
Zawartość opakowania to: tubka z kremem, szpatułka oraz ulotka informacyjna dotycząca produktów do depilacji Bielendy. Wszystko, czego potrzeba. Pierwsze, co poczułam po otwarciu opakowania to okropny smrodek kremu do depilacji, bleee... Ja wiem, że większość z nich tak pachnie, ale to jest paskudne :( No ale dobra, czego się nie robi dla gładkiego ciała... Konsystencja jest odpowiednia - krem łatwo się rozprowadza i nie spływa - a więc nie jest ani za gęsty, ani za rzadki. Producent zapewnia, że jest to produkt ekspresowy (rzekomo wystarczy jedynie 5 minut) - nałożyłam na nogi, odczekałam (a nie ukrywam, że takie bezczynne siedzenie z kremem na nogach i gapienie się w łazienkowy dywanik to nie jest moja ulubiona czynność), zgarnęłam krem szpatułką i co? I nic... Część włosków została usunięta, ale duża część z nich została na miejscu... Podczas następnych podejść do tego kremu zostawiałam go na nogach dłużej - 10-15 minut, zawsze z tym samym skutkiem - brak 100% skuteczności. Faktycznie, włoski które zostały, były osłabione i jak się je pomaltretowało kilka razy szpatułką to były usuwane, no ale bez przesady - ile mam spędzić czasu w łazience, robiąc poprawki?
Spróbowałam też w okolicach bikini - efekt ten sam, czyli mizerny. Niestety, smrodek kremu utrzymuje się na skórze! Nie wiem, czy inni go czują, ale ja na pewno i nie czuję się z tym komfortowo! Na plus mogę zaliczyć fakt, że nie podrażnił mi skóry, nawet przetrzymany nieco dłużej.
Wydajność też nie jest jego atutem - użyłam kilka razy, a tubka już była prawie na wykończeniu - nawet nie starałam się go zużyć, po prostu poleciał do kosza.
Wiadomo, że każda z nas ma inne tempo wzrostu włosków - jedne muszą się golić/depilować częściej, inne rzadziej... Ale comiesięczny zakup minimum jednego opakowania kremu, żeby się męczyć z tym nieskutecznym śmierdzielem i marnować czas siedząc bezczynnie przez te 5-15 minut + czas zmywania... Nie ma mowy, na 100% nie kupię ponownie i prawdopodobnie nie przekonam się już do żadnego innego kremu do depilacji - jak na razie każdy mnie zawiódł. Ta metoda nie jest dla mnie!
Plusy: konsystencja, nie podrażnia
Minusy: śmierdzi, nie usuwa wszystkich włosków - nie jest skuteczny, zapach utrzymuje się na skórze, niewydajny i stosunkowo drogi w porównaniu do golenia maszynką
Cena: ok. 7-10 zł
Pojemność: 100 ml
Link do KWC
Wolę zdecydowanie pianki do golenia ;]
OdpowiedzUsuńJa też - w duecie z maszynką :)
UsuńNo tak :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUżywałam wielu kremów depilujących i .. jeżeli ten Ci nie przypasował to proponuje Ci z Perfecty czekoladowy. Tego nie czuć tak na skórze i w ogole ma inny zapach (taki kawowy) a nie jak zwykłe kremy depilujące.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że są milej pachnące kremy, ale chyba jednak się nie skuszę - zraziłam się do tej formy depilacji... Ale dziękuję! :)
Usuńja również wolę pianki :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do mnie, pozdrawiam :)
Ja akurat za kremami do depilacji nie szaleję... Najczęściej sięgam po maszynkę, depilator, od biedy jakieś plastry ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem i masz rację - to są skuteczniejsze metody :)
Usuńmiałam zdaje się kasztanową wersję, ale wolę depilator:)
OdpowiedzUsuńZ depilatorem akurat nie miałam styczności :)
Usuńkremem usuwam tylko włoski na kolanach i niekiedy wąsik
OdpowiedzUsuńz resztą owłosienia wątpię,że jakikolwiek krem do depilacji sobie poradzi ;)
I dlatego nie wrócę do tej metody :)
Usuńmiałam kiedyś jakiś krem - ale o kant tyłka rozbić - badziewie i to na dodatek mega śmierdzace, najlepszy wosk
OdpowiedzUsuńWosku nie używam, ale masz rację - kremy to badziewie :D
UsuńCzyli jednak nie warto;/ ja kremów używam tylko do depilacji bikini resztę ,,lecę" maszynką;p
OdpowiedzUsuńNie warto :) I masz rację - maszynka górą :)
Usuńmiałam próbkę, smrodek prawie mnie zabił
OdpowiedzUsuńnie ma to jak depilator :)
Smrodek faktycznie straszny :D
UsuńJa tam preferuję klasyczne maszynki i pianki :P jednakże tej Bielendy używam do tzw. 'wąsika' ;)
OdpowiedzUsuńU mnie kremy się nie sprawdzają. Jestem zwolenniczką wosku i tak już chyba zostanie. Czasami ratuje się maszynką, ale wosk to podstawa ;)
OdpowiedzUsuńnie lubię takich kremów do depilacji, a tym bardziej takich szpatułek. nie ma to jak żel do golenia i maszynka:)
OdpowiedzUsuńKiedyś używałam kremów, ale zapach każdego był nie do zniesienia:) Wolę pianki:)
OdpowiedzUsuńnie przepadam za kremami , miałam wersję oliwkową i też mnie rozczarowała, niby krem do depilacji a trzeba było poprawiać po nim maszynką
OdpowiedzUsuńUżywam tego kremu, ale nie ze szpatułką, a z....maszynką xD 1000 razy lepiej się goli ;D
OdpowiedzUsuńja też się nie mogę przestawić z maszynki na krem do depilacji. ostatnio myślałam też o plastrach z woskiem... ale ... i tak wróciłam do maszynki haha;))
OdpowiedzUsuńPotrafię się przyzwyczajać do dziwnych zapachów, nawet je polubić, ale te kremy walą niemiłosiernie, jakaś nadpsuta ryba albo inne nadpsute coś (nic dziwnego skoro rozpuszczają nam włosie). Próbowałam, prawie się zaczadziłam, nie chcę więcej!
OdpowiedzUsuńoj nienawidzę kremów do depilacji. :P tylko wosk.
OdpowiedzUsuńja uzywam tylko do bikini i wąsa ;) na nogi byłoby mi szkoda.
OdpowiedzUsuńTeż mam ten krem.. uczucia mieszane ale mimo wszystko nie lubię z niego korzystać.
OdpowiedzUsuńZostałaś oTAGowana! http://mysiblog.blogspot.com/2012/11/tag-liebster-blog.html
mi też na nogi szkoda, zresztą nie przepadam za kremami, ale nie wyobrażam sobie golenia lub woskowania bikini, bo strasznie wrastają mi po tym włosy, metodą prób i błędów do depilacji wąsika, włosków na brodzie i bikini właśnie doszłam do tego, że jednak najlepiej robić ją kremem (konkretnie tym) chociaż zapach faktycznie odrzuca, ale odrzuca zawsze, niezależnie niezależnie od marki. W czasie depilacji po prostu zatykam nos albo staram się go nie używać :-)
OdpowiedzUsuńja używam obecnie z bielendy kremu do depilacji bikini i jestem bardzo zadowolona z efektów i działania tego kremu, jedyny minus to przeokropny zapach, ale można się przyzwyczaić :)pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńsamatonazwij.blogspot.com zapraszam :)
Witaj, spirulinki dodaję 1 płaską łyżeczkę na dwie duże łyżki kallosa. Trzeba uważać z jej ilością, podobno jak da się za dużo, to mogą się spuszyć. Daj znać jak sprawdziła się u Ciebie :-)
OdpowiedzUsuńnie cierpię kremów do depilacji, okropny zapach.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś jeden krem do depilacji z tej firmy i byłam bardzo z niego niezadowolona. Miał koszmarny zapach, nie usuwał dobrze włosków i strasznie przesuszał mi skórę. Istny koszmar!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam kremy do depilacji z Bielendy i Eveline, są niezastąpione!
OdpowiedzUsuńJa go miałam i byłam w miarę zadowolona, no oczywiście oprócz tego "zapachu"...
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na mojego bloga jeśli masz ochotę :)
żadne kremy, tylko maszynka! :)
OdpowiedzUsuńMiałam wersję oliwkową i byłam zadowolona. Uwierz mi że pachniała lepiej niż kremy Eveline- to dopiero śmierdziuszki ;)
OdpowiedzUsuńRaz w życiu użyłam takiego kremu i powiedziałam sobie, że nigdy więcej tego nie powtórzę! Smród niesamowity i mizerna skuteczność :/
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne odczucia co do kremów do depilacji, ogólnie wszystko ładnie pięknie dobrze się zapowiada, ale ich smród jest nie do zniesienia i mało tego on się utrzymuję, walczyłam z jego zapachem "przykrywając" go balsamami i było w sumie okej. Jedyny krem, który był moim zdanie w miarę to veet, oczywiście zapach ohydny, samo działanie okej, pierwszy raz go użyłam na nogi i się sprawdził skóra była gładka, ale były niedociągnięcia, na bikini sprawdzał mi się nieco lepiej, bo nie podrażniał mi skóry tak jak maszynki, ale też były niedociągnięcia, które i tak trzeba było poprawić, także odstawiłam te kremy i używam maszynek, ale staram się wybierać takie lepsze i jakoś sobie radzę, aby nie mieś podrażnień.
OdpowiedzUsuń