Wodoodporny tusz do rzęs w mojej kosmetyczce to absolutny must have i musi on być faktycznie woodporny. Ale niestety o to wcale nie aż tak łatwo, jak mogłoby się wydawać ;) W dodatku większość tuszów wodoodpornych ma zupełnie inną, jakby suchą konsystencję i mimo posiadania świetnej szczoteczki, dają mizerny efekt na rzęsach, mimo że ich niewodoodporni bracia są rewelacyjni... Przez to wciąż muszę szukać swojego ideału. Czy Eveline się sprawdził? :)

Przed wyjazdem (o którym pisałam w poprzedniej notce :)) miałam w kosmetyczce dwa tusze wodoodporne - Wibo oraz nieotwierany wcześniej Eveline. Postanowiłam zrobić test wodoodporności i w ten sposób zadecydować, który z nich ze mną pojedzie :) Jedno oko pomalowałam Wibo, drugie Eveline, poczekałam aż tusz wyschnie na rzęsach i pochlapałam oczy obficie wodą - od samego pochlapania żaden z nich się nie rozmazał, więc delikatnie potarłam oczy dłońmi. Zagadka "który wybrać" rozwiązała się natychmiast - pod okiem z Wibo miałam mnóstwo ukruszonego i rozmazanego tuszu, pod okiem z Eveline totalnie czysto, tyle że rzęsy się posklejały, ale to nic :) Pomyślałam sobie wówczas: "O co chodzi tym wszystkim dziewczynom, które piszą, że on wcale nie jest taki do końca wodoodporny? Przecież jest super, wcale się nie rozmazał!" Później przekonałam się na własnej skórze, jak jest naprawdę... ;)

Wygląd opakowania to kwestia gustu, jak dla mnie ujdzie w tłumie, ale przynajmniej łatwo znaleźć tusz w kosmetyczce dzięki intensywnej niebieskości. Dokręca się dobrze, nie mam żadnych zastrzeżeń. Ale za to szczoteczka to dla mnie geniusz - zwykła, silikonowa ze zwykłymi ząbkami, a jednak sprawdza się rewelacyjnie i to jeden z moich najbardziej ulubionych typów szczoteczki. Zwykła, ale świetna. Ząbki są na tyle długie, że świetnie rozczesują rzęsy, dzięki czemu naprawdę rzadko zdarzało się, że musiałam używać dodatkowej czystej szczoteczki do rozczesania :) Odstępy między ząbkami są na tyle duże, że na szczoteczkę nanosi się spora ilość tuszu, co gwarantuje widoczny efekt na rzęsach ;) Nie są jednak zbyt duże, więc nie ma mowy o ich sklejaniu :) Generalnie rzecz biorąc - ze szczoteczką polubiłam się bardzo.

Na początku byłam tym tuszem szalenie zachwycona - efekt na rzęsach naprawdę mnie zadowalał. Wcześniej stosowane wodoodporne egzemplarze na ogół dawały mizerny efekt na rzęsach, zbyt naturalny. Musiałam dokładać niezliczoną ilość kolejnych warstw, żeby rzęsy były jakkolwiek widoczne. Tutaj jest zupełnie inaczej, już 2-3 warstwy dają naprawdę zadowalający efekt, który można stopniować, więc zadowolone będą (albo raczej: "byłyby", o czym za chwilę) zarówno zwolenniczki naturalnego, jak i mocnego efektu. Również ta jednorazowa próba wodoodporności, o której pisałam chwilę temu, sprawiała, że byłam pewna, że znalazłam swój tusz idealny. Niestety z każdym kolejnym użyciem okazywało się, że wcale nie jest aż tak pięknie, jak myślałam. Już po kilku godzinach od aplikacji tusz lubi się rozmazać w postaci "uroczej" pandy pod oczami, a przecież teoretycznie jest wodoodporny... Po całym dniu widać też ogromną różnicę w efekcie - na początku rzęsy są super pogrubione i widoczne z daleka, a wieczorem większość tuszu znika i efekt jest już słabiutki. Po miesiącu tusz zaczął się odczuwalnie grudkować :( Zmywa się bez problemu płynem dwufazowym, micel jest dla niego za słaby.


Podsumowując, tusz nie jest aż tak zły, ale idealny również nie jest. Od produktu wodoodpornego oczekuję tego, żeby rzeczywiście taki był, a panda pod oczami po kilku godzinach to przekreśla. Do tego efekt na rzęsach znika w ciągu dnia (skoro tusz z nich spływa, to co się dziwić...), a po miesiącu zaczął się grudkować. Dlatego podejrzewam, że nie zagości u mnie ponownie ;)
Cena: 13-20 zł (zależy od miejsca, przez Internet taniej)
Pojemność: 9 ml
Znacie, lubicie? Dla mnie ten tusz to kolejny dowód na to, że dopiero przetestowanie produktu na sobie pozwala go naprawdę poznać - czytałam o nim wcześniej różnorodne opinie, od tych zapewniających o jego bezwzględnej wodoodporności, aż po skrajnie niezadowolone i temu zaprzeczające :)
Miałam wersję zieloną tego tuszu i naprawdę go lubiłam, pogubiał pięknie rzęsy przy czym ich nie sklejał :).
OdpowiedzUsuńZielonej nie miałam, miałam za to czarną, która była totalnie do niczego, ale jestem prawie pewna, że kupiłam tusz wcześniej otwierany w drogerii i dlatego miał fatalną konsystencję, był po prostu wyschnięty :( Dlatego dam mu kiedyś drugą szansę :)
UsuńSzkoda, bo na rzęsach wygląda przepięknie :)
OdpowiedzUsuńMi też się podoba (chyba jako jedyny wodoodporny do tej pory), dlatego żałuję, że się rozpływa :(
Usuńnie znam to, ale już nie lubię. Też szukam odpowiedniego tuszu wodoodpornego.
OdpowiedzUsuńCiężko znaleźć ideał... Znam to :)
UsuńNie miałam go, raczej stronię od wodoodpornych :) Ładnie wygląda na rzęsach, szkoda, że pozostałe aspekty wypadają gorzej.
OdpowiedzUsuńNo szkoda, szkoda :)
UsuńMiałam, ale specjalnie mnie nie zachwycił. Nie lubię tej półwodoodporności :)
OdpowiedzUsuńPamiętam :) Czytałam Twoją recenzję co najmniej 5 razy przed zakupem :D Już wtedy zapaliła mi się lampka kontrolna, czy ja aby na pewno chcę go kupić, ale stwierdziłam, że nie dowiem się, póki się nie przekonam :)
UsuńJa nie lubię tuszy wodoodpornych, zawsze mam problem ze zmywaniem :) Efekt jaki daje ten tusz jest mega, albo ten tusz czyni cuda albo Ty masz takie śliczne rzęsy :) Szkoda że jednak nie zdaje testu wodoodporności i w dodatku grudkuje się :/
OdpowiedzUsuńTo prawda, że zmywają się trudniej, ale mi to nie przeszkadza - olejek/płyn dwufazowy i zawsze idzie gładko :) Rzęsy mam raczej długie, ale proste i jasne na końcach, więc trzeba im pomóc tuszem, żeby były jakkolwiek widoczne :) Na zdjęciu z gołymi rzęsami prawie ich nie widać :D No szkoda, że się nie spisał, już się cieszyłam, że znalazłam ideał :)
UsuńJa praktycznie w ogóle nie kupuję tuszy wodoodpornych z uwagi na brak potrzeby i większą ilość chemii. Ten Eveline za zdjęciach prezentuje się nienagannie, szkoda tylko że jest nietrwały.
OdpowiedzUsuńPodczas przejażdżek bez dachu nad głową często łapie nas deszcz, tusz niewodoodporny skończyłby wszędzie, tylko nie na oczach :D
Usuńszkoda, że się nie utrzymuje, bo na rzęsach super się prezentuje! :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :)
UsuńNa rzęsach wygląda pięknie... Ale co z tego, jak jest kiepski :(
OdpowiedzUsuńTak samo uważam :)
Usuńa wygląda tak fajnie :/
OdpowiedzUsuńWygląda, ale idealny nie jest :)
UsuńDobry efekt na rzęsach ;) Ja się ostatnio zawiodłam na kolejnym już tuszu i jednak stawiam, i wracam do klasyki od Max Factor, ale nigdy nie miałam wersji wodoodpornych. Teraz potrzebuję coś pod oczy i na powieki, bo krem który zamówiłam też okazał się nie dla mnie... Może Ty mi coś polecisz? ;)
OdpowiedzUsuńHmmmm aktualnie stosuję pod oczy Floslek Anti-aging rozświetlający, jest całkiem przyzwoity. Nie jest mistrzem nawilżania, ale dobry i lekki na co dzień, mi wystarcza :) Najsilniej nawilżający krem pod oczy, jaki stosowałam, to Decubal, ale na tego trzeba polować raczej przez Internet lub w niektórych aptekach.
UsuńNie miałam go, ale kiedyś używałam tuszu z tej firmy w złotym opakowaniu (coś tam Fiberlast) i byłam z niego bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńWidziałam szczoteczkę tego Fiberblast, pewnie przypadłby mi do gustu :)
Usuńefekt na rzęsach ładny ale raczej się na niego nie skuszę skoro robi grudki
OdpowiedzUsuńPo miesiącu zaczął się grudkować :(
Usuńbardzo lubię tusze wodoodporne :)
OdpowiedzUsuńJa też, pod warunkiem, że naprawdę są wodoodporne :) Polecisz mi jakiś niezawodny? :)
UsuńKiedyś miałam taki tusz wodoodporny, że nie mogłam go niczym zmyć:P Toniki, mleczka, płyny do demakijażu nie radziły sobie, dopiero ciepła woda i rolowanie rzęs między palcami dało radę:P Serio, jeśli komuś zależy na totalnej wodoodporności to tusz dzień i noc z karaji się sprawdzi:P Tylko z tego co pamiętam był dosyć drogi, ale mimo wszystko wole zwykłe tusze nie te wodoodporne;)
UsuńTaki tusz najlepiej rozpuścić olejkiem/oliwką (kilka kropel na opuszki palców i masować oczy), jak już się rozpuści to bez problemu da się go usunąć czymkolwkiem (mleczkiem/płynem micelarnym itd), warto zapamiętać :)
UsuńEfekt wręcz spektakularny. To, że tusz jest wodoodporny, to nie znaczy, że tłuszczoodporny czy sebumodporny a to właśnie od niego najczęściej robią nam się "pandy" :) co nie zmienia faktu, że niejeden nie wodoodporny tusz się nie rozmazuje....
OdpowiedzUsuńJa mam swój jeden jedyny na świecie max factor 2000 calorie i puki co nie znalazłam lepszego :)
Kiedyś miałam starą wersję Wibo, jeszcze w takim czarnym opakowaniu, nic go nie ruszało, był nie do zdarcia :) Żadne łzy, pot, deszcz czy sebum nie powodowały rozmazywania :) Ale masz rację, że w kontakcie z tłuszczem może się łatwo rozmazać :)
UsuńZnam, moja siostra go używa. Ekstra wydłużył mi rzęsy, ciężko było mi go zmyć:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie wydłuża super :)
UsuńJezus Maryja, jakie Ty masz piękne rzęsy! (To nie tusz wydłużył - jak nie miałby solidnej bazy, nic by nie wskórał :) )
OdpowiedzUsuńMi zawsze, ale to zawsze tusze wodoodporne sklejają rzęsy tak, że zdecydowanie lepiej wyglądam bez. I tak też robię :D
Tzn. nie maluję się :) Nawet już wszystkich wodoodpodnych tuszy się pozbyłam.
UsuńTo jest pierwszy tusz wodoodporny, który dał taki efekt u mnie, naprawdę :)
UsuńW takim razie może w przyszłym sezonie zaryzykuję? :)
UsuńJeżeli wspomniane wady Ci nie przeszkadzają :)
Usuńa maxfactor 2000 kcal? po nałożeniu kilku warstw daje ładny efekt mimo ze wodoodporny ma zupełnie inna konsystencje niż zwyczajny bo ten zwyczajny to daje efekt WOW :D
OdpowiedzUsuńWodoodporny 2000 calorie był dla mnie strasznie suchy, a efekt za delikatny nawet przy 3 warstwach :) Choć faktycznie nie do zdarcia.
Usuń