Bohater dzisiejszego posta to cień, który chodził mi po głowie już od dawna, a konkretniej od ponad roku. Wówczas przeczytałam jego pozytywną recenzję, zachwyciłam się swatchami i... nigdzie nie udało mi się go już dorwać, seria kremowych cieni Scandaleyes została po prostu wycofana z szaf Rimmel. Byłam przekonana, że cienie te nie są już produkowane, a tu proszę - okazuje się, że bez problemu można je kupić przez Internet (i to za dosłownie parę złotych).

Cień znajduje się w błyszczykowym opakowaniu z błyszczykowym aplikatorem w formie gąbeczki. Ma ona po prostu podłużny kształt bez żadnego profilowania/zagięcia/ścięcia, rozwiązanie wydaje się być wygodne, ale dla mnie średnio, wolałabym, żeby ta gąbeczka była bardziej ścięta, wygodniej byłoby dotrzeć bezpośrednio do powieki. W związku z tym aplikuję cień na opuszek palca i dopiero wtedy nakładam go na powiekę.

Cień Rimmel Scandaleyes Rich Russet bywa często porównywany do Maybelline Color Tattoo On and on bronze, nie bez powodu. Co prawda podczas klasycznego swatchowania, prosto z aplikatora na skórę, cień Rimmel wydaje się mieć zupełnie inny odcień - głębszy, ciemniejszy, chłodniejszy, ale po roztarciu zbliża się do Maybelline coraz bardziej, w związku z tym niektóre swatche mogą być mylące. Po roztarciu są do siebie bardzo podobne, choć oczywiście nie identyczne :) Wstawiam porównanie - u góry dwukrotnie Rimmel Scandaleyes - nałożony bezpośrednio z aplikatora grubą warstwą oraz roztarty palcem, na dole Maybelline On and on bronze

Odcień ten jest przepiękny i sprawdzi się tak naprawdę na każdą okazję. Z odpowiednio dobraną resztą makijażu potrafi wyglądać bardzo "dziennie", ale też bardzo elegancko i wieczorowo. Pod różnym kątem wygląda inaczej, zależy jak padnie światło. W związku z tym każdy poniższy swatch jest inny i... każdy prawidłowy :D Warto również dodać, że efekt można stopniować. Im mocniej roztarty cień, tym bardziej subtelny. Dokładanie kolejnych warstw daje efekt mocniejszy. Wstawiam również animację, żeby lepiej zobrazować jego wielowymiarowość :)


Z tego typu cieniem należy się "nauczyć" pracować. Moje pierwsze trzy podejścia kończyły się natychmiastowym zmyciem ;) Przede wszystkim należy uważać, co się kładzie pod spód, bo krem może skracać trwałość cienia. Najlepiej nałożyć tylko bazę na oczyszczoną powiekę i nic więcej. Druga sprawa - najpierw produkty mokre, potem suche. Kiedy próbowałam najpierw zaznaczać wewnętrzną stronę powieki jaśniejszym cieniem (prasowanym), kremowy Rimmel nie połączył się z nim prawidłowo i nie dało się tego dobrze rozetrzeć - granica była zbyt widoczna. Kolejna sprawa - jeżeli nie macie wprawy, nakładanie go pędzlem (np. języczkowym) może zakończyć się fiaskiem, ponieważ wówczas nakłada się cienką warstwą i zastyga, nie dając się rozetrzeć. W związku z tym najlepszą opcją jest nakładać go palcem - po prostu nabrać trochę na opuszek i zaaplikować palcem na powiekę. Ciepło opuszka podtrzymuje kremową konsystencję i sprawia, że mamy więcej czasu na roztarcie, wówczas wszystko idzie bezproblemowo. Dopiero potem warto zabrać się za zacieranie granic cielistym cieniem, rozjaśnianie środka powieki bądź przyciemnianie jej zewnętrznej strony. Ja na zdjęciach poniżej użyłam celowo wyłącznie cienia Rimmel.





Cień, dzięki swojej zastygającej formule, ma bardzo dobrą trwałość. Nie mogę tu jednak pominąć faktu, że moje powieki nie są szczególnie problematyczne. Około 8 godzin na bazie wytrzymuje u mnie w dobrym stanie, później zaczyna się trochę zbierać w załamaniu, nie jest źle (ale Maybelline jest trwalszy).
Wstawiam kilka zdjęć:




Użyte produkty:
Twarz: korektor pod oczy Kobo Modeling Illuminator 101, podkład L'Oreal True Match N1 nowa formuła, puder Rimmel Stay Matte 001 Transparent, róż Essence 90 Summer Dreaming, bronzer Kobo Sahara Sand
Brwi: cień do brwi Kobo 302 Ash
Oczy: cień Rimmel Scandaleyes Rich Russet, odrobina czarnego cienia z paletki Sleek Storm przy linii rzęs, tusz do rzęs Max Factor 2000 Calorie Curved Brush podkręcający oraz na linii wodnej cielista kredka Max Factor 09 Natural Glaze
Usta: kredka Golden Rose Matte Lipstick Crayon 10
Usta: kredka Golden Rose Matte Lipstick Crayon 10
Zdjęcia z innego dnia:

(wszystkie użyte produkty są te same, różni się jedynie produkt na brwiach, tutaj jest pisak do brwi Catrice 020 flASHy brows, dodałam też cień Rimmel na zewnętrzną część dolnej powieki, na poprzednich zdjęciach go tam nie było)
Cień Rimmel nie jest już dostępny w szafach makijażowych Rimmel stacjonarnie, można go kupić wyłącznie przez Internet.
Mój pochodzi z E-Glamour.pl za 8,60 zł (KLIK), tak samo jak tusz Max Factor Curved Brush za 18zł (KLIK) oraz cielista kredka Max Factor za... 9,10 zł (KLIK) ;)
PS. Na wszystkie komentarze odpowiem w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek, gdyż niestety czeka mnie ciężki weekend.
Udanego weekendu Wam życzę!! :)
Mój pochodzi z E-Glamour.pl za 8,60 zł (KLIK), tak samo jak tusz Max Factor Curved Brush za 18zł (KLIK) oraz cielista kredka Max Factor za... 9,10 zł (KLIK) ;)
PS. Na wszystkie komentarze odpowiem w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek, gdyż niestety czeka mnie ciężki weekend.
Udanego weekendu Wam życzę!! :)
Bardzo ładny efekt końcowy , śliczny odcień:*
OdpowiedzUsuńZgadzam się, jest bardzo ładny ten odcień :) Dziękuję :)
UsuńŁadny odcień :) trochę chłodniejszy od on and on bronze :)
OdpowiedzUsuńTrochę tak :)
UsuńLubię cienie, które w zależności od patrzenia się zmieniają :)
OdpowiedzUsuńJa też, mają w sobie coś wyjątkowego :)
UsuńŁadny kolor :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńŁadny kolorek :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńReklamy są kasowane
UsuńFaktycznie ciekawy kolor, mam jednak ten w słoiczku, więc nie potrzebuję kolejnego:)
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Nie różnią się jakoś mocno, więc faktycznie Maybelline może w takiej sytuacji być wystarczający :)
UsuńNa ręku wygląda na taki nachalny, a na oczach , po roztarciu bardzo delikatny, dziewczęcy i po prostu piękny :D
OdpowiedzUsuńTak, ten odcień można swobodnie stopniować przez rozcieranie, nie trzeba bać się nachalności :)
UsuńPodoba mi się ta animacja, oby takich więcej :) Pomyślałam nawet, że żadne zdjęcie nie odda tak dobrze swatcha jak pokazanie go w ruchu ;) No i przede wszystkim bardzo pasuje Ci ten odcień na powiekach! :))
OdpowiedzUsuńJuż kilka animacji było w różnych postach :) Staram się czasem dodawać, kiedy ciężko mi jest coś opisać, tutaj właśnie okazało się to przydatne by pokazać jego wielowymiarowość, ale w wielu recenzjach nie ma to sensu :) Ale dziękuję bardzo :) Pozdrawiam :))
UsuńBardzo lubię takie kolorki :)
OdpowiedzUsuńJa również :)
UsuńBardzo ładny ten kolorek ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo ładny efekt :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTestowałam go w drogerii, rzeczywiście jest nie do zdarcia! Nałożyłam go na rękę, nie dało się go zetrzeć, na ciepłą wodę ledwie reagował, pomogło dopiero mydło :p Jedyny znany mi cień, który jest równie pancerny to sztyft Bell z linii hypoalergicznej.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jest dostępny tylko w kilku kolorach, w większości niezbyt twarzowych. Ten brąz jest jedynym ładnym odcieniem, ale zupełnie nie pasuje do mojej karnacji i oczu :(
Będę pamiętać o tym sztyfcie :) Samą wodą ciężko schodzi, ale z mydłem już w porządku. Maybelline jest jeszcze trwalszy :) Zgadzam się z Tobą co do tych kolorów - tylko brąz mnie urzekł, szkoda że Ci nie pasuje :(
UsuńŁadny jest ;)
OdpowiedzUsuńAno :)
UsuńOoo bardzo delikatnie i subtelnie wygląda na oku :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :**
Zgadzam się :) Pozdrawiam również :)
Usuńbył najciekawszy z całej kolekcji :)
OdpowiedzUsuńja miałam srebro i fiolet, ale nie polubiłam się z nimi. nie udawało mi się nakładać ich bez prześwitów (palcem), a dokładanie drugiej warstwy skutkowało rolowaniem się całości... szybko posłałam je w świat. rozpatrywałam wprawdzie nabycie rich russet, bo jest naprawdę śliczny, ale stwierdziłam, że jednak on and on bronze z maybelline mi wystarczy :) w końcu nie ma między nimi drastycznej różnicy ;)
Zgadzam się :) Srebrny też mam (dostałam), ale nawet nie potrafię się wypowiedzieć na temat współpracy z nim bo kompletnie się w nim nie widzę, być może na jakiegoś Sylwestra albo wykorzystam w roli dwukolorowej kreski ;) Skoro masz Maybelline, to rzeczywiście myślę, że nie ma potrzeby kupowania podobnego cienia :)
UsuńCień śliczny, absolutnie w moim guście :-) Ale powiedz mi kochana co za piękny kolor masz na włosach?
OdpowiedzUsuńKochana, przepraszam że odpisuję z opóźnieniem, ale nie miałam możliwości w weekend :)
UsuńNa włosach mam mieszankę trzech opakowań (tyle potrzebuję na całą długość włosów) Joanna Multi Cream - 2x orzechowy brąz + 1x naturalny blond. Ten blond żeby kolor nie wyszedł za ciemny :) Farbowałam prawie miesiąc temu, więc już się trochę wypłukał, ale farby Joanna to jedyne farby, które caaaaaaały czas kupuję. Ładnie się wypłukują, długo się trzymają. Co prawda wychodzą bardzo podobnie i schematycznie - farbowałam samym kasztanowym brązem, orzechowym brązem + mieszanki + mieszanki z jaśniejszymi odcieniami i nie ma w tych efektach drastycznej różnicy :P Ale są fajne i naprawdę nie niszczą aż tak bardzo włosów. I włosy nie wychodzą "czarne" na początku, jak to z brązami bywa. Fakt, na początku włosy są ciemniejsze niż po kilku myciach, ale nie ma przesady :)
Pozdrawiam :)
Śliczny kolorek dający bardzo ładny efekt :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się z Tobą nie zgodzić :)
UsuńFaktycznie bardzo przypomina MNY Color Tattoo, który używam na co dzień:) Lubię takie uniwersalne brązy. Ja miałam z kolei koszmarny tydzień:(
OdpowiedzUsuńTeż lubię takie kolorki :) Kochana, coś się stało? :( Ściskam Cię mocno!
UsuńUwielbiam brązy, a ten odcień jest naprawdę przepiękny! Mam nadzieję, że kiedyś wróci do sklepów stacjonarnych, bo ostatnio rzadko kupuję przez internet :/
OdpowiedzUsuńJest bardzo uniwersalny :) Niestety obawiam się, że raczej nie wróci :(
UsuńPrzepiękny odcień! Lecz na dłoni prezentował się o wiele lepiej niż na powiece. :(
OdpowiedzUsuńNo widzisz, kwestia gustu :D Jedni twierdzą, że na dłoni zbyt nachalny, a na powiece ładny i subtelny, a inni - zupełnie na odwrót :) Mogę jedynie dodać, że kolor można stopniować, ja wolę taki subtelniejszy :)
UsuńO jaki śliczny on ma kolor! :)
OdpowiedzUsuńMa, ma :)
UsuńKolor jest piękny, ale podczas rozcierania ewidentnie znika z powieki. Szkoda.
OdpowiedzUsuńAle intensywność można stopniować, ja chciałam efekt subtelny ;)
UsuńŚlicznie wygląda na oku.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNiestety, ale linki są kasowane :(
Usuń