Trend na olejowanie twarzy, ciała i włosów trwa ;) Firmy doskonale o tym wiedzą, więc na rynku pojawia się coraz więcej tego typu produktów (bardziej lub mniej naturalnych). Czy seria Oleje Świata od Joanny sprawdziła się u mnie? Zapraszam do recenzji :)
Zacznę przyjemniej, a więc od tego, co się u mnie sprawdziło - mowa o olejku do twarzy i ciała z olejem migdałowym:


Znajduje się w estetycznym opakowaniu z dzióbkiem, staram się wycierać go po każdej aplikacji, bo olejek mógłby spływać po butelce i ją obtłuścić. Buteleczka jest z dość miękkiego plastiku.

Olejek ma konsystencję oleistą, co przecież nie jest zaskakujące ;)) I przyjemny, choć słodki do bólu zapach. Czasem kojarzy mi się ze słodkimi ciasteczkami, czasem zaś z produktami do ciała zawierającymi masło kakaowe (głównie tymi do opalania). Ogólnie podoba mi się, lecz niestety bywa męczący.



Olejek wybrałam głównie ze względu na prostszy skład od innych z tej serii (możecie sobie porównać w necie, są zdjęcia i recenzje), ale także ze względu na olej migdałowy, który lubią moje włosy. Jeżeli chodzi o skład, trochę niepokoi mnie BHT, o którym ostatnio wyczytałam na blogu Italiany w czarnej liście składników kosmetycznych (link do notki). Po kolei mamy: olej słonecznikowy, olej ze słodkich migdałów, trójglicerydy (emolient tłusty), zapach, wit. E, BHT i barwnik. Olejek jest zdecydowanie tłusty i nie wchłania się tak szybko, jak inne mi znane gotowe mieszanki drogeryjne (Evree, Bielenda) - mega tłusta warstwa przez 20-30 minut na ciele murowana. Za to przynajmniej działanie to wynagradza, bo skóra ciała jest mięciutka i nawilżona na długo (nawet na drugi dzień nawilżenie jest w porządku), co jest odczuwalne nawet na łokciach i kolanach (jak już przebrniemy przez tłustość). Sprawdził się też na włosach - są bardziej nawilżone i błyszczące, choć do tego nie mam ostatnio systematyczności z żadnymi olejami (niestety), więc to wrażenia raczej doraźne. Do zabezpieczania końcówek się zupełnie nie nadaje, jest jednak zbyt tłusty - nawet kropelka dokładnie roztarta w dłoniach robi na włosach tłuste strąki, a olej się nie wchłania z czasem. Próbowałam nim też rozpuścić makijaż - poradził sobie bardzo dobrze (ale to chyba jak wszystkie oleje), ale niestety zmywanie przyjemne nie jest, w tej kategorii górują u mnie olejki myjące (dzięki zawartości emulgatora łatwo się spłukują samą wodą). Do twarzy nie używałam, bo obecnie stawiam na inne, swoje sprawdzone produkty.
Cena: ok. 8-10 zł za 100 ml
Teraz pora na moje małe rozczarowanie, czyli balsamy 3 w 1:


Jeżeli chodzi o szatę graficzną opakowania - myślę, że ktoś miał tutaj dobry pomysł, projekt ogólnie wydaje mi się udany, ale jego wykonanie woła o pomstę do nieba - wszelkie obrazki wieją taką pikselozą, po prostu ich jakość jest tak słaba, że widać każdy punkcik koloru - przez to są mocno niefotogeniczne ;) Balsamiki zabezpieczone są kartonikiem przed nieproszonymi gośćmi.









Jak można zobaczyć, wersja oliwkowa i pomarańczowa mają bardzo podobny skład, zaś wersja kokosowa zdecydowanie odstaje od reszty. Tak samo jak w przypadku oleju, niepokoi mnie obecność BHT. Balsamy mają długą datę ważności, choć biorąc pod uwagę mało higieniczny sposób nakładania, wolałabym je zużyć szybciej niż wskazuje nadruk :))
Balsam pomarańczowy: lanolina, wazelina, masło shea, trójglicerydy, parafina, zapach, wosk pszczeli, olej ze słodkich migdałów, olejek eteryczny pomarańczowy, masło pomarańczowe, olej roślinny, wit. E, BHT, substancje zapachowe i barwnik
Balsam oliwkowy: lanolina, wazelina, masło shea, trójglicerydy, parafina, zapach, wosk pszczeli, oliwa z oliwek, niezmydlone frakcje olejowe z oliwy z oliwek, wyciąg z herbaty, wit. E, BHT, substancje zapachowe
Balsam kokosowy: masło shea, wazelina, wosk pszczeli, lanolina, olej kokosowy, zapach, wit. E, BHT







Balsamiki znajdują się w niewielkich, zakręcanych słoiczkach z plastiku. Grafika na wieczku jest ładna, ale jak już wspomniałam te piksele rażą w twarz (widać to na zbliżeniach), no i etykieta jest papierowa, więc pomysł bardzo dobry, tylko wykonanie leży i kwiczy... Jeżeli chodzi o zapach - najbardziej przypadła mi do gustu wersja oliwkowa (delikatny, nienachalny, kremowy zapach), potem wersja kokosowa (też delikatny, kokosowy zapach), najmniej wersja pomarańczowa (totalnie sztuczna fanta, bardzo intensywna w zapachu i smaku, bardzo mnie drażni). Jeżeli chodzi o konsystencję - balsamy są twarde, ale pod wpływem ciepła palca się rozpuszczają. Jak już przebrniemy przez twardą powłokę, to potem nabieranie idzie już znacznie łatwiej. Na początku próbowałam stosować na suche miejsca typu łokcie i kolana - balsamów jest w środku naprawdę sporo, w dodatku są wydajne więc mi nie szkoda (szczególnie wersji pomarańczowej, którą staram się trzymać z daleka od nosa i ust, tak mnie denerwuje). Niestety nie poradziły sobie z tym, choć producent to obiecuje - jest natłuszczenie, ale nie nawilżenie i odżywienie :( Grubsza warstwa na noc, a rano jak było - tak jest. Bardzo często smarowałam nimi usta - pozostawiają otulającą warstewkę z połyskiem jak po błyszczyku, ale niestety działanie mnie rozczarowało :( Dopóki usta są pokryte balsamem, jest fajnie - wydają się zmiękczone. Ale jak balsam z nich zniknie, to tak naprawdę nic się nie zmienia - smaruję, smaruję, a tu lipa, dalej są spierzchnięte i suche :/ Działanie jest jednak niewystarczające. Do innych miejsc (na przykład typu dłonie/stopy) te balsamiki są zbyt tłuste i lepkie, zmywają się też dosyć trudno.
Cena: ok. 6 zł za 8 g
Podsumowując, ta seria zapowiadała się dla mnie baaaardzo obiecująco, bo jestem wielbicielką wszelkich olejków - w postaci samodzielnej, wszelkie mieszanki oraz jako dodatek w składzie (byle wysoko ;)). Niestety tylko olejek z olejem migdałowym sprawdził się u mnie na tyle, że mógłby zagościć u mnie ponownie - przyjemnie nawilża skórę ciała oraz włosy, ma nienajgorszy skład i jest niedrogi. Mogę się tylko przyczepić do ogromnej tłustości - naprawdę trzeba sporo poczekać na wchłonięcie. Latem by mi to bardzo przeszkadzało, zimą jestem w stanie to wytrzymać. Z kolei balsamiki, w których pokładałam ogromne nadzieje, zupełnie mnie rozczarowały. Natłuszczają skórę, ale nic więcej z tego nie wynika - suche usta dalej są suche po wchłonięciu balsamu, a suche łokcie nadal takie pozostają. Dla mnie to niestety za mało. Do innych miejsc też się nie nadają, bo są zbyt tłuste i lepkie, ciężko się zmywają. Producent obiecuje "Spróbuj, a nie będziesz chciała użyć już innego produktu" - niestety, ale nie mogę się z tym zgodzić...
Szkoda że się nie sprawdziły, ja również preferuje bardziej higieniczne opakowania nie lubię takich do których trzeba włożyć palec i wszystko może się brudzić.
OdpowiedzUsuńW domu słoiczki mi nie przeszkadzają, można umyć ręce tuż przed użyciem, ale do torebki już raczej niekoniecznie :))
UsuńCzaje sie na te kosmetyki juz od jakiegoś czasu :) .Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńMoże u Ciebie sprawdzą się lepiej (balsamiki) :)
UsuńOjj nie... olejowanie u mnie nie przejdzie. Jeszcze jestem w stanie użyć olejku do mycia ciała, ale tak żeby się nim smarowac to odpada :/
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńMam zarówno olejek jak i balsamy i jestem z nich bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci służą :)
Usuńnie miałam okazji ich testować
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś będzie taka okazja :)
UsuńOlejek ze słodkich migdałów może u niektórych osób mieć działanie komadogenne. Mam wrażenie że na dłuższą metę tak właśnie zadziałałby w moim przypadku. Stosowałam kiedyś wariant innej firmy na włosy, ale nie odnotowałam znaczących zmian. Zobaczę, może jeszcze sprawdzę działanie tego konkretnego, chociaż troszeczkę mnie odstrasza wizja 20-30 minut tłustej skóry ;)
OdpowiedzUsuńDo twarzy nie używałam, więc wypowiedzieć się nie mogę, no a komedogenność to mocno indywidualna cecha :) Kiedyś jak ognia unikałam parafiny i trójglicerydów "bo na pewno mnie zapchają", a potem zupełnie nieświadomie (nie sprawdziłam składu) zużyłam cały krem do twarzy właśnie z tymi gagatkami :)) Wyszło tak, że zupełnie nic nowego na mojej twarzy się nie działo :) Parafiny i tak unikam, bo do przyjaznych składników nie należy ale już przynajmniej wiem, że mnie nie zapycha.
UsuńOlejek jest bardzo tłusty - znacznie bardziej niż np. Evree, więc warto mieć to na uwadze :)
Ja bardzo chciałam wypróbować te oleje, ale nigdzie nie mogę ich znaleźć. Będę w przyszłym tygodniu w mniejszej drogerii i tam zobaczę. Najchętniej przetestowałabym je do włosów :) Z kolei te balsamiki zupełnie mnie nie kuszą.
OdpowiedzUsuńPewnie łatwiej dostać w mniejszych drogeriach :) Lub może w Naturze?
UsuńChyba skuszę się na ten olejek, jak będę szukać zastępstwa dla tych, których używam obecnie :) Pytanie brzmi - gdzie go znaleźć? Nie wiem, czy to ja jestem jakaś niespostrzegawcza, czy mam pecha i nie widzę ich na półkach w drogeriach :D
OdpowiedzUsuńbrzmi zachęcająco, chyba się skuszę. Nie wiesz może czy są dostępne w Rossmanie?
OdpowiedzUsuńja wybrałam wersję z olejem macadamia jednak na razie jestem zachwycona tym małym pomarańczowym balsamem na suche miejsca ;)
OdpowiedzUsuńto nie pierwsza negatywna opinia na temat tych masełek, jaką czytam...
OdpowiedzUsuńZnam te produkty z tym że ja akurat mam olejek macadamia :)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie odrzucił skład tych produktów, bo był długi i boleśnie napakowany niepotrzebnymi składnikami. :( Ale w sumie olejek, który Ty wybrałaś wygląda całkiem w porządku i skoro daje dobre efekty, to może się do niego przekonam. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że większość Cię zawiodła...
OdpowiedzUsuńMnie uderzyło, że na balsamikach nie ma ani słowa o producencie.
OdpowiedzUsuńTeż je dostałam i testuję, niestety olejek jest jak sama wspomniałaś za tłusty, a ja nie cierpię produktów, które pozostawiają na skórze tłusty film. Włosów natomiast nie olejuję. Co do balsamów 3w1 najbardziej do gustu przypadł mi kokosowy, głównie z uwagi na delikatny acz przyjemny zapach i dobry skład. Niestety, również o tym wspomniałaś, produkt jedynie pozostawia na skórze warstwę, która niestety nie nawilża i nie odżywia skóry. Póki jest, jest ok, jak już go nie ma skóra jest dokładnie taka, jaka była. Szkoda, bo w domu lubię mieć tego typu balsamy.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te balsamiki, ale mam już tyle różnych które wypadałoby zużyć że jeszcze trochę poczekają na swoją kolej...
OdpowiedzUsuńszkoda, że te balsamy Cię zawiodły, ja z ciekawości mam ochotę kupić któryś i wypróbować, zwłaszcza, że cena nie jest wysoka :)
OdpowiedzUsuń