Na wstępie pragnę Was przeprosić, że tymczasowo nie udzielam się u Was na blogach... Niestety nowy rok akademicki pochłonął mnie całkowicie, 3 razy w tygodniu mam zajęcia do 20, po powrocie padam z nóg, a w pozostałe 2 dni udzielam korepetycji no i do nich również muszę się przygotować. A do tego zająć się domem, zrobić obiad na najbliższe dni i tak dalej... Przyznam szczerze, że obecnie czasu dla siebie nie mam praktycznie wcale ;)
Tę notkę miałam napisać przynajmniej 2 dni temu, ale dopiero dziś znalazłam chwilę :P Ta odżywka totalnie zrewolucjonizowała moją półkę w łazience i oczekiwania dotyczące kolejnych testowanych odżywek - po prostu szalenie wysoko podniosła poprzeczkę.
Poznałam ją dzięki testowi wizaz.pl, reklamowanemu wszędzie jako "największy test w historii wizaz.pl" - wystarczyło się zgłosić, do testów zostało wybranych 3 tysiące wizażanek, przysłali miniaturę 100 ml (połowa opakowania pełnowymiarowego) w białym opakowaniu z napisem "odżywka do włosów" i składem. Założeniem tej akcji było testowanie odżywki bez sugerowania się marką, wyglądem opakowania i tak dalej. Nigdzie nie podano nam, co to za odżywka, mieliśmy się tego dowiedzieć dopiero po zakończeniu testów, chociaż bardziej dociekliwe wizażanki po samym składzie prędko zgadły, co testują ;) Ja aż tak dociekliwa nie byłam, o tym czego używam dowiedziałam się dopiero gdzieś w połowie opakowania, po przeczytaniu na wizażu :) Tak wyglądało opakowanie miniatury: (przepraszam za nieciekawe tło w stosunku do kolorystyki tubki, robiłam zdjęcie daaaaawno temu i "na szybko")

Przyznam szczerze, że gdyby nie test na wizażu, nigdy nie wypróbowałabym tej odżywki, z całą pewnością omijałabym ją szerokim łukiem! Po pierwsze, sama rzadko sięgam po kosmetyki Garniera - niektóre produkty mają rewelacyjne, ale też zdarzają się totalne buble. Po drugie - okropna szata graficzna pełnowymiarowego opakowania - kiczowata, jaskrawopomarańczowa tubka totalnie mnie zniechęca. Po trzecie - bardzo nachalna kampania reklamowa, gdy seria Goodbye Damage wchodziła na rynek, widziałam reklamy po prostu wszędzie - billboardy, telewizja, przystanki autobusowe, Internet... Po prostu masakra! Zbyt silne kampanie reklamowe mnie zniechęcają, bo na ogół świetne produkty nie muszą się aż tak reklamować - są reklamą samą w sobie :P

Ale na początku jeszcze tego wszystkiego nie wiedziałam, to była po prostu biała tubka z napisem "odżywka do włosów". Już od pierwszego użycia się totalnie zakochałam!! Odżywka ma przepiękny i szalenie intensywny zapach, który utrzymuje się na włosach najdłużej i najmocniej spośród wszystkich znanych mi produktów do włosów. Wystarczy, że zawieje wiatr, a chmura słodkiego, owocowego zapachu już pieści nozdrza. Z jednej strony jest to ogromna zaleta, a z drugiej jednak wada, bo na dłuższą metę staje się to nieco męczące ;) Odżywka ma bardzo gęstą konsystencję - absolutnie nie spływa z włosów, nie przelewa się przez palce i łatwo się ją nakłada. Niestety w związku z taką gęstą konsystencją, opakowanie jest niezbyt trafione. O tym, że jest (jak dla mnie) strasznie brzydkie, czytałyście powyżej. Ale jest też niepraktyczne - dopóki odżywki jest dużo, wyciska się ją bez zarzutu (opakowanie stoi na zatrzasku, więc odżywka swobodnie spływa w dół), ale gdy zbliżamy się do denka, to środek opakowania staje się mocno spłaszczony od nacisku, a odżywka znajduje się tuż przy wylocie. Można naciskać i się siłować, ale wyciśniemy tylko odrobinkę... Wówczas najlepiej rozciąć opakowanie (rozcina się łatwo, tubka jest miękka i pod koniec spłaszczona) i odżywki wystarczy jeszcze na co najmniej kilka użyć ;) Muszę też wspomnieć o tym, że jest bardzo wydajna - zabrałam ją ze sobą na trzytygodniowy wyjazd, używałam codziennie, a jeszcze zostało mi jej sporo i używałam po powrocie! Jak na moje dość długie już, sięgające połowy pleców włosy, to naprawdę dobry wynik.


O składzie za wiele nie powiem, ale o odżywce równie pozytywnie pisała Anwen (klik), więc z całą pewnością nie jest źle :) Ja się wypowiem przede wszystkim na temat działania, które przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nieważne, czy trzymam odżywkę tylko 2 minuty w czasie prysznica, czy trzymam ją sobie dłużej, bo akurat mam czas i mogę sobie na to pozwolić - efekty zawsze są znakomite. Już podczas spłukiwania czuję, że włosy są śliskie i ciężkie. Tangle Teezer wchodzi w nie po prostu jak w masło, elegancko sunie po włosach bez ŻADNYCH splątanych kołtunów! Jeszcze nigdy żadna odżywka ani maska do włosów nie dała u mnie tak ogromnego efektu rozplątywania włosów. Po wysuszeniu włosy są dociążone tak jak uwielbiam, a oprócz tego mega gładkie i błyszczące, po prostu efekt wyprostowanej tafli włosów - coś pięknego.

Należy uważać, żeby nie nałożyć odżywki za blisko skóry głowy, bo wówczas może obciążyć i przyspieszyć przetłuszczanie. Ja się staram na to bardzo uważać więc na ogół nie zauważam niczego takiego :)
Cena: 10,99 zł (ja kupiłam w promocji za 7,99 zł)
Pojemność: 200 ml
Podsumowując, dzięki testowi wizaz.pl polubiłam tę odżywkę tak mocno, że po zużyciu miniatury 100 ml, od razu poleciałam po pełnowymiarową wersję, którą zabrałam na wyjazd "do zadań specjalnych", a potem widząc promocję w Drogerii Natura, kupiłam od razu dwie kolejne tubki za bodajże 7,99 zł (czy coś koło tego), więc nietrudno się domyślić, że odżywkę baaaaaardzo polubiłam. Co tu dużo mówić - sprawdziła się u mnie NAJLEPIEJ ze wszystkich dotychczas używanych odżywek, a nawet masek do włosów! Nieprawdopodobnie ułatwia rozczesywanie, dociąża, wygładza i nabłyszcza. Ujarzmia je jak żadna inna, a jak już pewnie wiecie, moje włosy są strasznie kapryśne, łatwo się plączą i szybko puszą, mało co się na nich sprawdza - maski Kallos są dla mnie albo przeciętne albo słabe, ostatnio używana maska BingoSPA (klik) okazała się u mnie po prostu bublem, a większość używanych przeze mnie odżywek do włosów jest po prostu "dobra". Będę używać jej naprzemiennie z lubianymi przez moje włosy odżywkami Nivea, żeby nie przyzwyczaić ich do nadmiaru dobroci, bo gdzie ja później znajdę równie dobrą odżywkę? :)
Jeżeli jeszcze jej nie próbowałyście, to naprawdę polecam! Niech Was nie zwiedzie kiczowate opakowanie, odżywka jest świetna, a przynajmniej na moich włosach sprawdziła się rewelacyjnie!
Znacie tę odżywkę? Podzielacie moje zachwyty na jej temat?
na pewno po nia sięgne jak skończe oleo repair - też jest mega <3
OdpowiedzUsuńCzytałam pozytywne opinie o Oleo repair, nawet chciałam kupić do wypróbowania, ale akurat nie było jej w Naturze :) Ale na pewno kiedyś spróbuję :)
UsuńWłaśnie kończy mi się odżywka. Chyba dzięki Tobie ją kupię, bo też mam tendencje do kołtunów, niestety!
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie :) Moje kołtuny mało co ujarzmia, a ta odżywka radzi sobie bezbłędnie :)
UsuńNie miałam jej, ale szampon mnie nie zachwycił.
OdpowiedzUsuńSzampon zupełnie mnie nie kusi, pewnie by obciążył moje kudełki :)
UsuńMuszę przyznać, że jestem mocno zaskoczona tak dobrą recenzją tej odżywki. Sama bym na nią nawet nie spojrzała.
OdpowiedzUsuńSama byłam zaskoczona jej działaniem, tak jak pisałam w recenzji - też bym na nią nie spojrzała, gdyby nie możliwość wypróbowania ;)
UsuńDla dziewczyn o grubych, puszących się włosach zapewne okazałaby się trafnym wyborem :) U mnie mimo wszystko raczej się nie sprawdzi - mam za cienkie włosy i szukam czegoś lekkiego, nie obciążającego ich. Ale cieszę się, że Ty jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńAle ja mam lekkie i cienkie włosy :) Tyle, że jednocześnie puszące się :)
UsuńJa mam Oleo reapair, fajnie pachnie :) Tej nie miałam, ale widziałam je w Biedrze (chyba za jakieś 8 zeta). Fajny taki test, można było odkryć coś fajnego :D
OdpowiedzUsuńNa Oleo repair się czaiłam, ale nie dostałam w Naturze :) Masz rację, dzięki niemu odkryłam najlepszą odżywkę! :)
UsuńTak, Tak, Tak.. Moja ulubiona seria - używam wszystkich produktów Goodbye Damage :D Tylko po nich moje włosy rozczesują sie bez problemu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gdyniankę - Dagmara również z Gdyni :D
No to pozdrawiam również Gdyniankę :D
UsuńReszty produktów z serii nie próbowałam, chociaż serum mnie trochę kusi - do zabezpieczania końcówek :)
u mnie też się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńNo to super :)
UsuńTej serii akurat nie próbowałam. :P
OdpowiedzUsuńJa próbowałam tylko odżywki - szamponu i serum nie miałam :)
Usuńciekawy produkt, ostatnio przekonałam się do marki Garnier więc może przekonam się i do produktów Fructis
OdpowiedzUsuńSpróbuj :)
UsuńNo to mnie bardzo zaciekawiłaś:) Z serii Good Bye Damage miałam jedynie szampon, dosyć miło go wspominam. Na pewno ją kupię na próbę:)
OdpowiedzUsuńSzamponu nie miałam, ale odżywkę polecam szczerze :)
UsuńPrzekonałaś mnie do niej już dawno, na pewno wypróbuję, gdy uda mi się wyjść z odżywkowych zapasów :)
OdpowiedzUsuńPamiętam :) No to daj znać jak się sprawdzi :)
UsuńMiałam tę próbkę, ale sprawdziła się u mnie tylko na początku. Z każdym kolejnym użyciem była gorsza.
OdpowiedzUsuńU mnie po zużyciu 300 ml (próbka + pełnowymiarowe opakowanie) nadal działa dobrze, tyle że używam jej naprzemiennie z odżywką Nivea ;) I w te dni, kiedy używam Garniera jest ogromna różnica
UsuńU mnie ona się nie sprawdza całkowicie. Obciąża włosy i nic pozytywnego z nimi nie robi.
OdpowiedzUsuńNo to przykro mi to słyszeć :(
UsuńGdy skończę jej siostrę- Oleo Repair- mam w planach się na nią skusić :) Oby sprawdziła się u mnie tak dobrze jak u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńA Oleo Repair się u Ciebie sprawdziła? :)
Usuńznam ją i również bardzo polubiłam! :D chętnie będę do niej wracać, podobnie jak do Nivea Long repair :)
OdpowiedzUsuńLong Repair mam w zapasach, niedługo wypróbuję :)
UsuńKiedyś się na nią natknęłam, chciałam nawet kupić, ale w końcu zdecydowałam się na inny produkt. Jednak po takiej recenzji po raz drugi nie przejdę obok niej obojętnie :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, warto :)
Usuńfajnie, że tak dobrze się u Ciebie sprawdza :)
OdpowiedzUsuńNo bardzo się cieszę, moje włosy są bardzo kapryśne :)
UsuńAj... szkoda że wcześniej o niej nigdzie nie przeczytałam, bo zrobiłam ostatnio zapasy i ona niestety nie znalazła sie u mnie w koszyku.
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie czas i na nią :)
UsuńBardzo ją lubię i jestem oczarowana zapachem. Muszę kupić, bo dawno jej nie miałam :)
OdpowiedzUsuńMi też podoba się zapach i działanie :)
UsuńNie miałam jej jeszcze :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :)
Usuń