Balsam ten wygrałam w rozdaniu u Justyny (Elaree - klik) i mam nadzieję, że nie pogniewa się na mnie za nieprzychylną recenzję (przepraszam :*). Chyba mało kto lubi pisać o niewypałach, ale też trzeba... W roli głównej balsam Playboy Play it sexy ;)

Opakowanie jest urocze - utrzymane w ładnej szacie graficznej, z praktycznym dozownikiem zamykanym na zatrzask. Wyprofilowane, dzięki czemu bardzo dobrze leży w dłoni :) I niestety obawiam się, że zbliżam się do końca plusów..



Jeszcze jednym pozytywem jest to, że balsam ma lekką konsystencję, i przyjemnie się go rozsmarowuje - nie smuży podczas wcierania i szybko się wchłania. Dalej będzie już mniej pozytywnie. Działanie nie jest dobre - nałożony w standardowej ilości, tak jak zwykle to robię, po wchłonięciu sprawia, że nie czuję jakbym się czymkolwiek posmarowała... Jak było przed, tak jest po ;) Nałożony grubszą warstwą pozostawia złudnie otulającą (na szczęście nielepką i nietłustą) warstwę, która jest po prostu parafiną znajdującą się w składzie tuż po wodzie. Jeżeli posmaruję się na noc, to po przebudzeniu w ogóle nie czuję, że wieczorem posmarowałam się balsamem - nawilżenie jest po prostu zerowe... :( 24h hydrating? Niestety tylko na opakowaniu... Jeżeli chodzi o zapach - to już będzie kwestia indywidualna, ale muszę wspomnieć, że zupełnie inaczej postrzegam zapach w opakowaniu (przyjemniej), a zupełnie inaczej na skórze :(. Pachnie waniliowo, ale niestety w kontakcie ze skórą mocno sztucznie i ciężko, w dodatku zapach jest tak bardzo intensywny, że nie jestem w stanie się nim posmarować tuż przed snem - muszę odczekać trochę, aż zwietrzeje, bo nie da się zasnąć. Ogólnie bardzo lubię takie zapachy - słodkie, waniliowe, otulające... Ale ten nie przypadł mi do gustu, na ciele pachnie po prostu sztucznie :(


Skład fatalny...

Cena: ok. 15 zł
Pojemność: 250 ml
Podsumowując, to tylko pachnący (dla mnie wątpliwie) gadżet, który totalnie nie nawilża. Baaardzo się rozczarowałam, bo taki balsam mógłby być dobrym pomysłem na prezent dla kogoś, ale myślę, że jednak nie warto - jeżeli spakowałyście komuś pod choinkę, może jednak zastąpcie go czymś innym :) Zapach jest kwestią gustu, ale ten jest bardzo ciężki i sztuczny. Przy tym jego intensywność dosłownie utrudnia oddychanie :D Nawilżenie zerowe, jak posmaruję się wieczorem, to rano zero efektu, oprócz tego niestety fatalny skład. Playboy się nie popisał ;) Mam ich jeden flakonik (Play it spicy) i bardzo go lubię, na pewno będę kupować dalej, ale na balsam bym się nie zdecydowała.
uu;/ szkoda
OdpowiedzUsuńna pewno go nie kupię :/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak kiepsko się sprawdził :/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że słabo się sprawdził. Opakowanie za to mi się nawet podoba :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam, ze jest przereklamowany.
OdpowiedzUsuńMiałam żel pod prysznic chyba pin up czy jakoś tak po nim dostałam swędzącej wysypki
OdpowiedzUsuńoddałam go siostrzenicy i miała to samo.... Wydaje mi się, że są przereklamowane
ja wgl nie przepadam za produktami typu balsam :P
OdpowiedzUsuńdlatego właśnie nie lubię perfumowanych balsamów...
OdpowiedzUsuńszkoda że do niczego...
OdpowiedzUsuńMiałam wersję "Play it Lovely" tego balsamu i również mnie nie zachwycił.
OdpowiedzUsuńDla mnie ten balsam smierdzial...:/
OdpowiedzUsuńNie przepadam za takimi perfumowanymi balsamami, bo zawsze ich zapach szybko zaczyna mnie męczyć, a poza tym zazwyczaj słabo nawilżają tak jak w tym przypadku :)
OdpowiedzUsuńNie miałam. Ale miałam żele i byłam zadowolona.
OdpowiedzUsuńLubię żele z tej firmy. Mam gdzieś próbkę tego balsamu i pewnie go wypróbuję na ręku, bo na tyle mi starczy :D Ale nie kupię pełnego opakowania po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za balsamami tej firmy, Wydają mi się słabe
OdpowiedzUsuńSuper blog bardzo ciekawy:) Miło tu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://toloveyourselff.blogspot.com/ ZAPRASZAMY:)
Nie testowałam balsamów Playboya, ale mam żele i perfumy z serii Play It Spicy i bardzo mi się podoba zapach ;)
OdpowiedzUsuńNo coś Ty, nie gniewam się. Jest mi nawet trochę głupio że takiego bubla ode mnie dostałaś :( Ja otrzymałam ten balsam w beGlossy, tylko go powąchałam i wiedziałam, że się nie polubimy, nie lubię słodkich zapachów bo mnie duszą. Ale nie sądziłam, że okaże się tak kiepski :/
OdpowiedzUsuńNie miałam tego balsamu, ale z tej serii miałam wodę perfumowaną. Szkoda, że okazał się bublem.
OdpowiedzUsuńSzkoda bo opakowanie całkiem nieźle się prezentuje :-)
OdpowiedzUsuń