O dzisiejszych produktach miałyście już okazję poczytać w poście dotyczącym pielęgnacji twarzy na luty/marzec TUTAJ i choć troszkę się już w niej pozmieniało, to duet ten wciąż mi towarzyszy. Opinia będzie mieszana - bardziej i mniej pozytywna, ale o tym za chwilę ;)

Zacznę od pozytywów, czyli od kremu Lynia Plum ;)
PLUM - krem intensywna regeneracja - skóra sucha, atopowa, wrażliwa

Opakowanie - idealne. Często w przypadku naturalnych produktów trzeba się męczyć z mało funkcjonalnymi i mało estetycznymi opakowaniami, tutaj absolutnie nic takiego nie ma miejsca. Buteleczka z pompką typu airless - można wydobyć produkt do samego końca, jest higieniczna i praktyczna. Oprócz tego wcale nie wygląda źle na łazienkowej półce ;) Pompka się nie zacina i można wydobyć tyle kremu, ile chcemy.

Kolejna świetna sprawa - zapach. Każda wielbicielka produktów naturalnych wie, że niektóre półprodukty używane przy tworzeniu różnych mazideł po prostu śmierdzą... Drogeryjne kosmetyki są napakowane substancjami zapachowymi, więc martwić się nie trzeba, ale jeśli rzeczywiście stawiamy na naturalność, to się ich raczej nie używa, co bywa wątpliwie przyjemne dla nosa. Tutaj nic takiego nie ma miejsca, krem ma przyjemnie marcepanowy zapach, który jest zasługą oleju z pestek śliwki (który tak właśnie pachnie).

Również w przypadku konsystencji choćbym chciała, to przyczepić się po prostu nie mogę ;) Mimo, że krem jest bogaty w różne oleje, to... wcale nie jest tłusty, nic a nic! Jest bardzo treściwy i to zdecydowanie muszę przyznać, po rozsmarowaniu i wklepaniu czuć go na twarzy, ale skóra wizualnie jest... praktycznie matowa. Nic się nie ślizga, można śmiało nałożyć makijaż bez obaw, że będzie pływał, choć ja rano preferuję filtr, a kremu używam na noc. Kolejny plus dla Lynia Plum ;)

W kwestii działania to chyba najlepszy krem do twarzy, jakiego miałam okazję do tej pory używać. Bardzo intensywnie odżywia i regeneruje skórę, a wiem co mówię, gdyż używałam go również pod koniec sezonu kwaszenia i miał wtedy nie lada wyzwanie. Skóra błyskawicznie się regeneruje i już na drugi dzień wygląda znacznie lepiej. Teraz również krem nie ma ze mną lekko, gdyż moja obecna pielęgnacja jest skupiona na wybielaniu przebarwień, co niestety wysusza ją na wiór. Genialnie radzi sobie z przesuszeniami i suchymi skórkami, daje uczucie ulgi napiętej skórze wołającej o nawilżenie ;) Spójrzcie też na skład i spróbujcie znaleźć inny krem o takim bogatym składzie bez zbędnych świństw, który będzie gotowy (krem Lynia Plum jest w 100% gotowy, nic nie trzeba mieszać!) i w takiej cenie. To po prostu niemożliwe. Chyba jedynym minusem, gdybym już rzeczywiście miała się przyczepić, jest dostępność - można go zamówić tylko on-line (TUTAJ). Dla mnie to nie jest minusem, bo często zamawiam półprodukty, więc będę mogła go sobie po prostu dorzucić do zamówienia.
Świetne działanie, świetny skład, przystępna cena (33,90 zł/50 ml) i komfort użytkowania - wygodna pompka airless, przyjemny zapach i treściwa, ale nie tłusta konstencja, jak dla mnie ten krem jest bez wad, poza dostępnością (on-line) ;)
Teraz będzie niestety mniej pozytywnie :P
Krem pod oczy 20+ odżywczo - nawilżający
Krem przychodzi w postaci zestawu "małego chemika", jak na zdjęciu:

(przepraszam za takie dziwne zdjęcie, ale zabrałam się za tworzenie wieczorem i potrzebowałam sztucznego światła...)
Krem jest banalny w przygotowaniu, na początku mojej przygody z własnorobnymi kosmetykami przerażały mnie te "fazy", ale to tak naprawdę jest łatwiutkie. Po prostu niektóre składniki trzeba mieszać ze sobą oddzielnie w kilku zlewkach, a nie w jednej po kolei, i to by było na tyle :) Gwarantuję, że każdy sobie z tym poradzi (a instrukcja na stronie TUTAJ jest bardzo szczegółowa), tym bardziej, że wszystkie składniki są odmierzone. Trzeba tylko dodać jeszcze wodę demineralizowaną 10 ml (opcja najwygodniejsza: kupić dwie ampułki wody do iniekcji w aptece, po 5 ml każda, opcja mniej wygodna, ale równie łatwa - w markecie lub na stacji benzynowej kupić wodę demineralizowaną i odmierzyć strzykawką kupioną w aptece). Po wymieszaniu wszystkiego według instrukcji powstaje krem:



Już opakowanie jest pierwszym minusem - niehigieniczne, trzeba dłubać paluchem w środku :( Krem jest prawie bezzapachowy, więc na ten temat rozpisywać się nie będę :) Ale niestety ma dość upierdliwą konsystencję. Pierwszy problem jest taki, że z czasem się rozwarstwia i trzeba sobie szpatułką przemieszać, a drugi taki, że konsystencja kiepsko spisuje się w praktyce. Przy pierwszym użyciu byłam zachwycona (przez pierwszych kilka minut) - krem jest bardzo treściwy, więc liczyłam na genialne odżywienie skóry pod oczami. Niestety pozostawia tak dziwną warstwę, że ciężko mi to opisać. Nie chodzi o to że jest tłusty (bo nie jest), tylko gdy zastyga to po prostu ta warstwa jest jakoś upierdliwie wyczuwalna po nałożeniu i zupełnie mimowolnie moje palce ciągle lgną do okolic oczu (i zupełnie sobie z tego nie zdaję sprawy!). Wystarczy go lekko dotknąć, a już się niesamowicie roluje i kawałki zrolowanego kremu zostają na palcu... Praktycznie przy każdym użyciu go sobie ścierałam, przekonując się o tym dopiero w momencie, gdy czułam na palcu jakieś farfocle. Po nałożeniu pod oczami jest po prostu jakiś denerwujący... Z czasem zaczęłam go nakładać wyłącznie tuż przed snem, żeby iść spać i go nie dotykać i to było dobre posunięcie, bo jak człowiek śpi to się nie denerwuje ;) Nawilżenie bardzo dobre, skóra po przebudzeniu jest mięciutka. Rano nawet nie ma co próbować go nakładać, ta wyczuwalna i rolująca się warstwa na pewno nie sprawdzi się pod makijaż... Nadaje się wyłącznie na noc, choć przyznam szczerze, że jakoś tak niechętnie po niego sięgam... Cena bardzo niska (12,90 zł/15 g), dostępny TUTAJ, ale u mnie niestety nie zagości ponownie.
Same widzicie, jak bardzo skrajne są te produkty - jeden praktycznie bez wad i po zużyciu na pewno zaopatrzę się w kolejne opakowanie, a drugi w kolei tak bardzo nie przypadł mi do gustu, że niechętnie po niego sięgam i chyba wyląduje w kwietniowym denku ;) Krem Lynia Plum z całą pewnością mogę polecić w 100%.
Bardzo ciekawy ten kremik, sama bym się na niego z chęcią skusiła :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ma wiele zalet :)
UsuńNie słyszalam jeszcze o marce Lynia... chyba jestem coś do tyłu.
OdpowiedzUsuńBo to marka własna e-naturalne, też pierwszy raz słyszałam :)
UsuńFajny ten krem do twarzy Lynia Plum :)
OdpowiedzUsuńBardzo :)
UsuńSzkoda, że ten pierwszy produkt dostępny tylko przez Internet.
OdpowiedzUsuńAle z tego co piszesz jest genialny, więc może kiedyś zamówię
Oba są dostępne przez Internet :)
UsuńWarto, jeżeli lubisz kręcić sama kosmetyki, to na pewno jeszcze niejedna rzecz wpadnie Ci do koszyka :)
Ten krem z olejem ze śliwki wydaje się naprawdę interesujący. Widzę, że ma bardzo wysoko w składzie olej kokosowy, który obecnie stosuję na noc:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że byś go polubiła :) Zupełnie nie mam się czego przyczepić :)
Usuńten krem "śliwkowy" mnie zainteresował ;)
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć, że lynia plum to taki skuteczny nawilżacz :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o produktach Lynia, muszę się nimi zainteresować. Ten krem chyba byłby dla mnie zbyt ciężki, ale może coś się znajdzie.
OdpowiedzUsuńNie znam tych produktów, wyglada nieźle ;)
OdpowiedzUsuńMnie już krem dla 20-stek nie dotyczy, niestety:(
OdpowiedzUsuńLiczyłam na fajną recenzję kremu pod oczy, ale niestety :(
OdpowiedzUsuńSkusiłabym się na krem pod oczy mimo Twojej recenzji. Kremy pod oczy są moja obsesją, jednak ten stosowałabym jedynie na noc
OdpowiedzUsuńJak na produkt naturalny to cena rzeczywiście przystępna, jak skończę krem, którego używam aktualnie to na pewno spróbuję.
OdpowiedzUsuńTen kremik Plum bardzo mnie zaciekawił, tym bardziej, że wcześniej go nie znałam ;)
OdpowiedzUsuń