Pędzle Hakuro czy zestaw Sunshade Minerals 18 szt.? Recenzja zbiorcza, dużo zdjęć, porównanie :)

piątek, 31 lipca 2015

Pędzle Hakuro czy zestaw Sunshade Minerals 18 szt.? Recenzja zbiorcza, dużo zdjęć, porównanie :)


Dzisiejsza notka będzie jednocześnie recenzją pędzli Hakuro (posiadam 15 sztuk), recenzją pędzli Sunshade Minerals (zestawu 18 sztuk), a także porównaniem pędzli obu firm :) Zróbcie sobie zatem herbatkę, przygotujcie przekąski bo ostrzegam - dziś będzie długo :)

Zużycia | czerwiec/lipiec 2015

czwartek, 30 lipca 2015

Zużycia | czerwiec/lipiec 2015

W czerwcu moja aktywność blogowa była niska z powodu obrony pracy licencjackiej i konieczności pozdawania wszystkich egzaminów. Nie chciałam więc tuż po powrocie wstawiać od razu samego denka (które przez wiele osób jest postrzegane jako mało wartościowa seria postów, choć ja akurat uważam inaczej, że jest to fajny zbiór minirecenzji po zużyciu :)), wolałam wstawić klasyczne recenzje, a denko połączyć z tym lipcowym :) Dlatego zapraszam Was dzisiaj na połączone (spore) denko czerwca i lipca :)

Część 1 - ciało i włosy


1. Szampon Eva natura, potrójna siła ziół - brzoza, dziegieć, wierzba (recenzja) - szampon, który rzeczywiście ułatwia rozczesywanie, ładnie oczyszcza włosy, ale... śmierdzi tak przeokrutnie, że ledwie dałam radę go zużyć...
Czy kupiłabym ponownie? nie

2. Szampon ułatwiający rozczesywanie Babydream (recenzja) - choć ta recenzja to były zaledwie "pierwsze wrażenia", to moje zdanie nawet po zużyciu drugiej butelki tego szamponu się nie zmieniło. Ładnie oczyszcza, naprawdę nie plącze włosów (a przy klasycznym BD to jest koszmar!), ale niestety pozostawia taką dziwną, śliską warstwę, której nie da się spłukać i przez to włosy znacznie szybciej się przetłuszczają.
Czy kupiłabym ponownie? nie wiem

3. Żel pod prysznic Isana Violet Passion - to już moja kolejna buteleczka tego żelu. Jest tani, dobrze myje, ładnie pachnie (słodko, kwiatowo-owocowo), choć wydajnością nie grzeszy. Przy tej cenie mi to jednak nie przeszkadza. Lubię odmianę, więc kupuję różne żele pod prysznic różnych firm na zmianę ;)
Czy kupiłabym ponownie? tak

4. Delia HF jedwab do włosów - o matko, jak ja go długo męczyłam. To po prostu zwykłe serum do zabezpieczania końcówek, robi co ma robić, ładnie pachnie i posiada wygodną pompkę. Ale pojemność 100 ml przy produkcie, którego używa się w postaci jednej-dwóch kropelek to przegięcie :P I to jest powód, dla którego nadal dumam nad L'Oreal Mythic Oil - boję się, że już w połowie mi się znudzi i będę chciała odmiany :P
Czy kupiłabym ponownie? nie - sam produkt jest ok, ale pojemność dla mnie za duża

5. Garnier Goodbye Damage odżywka do włosów (recenzja) - moja najulubieńsza, najukochańsza i najwspanialsza :D
Czy kupiłabym ponownie? tak

6. Green Pharmacy, olejek łopianowy ze skrzypem polnym - olejek ten należy podgrzać i wcierać w skórę głowy w celu zwiększenia wzrostu włosów. Niestety zabrakło mi systematyczności i używałam go jako zwykły olejek na długości :( 
Czy kupiłabym ponownie? nie wiem

7. Żel do higieny intymnej Venus (wersja mini) - żel ten jest idealny na krótki wyjazd z racji małej buteleczki (posiada zatrzask), jest dostępny w Rossmannie na półce z miniproduktami. Dobrze myje, ładnie pachnie, nie podrażnił mnie. Gdybym miała się do czegoś przyczepić to do tego, że jest trochę za rzadki.
Czy kupiłabym ponownie? tak

8. Antyperspirant Garnier Neo (recenzja) - bardzo go lubiłam za skuteczność, delikatność i idealny kompromis pomiędzy lejącymi kulkami, lepiącymi żelami oraz  niewydajnymi, duszącymi sprayami. Forma antyperspirantu w kremie szalenie mi się spodobała! A w dodatku zapach był bardzo delikatny i nienachalny, więc nie drażnił w ciągu dnia. Niestety dużym minusem okazało się opakowanie - wydobycie antyperspirantu pod koniec było koszmarne - nic już nie chciało się wycisnąć, a po rozcięciu było jeszcze mnóstwo produktu w środku. Ale gdy dostało się tam powietrze, to zawartość zaczęła wysychać i nadawała się do wygrzebywania tylko przez kilka dni. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby opakowanie z wykręcaną zawartością jak w żelach Lady Speed Stick?
Czy kupiłabym ponownie? tak

9. Odżywka Alterra granat i aloes - sztywne opakowanie w przypadku tak gęstego produktu i wersji mini jest kompletnie nietrafione. Jeśli chodzi zaś o samą odżywkę, to bywało różnie. Miałam ją wcześniej w wersji pełnowymiarowej i na początku moje włosy jej nienawidziły, a potem... pokochały ;) Najlepiej same wypróbujcie, bo w sumie nie mam o niej pewnego zdania.
Czy kupiłabym ponownie? nie wiem

10. Maska z farby do włosów - uwielbiam maski, które są dołączone do farby :P

Część 2 - twarz


1. Chusteczki Babydrem extrasensitive - bardzo się przydały podczas tygodniowego wyjazdu w tym roku. Ale nie zużyłam wtedy całej paczki, używałam ich potem jeszcze w domu i tego typu mokre chusteczki (niekoniecznie te konkretne) to dla mnie absolutny niezbędnik. A to wytrzeć ręce, a to przetrzeć coś na szybko z kurzu (bo wiadomo, że podczas klasycznego sprzątania używa się innych specyfików :P), a to wytrzeć plamę bo się coś wylało... Można tak wymieniać w nieskończoność. Lubiłam też nimi ściągać większość makijażu twarzy, a potem domywać już jak zawsze - mniejsze zużycie płatków kosmetycznych :) 
Czy kupiłabym ponownie? tak, nawet mam już kolejną paczkę w połowie zużytą

2. Płatki Lilibe - jeśli czytałyście poprzednie denka, to już pewnie wiecie, że to moje ulubione płatki. Mam kolejne dwa opakowania w zapasie
Czy kupiłabym ponownie? tak, mam 2 opakowania w zapasie

3. Płatki Cleanic - chciałam ich używać zamiast Lilibe do robienia hybryd, myślałam że nie będą tak zostawiać włosków. Ale zostawiają tak samo (więc musiałam zainwestować w bezpyłowe, żałuję że nie zamówiłam ich od razu), a oprócz tego są totalnie badziewne do demakijażu - cienkie, rozwarstwiają się, a tłoczenie w prążki było nieprzyjemne dla oczu. No i drogie (choć na promocji cena jest w porządku). Bardzo ich nie lubię!
Czy kupiłabym ponownie? nie 

4. Tonik BHA 2%, receptura z ZSK - och, nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo mnie on rozczarował. Chciałam używać toniku z jakimś kwasem, żeby podtrzymać efekt po peelingach, a to dziadostwo nie robi nic :( Być może stężenie za małe, ale nie odnotowałam totalnie żadnego efektu - nie wyskakiwało mi mniej niespodzianek, nie goiły się szybciej, pory nie były zwężone ani się nie oczyściły. Nie będę kręcić kolejnej porcji, może na jesień zwiększę stężenie.
Czy kupiłabym (ukręciłabym) ponownie? nie 

5. Olejek myjący (hydrofilowy) ZSK czarnuszka-migdał (recenzja) - bardzo skuteczny olejek hydrofilowy, rozpuści każdy makijaż :) 
Czy kupiłabym ponownie? tak, ale mam chęć wypróbowania tym razem czegoś innego :)

6. ZSK, peeling z czarnej porzeczki - lubiłam go, choć ziarna były dla mnie ciut za duże i odpadały od twarzy podczas jej masowania :D Wolałam peeling z czarnuszki, też nie jest drobnoziarnisty, a jednak jakoś przyjemniej się z tymi ziarenkami pracuje :) A z drobniuteńkich preferuję korund :) 
Czy kupiłabym ponownie? nie 

7. Filtr Bielenda Bikini SPF50 (recenzja)- bardzo udany niskobudżetowy filtr (za około 15 zł, a w promocji za 12 zł). Lubię go :) Nie bieli skóry nic a nic, co prawda pozostawia warstwę na skórze, ale łatwo ją przypudrować i makijaż trzyma się na nim normalnie (w przeciwieństwie do smalcu Ziaja SPF50). Są lepsze, ale droższe :P Jak mam kryzys finansowy, to sięgam po niego.
Czy kupiłabym ponownie? tak, mam już kolejne opakowanie

8. Kapsułki Acnex - łykam je już od dawna :) Pomagają cerze i włosom. Pisałam już o nich wielokrotnie
Czy kupiłabym ponownie? tak, mam już kolejne opakowanie

9. Odżywka Flos Lek Revive Lashes - uczyniła cuda z moimi rzęsami, o czym mogłyście się przekonać TUTAJ. Jest świetna.
Czy kupiłabym ponownie? tak

10. Serum antybliznowate  - pisałam o nim TUTAJ. Niestety moje przebarwienia są tak stare, że strasznie ciężko je wywabić.
Czy kupiłabym (ukręciłabym) ponownie? nie - koszt tylu półproduktów jest horrendalnie wysoki i niewspółmierny do osiagniętych efektów

11. Skinoren żel - kolejna broń do walki z przebarwieniami, czekam na efekty...
Czy kupiłabym ponownie? muszę kontynuować kurację, choć efekty nadal mizerne...

12. Acne Derm - zamiennie ze Skinorenem, jak mam kryzys finansowy... 
Czy kupiłabym ponownie? jak wyżej...

13. Dermosan - taki krem uniwersalny. Nada się do twarzy, nada się do rąk. Przyspiesza regenerację i łagodzi, choć gdy moje dłonie były popękane, to mnie podrażnił. Chyba jednak wybrałabym Alantandermoline z tej dwójki kremów uniwersalnych
Czy kupiłabym ponownie? nie wiem, Alantandermoline wydaje mi się łagodniejszy

14. Dermedic Hydrain 3 Hialuro (recenzja) - niestety bubel... Krzywdy nie wyrządził, ale nic dobrego też nie zrobił. W ogóle nie jest wart ceny promocyjnej (ok. 10 zł), a co dopiero regularnej (ok. 30 zł)
Czy kupiłabym ponownie? nie 

15. Cleanic, patyczki do korekty makijażu - bardzo przydatne podczas robienia makijażu, z jednej strony zakończone są jak klasyczny patyczek kosmetyczny, a z drugiej są szpiczaste i precyzyjne, można łatwo poprawić ewentualną wpadkę :) 
Czy kupiłabym ponownie? tak

16. Evree Essential Oils, olejek do twarzy (recenzja) - świetna relacja między ceną, dostępnością, a genialnym składem i działaniem. Idealny olejek do twarzy możliwy do kupienia od ręki :) 

17. Tisane - bardzo lubię ten "miodek" do ust, choć na dłuższą metę wykończyło mnie jego opakowanie. Słoiczek jest wysoki i bardzo wąski, więc trzeba grzebać paluchem pionowo w dół, nie chcę wspominać ile razy właził pod paznokcie... Potem zaczęłam aplikować patyczkiem kosmetycznym (bo mi się nie chciało wiele razy dziennie myć pędzelka do ust, tak przynajmniej miałam akcesoria jednorazowego użytku :P), ale denerwowały mnie włoski, które zostawały z patyczka na ustach. Więc trochę się męczyłam ze zużyciem Tisane. Dużo bardziej przemyślane opakowanie mają np. masełka Nivea, które dzięki temu, że są duże i płaskie, pozwalają na łatwą aplikację opuszkiem palca.
Czy kupiłabym ponownie? nie wiem, ta aplikacja mnie doprowadzała do szału

18. Skin79 Orange - zostawiłam najlepszy smaczek na koniec :D Zamówiłam ostatnio sporo próbek Skin79 na allegro i jak na razie poczułam miłość, mam nadzieję że tak zostanie! :)

Część 3 - wyrzutki

Raz na jakiś czas staram się pozbywać kosmetyków, których z jakichś względów nie używam - bo się przeterminowały, bo nie działają, bo się nieprzyjemnie ich używa albo z innych względów mi nie pasują. W tym miesiącu pozbyłam się sporej ilości nielubianych (lub przeterminowanych) produktów do ust.


1. Puder Babydream, a raczej zasypka :) Jest bardzo dobry i wielofunkcyjny, ale na własny użytek (nie mam jeszcze dzieci:)) taka pojemność to troszkę za dużo i mi się przeterminował. Łagodzi podrażnienia, absorbuje wilgoć, zapobiega otarciom np. stóp.
Czy kupiłabym ponownie? tak

2. Spirulina - z jednej strony jej działanie jest świetne. Skóra jest oczyszczona, rozjaśniona, a podrażnienia złagodzone, podobno na dłuższą metę rozjaśnia przebarwienia (o tym się nie przekonałam). Z drugiej jednak strony jej zapach to już jest dla mnie przekroczenie wszelkich granic... Śmierdzi wodorostami lub pokarmem dla rybek. A ja szczerze nienawidzę wszelkich glonów (nawet ryby nie zjem, bleee, to samo się tyczy wszelkich sushi, owoców morza i innych pływających obrzydliwych rzeczy) i smrodu kwitnącego morza (samo świeże morskie powietrze jest ok, ale jak glony zaczynają kwitnąć to ..........). Niestety ten zapach jest dla mnie tak okropny, że mimo wielu prób z różnymi olejkami zapachowymi, nadal się męczyłam z jednym głupim opakowaniem spiruliny i nie dałam rady jej zużyć przed końcem ważności, więc wyrzucam. I raczej nie kupię ponownie. 
Czy kupiłabym ponownie? nie 

3. Cienie Hean - nie mogę tej paletce niczego zarzucić. Mogę jednak zarzucić sklepowi Hean, że jej w ogóle nie zabezpieczył podczas transportu (to było sporo czasu temu i mam nadzieję, że już się poprawili) i masakrycznie się pokruszyła. Strzepnęłam do kosza pokruszony cień z zewnątrz i myślałam, że będę używać dalej bez problemu, ale niestety struktura tych cieni została już tak naruszona, że każde dotknięcie pędzla powodowało ułamanie kolejnej części cienia :/ Ciągle miałam syf w szufladce do sprzątnięcia i w końcu powiedziałam dość, nie mogę już na to patrzeć. Same cienie są warte zakupu - dobra pigmentacja i dobra trwałość.
Czy kupiłabym ponownie? tak

4. Cień My Secret 505 - piękny, cielisty cień. W wersji bez opakowania, ponieważ przenosiłam cienie do paletki magnetycznej Inglot Flexi bez przegródek (też o niej napiszę, jak wrócę z wakacji). Niestety mi się zepsuł, ale miał prawo, bo jest już stary. Strasznie się warzył na powiekach i nie byłam w stanie uzyskać nim jednolitego koloru. Mam już nowy, ten sam i jest idealny :)
Czy kupiłabym ponownie? tak, kupiłam już taki sam na promocji -40% w Naturze :)

5. Wazelina kosmetyczna Flos Lek  - nie udało mi się jej całej zużyć przed końcem ważności. Wazelina jak wazelina, tyle że bardzo przyjemnie pachnie, waniliowo :)
Czy kupiłabym ponownie? tak

6-16. Niekochane już mazidła do ust :P- błyszczyk Deni Carte - po terminie
- błyszczyk Bell - po terminie
- pomadka Inglot w trupiocielistym kolorze - po terminie
- błyszczyk Paese - był koszmarny i chyba po terminie
- błyszczyk Wibo z serii różanej - po terminie
- błyszczyk Lumene - genialny kolor, być może kupię sobie taki sam, ten jest po terminie
- błyszczyk Bell - lubiłam go, niestety już po terminie
- pomadka Nivea - niestety słaba, nie mam już do niej siły
- pomadka Nivea czerwona - po terminie
- Carmex x2 - uwielbiam działanie pomadek Carmex, ale tej kamfory nie przeżyję :((((
To by było na tyle, razem pożegnałam 44 produkty :)
Znowu o włosach :) Suszarka Remington D3710 + wyniki konkursu Revive Lashes

wtorek, 28 lipca 2015

Znowu o włosach :) Suszarka Remington D3710 + wyniki konkursu Revive Lashes

Wiem, że dopiero pisałam o włosach w poście z aktualizacją ich stanu (klik), a tu znowu ta tematyka, ale jakaś mnie taka wena naszła :) O suszarce Remingtona chciałam napisać już od wielu miesięcy, ale ciągle brakowało mi ochoty na poruszanie tej tematyki, więc nie ma co pisać na siłę :)

Suszarkę mam od 2012 roku, więc prawie trzy lata. Poprosiłam o nią wtedy moich rodziców - żeby się złożyli i zrobili mi wspólny prezent urodzinowy :)
Wtedy kosztowała dokładnie 107 zł z groszami, obecnie można ją kupić nawet za 89 zł (allegro). Nie jest to więc wysoka cena jak na jakość oraz ilość posiadanych funkcji :) Na początku nie byłam pewna, czy będę z nich korzystać, ale korzystam, więc warto ;)

Aktualizacja włosów :)))

niedziela, 26 lipca 2015

Aktualizacja włosów :)))

Pamiętacie moją serię "zapuszczanie włosów" sprzed dwóch lat? Publikowałam wtedy co miesiąc stan moich włosów i informowałam o tym, czego w tym czasie używałam :) Postanowiłam trochę odświeżyć temat i pokazać jak mają się obecnie :D

Tadaaaam...
(te paski na plecach to słońce, które przebiło się przez rolety)

A tak wyglądały wtedy - od czerwca do października 2012 :)


Udało mi się wyhodować naprawdę długie włosy, z czego się szalenie cieszę. Szkoda, że nadal są cienkie i rzadkie, ale niestety są takie od urodzenia i nie sądzę, żeby coś się dało w tym kierunku zrobić :) 

Nie mam z nimi obecnie większych problemów, a kolor po wypłukaniu farby jest zbliżony do naturalnego (poza odcieniem - naturalnie to szary jasny brąz/ciemny blond, po farbowaniu mają ciepły odcień) - mogę więc farbować włosy co 3-4 miesiące i nie martwić się zbytnio o odrosty. Końcówki się rozdwajają, niestety, dlatego staram się włosy regularnie przycinać (a raczej mój narzeczony). Mocno się też plączą, więc mycie bez odżywki jest niemożliwe. Dość ładnie błyszczą w słońcu i przy standardowej pielęgnacji są mięciutkie :)


Aktualnie używane produkty:

Szampon: Petal Fresh Aloe & Citrus, czasem Babydream ułatwiający rozczesywanie
Odżywki i maski: Garnier Goodbye Damage, Kallos Vanilla i Kallos Blueberry
Półprodukty (wzbogacam nimi sporadycznie odżywkę/maskę): hydrolizat keratyny, gliceryna, różne oleje 
Zabezpieczanie: jedwab Delia HF (kończy się) lub CHI, mgiełka olejkowa Garnier
Wcierka: zaniedbałam :(
Olejowanie: zaniedbałam :( robię to naprawdę sporadycznie
Suplementacja: Acnex - wiem, że ma na celu raczej poprawę cery, ale zawiera też skrzyp i pokrzywę oraz inne witaminy, które mogą wpływać pozytywnie na włosy

Nie mam ostatnio weny do szczególnej dbałości o włosy... Zaniedbałam olejowanie, wcierki i suplementację... Częściej niż olej, nakładam maskę wzbogaconą półproduktami przed myciem. To też daje niezłe rezultaty, nie mogę narzekać, a przynajmniej nie muszę walczyć o dokładne zmycie bo idzie łatwiej :) 

Tak czy inaczej, mimo włosowego lenistwa, z aktualnego stanu moich włosów jestem raczej zadowolona. Zauważyłam też, że jestem gdzieś w okolicach mojej maksymalnej długości (więcej o maksymalnej długości możecie poczytać u Anwen - klik) bo nawet jeśli wstrzymam się z przycięciem końcówek, to nie zauważam już, by ich długość ulegała zmianie. Nie przejmuję się tym jednak, bo nie przepadam za zbyt długimi, przytłaczającymi włosami, szczególnie że mam tylko 159-160 cm wzrostu ;) Ta długość jak najbardziej mi odpowiada, więc mogę przyznać z radością, że mój cel został osiągnięty :)

Zapuszczacie włosy, czy raczej trzymacie się swojej stałej długości? :)
Krem pod oczy Dermedic Hydrain 3 Hialuro - słabiak...

piątek, 24 lipca 2015

Krem pod oczy Dermedic Hydrain 3 Hialuro - słabiak...

Nie wiem jak Wy, ale ja do dermokosmetyków mam jakieś takie nieuzasadnione wewnętrzne zaufanie - poczucie, że powinny sprawdzić się lepiej niż klasyczne kosmetyki drogeryjne. Niestety zdarza się (nawet wcale nie tak rzadko!), że jestem w dużym błędzie. Tak też było w tym przypadku. 


Bywalczynie SuperPharm już po naklejce pewnie rozpoznały, że to tam kupiłam ten krem :) Jest to prawda, ale ta widoczna cena, to wcale nie taki hit cenowy, ponieważ krem kupiłam za 10,80 zł w promocji w kwietniu:


I całe szczęście, że kupiłam go za 10,80 zł, bo tak bym sobie niesamowicie pluła w brodę ;) Niestety krem okazał się fatalny.





Opakowanie jest schludne i estetyczne, bardzo mi się ta prostota w szacie graficznej produktów Dermedic podoba. Tubka jest też funkcjonalna - dozownik w formie długiego "dzióbka" pozwala wydobyć tyle kremu, ile chcemy, bez konieczności dłubania paluchami :) 



Jeżeli miałyście jakikolwiek inny produkt z tej serii Hydrain Hialuro to jestem pewna, że kojarzycie ten zapach - jest przyjemny, jednocześnie trochę świeży, ale też otulający. Podoba mi się. Konsystencja bardzo leciutka - łatwo się rozsmarowuje, błyskawicznie się wchłania - nie ma mowy o tym, by coś się na nim rolowało.


Ale... no właśnie. Krem jest tak nieprawdopodobnie lekki, że tak naprawdę mogłabym go nazwać zabieloną i zagęszczoną wodą - i na tym zakończyć recenzję... Mam dopiero 23 lata, więc moja skóra pod oczami nie jest jakaś szczególnie wymagająca, niemniej jednak uważam, że krem powinien być treściwy bo o skórę pod oczami trzeba dbać w sposób szczególny. A ten krem nie robi po prostu nic, serio. Tuż po nałożeniu jest chwilowe ukojenie, a potem fiasko, bo skóra woła o jeszcze... Jak tylko krem się wchłonie, to skóra wygląda dokładnie tak, jakbym jej niczym nie posmarowała. Nie nawilża, nie odżywia, nie robi nic. A dziwne, bo jest olej ze słodkich migdałów, gliceryna, kwas hialuronowy, witamina E i ekstrakt z alg, więc coś się powinno dziać, ale się nie dzieje - dla mnie ten krem to niestety za mało. Krzywdy nie zrobił, nie podrażnił, nie pogorszył stanu skóry, ale też nie pomógł nic a nic, dlatego na pewno nie kupię ponownie. W tej cenie (i to promocyjnej Dermedic) znacznie lepsza jest Alterra hydro - biała herbata i winogrona (8,99 zł). I choć Alterra też nie jest mistrzem treściwości, to przynajmniej nawilża w stopniu odczuwalnym i, jak dla mnie, wystarczającym :) 


Cena: ok. 30 zł (choć da się kupić w promocji za nawet 10,80 zł)
Pojemność: 15g
Ku przestrodze - o tym, jak łatwo dałam się nabić w butelkę...

wtorek, 21 lipca 2015

Ku przestrodze - o tym, jak łatwo dałam się nabić w butelkę...

Dzisiejszy post jest troszkę ku przestrodze, troszkę żartobliwie (bo po co się denerwować takimi rzeczami?), o tym jak łatwo dałam się nabrać (i pewnie nie tylko ja).

Jakiś czas temu napisał do mnie pewien Pan z serwisu Genomio z wiadomością typu "kopiuj-wklej do wszystkich" - w skrócie na początku znajdowały się komplementy typu prowadzi Pani bloga o wysokiej wartości merytorycznej i takie tam, później zaproszenie do dopisania się do listy najlepszych blogów lifestylowych - możliwość zdobycia nowych czytelników. Jedyny wymóg - wstawienie bannera na stronę. Nie ma problemu, widnieję w kilku serwisach zrzeszających blogi, więc bannery są na dole. Wiadomość była skonstruowana na tyle sprytnie, że nie znajdował się w niej żaden odnośnik do strony głównej (www.genomio.pl), znajdował się jedynie odnośnik bezpośrednio do strony z listą blogów - http://genomio.pl/blogi-lifestylowe - skonstruowaną całkiem przyjaźnie, z adresem bloga, miniaturką zdjęcia i fragmentem posta.

Moja pierwsza myśl - fajna strona, można poznać nowe i ciekawe miejsca w sieci, może trafi do mnie ktoś jeszcze :) Wstawiłam więc banner, dopisałam się za pomocą formularza, dostałam potwierdzenie, że już tam jestem - super. 


Jakie było moje zdziwienie, kiedy weszłam na stronę główną Genomio (tak, dopiero teraz, biję się w pierś) - a tu strona o testach na ojcostwo. Nie, to nie może być to. Wchodzę w e-maila jeszcze raz, adres jest poprawny. Weszłam jeszcze raz w odnośnik "blogi lifestylowe" z wiadomości - cholera, to jest to!! Co lepsze, na stronie głównej wcale nie ma żadnego odnośnika do listy blogów (też mi nowina, po co blogi na takiej stronie), jest to strona opublikowana w sieci, ale ukryta ;) 

Masakra :) Strona prowadząca wykonywanie testów na ojcostwo bawi się we wzajemne pozycjonowanie z dziewczynami z blogów urodowych :) Ja wiem, że wzajemne pozycjonowanie przynosi wiele korzyści dla obu stron, ale... na ile warto umieszczać na swoim blogu urodowym odnośnik do strony dotyczącej testów na ojcostwo?! 

Oceńcie same i nie zamierzam tu nikogo osądzać, ale moim zdaniem - nie warto. Nie czuję, żeby to miejsce - mój blog - było przestrzenią dla reklamowania strony zajmującej się testami na ojcostwo. 

Zastanawia mnie jedno - blogów tam jest wiele. Czy dziewczyny świadomie wybrały taką formę pozycjonowania, czy dały się nabrać tak samo jak ja, nie sprawdzając strony głównej? Muszę przyznać, że wiadomość była napisana dość sprytnie i nie wzbudziła moich podejrzeń ;) A może jestem po prostu łatwowierna, a moja czujność uśpiona. 

Dajcie znać, co o tym sądzicie - czy jest to według Was etyczne, czy jednak nie? 

Jak dla mnie - każdy niech robi, na co ma ochotę, ale byle świadomie. Ja zrobiłam coś nieświadomie i bardzo się zdziwiłam ;)
Przynajmniej mam nauczkę, żeby dokładniej sprawdzać, gdzie się zapisuję!
Tangle Teezer Blow Styling - TT z rączką

niedziela, 19 lipca 2015

Tangle Teezer Blow Styling - TT z rączką

Posiadam tę szczotkę od miesiąca. Nie do końca wiem, czy powinnam zaliczyć dzisiejszy wpis raczej jako "pierwsze wrażenia" czy już jako recenzję - same oceńcie po przeczytaniu moich spostrzeżeń ;) W każdym razie zależy mi, by napisać o niej w miarę jak najszybciej, ponieważ to w sumie jeszcze nowość, więc pewnie wiele osób zastanawia się, czy warto. 

Pierwsza kwestia - z jednej strony szczotka przeznaczona jest głównie do stylizacji, ale z drugiej strony według opisu na MintiShop wywnioskowałam, że do czesania również. Być może jest to moim błędem, że kupiłam tę szczotkę z zamiarem raczej czesania niż stylizacji ;)

Druga kwestia - istnieją dwie wersje tej szczotki: half paddle (do krótkich i półdługich włosów) oraz full paddle (do długich włosów). Ja mam wersję half paddle, choć powinnam mieć full paddle, nie mam pojęcia jak to się stało - chyba będąc w stanie zachwytu z kategorii "wow! TT z rączką!" nie spojrzałam, dorzucając do koszyka. Prawdę powiedziawszy, nie mam zielonego pojęcia czym one się w praktyce różnią - długością ząbków? Nie odnotowałam jednak, by posiadanie nieodpowiedniej wersji mi cokolwiek utrudniało, także tym się raczej nie przejmuję.

Szczotka przychodzi w takim opakowaniu ze wszystkimi informacjami:







Sama szczotka jest wieeeeelka w porównaniu do TT, ale gdyby porównać ją z inną klasyczną szczotką, to jest standardowych rozmiarów.


Gdy trzymam szczotkę w dłoni, sprawia ona wrażenie super-porządnie wykonanej, serio. Zwykły TT wygląda przy niej jak zabawka. Plastik jest naprawdę gruby i dobrej jakości. Rączka nie jest co prawda gumowana, ale od wewnętrznej strony plastik jest matowy (od zewnętrznej błyszczący), w dodatku jest wygodnie wyprofilowana, także bardzo dobrze leży w dłoni. Na zewnętrznej stronie widnieje napis Tangle Teezer, ale niestety wystarczy go lekko zadrapać, a napis schodzi, także pewnie za jakiś czas już go nie będzie. 




Ząbki są kompletnie inne niż w klasycznym TT - tu w ogóle nie ma porównania. Mają zupełnie inny, stożkowaty kształt (grubsze u nasady, cieńsze na końcu), są baaaardzo sztywne (nie wyginają się) i niestety ostro zakończone. Klasyczny TT ma ząbki (tzn całą powierzchnię do czesania) wygięte w łuk, dzięki czemu duża powierzchnia szczotki styka się ze skórą. Ta szczotka ma wyprofilowanie wręcz wypukłe (no tak, do stylizacji...), a ząbki są ułożone w czterech rzędach, co najlepiej odzwierciedlą poniższe zdjęcia. 







Jak już wspomniałam, ząbki są dość ostre. Jeżeli dodamy do tego fakt, że szczotka jest prosta (nie wygięta tak jak klasyczny TT), to czesanie nie jest przyjemne. Czuć, jak szczotka drapie skórę głowy, a czesanie zajmuje więcej czasu, niż przy klasycznym TT - bo po pierwsze trzeba wykonać więcej ruchów, by ta mała powierzchnia przylegająca (sam środek szczotki) rozczesała całą głowę, a po drugie trzeba wykonywać ruchy powoli, by nie dociskać za mocno do skóry - bo drapie. W klasycznej szczotce TT wszystko szło ekspresowo - wygięta szczotka z elastycznymi, niedrapiącymi ząbkami, przyjemnie masowała skórę głowy - ciach ciach i gotowe. Ogromnym minusem był dla mnie jednak brak rączki - szczotka często wyślizgiwała mi się z rąk, upadała na podłogę, a rozczesanie tak długich włosów, jak moje, wcale nie było takie proste. Niestety szczotka Blow Styling nie rozwiązała tego problemu - dzięki rączce trzyma się ją bardzo wygodnie, ale posiada z kolei inne wady (wynikające z budowy przeznaczonej do stylizacji), które opisałam powyżej. 

Plusem jest to, że nie elektryzuje (moich) włosów. Używam czasem D-Meli-Melo i tamta niestety od razu robi mi fruwające kudły dookoła, Blow Styling wprost przeciwnie - ładnie moje włosy wygładza

Jeżeli chodzi o jakość czesania - to też nie mogę jej niczego zarzucić. Używam jej zarówno na sucho, jak i na mokro i kompletnie nie mam się do czego przyczepić - włosy są ładnie rozczesane, szybko rozprawia się z kołtunami. 


Zdaję sobie sprawę z tego, że podczas czytania tego posta x osób pomyślało sobie "Kobieto! Kupiłaś szczotkę głównie do stylizacji, a narzekasz na czesanie? Trzeba było kupić sobie szczotkę do czesania!" I wiecie co? Macie rację :) Dlatego ten post ma na celu uświadomienie, że jeżeli chcecie kupić tę szczotkę głównie do codziennego rozczesywania włosów, to nie róbcie tego. Jeżeli zaś poszukujecie szczotki do stylizacji, to być może się ona sprawdzi - w takim układzie odsyłam do poczytania posta na blogu Idalia (klik) Osobiście się o tym nie przekonałam, ponieważ nie suszę włosów - myję je codziennie wieczorem i daję im wyschnąć w sposób naturalny. Moje włosy są też z natury proste jak druty, więc prostowanie termiczne i stylizacja prostująca również są u mnie kompletnie zbędne. Ja i tak będę się nią czesać, mimo że drapie (już się przyzwyczaiłam do ostrożności) - bądź co bądź czesze dobrze, wygładza włosy i bardzo dobrze leży w dłoni.

Swoją kupowałam na MintiShop (klik)

Planujecie zakup tej szczotki? :)
Babydream extrasensitive krem pielęgnacyjny

czwartek, 16 lipca 2015

Babydream extrasensitive krem pielęgnacyjny

Choć nie jestem mamą, to często kupuję kosmetyki dziecięce. Niektóre są dużo lepsze i dużo delikatniejsze od tych dedykowanych dla dorosłych ;) Ten krem kupiłam z myślą o regeneracji skóry twarzy w sezonie kwaszenia, ale nawet teraz, gdy się już nie złuszczam, znajduje swoje zastosowanie :) 


Evree, Power Fruit, nawilżający olejek dwufazowy

piątek, 10 lipca 2015

Evree, Power Fruit, nawilżający olejek dwufazowy

Przyznaję się bez bicia, że za smarowaniem ciała nie przepadam. Ale smarować się trzeba, bo inaczej skóra staje się pozbawionym uroku sucharkiem ;) Dziś będzie mowa o młodym produkcie Evree, który jest na rynku dopiero od 2 miesięcy - o olejku dwufazowym Power Fruit. Nie jestem w stanie ukryć, że do firmy mam dużą słabość. Wszystkie dotychczasowo używane produkty (olejek do twarzy Essential Oils, olejki do ciała Multioils Bomb, Super Slim, Gold Argan) sprawdziły się u mnie bardzo dobrze bądź znakomicie (jedyne malutkie zastrzeżenie mam do olejku Gold Argan - ale nie do działania, lecz do zapachu, ale to już jest kwestia gustu), tym bardziej entuzjastycznie podeszłam do tej nowości.

Od dzisiaj w Hebe -40% na kosmetyki do makijażu

czwartek, 9 lipca 2015

Od dzisiaj w Hebe -40% na kosmetyki do makijażu

Hej :) 

Hebe przyszykowało bardzo atrakcyjną promocję na kosmetyki do makijażu i jeśli nie udało się Wam skorzystać wcześniej (np. w Rossmannie), albo chciałybyście coś jeszcze dokupić, to jest to dobra okazja :)

Gazetkę można zobaczyć tutaj:

Image and video hosting by TinyPic

Osobiście dumam nad kredką Maybelline do brwi (podobno jest chłodny odcień, pomacam i się przekonam) albo żelem/tuszem do brwi L'Oreal, pamiętam że sporo osób się nim zachwycało ;) Ale wyjdzie "w praniu", niczego więcej nie potrzebuję :) 

Jeszcze Natura przygotowała trochę wyprzedaży
Ale przed zakupem upewnijcie się. czy cena jest rzeczywiście promocyjna - Natura lubi podwyższać ceny podczas promocji, więc czasami na jedno wychodzi ;) 

Image and video hosting by TinyPic

Z ciekawszych nowości zauważyłam: cienie do brwi Kobo (9,99 zł), pomadki w kredce Kobo (9,99 zł). A w promocji między innymi puder Rimmel Stay Matte (17,99 zł), wszystkie produkty Astor -40%, Maybelline do -40%.

A Wy planujecie coś kupić, czy już się obłowiłyście? :)
Genialne efekty dzięki odżywce Revive Lashes | KONKURS - wygraj odżywkę! :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Genialne efekty dzięki odżywce Revive Lashes | KONKURS - wygraj odżywkę! :)

Revive Lashes to tegoroczna nowość w ofercie Flos Leku. Nie sposób zaprzeczyć, że odżywki do rzęs stają się coraz bardziej popularne i choć kiedyś wcale nie było o nich tak głośno, ostatnio coraz więcej firm wypuszcza swoje wersje. Od 2,5 miesiąca mam przyjemność testować odżywkę Revive Lashes - przyjemność, bo efekty są zniewalające (i same je zaraz zobaczycie). Na początku się trochę bałam, bo jednak w Internecie można znaleźć nie tylko pozytywne opinie na temat tego typu produktów, ale również negatywne, które dotyczą głównie skutków ubocznych. U mnie jednak żadne nieprzyjemności nie wystąpiły, więc nie pozostaje nic innego niż cieszyć się ładnymi rzęsami :)


NOWSZE POSTY WCZEŚNIEJSZE POSTY