Najprzyjemniejsze jest dla mnie recenzowanie tuszów do rzęs (za każdym razem mam ochotę napisać tuszy, a słownik mówi jednak, że poprawne jest tuszów) oraz podkładów, gdyż są to najważniejsze dla mnie kosmetyki - podkład zakrywający niedoskonałości oraz tusz mocno eksponujący rzęsy - zawsze muszą być w mojej kosmetyczce. Tym razem przygotowałam dla Was porównanie 3 tuszów do rzęs z Wibo - jest to powszechnie znana nasza rodzima marka z tanimi kosmetykami, jednak można znaleźć wśród nich istne perełki, zasługujące na miano absolutnego KWC. Porobiłam dziś sporo fotek, mam nadzieję że się Wam spodobają i będą rzetelnie oddawać wygląd i efekty działania :)
Też tak macie, że ciężko jest wam krytykować coś ogólnie lubianego? Ja tak właśnie mam z Wibo wodoodpornym - jest raczej lubiany, ma wielu zwolenników, ja jednak jestem zmuszona powiedzieć o nim wiele złego, o czym za chwilę się przekonacie...
Oto jak się one prezentują:
O najpopularniejszym tuszu Wibo - Extreme Lashes wypowiadałam się już TUTAJ, w prawie samych superlatywach - w kwestii przypomnienia: szczoteczka daje cudowny efekt, nie skleja rzęs, unosi je i pogrubia, są niemal spektakularne, lecz sam tusz kruszy się i osypuje, bardzo łatwo spływa no i niestety pierwszy deszcz, łezka i ucieka z rzęs... Jednak nie dziwię się, czemu zgarnia takie dobre noty na KWC KLIK i dlaczego już 71 osób oznaczyło go jako "Mój Hit".
Liczne swatche przedstawione są w tamtej notce, także zapraszam choćby do zobaczenia samego efektu :)
_________________________________________________________________________________
Moim drugim tuszem z tej serii był Wibo Extreme Volume Waterproof (ten w czarnym opakowaniu). Po zakupie nie otwierałam go od razu, gdyż kończyłam wówczas inny tusz. Byłam bardzo podekscytowana, nie mogłam się doczekać aż go przetestuję i... nastąpiło wieeelkie rozczarowanie, niestety. Ten tusz powinnam chyba ocenić na dwa sposoby - jeden skrajnie pozytywny, drugi zaś skrajnie negatywny... Może najpierw zacznę od pozytywów.
Sam tusz w sensie substancji jest absolutnie fantastyczny - nie kruszy się, nie osypuje, nie rozpływa... Pewnie pomyślicie sobie, że jestem kompletną wariatką, ale żeby sprawdzić jego wodoodporność wsadziłam nawet głowę pod kran... I pozostał w swojej postaci - na sekundkę skleił górne rzęsy z dolnymi, ale jak woda ściekła, to wróciły do normy. Więc jest naprawdę wodoodporny. Można by rzec, że ideał...
No właśnie, no i na tym plusy się kończą. Szczoteczka kompletnie nie dyscyplinuje rzęs, każda jest wywinięta w inną stronę, włosie prawie w ogóle nie nabiera tuszu - przez co prawie nic nie zostaje na rzęsach... Są one sklejone, każda w inną stronę... Polecam chyba tylko osobom, które chcą delikatnego, dziennego efektu i mają idealnie zdyscyplinowane rzęsy, które rosną sobie grzecznie w rządku i się nie przemieszczają.
__________________________________________________________________________________
Postanowiłam tego tuszu używać tylko awaryjnie u TŻ, jakbym zapomniała wziąć swojego z domu, jednak nawet u niego kompletnie nie chciałam go używać... Więc kupiłam kolejny tusz, tym razem Growing Lashes - miał sporo pozytywnych recenzji w internecie i swatche blogowiczek również zachęcały (szukałam w Grafice Google). No i tutaj kompletne zakochanie, ale znowu tusz ma swoje plusy i minusy... Standardowo, zaczne od plusów: Szczoteczka jest idealna, na początku przeraziłam się, pomyślałam "przecież to podłużne coś w ogóle nie ma czym rozczesać rzęs!", lecz już przy pierwszej aplikacji całkowicie zmieniłam zdanie... Przy odrobinie wprawy z tuszami szczoteczka absolutnie nie skleja rzęs, mało tego - świetnie je pogrubia i... unosi ku górze! Wyglądają teatralnie, dosłownie efekt sztucznych rzęs!
No i tutaj przechodzę do minusów, gdyż tusz w ciągu dnia magicznie znika, jakkolwiek to brzmi ;) Nie osypuje się, nie kruszy, nie rozmazuje - po prostu znika. Tak jak rano mamy mocno pogrubione rzęsy, tak wieczorem wciąż są pomalowane, rozdzielone i uniesione, ale tuszu jest na nich zdecydowanie mniej - pogrubienie znika.
Wstawiam trochę swatchy porównawczych Wibo Extreme Volume Waterproof oraz Wibo Growing Lashes:

Zaś Extreme Volume... co tu dużo mówić, całkowita samowolka rzęs...

Po zrobieniu powyższych swatchy zmyłam tusz no i pomalowałam się już normalnie, do wyjścia z domu, wstawiam więc fotki makijażu z użytym Growing Lashes, gdzie się bardziej postarałam o to, żeby efekt był pozytywny. Od razu zaznaczam, że jestem kompletnym laikiem w dziedzinie makijażu oczu, totalnie nie radzę sobie nawet przy makijażach step by step, stąd cienie są pewnie krzywo, nierówno i zupełnie nie tak, jak powinny - jakby co w zewnętrznym kąciku cienie są ciemniejsze, nie mam całych powiek takich jasnych chociaż rzęsy to zasloniły;) Te zdjęcia pokazują, że moje prawe oko wcale nie jest "nie do pomalowania" i że da się zrobić na nim ładny efekt, wystarczy dobra szczoteczka... Niestety Extreme Volume temu nie podołał.
Wibo Growing Lashes |
Wracając do recenzji, jak tu pogodzić nietrwałość tuszu z cudowną szczoteczką? Już postanowiłam - zachowam zarówno szczoteczkę od różowego Extreme Lashes, jak i od zielonego Growing Lashes, ale nie kupię ich ponownie, będę za to kupować Extreme Volume Waterproof i przekładać do niego wyżej wspomniane szczoteczki - dzięki temu pogodzę idealną trwałość z idealną szczoteczką :) Na szczęście opakowania się identyczne pod względem wymiarów - dzięki temu będę mogła je całkowicie zakręcić bez obaw o to, czy dostanie się za dużo tlenu do środka, co zepsuje szybciej tusz... Już sprawdziłam i szczoteczki pasują idealnie :)
growing lashes pouzylam raptem tydzien, kruszyl sie niemiłosiernie :/
OdpowiedzUsuńale masz piękne, długie rzęsy...mnie się taki efekt udaje uzyskać tylko na jednym oku, nie wiem czemu :( A Extreme Lashes kupiłam dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńno ale efekty sa fajne ;)
OdpowiedzUsuńAle masz niesamowite rzęsy!!!!
OdpowiedzUsuńpiękne rzęsy :)
OdpowiedzUsuńextreme strasznie mi sklejał rzęsy, jakoś za dużo się go nabierało :/
OdpowiedzUsuńja jestem zachwycona nowym tuszem z astora - boom!- to dopiero czad! nawet go niedawno recenzowałam ;)
Ładnie wyglądaja na rzęsach,ale ja troche nawkurzałam sie przy tym wodoodpornym :)
OdpowiedzUsuńzaj****ta recenzja, dzięki!!!
OdpowiedzUsuńtą różową muszę wypróbować, dużo dziewczyn ją sobie chwali, rzesy masz cudowne :)
OdpowiedzUsuńCudowny efekt!
OdpowiedzUsuńJednak nigdy nie próbowałam żadnego z tuszy Wibo, nawet nie jestem pewna czy je znajdę u siebie.
Masz naturalnie długie rzęsy?
nie mialam ani jednego, zandego tuszu nie kupilam, narazie mam z wygranych konkursów:P
OdpowiedzUsuńMoże i wina szczoteczki, bo wiem że mama mi go podkradała tylko używała innej szczoteczki :) Kusisz do zakupu tego zielonego Growing Lashes :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, mi chyba żaden tusz nie da takiego efektu, a próbowałam różnych..od tych najtańszych, po trochę droższe typu maybelline czy rimmel, kończąc na diorze. I nic.
OdpowiedzUsuńMoże się kiedyś jakiś cud zdarzy.. ;)
A ja lubię ten wodoodporny tusz, jeden z lepszych tanich wodoodpornych :). Muszę wypróbować ten różowy :)
OdpowiedzUsuńdziekuje za radę:D:)
OdpowiedzUsuńMam wersję wodoodporną i przyznam, że trochę mnie intryguje ;) Wytrzymał słoną wodę w morzu i chlorowaną w basenie, ale zawsze po 7 godzinach poza domem mam odbity tusz na dolnej powiece. Nie mam pojęcia jak on to robi...
OdpowiedzUsuńja się na początku nie polubiłam z Wibo - Extreme Lashes, ale jak troszkę wywietrzał daję radę :)
OdpowiedzUsuńJest bardzo fajny, super wydłuża rzęsy :D Na trwałość też nie narzekam, bo mam go od kilku godzin, i nie kruszy się ani nic :)
OdpowiedzUsuńmoja siostra ma obecnie różowy i czarny muszę je wypróbować. :-) ja jestem przywiązana do maskar MF, i cięzko mi pomalować rzęsy czymś innym, ale fajnie byłoby znaleźć zamiennik. :-)
OdpowiedzUsuńwooooow, ale masz rzęsy :) w sumie efekt każdego z tych tuszy na swój sposób mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńświetny blog. na pewno będę wpadać częściej.
OdpowiedzUsuńobserwujemy?
angelika-lukaszewicz.blogspot.com
zapraszam do komentowania i obserwowania. na pewno się odwdzięczę:)
ps. masz bardzo ładne oczy;)
Basiu świetna recenzja, brawo!
OdpowiedzUsuńJuż wiem, że wodoodpornego nie kupię, bo moje rzęsy zdecydowanie potrzebują dyscyplinującej szczoteczki, ale dalej mam dylemat czy kupić różowy czy zielony - który wg. Ciebie lepszy?
Podoba mi się szczoteczka tego ostatniego tuszu - Wibo Growing Lashes :))
OdpowiedzUsuńnie wiem czy masz takie niesamowite rzęsy czy te tuszę są naprawdę takie fajne ;)
OdpowiedzUsuńMuszę dorwać ten growing lashes :)
OdpowiedzUsuńGrowing Lashes już przy pierwszym użyciu piekielnie się kruszył, nie wiem, co jest. A taki piękny efekt daje! Chyba zostawię sobie szczoteczkę. Ale muszę też spróbować "na sobie" tego różowego. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czaję się na różowy extreme lashes, bo bardzo podobał mi się growing lashes. Mam pytanie. Nie za bardzo lubię tradycyjne szczoteczki, a czy dużo gorzej się maluje rzęsy tą szczoteczką od gumowej growing lashes? Ogólnie mam niezdyscyplinowane rzęsy i nie pasuje mi np. Collosal albo Lift-up (oba Maybelline), za to te tanie tusze (Wibo, My secret) są idealne. Czyli wychodzi na to, że te tradycyjne szczoteczki mi chyba nie pasują.. A jak było u ciebie?
OdpowiedzUsuńo matko te tusze dają nieziemskie efekty i aż któryś chciałabym :) dziękuję że mi dałaś link do tej notki :)
OdpowiedzUsuńGrowing Lashes to jedna z moich ulubionych maskar. Masz piękne rzęsy
OdpowiedzUsuńczytając ta recenzje zaczynając się na drugim tuszu wpadłam na ten sam pomysł :P
OdpowiedzUsuń