Być może pamiętacie, ale kilkakrotnie wspominałam już o klasycznym Tisane w słoiczku z czerwoną nakrętką - bardzo go lubię, to dla mnie produkt kultowy, który zdecydowanie trzeba choć raz wypróbować. Miałam również styczność z pomadką w sztyfcie (nie okazała się aż tak skuteczna, jak słoiczek) oraz wersją dla dzieci (której zapach średnio mi przypasował). Dziś chciałabym napisać co nieco o wersji Fresh, a także o peelingu do ust.



Plastikowy słoiczek doskonale znany z wersji klasycznej ;) Dokładnie taki sam, tyle że w innej kolorystyce. Od nowości zabezpieczony sreberkiem.



Zapach bardzo przypadł mi do gustu! A jest to niebywałe, gdyż raczej średnio przepadam za miętą w kosmetykach. Ale tutaj zapach jest bardzo niejednoznaczny i mi się najbardziej kojarzy z mojito - niby miętowy, ale ma też w sobie coś słodkiego, a jednocześnie orzeźwiającego. Bardzo przyjemny i skutecznie pobudza ;)
Konsystencja jest zdecydowanie odmienna od klasycznego Tisane. Wersja klasyczna jest bardzo gęsta, treściwa, niekiedy wymaga ciepła opuszka, by się łatwo przenieść na palec. Wersja Fresh jest bardzo lekka, nabiera się z dużą łatwością i z przyzwyczajenia do wersji klasycznej radzę nie używać siły, bo palec wpadnie do środka :P Z uwagi na wspomnianą lekkość - konieczna będzie częstsza reaplikacja, niż w klasycznej wersji - zdecydowanie szybciej znika z ust.

Jeżeli chodzi o działanie, jest dobrze. Balsam skutecznie natłuszcza i zmiękcza usta, dzięki czemu spierzchnięcia miękną i znikają. Skutecznie też zabezpiecza przed czynnikami zewnętrznymi. Jest rzadki, więc efekt jest lekko "wazelinowaty", a usta są nabłyszczone - myślę, że powinnam o tym wspomnieć. Nie jest to taki otulający mistrz regeneracji, jak klasyczny, czerwony słoiczek, ale z całą pewnością jest to ciekawa, lżejsza alternatywa o orzeźwiającym zapachu. Dodam jeszcze, że odczuwalnie chłodzi usta (delikatne mrowienie), co jest przyjemne w cieplejsze dni - lato się już co prawda skończyło, ale jeszcze trochę i będzie następne... ;)



Cena: ok. 12 zł
Pojemność: 4,7 g
Jeszcze kilka słów o peelingu - znajduje się w saszetce. Jedna sztuka spokojnie wystarczy na kilka użyć.


Peeling ma bardzo przyjemny zapach - klasycznego Tisane :) Czyli słodki, otulający, lekko miodowy. Bardzo go lubię ;) Jest to peeling cukrowy, więc po niechcącym oblizaniu ust czuć słodki posmak (ale nie polecam zlizywania, bo to jednak kosmetyk ;)) Kryształki cukru są bardzo drobne, co jest dobrą nowiną, gdyż nie szarpią ust - delikatnie masują i złuszczają martwy naskórek, bez nieprzyjemnego drapania. Kryształków jest bardzo dużo, a konsystencja dość gęsta, dzięki czemu wystarczy niewielka ilość do jednego zastosowania. Z całą pewnością jest to peeling delikatny - z drobnymi spierzchnięciami radzi sobie dobrze, ale z większymi - ma kłopot. Zazwyczaj reaplikuję produkt dwukrotnie - masuję chwilę, aż kryształki się rozpuszczą, a masa nieco "rozpłynie", wówczas zmywam resztę i ponawiam proces. Wówczas efekt jest lepszy. Dość przyjemne jest też uczucie na ustach po zmyciu peelingu - są wyraźnie bardziej zmiękczone, więc ewentualnych pozostałych skórek łatwo się pozbyć. Z całą pewnością nie jest to produkt dla baaaardzo wymagających ust, ale tak dla codziennej pielęgnacji dość przyjemny. Szczególnie, że jedna saszetka zawiera 2 g produktu, wystarczy na kilka użyć, a kosztuje około 2,00-2,50 zł :)



Miałyście już te nowości?
A może jesteście wielbicielkami klasycznego Tisane?
Dajcie znać :)
Peelingi robie sobie sama ale chcę balsam tisane bo mam problem z ustami
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz zadowolona, choć bardziej polecam mimo wszystko wersję czerwoną :)
UsuńUzywam klasycznego Tisane i bardzo lubię. Nie lubię natomiast uczucia chłodu, mrowienia, więc po tę nowość nie sięgnę. Z tego powodu też nie przypadł mi do gustu Carmex.
OdpowiedzUsuńCarmex chłodzi dużo mocniej, ale rozumiem Cię doskonale :)
UsuńMiałam klasyczny mi nie pasował bo za ciężki. Może ten przypadł by mi bardziej do gustu;)
OdpowiedzUsuńJest znacznie lżejszy, więc jest szansa :)
UsuńMnie parafina nie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńTisane toja mam tylko w sztyfcie, nie lubię babrać paluchem w tego typu kosmetykach :) Myślę, że powinni pomyśleć nad tymi kosmetykami w formie pomadek, ale bez mieszania w składach :)
OdpowiedzUsuńU mnie wersja w sztyfcie się niestety nie sprawdziła, mimo najszczerszych chęci :( Z higienicznych wersji pomadek do ust lubię chyba tylko EOS.
UsuńCiekawy balsam, nie miałam osobiście bardzo lubię pomadki z Alterry, a peelingi robie sama :)
OdpowiedzUsuńPomadki Alterry nie przypadły mi do gustu, ale peeling muszę zrobić :)
Usuńbardzo lubię oba produkty
OdpowiedzUsuńNo to dobrze :)
UsuńLubię taki efekt mrowienia ust ;)
OdpowiedzUsuńJa nie bardzo, ale tu jest delikatny, więc toleruję ;)
Usuńznam wersję klasyczną tisane, a peelingu do ust używam z sylveco:)
OdpowiedzUsuńPomadka z Sylveco jest świetna, ale tak naturalna, że szybko się psuje - już dwie mi zjełczały :D
UsuńLubię go, choć klasyczna tisane jest mi bliższa ;p
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
Usuńod jakiegoś czasu mam ten peeling na liście zakupów. teraz chcę go jeszcze bardziej :)
OdpowiedzUsuńJest przyjemny, ale bardzo delikatny, warto mieć to na uwadze :)
UsuńKlasyczny balsam Tisane to mój ulubieniec od lat, ale tę wersję również chętnie sprawdzę.
OdpowiedzUsuńKlasyczny Tisane to również mój hit :) Ten jest ok :)
UsuńMyślę, że zielona wersja będzie idealna na lato. Teraz chętnie kupiłabym czerwoną. Gdzie ją mogę dostać?
OdpowiedzUsuńNawiasem jeszcze mówiąc nigdy, przenigdy o Tisane nic nie słyszałam :O
Głównie apteki, ale wydaje mi się, że w Naturze też jest :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNie reklamuj się, proszę.
UsuńTen balsam wydaje się być super, zapach bardzo mnie kusi, chciałabym się przekonać jaki jest :) Dziękuję za wpis, i pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również :)
UsuńTISANE znam tą firmę mam taką " szmineczkę " tylko w czerwonym opakowaniu ;)
OdpowiedzUsuńMiałam, nawet o niej pisałam, ale nie wrócę do niej :)
UsuńNie lubię pomadek ochronnych w słoiczkach ze względu na moje dość długie pazurki ale peeling z chęcią bym przetestowała.
OdpowiedzUsuńMoże szpatułka rozwiąże problem? :) Sztyfty są zdecydowanie wygodniejsze, ale zwykle mniej skuteczne :(
UsuńMuszę wypróbować ten peeling :)
OdpowiedzUsuńJest delikatny, ale przyjemny :) Jeżeli właśnie tego oczekujesz, to śmiało :)
UsuńBardzo lubię klasyczne Tisane, które pomimo wazeliny w składzie sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Ta wersja niestety obawiam się, że byłaby zbyt lekka. Jeśli chodzi natomiast o peeling, to moim faworytem od dłuższego już czasu jest pomadka peelingująca z Sylveco. Świetny skład, doskonałe działanie. Polecam.
OdpowiedzUsuńTeż lubię klasyczny Tisane :) I jeżeli obawiasz się lekkości, to z całą pewnością ten balsam jest leciutki, więc faktycznie lepiej zostać przy klasycznej wersji. Lubię pomadkę Sylveco, ale strasznie szybko jełczeje :P Miałam już dwie i obie się popsuły, zanim je zużyłam :P Ale mam w planie kupić kolejną :)
Usuń