Często bywa tak, że przez blogi przechodzi nagła fala zachwytów nad danym produktem - każdy chce go mieć, półki w drogeriach wymiecione, na liście najnowszych recenzji ciągle to samo... A potem zachwyt opada i dalsze posty weryfikują, jak jest naprawdę ;) Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić parszywą dwunastkę, czyli 12 (a nie, jednak "pechową" trzynastkę - dzięki Zoila za czujność!) wychwalanych produktów, które się u mnie z pewnych względów nie sprawdziły. Niekoniecznie będą to buble, czasami po prostu zwykłe produkty, jakich wiele, ale to napiszę o każdym z osobna.
Chciałabym tu również zaznaczyć, że to są tylko moje odczucia i jeżeli zaraz pojadę po produktach, które dla Was są hitami, to naprawdę przepraszam i nie mam niczego złego na myśli :) Jeśli Wam służą, to nic tylko się cieszyć i kupować dalej. Każda z nas ma inne oczekiwania, ale też inną skórę/włosy i w inny sposób reagujemy na te same kosmetyki. To tak słowem wstępu ;)

1.
Kallos Serical (to jednak nie jest Kallos!) Crema al Latte, czyli prawdopodobnie najbardziej wychwalana maska na blogach ;) Bardzo męczył mnie jej mdły zapach, a oprócz tego na moich włosach nie robiła totalnie nic - tak szczerze, to miałam niemały problem nawet z ich rozczesaniem, nie wspominając już o innych czynnikach typu nawilżenie i tak dalej. Gdyby nie półprodukty, wzbogacanie jej np. przed myciem i metoda OMO, prawdopodobnie nigdy bym jej nie zużyła i wylądowałaby w śmietniku. Z kolei teraz mam Kallos Vanilla i spisuje się o niebo lepiej, więc nie skreślam marki całkowicie, tylko tą konkretną wersję.

2.
Żel pod prysznic Le Petit Marseillais - trzeba przyznać, że firma zadbała o marketing ;) Przez jakiś czas na blogach ciągle było głośno o LPM, oczywiście w samych superlatywach. W końcu się skusiłam (w promocji za 9,99 zł/400 ml, więc nie jest źle) i zupełnie nie poczułam żadnych większych emocji. To po prostu zwykły żel pod prysznic o mocno wygórowanej cenie regularnej, zupełnie przeciętnym składzie i właściwościach. Nie wysusza, ale też nie robi ze skórą
niczego dobrego, nie odczuwam żadnego nawilżenia po wyjściu spod prysznica. W dodatku zapach w ogóle się nie utrzymuje na mojej skórze, czuję go tylko pod prysznicem, a potem nic. Nawet zrobiłam test i po wyjściu spod prysznica poprosiłam TŻ o obwąchanie mnie ;))) Też zupełnie nic nie czuł. Żele te nie są dla mnie bublami, bez przesady, krzywdy nie wyrządzają, ale nie kupiłabym w cenie regularnej bo nie warto. W promocji - czemu nie.

3.
Wibo Boom Boom - to stosunkowo młody produkt Wibo, nad którym też przelało się sporo zachwytów. Dla mnie ten tusz to jeden z największych bubli. Szczoteczka ma bardzo fajny kształt, ale jest
ogromna i brudzi wszystko. Tusz jest bardzo mokry, skleja rzęsy na potęgę, nawet po kilku tygodniach nie chciał wyschnąć żeby dało się go używać. Rozczesywanie rzęs powodowało grudki, w ogóle porobiło się w środku maksymalnie dużo grudek, które wyglądały tragicznie na rzęsach. Mimo mojej sympatii do różowego (extreme lashes) i zielonego (growing lashes) tuszu Wibo, ten się u mnie nie sprawdził i będę go omijać szerokim łukiem.

4.
Ziaja płyn dwufazowy - tyle osób go zachwala, a dla mnie on jest po prostu za mało skuteczny - zamiast zmywać makijaż, rozmazuje go na potęgę, powoduje zamglenie oczu i zostawia tłustą warstwę (ale to ostatnie akurat wybaczam, bo to logiczne przy dwufazach). Gdybym miała polecić inny tani płyn dwufazowy, to tysiąc razy lepiej sprawdza się u mnie Rival de Loop, który jest stale obecny na moim łazienkowym koszyczkowym regale.

5.
Baza pod cienie Kobo - tę bazę może fala zachwytów ominęła (bo z takim stwierdzeniem to bym przegięła), ale czytałam o niej trochę pozytywnych recenzji, więc pragnę wtrącić swoje trzy grosze. Słoiczek się nie dokręca, przez co baza bardzo szybko wysycha i zamienia się w plastelinę, której nie da się nałożyć równomiernie na powiece. Pozostawia grudy i więcej z nią kłopotu niż pożytku, jeśli mam kupować nowe opakowanie co miesiąc, to ja podziękuję, wolę Hean. Ładne zdjęcie, prawda? Tak właśnie wyglądała ta baza po miesiącu używania :D
6. Filtr matujący Ziaja SPF50 - nawet nie wiem, jak zacząć. Ten filtr to dla mnie taki smalec, że nie umiem go w żaden sposób przypudrować, by trzymał się na miejscu dłużej niż 5 minut. Nie wspominając już o tym, że makijaż na nim wygląda wprost fatalnie... Matujący tylko z nazwy. Plus taki, że kosztował około 17 zł... Używam go sobie w domu, gdy nigdzie nie wychodzę, bo inaczej wstyd się pokazać ludziom

6. Szóstka po raz drugi (sorki, to pomyłka), szkoda że produkt nie jest na szóstkę ;)
Tusz do rzęs L'Oreal So Couture - tusz, który zachwycił mnie swoją konsystencją - oprócz tego, że pięknie orzechowo pachniał (to się może wydać bezsensowne, ale naprawdę umilało aplikację), to jeszcze po pół roku od otwarcia nadal można było się nim malować bez ani jednej grudki, z bardzo dobrą trwałością w ciągu dnia. Niestety szczoteczka w ogóle nie przypadła mi do gustu, nie rozdzielała moich rzęs przez bardzo krótkie wypustki. Ciągle musiałam się użerać z posklejanymi rzęsami... Gdyby nie to, byłby moim hitem, bo sama "zawartość" jest genialna i bardzo wysokiej jakości. Inne tusze z tej serii (klasyczny VML i Noir Excess) sprawdziły się u mnie bardzo dobrze, więc to kwestia szczoteczki.

7. Maska do włosów BingoSPA Masło shea i 5 alg - to również jedna z najczęściej polecanych masek do włosów na blogach włosomaniaczek, u mnie niestety nie robiła nic, a po użyciu miałam bardzo napuszone włosy, które wyglądały koszmarnie i nie byłam w stanie ich ujarzmić.

8.
Pierre Rene Skin Balance - podkład, który jest podobno "tak samo dobry, a nawet lepszy od ColorStay", niestety uważam, że można to włożyć między bajki. Dostałam go od Patrycji (
KLIK) gdy robiłyśmy odsypkową wymiankę, bo się u niej nie sprawdził i były dwie opcje: śmietnik lub przekazać dalej ;) Przygarnęłam, bo co mi szkodzi, nawet chciałam go kupić a tu taka okazja! :))) Niestety wielkie nadzieje okazały się być wielkim rozczarowaniem. Podkład bardzo ciężko nałożyć równomiernie, można to robić tylko stemplując, bo rozcieranie oznacza smugi. W dodatku jest bardzo mobilny na twarzy, nawet po przypudrowaniu, każde dotknięcie oznacza wytartą dziurę. Podkreśla wszystkie załamania i wszystko to, co chciałabym ukryć. Na plus zaliczam dobre krycie i jasny (jak na podkład drogeryjny - bo dla mnie i tak za ciemny) kolor. Ale trwałość i wygląd - lipa. Koło ColorStaya (który jest moim ulubionym podkładem płynnym) to on nawet nie leżał. Znacznie lepiej wygląda nałożony mokrą gąbeczką-jajkiem, ale to nie rozwiązuje problemu niskiej trwałości i podatności na ścieranie.

9.
Garnier BB Cream - koszmarny tłuścioch, który ciemnieje na potęgę i ma ponadprzeciętnie fatalną trwałość. Tuż po nałożeniu wygląda dobrze (gdyby nie to świecenie), ale potem robi się z niego pomarańczowa marchewa, która znika po 5 godzinach całkowicie.

10-12. Postanowiłam zawrzeć trzy mazidła do ust w jednym punkcie:
Carmex, Tisane w sztyfcie i Alterra. Do każdego z nich mam całkiem poważne zarzuty i raczej żaden nie zagości u mnie ponownie.
Carmex - uwielbiam go za działanie, bo przywraca moje usta do normy w trybie błyskawicznym, serio. Ale to mrowienie jest dla mnie nie do wytrzymania, nie wspominając już o obrzydliwym zapachu i posmaku kamfory, po prostu nie mogę tego znieść i używanie jest dla mnie koszmarem.
Tisane - o ile wersję w słoiczku uwielbiam, tak sztyftu nie lubię i to bardzo. Jest koszmarnie twardy, więc nałożenie go na usta oznacza mocne dociskanie i szarpanie ust, a jeżeli są spierzchnięte to tylko powoduje niepotrzebne podrażnienia. Próbowałam na niego chuchać, dmuchać i nic, nie chce się rozpuszczać pod wpływem ciepła, więc... po co się męczyć? Nie kupię ponownie.
Alterra - tak jak w przypadku Carmexu (-a?), nie odpowiada mi jej zapach i posmak. Nie jest może "obrzydliwy" tak jak w przypadku tego pierwszego, ale nieprzyjemny, więc aplikacja to dla mnie żadna radość. W przypadku kosmetyków do ust zapach i posmak mają dla mnie ogromne znaczenie, bądź co bądź zawsze trochę "zjem". Teraz mam wersję z granatem i problem zapachu/smaku został rozwiązany, kosztem... działania, które jest dla mnie zerowe.
Miałyście coś z powyższych? Macie takie same odczucia, jak ja, czy jednak skrytykowałam Waszych ulubieńców? Dajcie znać :)
Coz ... Mam te same odczucia, co do Kallosa i BingoSpa. Wsród tych ulubieńców blogowych, ktore u mnie totalnie sie nie sprawdziły jest jeszxze słynna Alterra z granatem ;)
OdpowiedzUsuńWidocznie nasze włosy mają zupełnie inne potrzeby :) U mnie Alterra była ok, choć nie byłam super zachwycona :)
UsuńJa bardzo lubię maskę Kallos latte i podkład Skin Balance
OdpowiedzUsuńO reszcie nie słyszałam, żeby była zachwalana
No widzisz, każdemu służy co innego ;)
UsuńŻel pod prysznic z LPM lubiłam;) ale co do reszty, które używałam mam podobne odczucia.
OdpowiedzUsuńWiesz, to nie to, że on jest zły. Ale moim zdaniem nie jest wart swojej ceny regularnej. Butla 400 ml jakoś tak strasznie szybko sięgnęła dna, a nie zobaczyłam w nim niczego wyjątkowego... ;)
UsuńCarmex uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńDziałanie ma super, ale posmaku i zapachu nie zniosę... :(
UsuńNp dwufazy i filtra ziaji nie lubię, to samo z bb garniera, ale pomadkę alterra i tusz l'oreal przypadły mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego każdy powinien testować na sobie :)))
Usuńuchroniłam się, nic nie miałam :D
OdpowiedzUsuńTym lepiej dla Ciebie :D
UsuńLPM masz racje - dobry marketing ale nic po za tym, szału nie robi ;D Maski Kallosa nie znam, ale z tego co się orientowałam na moich włosach by się nie sprawdziła. Dwufazówka z Ziaji, dawno jej nie używałam, ale kilka lat temu była bardzo przyjemna :) Baza pod cienie mnie uczuliła... Przez jakiś czas wszystko było super, dobrze się trzymała, ale to cholerne uczulenie :/ powieki miałam jak banie i nie mogłam oczu otowrzyć :/ Kremy z filtrem mają to do siebie, że są tłuste, ale po tym co piszesz, to z tym to jest jakaś masakra :| Podkład Skin Balance u mnie jest numerem 1 :D A Tisane pod wpływem temperatury mi się złamał :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę :D
Wiesz, te żele LPM w promocji są ok, dyszka za 400 ml butlę, ale cena regularna dla mnie nie do przejścia. Tyle jest fajnych żeli w niskiej cenie ;) Szkoda, że ta baza Cię uczuliła, u mnie krzywdy nie robiła, ale wyschła na wiór ekspresowo i mojej siostrze też. Ja znalazłam już filtrowy ideał, więc poprzeczka jest postawiona baaardzo wysoko :) Miło, że SB się u Ciebie sprawdza :)
UsuńKallosy tez sie u mnie nie sprawdziły, carmexu nie znoszę wręcz.
OdpowiedzUsuńA za co go aż tak nie znosisz? Te same powody, co u mnie? :)
UsuńNie znam tylko 6,8,9 i 10. Używamy podobnych produktów :D U mnie jednak część z nich sprawdziła się na prawdę dobrze :)
OdpowiedzUsuńJa już Ci pisałam, że jesteś moją bliźniaczką, ale wtedy to było w kontekście włosów :D Widzisz, właśnie dlatego warto testować na sobie :)
UsuńOj ten płyn ziajki jak dla mnie bubel.
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńKallos Crema al Latte, to prawda zapach ma mocny, ale ja go lubiłam i fajnie się sprawdzała. :)
OdpowiedzUsuńTo ulubiona maska wielu osób :) Szkoda, że nie mogę do nich dołączyć ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPłyn do demakijażu rzeczywiście strasznie tłusty, też go nie lubię. A Garnier BB ponoć strasznie zapycha, dlatego go nie kupiłam.
OdpowiedzUsuńTłustość bym wybaczyła, gdyby szła w parze wraz ze skutecznością :)
UsuńU mnie Krem z BB tez sie nie sprawdzil. Baza z Kobo tez sie nie domykala i szybko wyschla. Za to uwielbiam maske Kallosa. Ostatnio zakupilam tusz z Wibo i zobaczymy jak bedzie u mnie :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby się sprawdził :)
UsuńZ Twoich bubli miałam okazję użyć płynu Ziaji i również nie byłam zadowolona. Podobnie było z Tisane w sztyfcie. Wersja w słoiczku jest genialna, ale ta w sztyfcie woła wg mnie o pomstę do nieba. Baza Kobo na początku użytkowania była świetna, ale tak szybko wyschła, że żałuję każdej wydanej złotówki. Na szczęście kupiłam ją na tej promocji -40% więc nie wydałam zbyt wiele.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności, wersję w słoiczku lubię bardzo więc liczyłam na to, że będę miała bardziej higieniczną alternatywę do torebki, a tu psikus.
Usuńu mnie tusz z wibo tez kompletnie sie nie sprawdzil :/
OdpowiedzUsuńNo to piąteczka...
UsuńMaska kallos sprawdziła się u mnie świetnie, dodatkowo zapach jak dla mnie był cudny :) Żel LPM też nie wywołał u mnie zachwytu, mascarę wibo boom boom mam i bardzo ją lubię :) A co do filtru 50+ z Ziaji to faktycznie ciężko z nim było i kompletnie nie pozostawał matowy na skórze.
OdpowiedzUsuńWidzisz, czyli każdy ma jednak inne odczucia :)
UsuńMiałam dwufazę z Ziaji i jak dla mnie był to totalny przeciętniak. Generalnie już od dość dawna widzę że toniki, mleczka, dwufazy, a przede wszystkim micele z Ziaji są mówiąc oględnie nie najlepsze ;) Owszem, mają swoje wielbicielki, ale ja z pewnością do nich nie należę ;)
OdpowiedzUsuńMiałam też pomadki Carmex i Tisane. Były OK, ale miewałam już lepsze. Także nie jesteś jedyną, u której hity blogów nie do końca się sprawdziły ;)
Ja generalnie do tej firmy mam baaaardzo niskie zaufanie, jakoś tak nigdy nic mnie nie zachwyciło... Może tylko tanie żele pod prysznic były ok, ale też warto dodać, że moje wymagania w tej kwestii są niskie. A ich pielęgnacja pozostawia wiele do życzenia, choć tonik ogórkowy wspominam miło ;) Ale to było tyle lat temu, że kto wie, jak bym go teraz odebrała.
UsuńMaski Kallos też się u mnie nie sprawdziły, podkład Pierre Rene też komuś oddałam, nawet nie wiem komu, dwufazówek, które pozostawiają tłusty film nienawidzę, ale ta z Sephory nie pozostawia, więc najczęściej po nią sięgam :) żele z LPM nawet lubię, tzn. ten o zapachu kwiatu pomarańczy, nie oczekuję zbyt dużo od produktu typu żel pod prysznic, więc jest OK :) Maskarę So Couture zamierzam kupić :) a Wibo Boom boom właśnie dostałam w najnowszym Joy Box-ie, ale jeszcze nie używałam :) Kremu BB Garnier również nie polecam, podobnie jak kremu z filtrem Ziaja - dużo lepsza jest ta wersja z wit. C.
OdpowiedzUsuńDwufazówki z Sephora nie miałam :) Lubię Rival de Loop za skuteczność, a z tłustą warstwą rozprawiam się micelem :) Ja też nie oczekuję wiele od żelu pod prysznic, dlatego cena regularna LPM przy takim wyborze innych marek jest dla mnie nie do przyjęcia :) Trzymam kciuki za Wibo, a co do filtra już znalazłam ideał (Vichy matujący), więc nie planują zdrady :)
UsuńZ wyżej pokazanych produktów miałam tylko carmex , który sprawdzał się dobrze rankiem przed rozpoczęciem nakładania makijażu. Bardzo lubię pomadkę z alterra tą rumiankową wersję :) dobrze sprawdza się na rzęsy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Używałam jej na brwi, ale nic nie zrobiła, niestety. Nawet po pół roku :D
UsuńO, a już się bałam, że to zemną jest coś nie tak, bo wszystkich zachwyca, a mnie nie ;) Dla mnie też krem ziaja był totalną porażką. Świeciłam się jak latarnia, choć stosowałam go w czasie kuracji kwasami, kiedy moja cera wchłaniała wszystko, nawet najbardziej tłuste kremy. Puder też nic nie dawał, po 30 minutach wychodziło "masło", pół na pół z "ciastem" (krem w połączeniu z pudrem warzył się okropnie). Zużyłam go na wyjazdach - na plaży przy obcych ludziach mogę się świecić. Może te entuzjastyczne recenzje pisały osoby, które umieją wklepać do matu nawet oliwę? O niebo lepsze (i niewiele droższe) są kremy Iwostin i Pharmaceris.
OdpowiedzUsuńCarmex w tubce zmasakrował mi usta, jątrzył mikropękniecia zamiast ułatwiać gojenieie. Skończyło się "rozpapranymi" rankami i aftą na środku wargi. Uratowała mnie szminka Sylveco - pachnie prawie równie źle jak alterra, ale błyskawicznie leczy podrażnienia i rany.
Innym hitem, który u mnie był porażką okazała się odżywka Nivea Long Repair, która po prostu przeproteinowała mi włosy. Końcówki były tak "spalone", że rozważałam nawet obcięcie :(
No coś Ty, każdy ma inne oczekiwania, ale też inną skórę, więc reagujemy inaczej ;) Kuracje kwasami znam aż za dobrze, też robię w sezonie jesienno-zimowym. Od siebie polecam Vichy matujący (tylko teraz chyba jest niedostępny, online nie jest super drogi), okazał się dla mnie ideałem i już go nie zamienię na nic innego. Iwostin i Pharmaceris będę miała na uwadze.
UsuńA co do odżywki Nivea, ja ją uwielbiam :D Może powinnaś używać jej na zmianę z inną, wtedy uniknęłabyś przeproteinowania?
Tak, Vichy znam i kocham, ale szukałam tańszej alternatywy ;) Wspomniane Iwostin i Pharmaceris na pewno mu nie dorównują, ale jak na swoją cenę, są naprawdę dobre.
UsuńOdżywkę Nivea mieszam teraz z jakąś nawilżającą (np. maską Bioetika), mogę kontrolować proporcje albo nałożyć wersję proteinową tylko na część włosów :) Niestety, solo w ogóle nie mogę jej stosować - to nieszczęsne przeproteinowanie przytrafiło mi się już przy pierwszym użyciu, po dłuższym odwyku od protein, w dodatku po myciu nawilżającym szamponem Equilibra.
Ja z kallosa latte bylam zadowolona,a pomadka alterry nalezy do moich ulubionych nawilzaczy :)filtr ziai teraz,poki jeszcze nie jest cieplo,wchlania sie u mnie nieco lepiej niz latem,ale dalej jest dosc tlusty
OdpowiedzUsuńPomadka Alterra nie była zła jeśli chodzi o działanie, ale nieprzyjemnie mi się jej używało :) Ja ten filtr zużywam głównie do szyi :)
UsuńMaska ze zdjecia to nie kallos tylko serical. Jesli uzywalas tej ze zdjecia to nie uzywalas kallosa.
OdpowiedzUsuńHmmm byłam pewna, że to Kallos, bo wszyscy ją tak nazywają :) Ale jeśli się pomyliłam, to przepraszam i będę to miała teraz na uwadze :)
UsuńCarmex i Alltera to dwa cudeńka, które zawsze goszczą w mojej torebce :D Dwufazowa Ziajka to jedyny płyn, którym potrafię zmyć wodoodporne tusze :D Ale faktycznie... też miałam kilka takich zachwalanych produktów, które u mnie totalnie się nie sprawdziły.. między innymi keratynowego Kallosa. Prawda jest taka, że nie zawsze coś co u kogoś się sprawdza będzie tak samo działać na inną osobę i właśnie to jest piękne, nasza różnorodność! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, CapelliSani :)
Wiesz, ja lubię ich działanie, ale nie lubię smaku i zapachu. Wypróbuj Rival de Loop, moim zdaniem dużo lepsza dwufaza, a z wodoodpornymi tuszami/eyelinerami radzi sobie bardzo dobrze :) Zgadzam się z Tobą w zupełności, ciężko określać produkty mianem dobrego lub złego, skoro tak naprawdę dużo zależy od nas samych (typ cery/włosów, oczekiwania) :)
Usuńdwufazówka z ziaji dla mnie jest spoko :) pomadka z alterry świetna do rzęs, do ust bym nie używała, ze względu na zapach :)
OdpowiedzUsuńWypróbuj z Rival de Loop :) U mnie Alterra z brwiami nie zrobiła nic nawet po pół roku :( A z zapachem się zgadzam
Usuńu mnie Skin Balance to cudo! sprawdza się, jak żaden inny, ale jak wiadomo każdy ma nieco inną cerę i to co u kogoś jest super świetne, u drugiego będzie już bublem, a LPM pięknie pachnie, ale w waniliowej wersji i kupuję go tylko w promocji, bo standardowa cena mnie przeraża jak na żel pod prysznic...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się u Ciebie sprawdza :) To pokazuje ponownie, że każda z nas jest inna i dużo zależy od cery. Ja właśnie testuję na przykład podkład Pixie (bo zamówiłam sobie próbki) o którym czytałam wiele złego - tzn. że każdy odcień zupełnie inaczej się sprawuje i że ten konkretny (Almond Milk) nieprawdopodobnie się warzy na twarzy, a u mnie nic takiego nie ma miejsca, jestem w nim zakochana, więc zamówiłam pełnowymiarowe opakowanie :) Co do ceny - zgadzam się, tylko w promocji jest akceptowalna
UsuńNumeracja Ci się potentegowała, 6 się zdublowała :D.
OdpowiedzUsuńMiałam niektóre z tych kosmetyków i też ich nie lubię - 1, 4, 6, 8 (maska Bingo) to też nie moje typy. Nie lubię też Tisane, ale miałam wersję w słoiczku, sztyftu jeszcze nie. Zaskoczyła mnie Twoje zdanie na temat tuszu L'oreal - dużo osób go chwali, myślałam, że to taki pewniak i miałam ochotę spróbować. Teraz się nad tym zastanowię, zwłaszcza, że najtańszy nie jest.
Żel z LPM polubiłam - nie jest to może cud wszechświata, ale podobał mi się ten ulotny zapach :).
A widzisz, dobrze że jesteś czujna :D Czyli parszywa trzynastka (albo pechowa :D)
UsuńJa Tisane w słoiczku akurat lubię :) W takim razie sztyftu nie polubisz, ale spróbuj, lubię czytać Twoje bublowe recenzje :D
Dla mnie ten tusz to nie pewniak, w przeciwieństwie do innych od L'Oreal. On po prostu ma strasznie krótkie ząbki i ciężko mi nimi rozczesać rzęsy (a moje są naprawdę ciężkie do okiełznania), więc bez dodatkowej szczoteczki ani rusz. Ale jego zawartość jest wysokiej jakości i godna polecenia :) Teraz mam klasyczny VML i jest dużo lepiej, tyle że jeszcze mokry bo świeży :)
U mnie nie sprawdzają się zachwalane produkty Alterra, lakiery Essie też jakoś nie zachwycają, ale np. bardzo lubię te żele z LPM, tisane i carmex w słoiczku ;)
OdpowiedzUsuńKażdemu służy co innego :) A Tisane również w słoiczku? Bo tę wersję lubię akurat
UsuńO kurcze :D Zgadzam się w 100% co do żelu LPM - również szału nie zrobił. Natomiast uwielbiam dwufazę z Ziaji - nie dzieje mi się nic z tego co napisałaś czyli: nie rozmazuje mi makijażu (używam wodoodpornych produktów) ani nie tworzy zamglenia na oczach ;) Uwielbiam również Skin Balance i dziwi mnie, że znika Ci z twarzy, bo jest wodoodporny i trzyma się u mnie lepiej od Colorstay ;) Każdy lubi co innego :D
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie samo zdanie - LPM mocno przeciętne, natomiast płyn Ziaji, Skin Balance i Tusz So couture sprawdziły się znakomicie! :)
UsuńU mnie niestety Skin Balance nawet po przypudrowaniu jest koszmarnie podatny na ścieranie, wystarczy że lekko dotknę twarzy i mam wytartą plamę, czego zupełnie nie odczułam przy CS :) Widocznie nasze cery się różnią
UsuńU mnie dwufaza ziai akurat się sprawdziła, nie szczypała w oczy
OdpowiedzUsuńA właśnie chciałam kupić ten podkład pierre rene :/ ciężko znaleźć coś jasnego (a ten kolorystycznie by mi odpowiadał) i jednocześnie dobrze kryjącego -.-
Tisane w sztyfcie - lubiłam zapach, ale działanie miał marne...
Jest dość jasny i dobrze kryje, tyle że u mnie szybko znika :P
UsuńJa bardzo lubię kallosy :) u mnie akurat latte sprawdza się lepiej niż vanilla, więc chyba mamy odwrotnie ;)
OdpowiedzUsuńWidocznie nasze włosy potrzebują czegoś innego :)
UsuńO dokładnie Le Petit Marseillais straszny bubel, płyn dwufazowy ziaja szczypie w oczęta, wibo, BingoSpa szkoda gadać:/
OdpowiedzUsuńNie nazwałabym go bublem, czym Ci tak zalazł za skórę? Dla mnie to po prostu mocno przeciętny żel :)
UsuńU mnie z takich hitów nie sprawdził się m.in żółty tusz Lovely czy biedronkowy płyn micelarny.
OdpowiedzUsuńŻółty tusz Lovely bardzo lubię za efekt, ale lubi się rozmazywać...
UsuńDwufazówka z Ziaji to koszmarek! ;p
OdpowiedzUsuńPotwierdzam ;)
Usuńa ja wielbię ten tusz i jeszcze pachnie czekoladką :P
OdpowiedzUsuńDo jego zawartości nie mogę się przyczepić choćbym chciała, ale szczoteczka mi nie pasuje ;)
UsuńPamiętam ten szał z LPM. Ostatnio dostałam na skrzynkę maila czy bym nie chciała być... ambasadorką. Zajrzałam tam i rekrutacja żeby robić firmie nieodpłatną kampanię??? Wtf??? Jeszcze napisali, że dadzą swoje logo i materiały JAKO NIESPODZIANKĘ ZA DARMO do udostępnienia na blogu. Hahahaha hahahaha
OdpowiedzUsuńHmmm chyba te ambasadorki które się wcześniej załapały na akcję, dostawały na bieżąco różne nowości z LPM :)
Usuńta dwufazówka z Ziaji dla mnie beznadziejna ;) ale zel z la petit i tisane uwielbiam!
OdpowiedzUsuńA Tisane w sztyfcie czy w słoiczku?
Usuńjak dla mnie Kallos Crema al Latte jest cudowna, stosuję juz kilka lat i ją uwielbiam :) są różne opinie, ale jak dla mnie to nr 1 :)
OdpowiedzUsuń_________________________________
http://mmagdamaluje.blogspot.com/
Szkoda, że moje włosy tej maski nie polubiły bo jest tania i łatwo dostępna :)
UsuńPrzyznam szczerze, że od dawna chciałam sobie kupić ten podkład Skin Balance Pierre Rene, bo wiele osób go zachwalało a tu widzę, że niekoniecznie. Chyba jednak tego nie zrobię, lepszy pewniak Lirene City Mat :)
OdpowiedzUsuńWiesz, to że u mnie się nie sprawdził, nie znaczy że i u Ciebie tak będzie :) Ale używam go w tylko te dni, kiedy wychodzę na krótko, bo trwałość mnie nie satysfakcjonuje niestety...
UsuńTusz z Loreala bardzo lubię, żele z LPM bardzo lubię bo ładnie pachną i robią fajną pianę :)
OdpowiedzUsuńna podkład z Pierre Rene czaiłam się ale w końcu nie kupiłam :P
ja też już nie raz się przekonałam, że te super HITY wcale takie super często nie są...
Trzeba testować na sobie, bo to, co się sprawdza u innych, niekoniecznie sprawdzi się u nas :)
UsuńWreszcie ktoś napisał o Skin Balance dokładnie to, co myślę o tym podkładzie :)
OdpowiedzUsuńKażda cera jest inna, więc inaczej reaguje, widocznie nasze go nie lubią :))
UsuńMiałam pierwsze 4 opisane produkty i mam taką samą opinie o nich jak ty :) Kallos Crema al Latte był chyba najgorszy. Mi po tej masce zaczęły wypadać włosy :(
OdpowiedzUsuńUuuu no to lipa straszna :( Mi krzywdy nie wyrządził, ale też nie pomógł w żadnym stopniu
UsuńUwielbiam Carmex, ale tylko w wersji słoiczkowej, co do płynu ziaji - zawsze gości na mojej półce :)
OdpowiedzUsuńDziałanie Carmex bardzo lubię, niestety jego smak i zapach jest dla mnie nie do przyjęcia :(
UsuńU mnie również nie sprawdził się ten dwufazowy płyn z Ziaji :/
OdpowiedzUsuńRival de Loop o niebo lepszy :)
UsuńZnam Wibo Boom Boom, raz wypróbowałam i nigdy więcej do niego nie wrócę. :P
OdpowiedzUsuńJa też... Bubelek :))
UsuńKrem bb Garnier u mnie też się nie sprawdził, natomiast podkład PR bardzo, bardzo lubię ;-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż u Ciebie się sprawdza :)
UsuńZiaja dwufazowy płyn do demakijażu - stosuję, ale rzeczywiście jest taki za bardzo tłusty ;)
OdpowiedzUsuńPolecam Rival de Loop - dużo lepszy :)
UsuńUżywałam tylko maski Kallos i byłam średnio zadowolona, na pewno nie tak jak wiele dziewczyn :)
OdpowiedzUsuńJa wcale... :)))
UsuńMaska z kallosa się u mnie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńNo to dobrze :) Żałuję, że u mnie nie, miałabym tanie rozwiązanie :D
UsuńŚwietny post :) Tez miałam kilka produktów, które były hitami w internecie, a dla mnie okazały się bublami.
OdpowiedzUsuńPodkład Pierre Rene- efekt plasteliny na mojej twarzy :D
No właśnie, trzeba testować na sobie i samemu wyciągnąć wnioski :)
UsuńJa kocham ten krem BB z Garniera, bo mam suchą cerę, ale nawet ja muszę go porządnie pudrować, więc rozumiem, że mógł się nie spodobać.
OdpowiedzUsuńMi nie sprawdziła się ta maska Keratynowa z Kallosa, którą też wychwalają wszystkie blogerki :)
Na suchej cerze faktycznie może się sprawdzać, na mojej mieszanej niestety nie :)
UsuńMam ten żel pod prysznic teraz-zapach ma śliczny ;)
OdpowiedzUsuńi ziaja dwufazowa nie zastapiona :)
Zapach ma śliczny, ale w cenie regularnej ten żel nie jest moim zdaniem wart zakupu :) W promocji ok.
UsuńTemat kontrowersyjny, zacznę od pomadki Alterra mam już trzecie opakowanie i jest świetna. Dla mnie jest bezzapachowa i nie ma smaku, może dlatego że lubię herbatki ziołowe i to bez cukru. Jest tania, nawilża i ma genialny skład. Maski kallos są dobre tylko że przy 1 litrze przy cenie 10-15 zł nie spodziewajmy się cudów, jak ktoś ma problemy z włosami to lepiej poszukać innej. Filtr matujący z Ziaji zachowuje się różnie, zależy od pudru. Za tą cenę i wysokie wartości ochrony anty-UV jest świetny. Nie matuje ale po użyciu pudru bambusowego sprawuje się dobrze, i podkład na nim się ładnie rozprowadza. Nie uważam że jest tłusty, takie są filtry mineralne.
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do własnej opinii, jeżeli te produkty Ci służą, to nic, tylko się cieszyć :) Dla mnie smak i zapach Alterry jest nieprzyjemny. Na temat masek Kallosa większość osób pieje z zachwytu, a ja nie mogłam nawet włosów rozczesać gładko, więc czym się zachwycać? Weźmy jeszcze pod uwagę, że każde włosy są inne i potrzebują innych składników. Z filtrem Ziaja używałam wielu pudrów - naturalnych i nie, makijażu mineralnego i zwykłego, zawsze z fatalnym skutkiem. I dla mnie jest tłusty jak smalec ;) Więc cóż, u mnie te produkty się po prostu nie sprawdzają.
UsuńA widziałaś tegoroczne KWC? Była gala 23 marca. Fajne jest to, że to są kosmetyki dostępne i w miare tanie. Ale to nie znaczy, ze u każdego się sprawdzą. U mnie też wiele się nie sprawdza.
OdpowiedzUsuńWiadomo, każdy ma inną skórę i oczekiwania :) Od jakiegoś czasu raczej nie śledzę już KWC
Usuń