Jak dotąd miałam styczność z zaledwie trzema Kallosami, czwarty czeka w kolejce. Na razie żadna z tych masek mnie nie zachwyciła jakoś szczególnie, choć żadna z nich nie okazała się również bublem. Są po prostu w porządku - jedne lepsze, inne gorsze, ale generalnie w porządku. Bohater dzisiejszej notki niestety nie znajdzie się u mnie ponownie, zaraz się dowiecie dlaczego :)

Cóż mogę napisać o opakowaniu - to po prostu ogromny, zakręcany, plastikowy słój ;) Szkoda, że nie ma pompki w zakrętce (widziałam chyba takie do masek na allegro, ale nie wiem czy by pasowały). Nie lubię grzebać paluchami, więc do wydobywania maski wykorzystuję plastikową łyżeczkę.

Maska ma dosyć gęstą konsystencję, więc nadaje się do wzbogacania płynnymi półproduktami, choć do mojej niestety pod prysznicem wpadło trochę wody przez nieuwagę (ech ten brak pompki :P) i obecnie mi się lekko przelewa :P Niestety, największym rozczarowaniem był dla mnie zapach, a ten jest okropny. Niby wanilia, którą lubię (choć narzeczony stwierdził, że to kokos :)), ale jednak bardzo sztuczna, chemiczna, mdląca i gryząca w nos. Szczerze nie znoszę tego zapachu i całe szczęście, że nie utrzymuje się na moich włosach, bo bym zwariowała.


Działanie niestety również nie powaliło mnie na kolana, maska jest po prostu w porządku. Nie ma zbyt wielkiej różnicy, czy nałożę ją jak odżywkę na 1-5 minut, czy jak maskę na pół godziny, efekt jest po prostu przeciętny. Włosy znacznie łatwiej się rozczesują, podczas spłukiwania są śliskie i lejące (dobry znak!), ale jednak po wyschnięciu nie są na tyle nawilżone i wygładzone, na ile bym tego oczekiwała, czuję jakby potrzebowały czegoś więcej. Ostatnio nie mam serca do wzbogacania masek, dlatego szkoda, że nie sprawdza się u mnie samodzielnie.
Cena: ok. 10-15 zł w zależności od miejsca
Pojemność: 1 litr
Ogólnie obyło się bez zachwytów, jakoś tam ją zużywam, ale bez większej przyjemności. Może gdyby zapach był przyjemniejszy, spojrzałabym bardziej przychylnym wzrokiem na działanie, które mogłabym sobie podkręcić półproduktami.
Tej maski nie miałam, ale inne Kallosy bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńA którego Kallosa lubisz najbardziej? Ciągle szukam ulubieńca :)
UsuńMiałam tę wersję i dla mnie też była po prostu w porządku i jak narazie moim numerem jeden jest wersja bananowa :)
OdpowiedzUsuńO, to super bo bananową mam na chciejliście :)
UsuńWiele czytałam o maskach Kallos, ale jakoś nigdy ich nie spróbowałam.
OdpowiedzUsuńWarto kupić mniejsze wersje, a dopiero potem duże :)
UsuńMam ją i to poprostu.... Odżywka :)
OdpowiedzUsuńAle uwielbiam(!!!) kallosa blueberry i chocolate :)
Zgadzam się :) Blueberry lubię dużo bardziej niż Vanilla, Chocolate chciałam kupić, ale nie widziałam w Hebe małej wersji, a trochę się boję kupować wielkiego słoja biorąc pod uwagę, że jeszcze mam kilka litrów do zużycia :D
UsuńNie skuszę się na nią;(
OdpowiedzUsuńZ powodów wskazanych w recenzji czy już wcześniej słyszałaś złe opinie? :)
UsuńKallosy są przereklamowane :)
OdpowiedzUsuńByć może masz rację, ale ok. 10-15 zł za litr maski, która stanowi dobrą bazę do wzbogacania, to w sumie całkiem nieźle :)
Usuńa ja ją uwielbiam :D!
OdpowiedzUsuńps: były już wyniki rozdania? :D bo nie wiem czy przeoczyłam
Cieszę się, że Ci służy :)
UsuńNiestety wyników rozdania jeszcze nie było. Firma Flos Lek, która zobowiązała się do wysłania nagrody do zwycięzcy, prawdopodobnie nawaliła na całego i chyba ma to w dupie. Jestem jeszcze w trakcie "boju" o poprzedni konkurs z odżywką Revive Lashes, po prostu zrobili sobie ze mnie (i zwyciężczyni) jaja, nie wysłali nagrody, ile na tym nerwów straciłam to szkoda słów, a ile już maili puściłam do różnych osób, to już w ogóle... Mają u mnie tak potężnego minusa, że już nigdy od nich nic nie kupię. Czekam, aż sytuacja się wyjaśni... :(((
ehh i w takich sytuacjach trzeba potem świecić oczami przed innymi :( masakra... oby się wszystko wyjaśniło, trzymam kciuki! ;*
UsuńTak, również odpisując na Twoje pytanie było mi bardzo głupio i przykro (w sensie, czy nie będziesz na mnie wściekła za taką sytuację), ale ech. Dziękuję, też mam taką nadzieję :* Odechciewa mi się już współpracować z kimkolwiek bo takie zachowanie to totalny brak profesjonalizmu. Tyle, że wszystko spada nie na nich, lecz na mnie.
UsuńNie miałam ani jednego kallosa, ale czaje się na mlecznego;)
OdpowiedzUsuńSpróbuj lepiej małą wersję (swoją kupiłam w Hebe) bo zapach też ma specyficzny :)
UsuńJa osobiście bardzo lubię maski tej firmy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci służą :)
UsuńNie mogę się przekonać do masek tej firmy.
OdpowiedzUsuńA które miałaś?
UsuńMam teraz wersje Latte, jest Ok, ale szalu nie ma, tez myslalam ze bedzie ladniej pachniec :(
OdpowiedzUsuńNiestety muszę się zgodzić z tym, że pachnie kiepsko :(
UsuńMam i uwielbiam;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMi ta maska średnio się sprawdza, zdecydowanie lepiej wersja bananowa :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę wypróbować, już sam zapach mnie kusi :)
UsuńU mnie w użyciu banan :>
OdpowiedzUsuńSprawdza się dobrze? :)
UsuńKiedyś miałam właśnie tę wersję i wspominam ją ok, chociaż to wielkie opakowanie później męczyłam i męczyłam...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w Hebe nie są dostępne małe opakowania do każdej wersji (są tylko wybrane). Taki słój rzeczywiście jest trudny do zużycia, a już szczególnie jeśli maska okaże się nienajlepsza :(
Usuńna dobra sprawe nie mialam zadnej maski kallosa, szkoda ze ten zapach taki sztuczny, ale tak to bywa z wanilią, albo kokosem dla niektorych ;D ile nosów tyle zapachow ;D
OdpowiedzUsuńOj jestem przekonana, że nikt by nie ocenił tego zapachu jako naturalny :D
UsuńNie miałam tej wersji ale lubię aloe, omega i latte :)
OdpowiedzUsuńO, aloe mnie zaciekawiła :) Dziękuję :)
UsuńGigantyczna pojemność! Zapach wanillii lubię ale ten naturalny, ciepły broń boże chemiczny.
OdpowiedzUsuńTo od tego lepiej trzymaj się z daleka :)))
UsuńJa chciałabym wypróbować bananową :-)
OdpowiedzUsuńJa też :) Dużo osób poleca :)
UsuńNie miałam jej, ale nie jestem ciekawa po doświadczeniach z wersją Keratin ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie ma co skreślać wszystkich masek po jednej nieudanej :)
Usuńmam ją i coś w ogole nie idzie mi zużywanie jej...
OdpowiedzUsuńNie przypasowała Ci?
UsuńA czytałam wiele pozytywnych jej opinii i tej bananowej ... Przynajmniej nie będzie Ci żal bo jest stosunkowo tania więc to rozczarowanie idzie przeboleć ;)
OdpowiedzUsuńNie jest totalnym bublem, więc jakoś tam zużywam, ale bez szału. Może bananowa jest lepsza, kiedyś spróbuję :)
UsuńNawet nie wiedziałam, że jest taka wersja :)
OdpowiedzUsuńTyle ich jest, że nie sposób poznać wszystkie :)
UsuńJa zakupiłam kallos keratin, ale nie jestem z niej zadowolona. Nie uzywam jej juz jako odzywki, ale przydaje się do mycia wlosow. Może skuszę się jeszcze na inne wersje. Zapraszam do mnie, pisze o medycynie estetycznej i naturalnej pielęgnacji skóry http://berna-detta.com/
OdpowiedzUsuńNiestety nie polubiłam mycia włosów odżywką więc na to się nie skuszę, ale być może na samą maskę do stosowania jako odżywkę/maskę tak :)
UsuńJa mogę z czystym serecem polecić Kallos Keratin albo Kallos Algae :)
OdpowiedzUsuńBędę o nich pamiętać, dziękuję :)
Usuńmoje serce obecnie skradła keratynowa maska tej firmy :)
OdpowiedzUsuńSporo osób ją poleca, będę musiała spróbować :)
UsuńNie miałam tej wersji waniliowej,jednak chwalę wszystkie inne;)
OdpowiedzUsuńA które miałaś? :)
UsuńMiałam z keratyną i aloesem. Tę drugą wolę o wieeele bardziej, między innymi przez cudowny zapach :))
OdpowiedzUsuńLubię zapach kosmetyków z aloesem, więc z chęcią się skuszę :)
UsuńJa sobie zrobiłam mega krzywdę maską Kallos Keratin - doprowadziłam do przeproteinowania i włosy poszły do ścięcia. Na ten moment boję się tych produktów :((
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie.
http://www.hushaaabye.blogspot.com
Nie dało się już ich uratować? Ogromna szkoda, współczuję :( Nie porównywałam składów tych masek, ale może inne wersje nie są takie naproteinowane?
UsuńDla mnie z masek do włos,ów Regenerum to nr1 na zawsze <3
OdpowiedzUsuńBędę pamiętać, dziękuję :)
Usuńmleczna pachnie ciasteczkowo, a ta? masz rację, zapach jest okropny. ja w nim nie czuję ani krzyny wanilii
OdpowiedzUsuńMleczna też mi średnio podeszła zapachem jakoś :(
UsuńWaniliowej jeszcze nie miałam, ale to przede mną! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sprawdzi się lepiej :)
UsuńBardzo fajny blog:). Ciekawie opisujesz działanie kosmetyku - aż mimo, że ta akurat maska nie wywołała Twojego entuzjazmu, to miałabym ochotę ją przetestować;). Poza tym lubię te markę;). PS.: Obserwuję jako 1144:).
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło czytać takie ciepłe słowa :) Pozdrawiam i cieszę się, że zostaniesz tu na dłużej :)
UsuńTu chyba chodzi o to, że to maska z proteinami, a one nie nawilżają włosów, tylko dodają im lekkości i puszystości. Powinno się takie maski stosować, gdy ma się zbyt dociążone włosy. I zdecydowanie raz na jakiś dłuższy czas. Przynajmniej tak piszą w internetach ;) Niemniej miałam tego Kallosa i mam takie same odczucia jak Ty.
OdpowiedzUsuńHmmmm dziękuję Ci bardzo za ten komentarz! Słyszałam parokrotnie o przeproteinowaniu włosów, że nie powinno się takich masek stosować za często, ale że tylko raz na jakiś czas to nie wiedziałam :) Być może rzeczywiście masz rację, będę teraz zwracać na to większą uwagę! :) Całe szczęście, że już tę maskę denkuję ;)
Usuń