Nad tą maską było już w blogosferze tyle ochów i achów, że wiedziałam, że prędzej czy później muszę ją mieć, wypróbować to cudo. Któregoś razu zobaczyłam ją w którymś z hipermarketów (Tesco? Auchan? nie pamiętam...) i bez chwili namysłu wrzuciłam do koszyka.

Maska o pojemności 500 ml znajduje się w sporym, plastikowym opakowaniu. Pod wieczkiem znajduje się jeszcze plastikowa nakładka, którą trzeba zdjąć. Z jednej strony jest to praktyczne, bo wieczko się nie brudzi, z drugiej jednak ja się swojej pozbyłam, ponieważ bardzo się denerwuję, gdy pod prysznicem mam mokre ręce, otwieram opakowanie, nakładka wyślizguje mi się z rąk, ląduje na podłodze i takie tam.. ;)

Po lewej zakręcone opakowanie, po prawej odkręcone, z widoczną nakładką.

Zdejmujemy ją, a naszym oczom ukazuje się maska o konsystencji budyniu. Dość gęsta, ale dobrze rozprowadza się na włosach, nie spływa z nich. Wydajna, wystarczy niewielka ilość nawet na długie włosy. Zapach jakby mydlany z nutą czegoś bliżej nieokreślonego ;) Moim zdaniem jest przyjemny, ale szalenie intensywny i długo utrzymuje się na włosach (praktycznie całą dobę, czyli u mnie od mycia do mycia), przez co na dłuższą metę staje się męczący.

Gdy zobaczyłam skład i liczne pozytywne recenzje maski, byłam nią bardzo podekscytowana. Myślałam, że tak bogaty skład na pewno będzie świetny dla moich włosów, ale niestety to były tylko spekulacje, bo maska się na moich włosach zupełnie nie sprawdziła. Nie ułatwia rozczesywania - i nie ma tutaj znaczenia, czy trzymam ją 5 minut jak zaleca producent, czy pół godziny pod czepkiem foliowym i ręcznikiem... Tangle Teezer zatrzymuje się w połowie włosów i dalej już kaplica. Moje włosy po zastosowaniu tej maski są też napuszone, przesadnie lekkie. Sprawiają wrażenie sianowatych, mimo że w dotyku są miękkie, a wizualnie błyszczące. Jestem ogromną zwolenniczką efektu tafli, czyli dociążonych i wygładzonych włosów. Tutaj niestety nie mogę na to liczyć. Podobno włosy wysokoporowate nie lubią masła shea i być może coś w tym jest :) Jedynym plusem jest to, że włosy są nieco bardziej błyszczące niż zwykle, ale nic poza tym. Codzienna walka z ich rozczesaniem to żadna przyjemność... Próbowałam ją również wzbogacać - gliceryną, olejem (arganowym lub z kiełków pszenicy), mieszanką gliceryny i oleju, hydrolizatem keratyny, mąką ziemniaczaną (podobno świetnie wygładza włosy), niestety żaden z tych sposobów nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Pamiętam, że Kallos Latte również był u mnie totalną klapą, ale po wzbogaceniu było znacznie, znacznie lepiej. Tutaj niestety nie :( Dlatego zużywam tę maskę bez żadnej przyjemności, z nadzieją wyczekując dna.


Cena: 7-10 zł
Dostępność: hipermarkety, sklepy internetowe
Ta maska to kolejny przykład na to, że wszystko trzeba testować na własnej skórze (tutaj: na włosach) - nawet wszechobecne zachwyty nie gwarantują, że produkt faktycznie będzie taki super :) U mnie się nie sprawdziła, ale wiem, że ma szerokie grono zwolenniczek... ;)
Dokładnie tak, na każdego produkt zawsze działa inaczej:)
OdpowiedzUsuńEch... tak to już jest, że to co u innych się sprawdza nie zawsze sprawdzi się i u Nas ;)
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdziła się doskonale, więc warto próbować :) Szczególnie, że droga nie jest.
OdpowiedzUsuńNo warto próbować :) Czytałam o niej wiele pozytywnych recenzji ;)
UsuńMiałam dokładnie te same "objawy" po używaniu tej maski po myciu włosów. Z ciekawości spróbowałam więc nakładać ją przed myciem i to był strzał w dziesiątkę :) Może i u Ciebie ten sposób sprawdziłby się lepiej?
OdpowiedzUsuńUffff, no to nie jestem sama... Właśnie w ten sposób zużywam większość nielubianych masek :D
UsuńJa się z nią nie polubiłam :)
OdpowiedzUsuńNo to "piona" :)
UsuńI ja i ja ;))
Usuńnie miałam, ale przyznam, że ciekawa jestem jakby się sprawdziła na moich włosach
OdpowiedzUsuńOpinie są różne, więc nie przekonasz się póki nie sprawdzisz :)
UsuńSzkoda,ze sie nie sprawdzila :(
OdpowiedzUsuńNo szkoda, szkoda... Spodziewałam się czegoś więcej :)
UsuńNie miałam jej, może kiedyś sprawdzę, jak u mnie działa :)
OdpowiedzUsuńU każdego się może sprawdzić inaczej :)
UsuńJa raczej się na nią nie skuszę po tej recenzji :D!
OdpowiedzUsuńWiesz, ja wcześniej czytałam na jej temat wiele zachwytów, po prostu moje włosy jej nie lubią :)
UsuńNie u każdego sprawdza się dobrze, to co u ogółu. Też tak wielokrotnie miałam.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!
UsuńNie znam jej, nigdy jej nie widziałam ale kocham wszystko co posiada masełko shea w składzie :)
OdpowiedzUsuńNo to pewnie byś polubiła :)
UsuńMam w zapasach dwie maski do włosów BS i jeszcze się do nich nie dobrałam.. Kupiłam z powodu dobrych opinii, ale na moich kapryśnych włosach sukcesu im nie wróżę.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, kapryśne włosy są najgorsze ;) Wiem coś o tym. Może uda Ci się je jakoś wzbogacić słusznie
UsuńCiekawa jestem jak u mnie by się sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńNie przekonasz się, póki nie spróbujesz :)
Usuńu mnie powinna się sprawdzić bo mam niskoporowate włosy :) muszę się na nią skusić jak ją gdzieś zobaczę :D
OdpowiedzUsuńJa ją widziałam tylko w dużych hipermarketach typu Auchan :)
UsuńU mnie ta maska doskonale sprawdzała się po zmyciu olejów.:)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety nigdy się nie sprawdzała, z olejami czy bez :)
UsuńNie miałam jej, ale mam z glinką w zapasach. Jak zużyję obecnie stosowane to zabiorę się za tą z BingoSpa ;)
OdpowiedzUsuńByć może u Ciebie tamta sprawdzi się lepiej ;) Oby :)
Usuńdziękuję za recenzję, bo przez te ochy i achy sama chcialam poleciec do sklepu - poki co wstrzymam sie :)
OdpowiedzUsuńU każdego może się sprawdzić inaczej, ale masz rację, nie ma co się rzucać na dany produkt po fali zachwytów :)
UsuńDla mnie dobra maska to taka, po której nie mam problemów z rozczesaniem włosów. Oznacza to wtedy, że włos jest naprawdę wygładzony, a nie tylko wizualnie. To najlepszy wyznacznik! :) Dobrze, że te produkty nie kosztują majątek i nie zbankrutujemy wypróbowując je... ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, ja też tego oczekuję. U mnie nawet zwykła odżywka Nivea daje tysiąc razy lepszy efekt niż ta maska...
Usuńnie miałam jeszcze żadnej maski z bingo spa, ale u mnie pewnie by się sprawdziła jak większość produktów tego typu :)
OdpowiedzUsuńU mnie często tak jest, że to czym zachwyca się większość blogerek się nie sprawdza...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdziła. Mnie jakoś nie pociąga. Wiele blogowych hitów nie pociąga mnie - czasem po prostu wiem z góry, że to nie wyjdzie, nie dla mojej skry, włosów...
OdpowiedzUsuńNo cóż, każdy jest inny. :-)
Myślałam nad tą maską, miałam kupić, ale w końcu zdecydowałam się na balsam z masłem shea z mydlarni u Franciszka, gdzie masło shea to 83% składu balsamu, ale na razie użyłam tylko raz, wiec nie mogę jeszcze nic powiedzieć na jego temat. Ale też obawiam się, że mi nie będzie pasować, bo raczej mam wysokoporowate włosy ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski BingoSpa :)
OdpowiedzUsuń