Witajcie, mam nadzieję, że Święta minęły Wam przyjemnie!
Beżowy cień do powiek to absolutny must have w kosmetyczce - czy to do wyrównania kolorytu powieki, jako cień bazowy, do roztarcia granic, rozświetlenia wewnętrznego kącika... Ładnie mieniący się cień beżowy potrafi nawet uczynić samodzielnie makijaż oka ;)
Przygotowałam dziś dla Was przegląd cielistych cieni, które posiadam - być może któryś wpadnie Wam w oko. Niektóre są w tonacji cieplejszej, inne w chłodniejszej, część jest matowa, a część połyskująca. Są tu również zarówno cienie pojedyncze, jak i pochodzące z różnych paletek.
Zapraszam :)
W roli głównej wystąpią dziś:





1 - My Secret 505
2 - Kobo 102
3 - Maybelline Color Tattoo Creme de Nude 93
4 - L'Oreal Infallible 016 Coconut Shake
5 - Neauty Minerals Sandy Beach
6 - Neauty Minerals Sea Shell
7 - Annabelle Minerals Vanilla
8 - My Secret Party Time (czwórka cieni)
9 - My Secret Night Out (czwórka cieni)
10 - Freedom Audacious Mattes cień nr 3
11 - Freedom Audacious Mattes cień nr 1
12 - Makeup Revolution Iconic 2 cień nr 3
13 - Makeup Revolution Iconic 2 cień nr 1
14 - Makeup Revolution Iconic 3 cień nr 1
15 - Zoeva Naturally Yours Pure
16 - Zoeva Naturally Yours First Love
17 - My Secret Natural Beauty (trio)
Oznaczenia kolorystyczne są dość mocno subiektywne i oznaczają, z jaką częstotliwością sięgam po dany cień. Kolor zielony oznacza, że sięgam często i z przyjemnością, kolor żółty, że raczej sporadycznie, a czerwony - że praktycznie wcale.

1 - My Secret 505 jest to jeden z najlepszych znanych mi beżowych cieni pojedynczych. Jest świetnie napigmentowany, ma dobrą przyczepność do pędzla, a następnie powieki. Jego odcień jest idealnie cielisty :) Mogę mieć jedynie drobne zastrzeżenie do zmielenia - chciałabym, żeby był ciut lepiej zmielony, gdyż na powiece po aplikacji widać strukturę cienia.
2 - Kobo 102 to bardzo jasny cień o wyraźnie żółtej tonacji, czego zdjęcie niestety nie oddało. Jest bardzo drobno zmielony, ale też dość suchy. Pigmentacja dobra, ale nie bardzo dobra.
3 - Maybelline Color Tattoo Creme de Nude 93 - jestem jedną z nielicznych osób, które tego cienia nienawidzą. Nie pasuje mi w nim dosłownie wszystko - od pomarańczowego odcienia, przez plastelinowatą konsystencję, która sprawia, że powieka wygląda bardzo sztucznie, aż po trwałość - stosowanie Color Tattoo samodzielnie nie wchodzi w grę, gdyż strasznie się u mnie rolują. Niektórzy używają ich jako bazy, co u mnie również nie zdaje egzaminu. Ok, swatch z dłoni zmywa się ciężko, ale cień w kontakcie z sebum na powiece z trwałością niewiele ma u mnie wspólnego, a załamanie powieki sobie wdzięcznie pływa. Dla mnie to jest bubel, przykro mi...
4 - L'Oreal Infallible 016 Coconut Shake to cień o delikatnie połyskującym wykończeniu. Wygląda bardzo ładnie i odświeżająco na powiece, ale nie za bardzo chce współpracować - pigmentacja jest taka sobie, a w połączeniu z suchą konsystencją nie za bardzo chce się ten cień nabierać. Szkoda!
5 - Neauty Minerals Sandy Beach to dla mnie hicior nad hiciorami, najlepszy cień ze wszystkich tu przedstawionych, pojawi się w ulubieńcach roku. Na zdjęciu może nie przedstawia się zbyt okazale, wygląda chłodno, ale w rzeczywistości to neutralny (nie chłodny, nie ciepły), piaskowy beż. Jest bardzo drobno zmielony, dzięki czemu wygląda świetnie na powiece, a w dodatku fantastycznie napigmentowany i ma dobrą przyczepność.
6 - Neauty Minerals Sea Shell to zdecydowanie godny uwagi, szampański cień rozświetlający. Pigmentacja i przyczepność bardzo dobra - często używam go samodzielnie.
7 - Annabelle Minerals Vanilla to cień, który jest dobry, choć z lekka mnie zaskoczył - gdy cienie AM weszły do oferty, byłam przekonana, że to mat, a tu zaskoczenie. Jest rozświetlający, ale nie perłowy, odbija światło bardziej jak satyna, choć drobinki są w sztucznym świetle widoczne. Jest dość wilgotny i dobrze czepia się skóry oraz pędzla. Z pewnością jest to ciekawa, subtelna propozycja na co dzień.
8 - My Secret Party Time (czwórka cieni) - chodzi mi tu oczywiście o najjaśniejszy cień. Ma w sobie mnóstwo maluteńkich drobinek. Niestety, co zaskakujące w przypadku My Secret, pigmentacja jest średnia, a cień mógłby być drobniej zmielony. Średniak, dlatego w sumie rzadko po niego sięgam.

9 - My Secret Night Out (czwórka cieni) ten cień jest już zdecydowanie chłodny, w paletce może tego aż tak nie widać, ale na skórze wybija różowe tony. Bardzo dobra pigmentacja, bardzo dobra przyczepność, ale poziom zmielenia, jak w 505, mnie nie satysfakcjonuje. Nie pasuje mi również odcień, ale to już indywidualna kwestia.
10 - Freedom Audacious Mattes cień nr 3 - wystarczy spojrzeć na paletkę, by domyślić się, że z chęcią po niego sięgałam :) Bardzo dobrze zmielony, dość suchy, dobrze napigmentowany.
11 - Freedom Audacious Mattes cień nr 1 - jakość identyczna jak w cieniu numer 3, tyle że odcień mniej mi pasuje :)
12 - Makeup Revolution Iconic 2 cień nr 3 - cudowny, szampański, bardzo dobrze napigmentowany, wręcz jakby był mokry. Pięknie rozświetla oko i samodzielnie czyni cały makijaż :)
13 - Makeup Revolution Iconic 2 cień nr 1 - dobrze zmielony cień w kolorze idealnego beżu, jedynie pigmentacja mogłaby być lepsza.
14 - Makeup Revolution Iconic 3 cień nr 1 - jak wyżej, tyle że kolor jest jaśniejszy i chłodniejszy.
15 - Zoeva Naturally Yours Pure
16 - Zoeva Naturally Yours First Love - oba cienie Zoeva są bardzo dobrej jakości - dobrze zmielone, bardzo dobrze napigmentowane.
17 - My Secret Natural Beauty (trio) - identyczny jak My Secret 505, różni się odcieniem, choć nieznacznie. Świetna pigmentacja i przyczepność, gorzej ze zmieleniem.



Mam nadzieję, że post okaże się dla Was przydatny. Z cieni matowych najczęściej sięgam obecnie po Neauty Sandy Beach oraz oba cienie Zoeva, zaś jeżeli chodzi o połyskujące, to głównie Sea Shell. Nie wiem dlaczego, ale o cieniu nr 12 jakoś tak zapomniałam, ale jest świetny, więc teraz z pewnością będę po niego sięgać częściej :) Jeżeli mam ochotę na rozświetlenie powieki, to często sięgam również po prostu po... rozświetlacze, ale nie o tym dziś mowa :)
Mam nadzieję, że post będzie dla Was przydatny :)
Cielisty cień z Kobo uwielbiam! ♥
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, też go lubię :)
UsuńUwielbiam paletkę Iconic 3 <3 daje mnóstwo możliwości :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze kosztuje grosze :)
Usuńnr 6 i 12 mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńCzyli lubisz błyskotki :)))
UsuńJa też nie rozumiem fenomenu Maybelline Tattoo Creme de Nude. Już samo nałożenie jest wkurzające. Mam jeszcze dwa odcienie z tej serii i spisują się o wiele lepiej. ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, mam 4 odcienie z tej serii i każdy zachowuje się zupełnie inaczej, choć tak szczerze zadowolona jestem z tylko jednego (On and on bronze)...
Usuńdo wyboru do koloru ;) aż w oczach się mieni ;p
OdpowiedzUsuńMożna dostać oczopląsu :D
UsuńTeraz mam ochotę sprawić sobie nową paletkę, więc za post ślicznie dziękuję - już wiem w co celować. :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. :)
Pozdrawiam cieplutko i dodaję do obserwacji. :)
Kalamira92 blog
Cieszę się, że pomogłam :)
UsuńDziękuję za życzenia i wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
Zoevę uwielbiam, stale gości na moich oczach ;)
OdpowiedzUsuńKompletnie się nie dziwię :)
UsuńPaletka Zoeva idealna!
OdpowiedzUsuńOj tak... Choć akurat to zdjęcie z paletką (nie swatchami) nieco przekłamało jej kolory :(
UsuńTo ja jestem drugą osobą, która nie cierpi kremowego cienia Maybelline w tym odcieniu. Co ciekawe inne cienie z tej serii uwielbiam i używam regularnie, a ten kompletnie się u mnie nie spisał. Bardzo lubię też cienie Neauty Minerals. Osobiście jako cieni bazowych czy rozświetlających często używam rozświetlaczy, głównie MUR Undressed my Skin (czy jakoś tak, w odcieniu szampańskim) oraz jednego z serduszek MUR. Natomiast z cieni matowych najbardziej lubię wpadający delikatnie w róż, ale pieknie rozświetlający pojedynczy cień Hean High Definition.
OdpowiedzUsuńTo zgadzam się z Tobą w zupełności. Dla mnie w ogóle każdy cień Color Tattoo zachowuje się zupełnie inaczej... Też lubię rozświetlacze na powiekach, ale nie chciałam ich tu uwzględniać w poście :)
UsuńTeż kiedyś robiłam podobny post, super porównanie :) Niestety słynny My Secret 505 bardzo szybko znikał mi z powiek :/ Najlepszy dla mnie okazał się być cień KOBO w odcieniu 145 ;)
OdpowiedzUsuńKobo 145 nie miałam, ale wygląda bardzo podobnie do Neauty, więc chyba odpuszczę :)
UsuńSuper zestawienie :). Dla mnie beżowy cień to też must have. Nie wyobrażam sobie bez niego codziennego makijażu. A te drobinkowe to również na całą powiekę nakładam. Wygląda to super świeżo i dziewczęco. Koleżanki często pytają o ten cień ;).
OdpowiedzUsuńCieszę się i zgadzam się co do must have :)
UsuńJak dla mnie cień z My Secret jest najlepszy :)
OdpowiedzUsuńNa swatchach, czy masz i lubisz? :)
UsuńBardzo ciekawe zestawienie:) Cień My Secret 505 kiedyś miałam, faktycznie był to jeden z najlepszych cielistych cieni bazowych, jakie miałam, choć rzeczywiście miał lekkie grudki.
OdpowiedzUsuńCieszę się :) No i zgadzam się co do jego właściwości ;)
UsuńRzadko sięgam po cienie ale jeśli już to właśnie po takie matowe cieliste albo podobne nudziaki :)
OdpowiedzUsuńA po jakie sięgasz? :)
UsuńSpora kolekcja muszę przyznać. Ja raczej nie dubluję kolorów. Mam sporo cieni, ale każdy w innym kolorze. Jeśli masz tyle beżów, jestem ciekawa, jak wygląda cała Twoja kolekcja.
OdpowiedzUsuńTrochę tego jest ;))
UsuńCieliste cienie są moim ulubionymi. Ja jestem bardzo zadowolona z Inglota, jednak ta Zoeva mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńA który numerek masz z Inglota? :)
UsuńMy Secret jest super,paleta Zoeva również:)
OdpowiedzUsuńOj tak :)
UsuńMnie kusi ta paletka z Zoevy :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, bo jest bardzo trafiona - kolorystycznie i jakościowo. Tylko cena (mnie) trochę boli :P
UsuńMam i bardzo lubię My Secret 505 czy KOBO 102. ZALamiast ICONIC mam palety Naked. Beżowe maty są super.
OdpowiedzUsuńŚwietne beże są też w paletach tarte.
Tarte nie skojarzyłam po nazwie, ale jak wygooglowałam, to mi zaświtało, że już je widziałam na blogach :)
UsuńFAN-TA-STYCZ-NY post. Mój następny tekst ędzie zahaczał o cieliste cienie i już wiem, że na pewno do podlinkuję :)
OdpowiedzUsuńOd siebie mogę powiedzieć, że:
- My Secret 505 i Creme de Nude od Maybelline to ukochane cieliste cienie mojej Mamy
- Kobo 102 mam, ale nie przepadam za nim: dla mnie jest on tak jasny, że to właściwie złamana żółtym podtonem biel, czyli nawet dla takiego bladziocha jak ja kolor o wiele zbyt jasny!
- ja jako cielistego cienia używam wkładu Inglot w kolorze 330 i jest to mój ideał :) Bardzo obawiam się, że go zmienią lub wycofają i czekam na jakąś promocję, żeby zrobić sobie zapas ;)
Pozdrawiam, buziaki :*
Aha, i jeszcze odnośnie "Almond" z Kobo - dodatkowo jest moim zdaniem beznadziejnie napigmentowany :( Kocham pojedyncze cienie tej marki (mam osiem matów i jeden z serii Fashion) i poza tym jednym każdy ma super pigmentację. Ale może za bardzo się już czepiam :P
UsuńO mamciu, dziękuję za te ciepłe słowa <3 Niby cielisty to cielisty, ale jednak tonacja się różni, poziom jasności również, więc postanowiłam zestawić ze sobą różne opcje :) Szkoda, że zdjęcia ciut ponure, pewnie było pochmurno.
UsuńMy Secret 505 to był kiedyś mój ulubieniec, ale Neauty pobił go na głowę! Tyle, że Neauty jest bardziej piaskowy, odcień się różni. Creme de nude nie polubiłam, tego beżowego cienia Bell ze spotkania również :(
Kobo 102 - masz rację, on jest bardzo, bardzo jaśniutki! Pigmentacja też nie powala, choć ja jej za jakąś ultra-hiper-złą nie uważam :)
Tego Inglota kojarzę chyba z blogów, miałam na niego chęć, ale w sumie na niedobory nie narzekam, więc muszę powstrzymać mojego wewnętrznego rumaka :D
Pozdrawiam ciepło :*