Już po tytule nietrudno się domyślić, że nie polubiłam się z bohaterami dzisiejszej notki. W najbliższym denku wylądują w koszu, więc warto coś o nich wspomnieć w ramach przestrogi.

Na pierwszy ogień idą słynne kuleczki brązujące z Avonu. Dostałam je na prezent dawno temu, ale nie jestem z nich zadowolona. Odkąd pamiętam były obecne w moim domu rodzinnym, w zbiorach mamy. Czasem jej podbierałam, za czasów kosmetycznego niewtajemniczenia :P Obecnie nie spełniają moich oczekiwań. Znajdują się w plastikowym, estetycznym opakowaniu i zabezpieczone są grubą gąbką, która zapobiega przemieszczaniu kulek. Mają dość przyjemny, pudrowy zapach. Konsystencja zdecydowanie zbita, kulki są twarde i nie tak łatwo było mi nabrać palcem do zeswatchowania. Na pędzel nabierają się zdecydowanie łatwiej (łatwo zamerdać nim w opakowaniu), choć ciężko z nimi przesadzić, efekt jest delikatny i możliwy do budowania. Trwałość przeciętna, na poziomie kilku godzin. Moim głównym problemem z tymi kulkami jest ich kolor - dla mnie są po prostu pomarańczowe, a to je dyskwalifikuje. Nikt naturalnie nie ma pomarańczowych cieni na twarzy, więc do konturowania się moim zdaniem nie nadają. W jednej z recenzji przeczytałam o ich wszechstronności i możliwości wykonania cieniowanego makijażu za pomocą różnych odcieni kulek. Nie mam pojęcia, jak ta osoba jest w stanie to zrobić, skoro nawet gdybym teoretycznie oddzieliła kulki od siebie wg kolorów, to nabranie ich w ilości "słusznej" jest dla mnie niemożliwe.




Na powyższym swatchu możecie sobie porównać kulki Avon (po lewej) i The Balm Bahama mama. Prawda, że jest różnica?
Teraz kilka słów o rozświetlaczu Essence. Nie mam pojęcia, czy jest jeszcze dostępny w stałej ofercie, chyba nie, ale nie jestem stałą bywalczynią Natury, więc nie mam 100% pewności. W każdym bądź razie - opakowanie wydaje się funkcjonalne, ale wcale takie nie jest. Na początku podnosimy zatrzask i ukazuje się plastik zabezpieczający przed wysypywaniem (teoretycznie) wraz z puszkiem. Podnosimy plastik zabezpieczający, a tam zawsze rozsypany rozświetlacz na sitku i wszędzie po bokach. Przechowywanie w pozycji innej niż leżąca (wieczkiem do góry) nie wchodzi w grę. Oprócz tego - skoro zatrzask jest podnoszony, to gdzie należy wysypać rozświetlacz poprzez sitko, żeby móc zakręcić w nim pędzlem? Trzeba mieć dodatkową podstawkę/miseczkę. Rozświetlacz ma uroczy, kokosowy zapach. Niestety jeżeli chodzi o właściwości, jest klapa na całego. Nawet nie miałam okazji go w sumie przetestować, bo to jest po prostu tak chamsko kiczowaty, migrujący wszędzie brokat, że szkoda gadać. Drobny bo drobny, ale jednak brokat. Nie nada się ani na twarz jako rozświetlacz, ani jako cień, bo wszystko powędruje na cały obszar twarzy (chyba, że ktoś lubi wyglądać jak bombka choinkowa, to wtedy śmiało ;))








Nie polecam żadnego z nich, chociaż zdaję sobie sprawę, że kulki z Avonu są lubiane przez wiele osób :)
Miałam te kuleczki z Avonu i bardzo je lubiłam - dla mnie były super :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle sprawdza się zasada, że trzeba testować na sobie, bo nie u każdego sprawdzi się to samo :) Ja niestety fatalnie wyglądam w pomrańczowych bronzerach i wiem, że dużo osób ich nie lubi :)
UsuńJa mam kuleczki rozświetlające Avon i są bardzo dobre, wiadomo, że to nie guerlain ale jak za cenę 40 zł są dobre. Tych brązujących nie miałam.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Rozświetlających nie miałam :) Pozdrawiam również :)
UsuńJa jakoś czuję awersję do Avonu, miałam kilka rzeczy z ich kolorówki i nic się u mnie nie sprawdziło... A z kosmetykami essence nie miałam do czynienia, mam do nich słaby dostęp :)
OdpowiedzUsuńJa ogólnie czuję niechęć do Avonu - zarówno do pielęgnacji, jak i kolorówki :)
UsuńZ pielęgnacji nigdy nic nie miałam :D Więc nie wiem jak jest, ale nie ciągnie mnie do katalogowych kosmetyków w ogóle :)
UsuńJa miałam za starych czasów - mama była konsultantką i ciągle coś w domu było - a to maseczki do twarzy (tylko błotna była ok), a to kremy/peelingi do ciała, żele pod prysznic... :)
UsuńA ja lubię te kulki brązujące :) Są delikatne i świetnie nadają sie na całą twarz, ale nie mam bladej skóry, może więc dlatego)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ci pasują :) Niestety ja ich nie polubiłam za pomarańczowość, źle na mnie wyglądają :)
Usuńa ja lubię te kuleczki z Avon :)
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się takiego odzewu w komentarzach :)
UsuńBrązujących nie lubię, ale rozświetlające z avonu nie są takie złe, choć teraz przerzuciłam się na bourjois i jestem strasznie zadowolona :) Rozświetlacz, czyli? :) Zazwyczaj stosuje, tylko róż, albo brązer, ostatnio zaciekawił mnie delikatny brokat na policzkach, co to i gdzie mogę zdobyć? Jestem totalnie nie w temacie, jako sportowiec, który nie przepadł nigdy za makijażem, stąd pytanie, a że blog w tematyce kosmetycznej, to czas się dokształcić !
OdpowiedzUsuńRozświetlających nie miałam :) Kuleczki mogą pełnić rolę właśnie rozświetlacza, chociaż ja używam prasowanego (Mary-Lou Manizer). Nakłada się na go na szczyty kości policzkowych (tak jakby tuż nad różem), żeby dodać blasku skórze, sprawić że wygląda młodo i świeżo :) Minusem rozświetlacza jest to, że może uwydatnić problemy skóry problematycznej (rozszerzone pory, wypryski, przebarwienia), więc mówi się, że rozświetlacz najlepiej wygląda na cerze nieskazitelnej, ale ja nie zgadzam się z tym :) Z dopracowanym makijażem zawsze powinien wyglądać dobrze ;) Pozdrawiam!
UsuńO widzisz, dziękuję Ci bardzo, już wiem do kogo będę pisać o porady kosmetyczne *.*
UsuńJeżeli umiem, to pomogę :) Pozdrawiam
UsuńJa też miałam kulki w czasach kosmetycznego laicyzmu tylko moje były zdaje się z firmy Lemax. Wszystko było OK dopóki nie przestałam używać za ciemnych podkładów (poza kilkoma nowościami praktycznie wszystkie takie są). Jak ostatnio je wyciągnęłam i użyłam kilka razy to w trybie natychmiastowym wylądowały w koszu.
OdpowiedzUsuńTak to jest, dopiero kiedy używamy wielu różnych produktów, mamy porównanie i wyrabiamy sobie pewne oczekiwania, to zdajemy sobie sprawę z tego, czy coś rzeczywiście jest dobre, czy nam się wydawało :) Znam to!
UsuńDokładnie! Poza tym trzeba jeszcze wiedzieć czego dla siebie oczekujemy od konkretnego kosmetyku a nie tylko przyjmować to co oferuje nam producent. Doświadczenie podstawą mądrości! ;)
UsuńDokładnie tak :) Trzeba próbować i porównywać :)
UsuńU mnie te kuleczki z Avonu fajnie się sprawdzały :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, każdemu służy coś innego :) Trzeba testować na sobie :) Dla mnie są za pomarańczowe
UsuńKiedyś bardzo dawno temu te kulki z Avonu bardzo lubiłam. Ale to było... ojej, chyba z 10 lat temu ;) w porównaniu u Ciebie faktycznie wyglądają pomarańczowo.
OdpowiedzUsuńKiedyś też je lubiłam... :) Ale jak popróbowałam innych produktów, to stwierdziłam, że dla mnie są po prostu słabe :)
UsuńRozświetlacz byłby OK, gdyby nie ten brokat... A kulki miałam, niestety dla mnie kolor również był zbyt pomarańczowy i oddałam je na którymś spotkaniu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chociaż jedna osoba się ze mną zgadza :D
Usuńrzeczywiście bardzo pomarańczowe są te kulki z Avonu, a podobno to ich bardzo popularny produkt
OdpowiedzUsuńNie rozumiem ich kultowości przez ten kolor :)
UsuńNie miałam tych produktów, ale ten rozświetlacz przydałby mi się do szalonych charakteryzacji. Bo tak na co dzień z brokatem to nie bardzo :D
OdpowiedzUsuńDo szalonych charakteryzacji jak najbardziej, ale mieć taki brokat na twarzy to koszmar...
UsuńKulki z avon u mnie też poszły do kosza. Produkt ciężki do ogarnięcia ;/
OdpowiedzUsuńKolejna osoba, która się ze mną zgadza, ufff :)
Usuńja też nie lubię zbyt cieplych bronzerów. a rozświetlacz - faktycznie tragedia
OdpowiedzUsuńDokładnie tak
Usuńdobrze wiedziec czego nie kupować! obserwuje!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
Usuńo mamo, jakie okropieństwo to cudo z essence ;p
OdpowiedzUsuńTo prawda, kula dyskotekowa na twarzy :D
UsuńMi te kuleczki też się nie spodobały... ;/
OdpowiedzUsuńNo to jest nas więcej :)
UsuńJa pamiętam jak był bum na te kuleczki z Avonu i Oriflame. Zawsze podbierałam je mamie i smarowałam się ile wlezie. Zawsze też gubiłam po sztuce lub więcej, aż przy 50% można było się skapnąć, że coś ich mało :)) Szczerze ich nie lubię, ale mam pozytywne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńJa na (nie)szczęście moich nie gubiłam :D Też szczerze nie lubię :)
UsuńStrasznie wielkie te "drobinki" w tym rozświetlaczu. Tragedia :p
OdpowiedzUsuńWielkie, chamskie i kiczowate :)
UsuńO wow, jaki brokat w tym rozświetlaczu :O Niniejszym stwierdzam, że cieszę się, że kupiłam biedronkowy highlighter z Ladycode na początku roku :) The Balm za to wygląda świetnie, szczególnie w porównaniu do tej pomarańczki z Avonu :D
OdpowiedzUsuńBrokat okropny :) O tamtym rozświetlaczu nie słyszałam, obecnie mam Mary-Lou i jestem zachwycona :) Bahama mama jest świetny!
Usuńnie miałam żadnego z tych produktów i raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, lepiej omijać :)
UsuńNo popatrz, jaki duecik - bronzer i rozświetlacz :) Zostaw sobie ten drugi na sylwestra :D Jedynie tak go sobie skojarzyłam.
OdpowiedzUsuńMasz rację, kulki Avonowskie są przez wiele osób uwielbiane. Kolor jest okropny, nie wiem jaką musiałybyśmy mieć karnację, żeby nam pasował... Ale jaki jeszcze byłam konsultantką, to pamiętam, że jak tylko te kulki pojawiły się w promocji, laski normalnie zamawiały je jedna przez drugą :D
Bahama Mama <3 Mój ulubiony bronzer!
Oj nie, nawet na Sylwestra nie chciałabym być bombką, nic tylko się powiesić :D Na choince, oczywiście :)
UsuńRównież nie rozumiem ich fenomenu. Może jakość nie jest zła, ale kolor owszem. Gdyby zrobili chłodniejszy, to może nawet bym kupowała :)
Uwielbiam Bahama mama!