Na mojej twarzy zawsze pojawia się uśmiech, gdy widzę na blogach kolejną recenzję Vita Liberata. Powiem szczerze, że nie spotkałam się jeszcze z żadną negatywną opinią i choć osoby, które nigdy nie próbowały tych produktów mogą niesłusznie pomyśleć "dostały, to chwalą!", to ja dokładnie wiem, skąd się biorą te pozytywne recenzje - bo te produkty są po prostu świetne. Uwierzcie mi. Na początku wydawało mi się - "matko, liczba trzycyfrowa za samoopalacz, w życiu nie dałabym tyle!!", ale wystarczyło spróbować (recenzja mojej pierwszej pianki Vita Liberata TUTAJ - ta jest moją drugą), by przekonać się, że ta cena bierze się po prostu z bardzo wysokiej jakości. Pianki samoopalające nijak mają się do popularnych balsamów brązujących/samoopalaczy, a miałam styczność z wieloma - SunOzon, Lirene, Dove, Garnier, Johnson's, Nivea... O czymś na pewno jeszcze zapomniałam ;) Więc na brak porównania narzekać nie mogę, choć ciężko porównywać produkty Vita Liberata do tych popularnych balsamów - bo to jak niebo, a ziemia.

Pianka znajduje się w opakowaniu z pompką pianotwórczą. Warto dokupić też rękawicę (w moim poprzednim zestawie była dołączona - KLIK), która pomaga szybko i łatwo rozsmarować piankę oraz zapobiega brudzeniu dłoni podczas rozsmarowywania (samoopalacz już mógłby wchodzić w reakcję na dłoni, a szczególnie między palcami, co jest zawsze zmorą tego typu produktów). Dzięki rękawicy, można posmarować wierzch dłoni na samym końcu, bez obaw o zacieki między palcami.





Uzyskana pianka jest bezzapachowa, bardzo puszysta i łatwo się rozsmarowuje. Jest barwiona, dzięki czemu od razu widać, gdzie produkt został już zaaplikowany, a gdzie trzeba poprawić. W związku z tym, że jest barwiona, może brudzić ubrania po aplikacji, ale bez obaw - te zabrudzenia łatwo schodzą nawet wodą z mydłem, w praniu znikają całkowicie, bo to tylko barwnik nadający kolor piance.

Mocno mnie zaskoczył (na plus) kolor pianki i uzyskiwanej opalenizny. Jest lekko oliwkowy, dzięki czemu wygląda super-naturalnie (skóra mojego ciała jest w tonacji żółtej, z lekką domieszką oliwki).




Zalecenia stosowania:
"Upewnij się, że w momencie aplikacji skóra jest sucha, najlepsze efekty uzyskuję się po wykonanym peelingu.
Używaj specjalnej rękawicy do aplikacji, 5 - 10 pompek produktu na jedną partię ciała, preparat nakładaj kolistymi ruchami.
Aplikuj mniejszą ilośc produktu na dłonie stopy, kolana, łokcie.
Spłucz ciało wodą po upływie 4 - 8 h, jeśli skóra jest naturalnie bardzo blada, pozostaw preparat na dłuższy czas przed spłukaniem."
Zawsze nakładałam piankę za pomocą rękawicy, gdyż naprawdę ułatwia i przyspiesza ona robotę ;) Pianka wchłania się natychmiast, dosłownie tuż po rozsmarowaniu skóra jest już sucha i chwilę później można się ubrać. Podczas aplikacji jest totalnie bezzapachowa. Barwiona pianka zdecydowanie pomaga w aplikacji - widać, czy produkt został nałożony równomiernie. Dzięki temu ciało od razu jest ciemniejsze, ale to na początku tylko barwnik - można go spłukać wodą z mydłem, gdyby np. pobrudził ubranie. Ta "prawdziwa" opalenizna kształtuje się dopiero podczas kolejnych 4-8 godzin, w wyniku reakcji ze skórą. Wtedy można poczuć odrobinę charakterystycznego dla samoopalaczy smrodku, jednak na szczęście na drugi dzień nie czuć już nic a nic - a próbowałam się intensywnie wwąchać ;). Uzyskana opalenizna ma bardzo naturalny kolor - nie jest pomarańczowa, jak to bywa w tanich samoopalaczach - jest brązowo-oliwkowa (moja poprzednia pianka dawała bardziej złocisto-brązowy odcień). Już jedna aplikacja zapewnia zdecydowanie widoczną różnicę, a kolor utrzymuje się na mojej skórze około 5 dni (ta wersja jest do 7 dni, poprzednio recenzowana to była wersja do 2-3 tygodni). Schodzi bardzo równomiernie, bez efektu plam na skórze ;)
Poniżej efekt po jednej aplikacji, można go stopniować i na drugi dzień posmarować się ponownie, by uzyskać ciemniejszą opaleniznę:

Cena:
pianka: 109 zł za 100 ml KLIK
rękawica: 29 zł KLIK
Dostępność: Sephora
Plusy:
+ wygodne opakowanie z pompką pianotwórczą
+ dobra wydajność
+ dobra wydajność
+ łatwa dostępność (Sephora)
+ w czasie aplikacji pianka jest bezzapachowa
+ pianka jest barwiona, dzięki temu łatwo nałożyć produkt równomiernie
+ rękawica pozwala na szybką, łatwą i równomierną aplikację bez plam i zacieków
+ wchłania się błyskawicznie, nieporównywalnie do zwykłych balsamów
+ piękny kolor opalenizny, bardzo naturalny, utrzymujący się do 7 dni (u mnie ok. 5)
Minusy:
- pianka może brudzić ubrania (ale to schodzi wodą z mydłem, to tylko barwnik z pianki)
- wysoka cena (no ale to cena za wysoką jakość :))
- gdy zachodzi reakcja barwienia skóry, czuć charakterystyczny smrodek (na szczęście nie jest intensywny, na drugi dzień już nic nie czuć)
Gdybym znała produkty Vita Liberata dużo wcześniej, nie zdecydowałabym się na przykład na solarium przed studniówką (kiedy to było... ;)) - wydałam kilkadziesiąt złotych (kilka razy po kilka minut - mam wrażliwą skórę i szybko się "spalam", ale potem równie szybko oddaję kolor...), straciłam mnóstwo czasu na dojazdy na solarium, nie wspominając już o szkodliwości promieni UV, której nie da się ująć liczbowo... Mój obecny stosunek do opalania, w kontekście szkodliwości promieniowania, jest bardzo negatywny. Efekt i tak był mizerny i długo się nie utrzymał - mogłabym dołożyć drugie tyle i mieć świetny produkt brązujący, który jest skuteczny i bezpieczny, a w dodatku mogłabym go wykorzystać na znacznie więcej okazji niż tylko jedną. Myślę, że to dużo, dużo lepsza alternatywa przed ważnym wyjściem, kiedy chcemy się trochę przybrązowić.
Dajcie znać, czy miałyście już styczność z produktami Vita Liberata :)
Ja ciągle marzę o VL. :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie same pozytywy o marce czytam, ale to chyba dobrze ... ? ;)
Sama chętnie przetestowalabym cuda jakie oderuje marka.
Te pozytywy są całkowicie uzasadnione - pianki Vita Liberata są świetne :)
UsuńMiałam piankę tej marki ale w brązowym opakowaniu, faktycznie to świetny produkt oraz o świetnym, bezpiecznym dla zdrowia składzie. Z tego co pamiętam, to było w nim sporo naturalnych olejków. A cena? No cóż... Czasem lepiej dołożyć na taki produkt, niż jak piszesz iść na szkodliwe dla skóry solarium.
OdpowiedzUsuńWersję w brązowym opakowaniu również miałam :) Obie są super. Ta również ma bardzo bogaty skład (nie wiem dlaczego zapomniałam dodać zdjęcie składu i informacji o producencie, dacie przydatności i tak dalej - już poprawiłam). Zgadzam się w zupełności, szkoda że kiedyś nie miałam tyle oleju w głowie :)
UsuńCzłowiek się cały czas uczy:)
UsuńDokładnie :) A potem różnych rzeczy żałuje :)
Usuńnie miałam styczności, bo nie przeszkadza mi moja bladość :) jesli jednak stwierdzę, że muszę nabrać trochę kolorow, będe o niej pamiętać
OdpowiedzUsuńMi też nie przeszkadza moja bladość :) Ale na większe okazje warto wiedzieć, że coś takiego istnieje i że jest dobre :)
UsuńGdyby nie mój zapas samoopalacza Avon to bym już dawno kupiła :)
OdpowiedzUsuńPewnie dobry jest ten Avon, skoro masz takie zapasy? :)
UsuńPianka zachęcająca, ale cena już odpychająca:)
OdpowiedzUsuńTanich produktów brązujących jest bardzo wiele, ale niestety są dużo, dużo gorsze :(
UsuńNie jestem do niej przekonana ;/
OdpowiedzUsuńMasz i nie polubiłaś czy nie masz i nie kusi Cię z jakichś powodów?
UsuńTa marka coraz częściej pojawia się w blogosferze :) Ja lubię balsam opalający Kolastyna :)
OdpowiedzUsuńTak, co jakiś czas się pojawia :) Kolastyny nie miałam, ale po tylu nieudanych balsamach z niższej półki już sama nie wiem, czy chcę - po produkty brązujące sięgam bardzo, bardzo sporadycznie :)
UsuńPolubiłam się z tą marką. Również recenzowałam piankę brązującą, jestem nią oczarowana. Tylko ta cena jak z kosmosu :(
OdpowiedzUsuńNo niestety to jest cena za bardzo dobry skład i bardzo dobrą jakość :( Tanich produktów brązujących jest wiele, szkoda tylko że to pomarańczowe, brudzące śmierdziuchy :P
UsuńCena faktycznie jest wysoka, ale bardzo lubię ich kosmetyki, ta pianka też jest świetna :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńNa tą piankę mam ochotę od dawna;)
OdpowiedzUsuńWarto zainwestować :)
UsuńMiałam i jestem zachwycona! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się :)))
UsuńMiałam piankę phenomenal z tej marki. Tam nie wyczuwałam zapachu samoopalacza.
OdpowiedzUsuńgdybym nie miała to bym nie wierzyła, że tak świetnie działa ;)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo :)
UsuńNie miałam styczności z ta pianką, ale ciekawi mnie. Moja skóra jest strasznie blada i może przydałoby się mi użycie takiego fajnego produktu.
OdpowiedzUsuńWarto o niej pamiętać na przyszłość ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńspam
Usuń...a ja się ciągle boję samoopalaczy. ;-D
OdpowiedzUsuńDlaczego się ich boisz? :D
UsuńA czy są inne odcienie tej pianki?
OdpowiedzUsuńWg strony Sephory nie, ale ta pianka występuje w 2:
Usuńhttp://www.sephora.pl/Cialo-i-Kapiel/Pielegnacja-sloneczna/Samoopalacze/pHenomenal-Samoopalajaca-pianka/P1273099
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń