Przyznam szczerze, że długo zbierałam się do napisania tej notki. Może dlatego, że jednak wolę chwalić, niż marudzić, ale nie ma co ukrywać - krytyka też jest ważna. Dzisiejsza notka będzie raczej mało pozytywna. Miałam już różne produkty firmy Flos Lek - trochę własnych, trochę z współpracy i bywało różnie - czasem bardzo pozytywnie, dobrze, a czasem średnio. Tym razem będzie jednak raczej źle.

Cała seria Anti Acne charakteryzuje się przyjemną dla oka i minimalistyczną szatą graficzną z zielonymi akcentami:

Zacznę od antybakteryjnej pianki do mycia twarzy:

Pianka znajduje się w ładnym, choć baaaardzo niefunkcjonalnym opakowaniu... Niestety problem polega na tym, że pompka paskudnie się zacina i czytałam o tym w praktycznie każdej innej recenzji, więc nie jest to kwestia pojedynczego wadliwego egzemplarza. Początkowo nie chce się wcisnąć wcale, więc trzeba się z nią chwilę siłować, a gdy się już uda - pianka tryska wszędzie na boki :( Konieczność walki z pompką przy każdym użyciu raczej zniechęca.

Pianka ma przyjemną, puszystą konsystencję, choć szybko się rozpływa. Mi to akurat nie przeszkadza zupełnie i samo mycie było dla mnie raczej przyjemne ;) Oprócz tego zapach również jest zachęcający - świeży, cytrusowy.


Niestety mój główny zarzut do tej pianki jest taki, że zdecydowanie za mocno oczyszcza skórę. Fakt, że pięknie domywa wszystkie resztki makijażu (uprzednio rozpuszczam go olejkiem hydrofilowym), fakt, że raz na jakiś czas oczyszczenie jest skórze potrzebne, ale stosowanie jej 2 razy dziennie to naprawdę kiepska decyzja, która kończy się wysuszeniem skóry. Radzę uważać na oczy, bo piecze... Poza tym takie agresywne oczyszczanie skóry z sebum spowoduje, że zacznie się ona buntować i produkować go jeszcze więcej... Po użyciu moja skóra zawsze była mocno oczyszczona, rozjaśniona (to akurat dobrze), ale też zbyt mocno ściągnięta i wołająca o nawilżenie. Dlatego musiałam zrezygnować z regularnego stosowania do mycia twarzy. Raz umyłam nią pędzle i... eureka (pisałam o tym TUTAJ)! W tym celu sprawdziła się lepiej niż znakomicie ;) Oprócz tego, że fantastycznie domywa wszystko - podkład, puder, zaschnięty wodoodporny eyeliner, to jeszcze super łatwo się spłukuje, bo podczas mycia nie pieni się - bądź co bądź sama w sobie jest pianką :P Właśnie w tym celu zamierzam ją zużyć.
Cena: 18,99 zł/250 ml (doz)
Teraz pora na krem matujący:

Opakowanie jest bardziej funkcjonalne niż w przypadku pianki - zwykły dozownik z dziurką. Ma przyjemny zapach (taki sam jak pianka do mycia twarzy) i zdecydowanie lekką konsystencję.


Niestety o tym kremie za dużo powiedzieć nie mogę, bo jego właściwości nie pozwoliły mi na używanie :( Bez problemu nadaje się pod makijaż, po nałożeniu niewielkiej ilości i delikatnym wklepaniu wchłania się prawie do matu. Przez pierwszą minutę - dwie jest fajnie, ale potem... czuję takie ściągnięcie skóry i potrzebę nałożenia czegoś jeszcze, że nie da się wytrzymać :/ Przecież nie po to nakładam krem, żeby nałożyć na niego kolejny krem? Dlatego niestety nie jestem w stanie się wypowiedzieć na temat jego właściwości, nie wiem czy utrzyma mat w ciągu dnia, nie wiem czy zapycha czy nie, wiem tyle, że jest zbyt inwazyjny, niedelikatny i prawdopodobnie spowodowałby u mnie wysuszenie skóry. Zrobiłam test i nałożyłam go na skórę dłoni - rozsmarowałam, lekko wklepałam i to samo - podczas ruszania dłonią czułam nieprzyjemne napięcie. Wolę nie narobić sobie biedy na twarzy, więc na razie stoi na półce i nie wiem, co z nim zrobić.
Cena: 19,39 zł/50 ml (doz)
Przejdę do trzeciego gagatka, czyli peelingu enzymatycznego:

Tutaj będzie trochę bardziej pozytywnie, ale bez fajerwerków. Opakowanie, tak jak w przypadku kremu matującego, to stojąca na nakrętce tuba z dozownikiem w postaci dziurki. Jest niemal bezzapachowy, w przeciwieństwie do poprzedników. Ma lekką konsystencję, półprzezroczysty.


W przypadku tego peelingu mam mieszane odczucia - nie zauważyłam żadnego negatywnego wpływu na skórę, ale z kolei pozytywnego też niewiele. Bardzo przyjemnie się go używa - wystarczy rozprowadzić w miarę równomierną warstwę na skórze, odczekać 8-12 minut (zawsze czekałam 12), po czym zmyć. Po użyciu skóra jest lekko rozjaśniona i miękka, nawilżona. Powinna być jednak również oczyszczona (przecież to peeling), a tego już zbytnio nie zauważam. Suche skórki jak były, tak są, zanieczyszczone pory jak były, tak są... Staram się wierzyć, że ten peeling enzymatyczny coś daje, ale nie za bardzo to widzę ;) Nie narobił szkód, jest najdelikatniejszy z tej trójki, ale i nie pomógł.
Cena: 18,10 zł/50 ml (sklep internetowy Flos Lek)
Podsumowując, ta seria nie sprawdziła się u mnie. Jest zbyt agresywna i działa wysuszająco na skórę twarzy. Przecież nadmierne jej oczyszczanie może się jedynie przyczynić do zwiększenia, nie do zmniejszenia ilości wydzielanego sebum... Pianka sprawdziła się głównie do mycia pędzli bo jest w stanie domyć po prostu wszystko, na skórę działa zbyt inwazyjnie (jak już to do oczyszczenia raz na jakiś czas), krem matujący tak ściąga moją skórę twarzy, że nie byłam w stanie go używać. Jedynie peeling enzymatyczny okazał się nieszkodliwy, ale z kolei nie zauważyłam też żadnego pozytywnego działania oczyszczającego (a tego przede wszystkim oczekuję od peelingu), jedynie nawilżające. Niestety nie wróciłabym do żadnego z nich :(
Hm z ciekawią czytałam o nich recenzje bo mam teraz problemy z cerą, ale niestety nie zachwyciły mnie, ani nie zachęciły do kupienia. Pozostanę przy Bielendzie z kwasami.
OdpowiedzUsuńKwasy są świetne w pielęgnacji skóry trądzikowej, chociaż nie wiem jak to ma się w przypadku Bielendy :)
UsuńPowiem szczerze, że gdyby nie recenzje, to opakowanie skusiłoby mnie od ręki, nawet na całą serię. Biały i limonkowy kolor na opakowaniach kosmetyków mnie jakoś przyciąga :P
OdpowiedzUsuńOpakowania wyglądają bardzo ładnie, to prawda :) Ale z zawartością bywa różnie
UsuńNo seria jak dla mnie, a ja bym sie skusila na test :)
OdpowiedzUsuńKto wie, może u Ciebie by się ta seria sprawdziła ;)
UsuńJa generalnie nie lubię marki flos-lek...
OdpowiedzUsuńNiektóre ich produkty są bardzo dobre, inne mniej... :(
UsuńNa pewno się nie zdecyduję ;/
OdpowiedzUsuńNo niestety
Usuńups floslek się nie postarał ;/
OdpowiedzUsuńNiektórym ta seria służy, mi zdecydowanie nie...
Usuńdobrze chociaż, że dla pianki znalazłaś satysfakcjnujące zastosowanie :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :) W tym przypadku na pewno się nie zmarnuje
Usuńa u nas sprawdza się ta seria, maż zadowlony z pianki, ja z kremu i peelingu, własnie krem mi się skończył
OdpowiedzUsuńU każdego sprawdza się co innego :)
UsuńOj mysle że u mnie by sie sprawdziła! musze kiedys wypróbować!
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze można ;)
Usuńskusiłabym się jedynie na peeling, ale na razie zostaję wierna produktowi Soraya. Następna w kolejce będzie pasta z Ziaji.
OdpowiedzUsuńA jaki masz peeling Soraya? Lubię ich morelowy, ale chwilowo powinnam unikać
UsuńZ przyjemnością przeczytałam Twoją recenzję, ponieważ ostatnio polowałam na te kosmetyki - ale okazuje się, że nie warto, szkoda :) choć przyznaję, że mam dużą chrapkę na peeling :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Spróbować zawsze można, u każdego może się ta seria sprawdzić inaczej ;)
UsuńJa z pianki byłam zadowolona i w sumie nie wysuszała mi skóry w przeciwieństwie do kremu :)
OdpowiedzUsuńCo cera, to opinia :) Dobrze, że Tobie ta pianka nie szkodzi :)
UsuńTeż nie lubię za bardzo krytykować, ale czasami trzeba, ten peeling enzymatyczny też mnie rozczarował:/ A recenzja nade mną wisi...
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją recenzję, no niestety tak bywa...
Usuńmi znowu ta pianka się sprawdziła dobrze :)
OdpowiedzUsuńNo to super, że u Ciebie spisała się w porządku :)
UsuńKiedyś miałam się skusić na tę serię, ale jeśli może wysuszać, to dam sobie spokój. Nie chce się potem użerać z odpadającą skórą :(
OdpowiedzUsuńNo, z odpadającą to może bez przesady ;) Ale lepiej nie wysuszać :(
UsuńU mnie nie wysusza, wręcz przeciwnie - zanim zaczęłam używać skóra mi schodziła przy próbach nałożenia podkładu ^^" Poużywałam kilka dni i byłam tak zajęta podziwianiem tego, że po piętnastu latach mój trądzik łaskawie sobie poszedł, że nawet nie zauważyłam, kiedy przestała mi się przesuszać skóra. Przetłuszczać też jakoś się bardziej nie przetłuszcza (jeśli kogoś zastanawia, jak skóra może się jednocześnie przetłuszczać i przesuszać, to polecam łojotokowe zapalenie skóry... oszaleć można). Tak czy siak, okazuje się, że warto różnych rzeczy popróbować, może akurat zadziała. Ja tę serię kupiłam tylko i wyłącznie ze względu na opakowanie, bo straciłam już nadzieję, że cokolwiek u mnie zadziała, a tu proszę... o_O
UsuńA ja skusiłam się na piankę i peeling z tej serii Anti Acne z Flosleku i u mnie akurat sprawdziły się super! Mam cerę mega oporną i takie porządne oczyszczanie bardzo dobrze jej robi.
OdpowiedzUsuńKażdej cerze służy coś innego :) Cieszę się, że u Ciebie się sprawdziła :)
Usuń