania płynów micelarnych - osobno do twarzy, osobno do oczu. Oczekuję jednego, uniwersalnego produktu.
12. Piankę do mycia twarzy La Roche-Posay zużyłam z przyjemnością, była łagodna dla skóry, ale dobrze oczyszczająca.
13. Peeling potrójnie oczyszczający Soraya to, moim zdaniem, ten sam peeling morelowy, co zawsze. Skład uległ zmianie (a raczej przemieszaniu kolejności, a więc zmianie proporcji poszczególnych składników), ale właściwości użytkowe pozostały te same. Bardzo go lubię od zawsze, stąd zielone oznaczenie, ale smutny jest jednak kierunek firmy. Kiedyś ten peeling występował w wielkiej tubie 150 ml i kosztował ok 12-13 zł, zaś teraz tubka ma zaledwie 75 ml i kosztuje 12,29 zł w Drogerii Natura. To samo, w tej samej cenie, tyle że 2 razy mniejszej tubce. Soraya ma u mnie wielkiego minusa i przez to nie wiem, czy kupię ponownie.
14. (próbka) Peeling z czarnej porzeczki - gratis za zakupy w ZróbSobieKrem. Jak najbardziej popieram ideę złuszczania naturalnymi pestkami, jest to jednak bardzo problematyczne technicznie. Pestki bardzo odrywają się i odpadają od skóry, więc po chwili cała umywalka jest w pestkowych farfoclach. Trzeba by było dla niego wymyślić jakąś dobrą bazę, która trzymałaby pestki przy skórze. Przyznam szczerze, że wolę korund, jest mniej problematyczny, mogę go użyć nawet z dowolnym olejem lub żelem.
15. (próbka) Krem arganowy na noc 30+, Nacomi - gratis do zakupów w eKobieca, świetne rozwiązanie! Słoiczek niby malutki, ale krem okazał się być bardzo wydajny! Przyjemna musowa konsystencja, piekny, słodko-otulający zapach (jakby waniliowo-kakaowy?), który był jednak na dłuższą metę dość mdlący i męczący :P Ale za to krem pięknie zmiękczał skórę twarzy, pozbywał się suchych skórek i skutecznie ją nawilżał. Myślę, że kiedyś go kupię!
16. (próbka) Skin79, BB Cream Green - kiedyś zamówiłam sporo próbek Skin79 Green oraz Orange. Czasem, jak już zapomnę jak się ten krem BB sprawdzał. to sięgam po niego ponownie, by jak zwykle się rozczarować. Nie jestem w stanie go ocenić za właściwości, stąd brak oznaczenia kolorystycznego. Po prostu jest dla mnie tak niedopasowany kolorystycznie, że nigdy nie miałam go na sobie dłużej, zawsze muszę go zmyć. Jest przyjemnie jasny, ale neutralno-różowy, przez co wyglądam w nim okropnie niezdrowo!
17. Oczyszczająca maska węglowa Bielenda Carbo Detox - byłam do niej bardzo pozytywnie nastawiona, a okazała się być słaba do bólu. Nie wyrządziła mi krzywdy (poza tym, że nie chciała zmyć się z ręki po swatchu oraz zniszczyła mi gąbeczkę do zmywania maseczek, farbując ją na szaro), ale jest maksymalnie przeciętna. Użyłam jej po wykonanym peelingu i... jaką cerę zostawiłam przed maseczką, taką zastałam po zmyciu. Działanie było po prostu zerowe.
18. Montagne Jeunesse, Unclog Pore Strips (for men) - plasterki oczyszczające na nos dla mężczyzn, ale używałam ich ja :P Niestety moje pory nie zostały oczyszczone, plasterki wyciągnęły zaledwie kilka zaskórników, a ja zrobiłam sobie przy tym bolesną depilację.
19. (próbka) Emolium, łagodna emulsja micelarna - owszem, łagodna, dała sobie radę z makijażem twarzy, na oczach nie próbowałam. Użyłam tylko raz i w sumie nie mam zbytnio zdania (trzeba by było jednak poużywać dłużej), więc nie potrafię jej ocenić.
20. (próbka) Lancome, Energie de Vie, Liquid Care - czułam się bardzo podekscytowana, otwierając tę próbkę, ale entuzjazm szybko osłabł. Do moich nozdrzy natychmiast dotarł przeżerający zapach alkoholu, a płyn-serum-krem, cokolwiek to jest, okazał się być totalnie słaby, bez różnicy czy go użyłam, czy nie.
21. (próbka) Organique, krem do twarzy Terapia Łagodząca - przyjemny, lekki, nawilżający krem, raczej na dzień niż na noc.
Ciało:
22. Balea, żel pod prysznic 'Melone' - strasznie mi smutno, gdy o nim myślę :P Głównie dlatego, że uwielbiam zapach melona, arbuza, ogórka... Kupiłam chyba ze 3 opakowania tego żelu pod prysznic + jedno dla mamy + jedno dla siostry. I o ile w opakowaniu pachnie przyjemnie, to już podczas kąpieli czuć, że jest to zapach do bólu sztuczny, wręcz gryzący w swej sztuczności. Brak mi arbuzowej lekkości, świeżości. Sam żel jest przyzwoity, mojej skóry nie wysusza, był niedrogi, ale też słabo wydajny.
23. Balea, żel pod prysznic 'Ginger & Lemon' - właściwości bardzo podobne do żelu wyżej (dość niska cena, słaba wydajność, brak pielęgnacji, ale też nie wysuszył mi skóry), ale za to zapach był super! Bardzo odświeżający, energetyzujący, cytryna z imbirem to świetne połączenie, dające kopa! Świetnie sprawdziłby się latem.
24. Fa, Fresh&Dry 48h antyperspirant w sprayu Green Tea - o matko, jaki to jest bubel. Generalnie dezodoranty Fa lubię i miałam już niejeden, ale ten jest tak bardzo zły, że zużyłam go do stóp, a i do tego nadaje się średnio. Być może to wina felernego atomizera, ale pozostawia okrutny, biały nalot, a po użyciu skóra jest lepka do granic możliwości. Użycie pod pachami oznacza ich bardzo nieprzyjemne klejenie z natychmiastową chęcią zmycia tego badziewia z siebie.
25. Lady Speed Stick, Fresh & Essence, Luxurious Freshness, 48h antyperspirant w sztyfcie - ten antyperspirant ma wady i zalety, więc nie kupię go ponownie. Z jednej strony jest skuteczny (dawał mi pełen komfort na co dzień), ma ładny zapach, a użycie jest wygodne. Z drugiej jednak, zapach jest ekstremalnie intensywny i bardzo męczący, wyczuwalny cały dzień, sztyft mógłby być bardziej wilgotny, a pod koniec pokrętło (lub tłok?) się zepsuło i nie udało mi się go zużyć do końca. Mógłby wystarczyć jeszcze na kilka aplikacji. Tuż przed nim miałam sztyft Rexony i to jego wspominam znacznie milej, w zasadzie to nie było w nim żadnego z tutejszych minusów
26. (miniprodukt) Isana, balsam do ciała Classic Soft - miniaturka kupiona na wyjazd. Krem fenomenalnie nawilża i zmiękcza skórę, miałam po nim skórę miękką jak u dziecka! Ale jego używanie jest średnio przyjemne. Jest bardzo gęsty i smużący, więc aplikacja jest czasochłonna, a do tego warstwa na skórze bardzo ciężka i wyczuwalna. Taka formuła sprawdzi się zimą, ale na lato zdecydowanie nie polecam. Opinie, jakie o nim czytałam, były bardzo skrajne (bardzo dobre lub bardzo złe, zarówno w kwestii walorów użytkowych, jak i samego odżywienia), więc nie sprawdzi się u każdego.
27. (miniprodukt) Kamill, Intensiv, krem do rąk i paznokci - zapach rumianku trochę mnie męczył, ale krem był przyjemnie nawilżający i łagodzący, a wersja mini świetnie sprawdziła się w torebce.
28. (próbka) BingoSpa, kolagen do dłoni - to po prostu bardzo wodnisty, lejący balsam do rąk. Ma sztuczny, brzoskwiniowy zapach i baaaardzo lejącą konsystencję. Bardzo wydajny, próbka wystarczyła mi na wiele użyć. Szybko się wchłania, a nawilżenie jest takie sobie. Jako lekki krem do reaplikacji w ciągu dnia może i ok, ale z mocno wysuszonymi dłońmi na pewno nie da sobie rady.
Inne:
29. Diamond Cosmetics, Aceton - do ściągania hybryd. Nie mam porównania z żadnym innym, ale ten sprawdza się bez zarzutu.
30. Mydło antybakteryjne Protex Ultra - ciężko jest pokazać zużyte mydło :) Pokazanie mini kawałka zjechanej z każdej strony kostki jest co najmniej niesmaczne ;) Pokazałam więc puste opakowanie kolejnego mydła, gdyż od razu kupiłam następny egzemplarz. Świetnie się sprawdza do prania pędzli oraz do domywania gąbeczki po uprzednim zmyciu kosmetyków olejkiem Isana.
31. Gąbeczka Blend it! wysłużona :) Oczywiście mam już kolejną, jest genialna i niedroga, bardzo miękka po namoczeniu i świetnie rozprowadza kosmetyki. Nakładam nią podkłady płynne, korektory, ale też często puder. Dla mnie hicior!
32-33. Płatki Isana - zawsze te same ;)
34. Chusteczki Dada lawendowe - mam ochotę na odmianę, ale wciąż nie mogę się przemóc do spróbowania innych, skoro te są tak dobre ;)
Wyrzutki:
W tym miesiącu poczyniłam gruntowne porządki w kolorówce. Nie potrafię pozbywać się kosmetyków systematycznie, po prostu leżą nieużywane, gdyż wiem, że są już za stare by po nie sięgać, a dopiero jak mnie natchnie na gruntowne porządki to lecą hurtem ;)

35-41. Tusze do rzęs, niektóre okazały się bublami, inne są już po prostu mocno po terminie, więc mam obawy przed ich używaniem
42-43. Bazy pod tusz - Eveline uwielbiam i mam kolejne opakowanie, zaś Essence to dobra baza, ale bardzo biała, więc trzeba się mocno nastarać, żeby ta biel nigdzie nie przebijała spod tuszu (Eveline zastyga na lekko biało-transparentny odcień)
44. Kuleczki brązujące Dax Cashmere, o złoto-brązowym odcieniu, dawały efekt złotej, świetlistej opalenizny
45-46. Żele do brwi Wibo i Catrice, kiedyś oba lubiłam, ale z czasem poznałam lepsze :)
47-49. Eyelinery w płynie - dwa z Wibo (lubiłam), jeden z Flormaru (szary bubel, który miał być czarny)
50. Eyeliner w pisaku My Secret, miał być brązowy, na skórze zmieniał się w kierunku bordowego, rozpływał się po każdym załamaniu/zmarszczce skóry
51. Cień w kremie Catrice - smutno mi się z nim żegnać, miał piękny odcień i dobrą trwałość, ale jest już taki stary...
52. Eyeliner w żelu Maybelline - też bardzo lubiłam, wielokrotnie reanimowałam Duraline, ale już jest za stary
53-54. Cienie do powiek - sypki Hean, pokruszony kameleon Catrice, który mi spadł, oba stare
55. Korektor Astor Perfect Stay bardzo lubię, mam kolejne opakowanie, ten jest w 90% zużyty, na ściankach zostało sporo i ciężko to wygrzebać, dodatkowo był już dość stary, a o okolice oczu trzeba dbać, smarowanie się starociem może być zwyczajnie niebezpieczne
56. Cień do powiek Rimmel Scandaleyes w płynie, używałam go bardziej jako akcent, np. nanosząc kreskę za pomocą skośnego pędzelka. Srebrny cień na całej powiece mógłby wyglądać źle :) Też jest już stary, więc żegnamy się
57. Pomadka Sylveco "cynamonowa" - kolejna, która zepsuła się przed zużyciem, naturalne kosmetyki jednak mają to do siebie, że trzeba ich używać bardzo intensywnie od otwarcia ...
58. Pomadka Mariza, z której napisy starły się niemal całkowicie - stara ;)
59. Lakier do paznokci Wibo - zgęstniał na amen, a i po ten kolor od dawna już nie sięgałam
Może zmotywowałam Was do wiosennych porządków w kolorówce? :)
Ooo a ja właśnie bardziej polubiłam żel arbuzowy Balea, dla mnie jest wydajny, zapach tez mi odpowiada ;)
OdpowiedzUsuńIle osób, tyle gustów :D
UsuńCałe szczęście w kolorówce nie muszę robić porządku :D to jedno małe pudełko na bieżąco kontroluję :D
OdpowiedzUsuńUff, to problem z głowy :)
UsuńMnóstwo tego :) Uwielbiam takie wpisy :) U mnie w kolorówce póki co porządek, ale za miesiąc/dwa będę robić gruntowe porządki. :)
OdpowiedzUsuńTo powodzenia w porządkach :)
UsuńO rany, ile wyrzuconych tuszy! :O
OdpowiedzUsuńA który żel do brwi (lepszy niż Wibo czy Catrice) polecasz? Miałam je oba, mogłabym spróbować czegoś nowego ;)
Aniu, możesz mi wierzyć, że to wina mojej natury chomika ;) Niektóre z nich miały już wiele miesięcy, więc używanie już nie było ani higieniczne, ani komfortowe (były zeschnięte). Tak to już u mnie bywa, że porządki są rzadko, ale gruntowne :)
UsuńZ takich lekkich i tanich przyjemniaczków na co dzień Essence Make me brow (wygodna szczoteczka, całkiem trafione kolory, nie utrwalają mocno), a z ciut lepszych - L'Oreal Brow Artist Plumper (lepiej utrwala, ale pigmentacja jest ciut mocna, więc z odcieniem Medium/Dark można przesadzić).
Akurat zaraz będzie -40% na kolorówkę do oczu w Hebe to zapoluję w pierwszej kolejności na ten L'Oreal, a jak nie będzie to ten z Essence. Dzięki! :)
UsuńO właśnie, ja też chciałam zapytać o te lepsze żele do brwi, bo lubię ten z Catrice, ale narobiłaś smaka pisząc, że z czasem poznałaś lepsze od nich :)
UsuńPro-tox to też jedna z moich ulubionych masek, ma chyba najbogatszy skład z Kallosów i naprawdę pozytywnie się wyróżnia. Tuż za nią jest Bluberry, za nią Keratin, a dalej Kallosy mogłyby dla mnie nie istnieć (nie próbowałam wszystkich, ale to ,są oceniając po składzie, mniej więcej te same emolientowe wariacje bez sensownych ilości ekstraktów czy kondycjonerów).
I już wiem o jakich pestkach mówiłaś :) Może jakaś bardziej zastygająca, lekka baza utrzymałaby je na miejscu?
Polecam :) Essence i L'Oreal lubię tak samo, choć to kompletnie odmienne produkty ;) Miałam też styczność z Rimmel Brow This Way, ale on jest taki sobie. Szczoteczka jest większa, za słabo odsysa nadmiar produktu i jakieś takie to wszystko mokre, oblepione i wszystko brudzi - a bawić się w wycieranie o brzegi mi się po prostu nie chce :P Ale za to porządnie zagęszcza brwi.
UsuńO tak, jestem zaskoczona maską Pro-tox, jest zdecydowanie lepsza od pozostałych Kallosów :) U mnie sporo wersji sprawdza się ok, ale tylko w roli zwykłej odżywki, jeżeli chodzi o mocniejsze odżywienie to zdecydowanie brak ;)
W sumie to nie tylko o tych, miałam już kiedyś inne, bo ZSK dość często dorzuca różne gratis do zamówienia :) Na pewno miałam jeszcze czarnuszkę i pestki malin, zawsze z tym samym efektem. Nie wiem, czy chce mi się dalej kombinować, wolę po prostu użyć gotowca lub kupić korund :)
Bardzo dużo zużyć! :) Ja znam z nich niewiele, zaledwie żel arbuzowy Balea, Aceton i pomarańczowy tusz Rimmela ;D
OdpowiedzUsuńZawsze coś :D
UsuńWow ile kolorówki :O
OdpowiedzUsuńPłyn Evree również mam, ale na razie w zapasie bo używam jego różaną wersję.
Krem Kamill się u mnie nie spisał.
Porządki były potrzebne, na niedobory nie narzekam :P
UsuńMam nadzieję, że płyn sprawdzi się lepiej :)
Ogromne to denko! Szkoda, że ten płyn z Evree Cię piekł w oczy. Teraz nie wiem, czy jest sens go kupować, bo jeśli mi też się tak stanie, to będzie trochę szkoda.
OdpowiedzUsuńZawsze można go zużyć do twarzy, a nie jest powiedziane, że będzie piekł na pewno :)
Usuńzmniejszyć pojemność peelingu o połowę bez zmieniania ceny? nieładnie SOrayo....
OdpowiedzUsuńporządki w kolorówce bardzo konkretne :)
No nieładnie :/ Każda zmiana opakowania niosła za sobą zmianę składu (a przynajmniej kolejności składników), tu również nastąpiła zmiana, więc coś tam gmerali. Ale używa mi się tak samo, jak wcześniejszych wersji, więc taka radykalna zmiana trochę boli cenowo. Chyba będę szukać nowego ulubieńca ;)
Usuńo mamciu, ile wyrzutków! ja kilka miesięcy temu też zrobiłam takie porządki wśród kolorówki, przydałoby się powtórzyć;)
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością coś by się znowu znalazło :)
UsuńBardzo dobrze, że nie chomikujesz zbyt długo starych/przeterminowanych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńNo to teraz czas na nowe, bo trochę miejsca zrobiłaś :)
Chciałabym jednak wyrzucać je bardziej systematycznie, np. co miesiąc weryfikować, czy z czymś powinnam się już pożegnać :) Może kiedyś mi się uda :)
UsuńWstyd się przyznać, ale na niedobór nie narzekam, nawet po porządkach, ale ciii :P
Tyle tu kosmetyków, a ja chyba żadnego nie używałam :)
OdpowiedzUsuńNo coś Ty! :)
UsuńAle dużo kolorówkowych wyrzutków! :D
OdpowiedzUsuńRozstaję się bez żalu :) Części nie lubiłam, a część po prostu jest już stara :)
UsuńOgromne denko! Świetnie Ci poszło :) też lubię odżywkę w sprayu z gliss kur. Co do żelu arbuzowego z balei, leży w zapasach, ale miałam też takie mydło i nie było tak źle :)
OdpowiedzUsuńHmmmm, może nie jest jakoś super tragicznie, ale spodziewałam się jednak ciut naturalniejszego zapachu :)
UsuńJa jakiś czas temu zrobiłam takie gruntowne porządki w kolorówce ;)
OdpowiedzUsuńPrzydają się :)
UsuńSpośród wszystkich Kallosów, które miałam Pro-tox też sprawdziła się u mnie najlepiej :)
OdpowiedzUsuńNo to super :)
UsuńPowiem, że sporo tego.
OdpowiedzUsuńWarto jednak wziąć pod uwagę, że denko jest dwumiesięczne :)
UsuńSporo tuszy poszło do śmieci :)
OdpowiedzUsuńTak, ale nie żałuję :) Część była już stara i wyschnięta, a część była po prostu bublami :)
UsuńTeż przydałby mi się porządek w kolorówce, ale zawsze ciężko się za to zabrać.
OdpowiedzUsuńOj ciężko, wiem :P
UsuńWow! Podziwiam ilość kosmetyków. Ja od pewnego czasu znacząco ograniczyłam kosmetyki, zwłaszcza te kolorowe :)
OdpowiedzUsuńKasiu, Ty jesteś tak atrakcyjną kobietą (potwierdzam naocznie), że i bez makijażu lub z jego minimalną ilością będziesz wyglądać pięknie!
UsuńJak tylko zobaczyłam zdjęcie główne to pomyślałam: "Ktoś tu robił porządki w kolorówce" ;)
OdpowiedzUsuńI miałaś rację ;)))
UsuńTeż bardzo lubię tę odżywkę Garnier Fructis :)
OdpowiedzUsuńŚwietna jest, teraz jest w promocji w Biedronce za 6,29 zł, kupiłam wczoraj 2 opakowania. A dziś i jutro w Rossmannie jest 1+1 gratis na szampony i odżywki do włosów :)
UsuńU mnie szampon Timotei Pure się nie sprawdził :/
OdpowiedzUsuńZ kolorówką to mnie zaskoczyłaś - spore wyrzutki :D
A dlaczego się nie sprawdził? :)
Usuń:D
Nie podobał mi się właśnie ten sztuczny zapach arbuza w żelu Balea :P Mnóstwo produktów do włosów zużyłaś :)
OdpowiedzUsuńCzyli mamy tak samo, ufff ;) Już myślałam, że coś z moim węchem nie tak, bo w komentarzach go chwalono :P Sporo, to prawda, ale maski były już napoczęte :)
UsuńTej odżywki z Garniera nie miałam, ale szampon uwielbiam, więc myślę, że odżywkę bym też pokochała :)
OdpowiedzUsuńSzampon nie wpisuje się w moje potrzeby, ale odżywka jak najbardziej :)
UsuńWidzę, że u Ciebie też wiosenne porządki kosmetyczne ;)
OdpowiedzUsuńTeż je poczyniłaś? :)
UsuńOj tak. Nawet nie wiesz ile poszło do kosza, część oddałam koleżance. Ale przerzedziło się zdecydowanie ;)
UsuńNo to super! :)
UsuńSporo u Ciebie tych kosmetyków:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSporo tego, ja odzywkę w spray'u z Gliss Kur bardzo lubię :) Oj zmotywowałaś mnie do porządków :)
OdpowiedzUsuńSuper, powodzenia! :)))
UsuńBasiu, dziękujemy za pozytywne słowa! Super, że ponownie kupiłaś naszą bazę pod tusz! Buziaczki dla Ciebie i Twoich czytelniczek :)
OdpowiedzUsuńEveline, dziękuję za odwiedziny :) Używam tej bazy (a w zasadzie to odżywki, ale w roli bazy) od lat i zawsze się u mnie świetnie sprawdza :) W zasadzie to zawsze mam jakieś opakowanie - gdy stare się zużyje/przeterminuje, to zawsze mam od razu kolejne :)
UsuńSama raz "przejechałam" sie na tuszu. Użyłam po terminie i zapalenie oka gwarantowane :(
OdpowiedzUsuńA po za tym super kosmetyki :)
Oj tak, warto dbać o termin tuszów do rzęs!
Usuń